Dział: One shot
Numer rozdziału: -
Gatunek: Yaoi
Nadszedł czas na post świąteczny. O taki, a nie inny pairing poprosiła mnie Maknae, życzenie spełniam, żeby chociaż w święta (których de facto nie obchodzę) poczuć się dobrym człowiekiem. Mokrego jajka!
_______________________________________________________
Malinowy sorbet roztapiał się wskutek promieni upalnego słońca tak jak rozpływał się wówczas Taemin pogrążony w błogich rozmyślaniach. Bezwładnie spoczywał na leżaku i mrużył piekące od światła powieki. Zewsząd otulało go ciepło, przysypiał w nim niczym w dziecinnej kolebce pozwalającej mu na wieczną beztroską sielankę. Zdawało się, że osiągnął już wszystko, spełnił swoje najskrytsze marzenia i nie pozostało mu nic, o co mógłby walczyć lub starać się zdobyć. Taemin jednak tylko stwarzał pozory, gdyż do szczęścia nadal czegoś mu brakowało. W jego sercu widniała pustka nie do zapełnienia i rudowłosy zdawał sobie sprawę z jej istnienia, lecz nie miał pomysłu na załatanie dziury. A ja owszem.
Nie miałem ochoty wchodzić z butami w jego życie i deptać wszystkiego, na co przez całe życie sobie zapracował. Coś w głębi duszy podpowiadało mi jednak, że rozumiem problemu Taemina. Wyglądał jak samotny wilk w samym sercu stada, żył w watasze, lecz do niej nie należał. Łączyły go z nią pewne więzy, ale od dawien dawna zatarte. Potrzebował kogoś bliskiego, a ja z pocałowaniem ręki gotów byłem ofiarować siebie.
Postanowiłem wyjść z ukrycia. Wziąłem głęboki oddech i postawiłem pierwszy krok w jego stronę, wiedząc, że później będzie już łatwo. Zająłem miejsce na leżaku obok niego i uśmiechnąłem się szeroko, kiedy promienie delikatnie pogłaskały moją twarz.
— Ciepło — szepnąłem, zamykając oczy i delektując się gorącem.
— Minho — jęknął Taemin, przeciągając ostatnią samogłoskę. — Pamiętasz, o czym rozmawialiśmy ostatnio?
— Tak — odpowiedziałem konkretnie. — O tym, czy łatwiej żyć bez czekolady, czy bez lodów. I doszliśmy do konkluzji, że życie bez czekoladowych lodów byłoby strasznie puste.
— Minho — powtórzył, przedłużając to jeszcze bardziej niż poprzednio. — Nie o tym mówię. Mówię o tym dziwnym kamieniu.
— Na pewno ze mną o tym rozmawiałeś? — spytałem ze śmiechem.
— Nigdy mnie nie słuchasz — wycedził przez zęby, ale po chwili roześmiał się. Nie miał w stylu gniewać się na przyjaciół. — Czuję kamień na swoim sercu. Ale wiesz, taki dosłowny, jakby naprawdę tam był. Myślałem, że to wyrzuty sumienia, ale nie robię niczego złego ani na przekór sobie. Nie mogę się z tym uporać. Jestem przez to mniej szczęśliwy, niż byłbym, gdyby go nie było.
— Brakuje ci czegoś? — zadałem pytanie. Otworzyłem oczy i rzuciłem mu spojrzenie. On jednak nadal leżał ze zmrużonymi powiekami.
— Może — odparł cicho. — A może sam siebie okłamuję.
Widok leżącego niewinnie Taemina w ciasnych jeansowych spodenkach i przykrótkiej koszulce przerósł mnie i nie pozwolił dłużej kontrolować moich czynów. Zbliżyłem się do niego i powoli pochyliłem nad jego nieskazitelną jasną twarzą.
— Minho! — Usłyszałem nagle za sobą.
Poderwałem się gwałtownie do pozycji stojącej. Rudowłosy nadal spokojnie leżał, zupełnie niezaskoczony głośnym wrzaskiem Jonghyuna, który wydzierał się w zasadzie zawsze, kiedy tylko czegoś nie przeżuwał. Często zastanawiałem się, jak zareagowałyby jego fanki uważające go za przystojnego i kulturalnego dżentelmena, gdyby zobaczyły jak wciąga ośmiornicę niczym dzika świnia i wszystko wychodzi mu nosem.
— Minho! — darł się wniebogłosy. — Chodź, zagramy w kosza!
Westchnąłem głęboko i zostawiłem Taemina samego z jego przemyśleniami. Udałem się prosto za Jonghyunem, który akurat zdjął koszulkę i rzucił ją gdzieś za siebie, po czym niespodziewanie cisnął we mnie piłką.
— Refleks! — krzyknął triumfalnie.
Biegaliśmy po małym boisku skąpani w słońcu i własnym pocie. Dołączył do nas Onew, na czym skorzystałem, gdyż nie musiałem być już w pełni skoncentrowany na ruchach i odgłosach godowych Jonga. Nareszcie mogłem pozwolić sobie raz na jakiś czas na krótkie spojrzenie na Taemina. Zdawał się nas obserwować. Czyżby odwzajemniał to, co do niego czułem? Łudziłem się nadzieją, że mam rację.
— Gdzie Key? — spytał Jonghyun zaraz po tym, kiedy pojawił się Onew.
— Myślisz, ze wyjdzie w taką pogodę? — zapytał z ironią. — Leży u siebie, zakopany w wentylatorach i z trzema warstwami kremu na całym ciele. Powiedział, że ma zmarszczkofobię.
— Poważna sprawa — odpowiedział Jong.
Po kilku kwartach postanowiliśmy zrobić przerwę, żeby się napić. Udaliśmy się więc do stolika, przy którym siedział Taemin, gdyż w jego pobliżu znajdowała się przenośna lodówka z wodą. Wzięliśmy po butelce i przysiedliśmy się do rudowłosego. Miałem zamiar zająć miejsce najbliżej niego, ale Jonghyun był szybszy. Oblał go wodą, na co tamten podskoczył ze strachu. Dopiero wtedy zauważyłem, jak na siebie patrzą. Nigdy wcześniej nie było to dla mnie takie oczywiste.
— Noski! — krzyczał Jong, ocierając się o nos Taemina swoim, na co tamten reagował jak najszczęśliwsze dziecko na świecie.
Spuściłem wzrok i wziąłem łyk wody. Spojrzałem ku boisku, kiedy Jonghyun łaskotał mojego wybranka. Nie chciałem na to patrzeć ani o tym wiedzieć. Tym razem wolałem niewiedzę i nieświadomość od bolesnej prawdy. Mogłem łudzić się nadzieją, że tylko się wygłupiali, tylko po co? Nie byłem już w stanie oszukiwać samego siebie. Doskonale znałem genezę problemu Taemina. On najzwyczajniej w świecie nie był pewien uczuć Jonga, który wystarczająco często robił sobie z nas jaja. Ponadto wszyscy traktowaliśmy Taemina jak naszą osobistą maskotkę. Mimo to oddałbym wszystko, żeby należał tylko do mnie. Nie mogłem nawet walczyć. Byłem kompletnie zrezygnowany. Nie chciałem do niczego zmuszać Taemina, tym bardziej, że w grę wchodził mój przyjaciel, Jong. Nienawidziłem tego uczucia. Nienawidziłem uczucia, jakim obdarzyłem Taemina. Pragnąłem, by umarło i nie pozostawiło po sobie żadnego śladu. Bałem się kolejnej dawki cierpienia, jaką miałem na siebie przyjąć. Spoglądałem na malinowy sorbet, który roztapiał się wskutek promieni upalnego słońca tak jak rozpływał się wówczas Taemin pogrążony w głębokich uczuciach, jakimi darzył kogoś, kim nie byłem ja.
O nieee ;;;; jestem wodospadem łez naprawdę ta końcówka mnie przybiła strasznie T^T
ReplyDeleteOgólnie to dobry wstęp do dobrego wielo rozdziałowca ♡ Naprawdę genialne~
Ach dziękuję bardzo że napisałaś 2mina na moją prośbę kurcze chyba serio musisz mnie mocno kochać...2min...jongtae tak to musi być miłość xd ♡ ~
Opowiadanie świetne, ale ta końcówka ;;
ReplyDeleteZgadzam się z Maknae, że bardzo dobrze by się nadawało na wstęp do jakiegoś dłuższego opowiadania :3
Mega podoba mi sie twój styl pisania, naprawdę przyjemnie się to czyta~
Życzę dużo weny i czekam na więcej :3
Ten shot jest świetny. Kocham 2mina no ale co zrobić. Minho zachował się wspaniale. Mógł robić wszystko, by Taemin był jego (nie pogniewalabym się na niego jakby zrobił na odwrót, ale Jjong już tak xd). W każdym razie jak najbardziej mi się podobało. Czy to 2min czy JongTae to fajnie przeczytać coś z Taeminem <3
ReplyDelete