21.5.17

Pozwól mi się sobą zająć

Dział: Rozterki miłosne Taemina
Numer rozdziału: 4
Gatunek: Yaoi



          Nigdy wcześniej nie miałem tak cholernych wyrzutów sumienia. Nigdy nie czułem się tak źle przez co, co zrobiłem. Nigdy tak mocno nie żałowałem swoich czynów. Naprawdę zrobiłbym wszystko, żeby cofnąć czas. Niestety było to niemożliwe. Pozostawało mi zachować skruchę i spróbować odkupić swoje grzechy.
          Zarzuciłem sobie na ramię rękę Jonghyuna i małymi kroczkami doprowadziłem do głównej drogi. Był skrajnie wyczerpany, zziajany i odwodniony, a jego czoło pokrywały krople potu. Cały był mokry i nie miał nawet siły mówić, dlatego nie zmuszałem go do tego. Zadzwoniłem po taksówkę i zawiozłem do domu.
          Kiedy dotarliśmy na miejsce, moim oczom ukazał się niewielki skromny domek jednorodzinny położony na przedmieściach. Przed drzwiami wejściowymi znajdowała się drewniana altanka, której ścianki pokryte były bluszczem, z sufitu zwisały za lampy w zachodnim stylu. Musiałem jednak oderwać od nich wzrok, gdyż trzeba było wyciągnąć bruneta z samochodu, a wredny wąsaty taksówkarz nie miał najmniejszej ochoty mi pomóc. Ledwie udało mi się wyjąć Jonghyuna z auta, a już runął na ziemię, rozpłaszczając swój ryj na krawężniku. Nieudolnie podniosłem go i zaniosłem na ganek, gdzie resztką sił usadowiłem go na drewnianej starej ławce.
- Co mam powiedzieć twoim rodzicom? - spytałem cicho. Brunet otworzył zamknięte dotychczas oczy i rzucił mi zmęczone spojrzenie.
- Nie ma ich... - wyzipnął. - A klucze tu...
          Powolnym ruchem dłoni sięgnął do kieszeni i podał mi znalezisko. Chwilę walczyłem z zamkiem. Otworzywszy drzwi odetchnąłem z ulgą i podniosłem znów Jonghyuna, by po chwili położyć go na salonowej kanapie. Następnie oznajmiłem, że trochę się porządzę i nalałem mu wody. Zrobiłem także zimny okład i położyłem go na jego czole, po czym zająłem miejsce obok niego.
- Kiedy wracają twoi rodzice? - zapytałem.
- Po weekendzie - odparł cicho.
          Przegryzłem wargę. Był dopiero piątek, a Jonghyun nie był w stanie chodzić o własnych nogach.
- Zadzwonię do Key - powiedział nagle.
          Ulżyło mi. Wiedziałem, że mogę teraz wrócić do domu i zapomnieć o wszystkim. Chociaż... nie, to nie wchodziło w grę. Wyrzuty sumienia zabiłyby mnie w przeciągu kilku godzin.
- Pozwól mi się sobą zająć - wyjąkałem ze wstydem.
          Zsunął zimny ręcznik z oczu i spojrzał na mnie ze zdziwieniem. Nie powiedział jednak ani słowa, co potraktowałem jako aprobatę.
- Mógłbyś zasłonić okna? - spytał. - Mam dosyć słońca. Muszę się przespać.
          Postąpiłem wedle jego życzenia. Kiedy dolewałem mu do kubka wody, powiedział jeszcze:
- Wybacz mi mój zapach, ale muszę się na chwilę położyć zanim się umyję.
          Widok umierającego Jonghyuna sprawiał, że cierpiałem tak bardzo jak on. Tym bardziej, iż była to wyłącznie moja wina.
- Śpij. Przygotuję ci zimną kąpiel.
          Znalazłem łazienkę i napuściłem wody do wanny. Spuściłem żaluzje i zapaliłem małą lampkę nad lustrem. Byłem cholernie zdołowany tym, co się stało. Zostawiłem odkręcony kurek i postanowiłem przejść się po mieszkaniu z braku rzeczy do roboty.
          Na piętrze, tuż obok łazienki, znajdował się pokój Jonghyuna. Wszedłem niczym do siebie i rozejrzałem się wokół. Mimo porozrzucanych ubrań było tam całkiem czysto jak na pokój chłopaka w wieku licealnym. Na ścianie tuż nad  wielkim łóżkiem widniała masa zdjęć - w większości były na nich głupie miny Key, pies Jonghyuna i krajobrazy. Pomieszczenie było dość małe. Wyro zajmowało większą jego część, a przy nim znajdowało się wielkie okno z jeszcze większym parapetem przykrytym kocem i poduszkami. W rogu stała mała drewniana komoda ze świeczkami, a białe ściany pokryte były plakatami i ozdobami. Całkiem miło.
          Wróciłem do łazienki i poczekałem aż wanna napełni się wodą. Kiedy wszystko było gotowe, zszedłem na dół i obudziłem bruneta, pytając, czy wszystko w porządku. Pozwolił mi wnieść się na górę. Wtedy jednak pojawił się problem. Nie mogłem go przecież rozebrać i wsadzić do wanny.
- Tu się kończy moja praca - odparłem z konsternacją. - Poradzisz sobie, nie?
- Zrobię, co w mojej mocy - odpowiedział, śmiejąc się nerwowo.
           Po jego słowach opuściłem łazienkę, pozostawiając Jonghyuna na pastwę losu i jego obolałych bezwładnych kończyn. Zostałem jednak pod drzwiami na wypadek, gdyby co siê stało. I słusznie. Po chwili rozległ się huk nie z tej ziemi. Zapukałem delikatnie do drzwi pytając, czy żyje.
- Możesz wejść.
          Ostrożnie nacisnąłem klamkę i wszedłem z powrotem do środka. Jonghyun siedział w wannie i tamował krwotok z nosa. Tylko tego brakowało. Powiedział jednak, że nie boli i zaraz przejdzie.
Osunąłem się na podłogę tuż przy wannie i usiadłem na zimnej posadzce. Ukryłem twarz w dłoniach.
- Przepraszam - wyjąkałem cicho.
- W porządku - odparł ze śmiechem. - Dziękuję, że mi pomagasz. Gdyby nie ty, nigdy bym się nie dowiedział o swojej ponadprzeciętnej kondycji.
          Czułem, jak do oczu napływają mi łzy, lecz w ostatniej chwili zdołałem powstrzymać płacz.
Siedzielimy w ciszy może nawet godzinę. Po tym czasie Jonghyun uznał, że jest mu już trochę lepiej i da radę sam się ubrać. Przyniosłem mu więc bokserki z pokoju i zostawiłem go samego w łazience.           Kiedy dał znać, wróciłem tam i zabrałem go do pokoju, gdzie wygodnie ułożył się na swoim łóżku.
- Śpisz u mnie dzisiaj, Taemin? - spytał zmęczonym głosem.
- Obiecałem - odparłem cicho.
- Nie mam piżamy, ale możesz wziąć co z dolnej szuflady. Nowa szczoteczka do zębów jest w szafce za lustrem, a ręczniki są na dole w dużej szafie w korytarzu - powiedział.
- Dzięki.
          Także wziąłem kąpiel i założyłem jego koszulkę i bieliznę, z czym czułem się bardzo dziwnie. Potem zabrałem z kuchni butelkę wody, zadzwoniłem do mamy, żeby powiedzieć, że zostaję u kumpla i udałem się na górę. Postawiłem napój koło łóżka.
- Będę spać w salonie, dobra?
- Czasem babcia przychodzi rano podlewaæ kwiaty, kiedy rodziców nie ma. Możesz spać ze mną tutaj. Nie martw się, Key też tak zawsze robi.
          Nie miałem wyjścia.
          Jonghyun poprosił mnie jeszcze o zapalenie wieczek na komodzie, bo lubił przy nich spać.
- Jabłka - odparłem sam do siebie, kiedy do moich nozdrzy dostał się delikatny zapach świeżych soczystych owoców. - Musiałbym dać ci ich z tonę w ramach przeprosin.
          Zgasiłem światło i położyłem się od strony okna tyłem do Jonghyuna.
- Nigdy u nikogo nie nocowałem - powiedziałem.
- Poważnie? - zdziwił się.
- Serio - odparłem. - Powiedz... jaki jest Key?
- Bardzo fajny - odpowiedział cicho.
- No to wszystko jasne... - westchnąłem.
- Ciężko w skrócie opisać kogo, kogo zna się tyle czasu - mówił. - Zawsze mi pomaga, wspiera mnie, ale też potrafi kopnąć w tyłek, kiedy pozwalam sobie na zbyt wiele. To najlepszy przyjaciel pod słońcem. Żałuję, że nie trafilimy do jednej klasy. Czemu pytasz?
- Sam nie wiem - wyjąkałem. Naprawdę nie wiedziałem, dlaczego zadałem takie pytanie. Chyba wyłącznie dla podtrzymania rozmowy.
- Czy ja też mogę cię o co zapytać?
- Jasne.
          Słodki zapach owoców powoli mnie usypiał. Jedynie głos Jonghyuna pozwalał mi nadal trzymać się na nogach.
- Tamtego dnia na dachu... naprawdę było ci to obojętne?
          Otworzyłem oczy. Moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz i na moment przestałem czuć się bezpiecznie.
- Naprawdę.
- I nadal jest?
- Nadal jest.
- Więc skoro cię to nie obchodzi... Dlaczego po prostu nie zrobisz tego dla mnie?
- Bo to nieuczciwe.
- Ale ja się na to godzę.
- Chcesz, żebym cię oszukiwał?
- Chcę, żebyś spróbował i sam się przekonał, co się stanie nawet, jeśli jesteś pewien, że nic się nie zmieni.
- Czemu?
- A czemu nie?
          Nastała chwila ciszy. Byłem rozdarty. Nie miałem pojęcia, co mam robić.
- To jak? - zapytał.
          Nie myśląc zbyt długo odwróciłem się do niego i przysunąłem bliżej.
- Działaj - szepnąłem.
          Położył dłoń na moim policzku i delikatnie pogłaskał. Wplótł palce w moje gęste włosy, po czym zbliżył się, objął mnie i lekko i subtelnie musnął moje usta. Zamknąłem oczy próbując nie zwracać na to uwagi. Wsunął język między moje wargi i zaczął całować mnie namiętnie. Odwzajemniłem pocałunek. Nie miałem pojęcia, ile to trwało. Zasypiałem, nadal mając w głowie jego słowa: "Chcę, żebyś dał sobie czas i przemyślał, czy naprawdę nie chcesz się ze mną zaprzyjaźnić".

1 comment:

  1. Awwww no teraz to cie kocham normalny piękny rozdział♡ Batatowe gwałty przynoszą rezultaty♡
    Kocham mocno i czekam na dalej ♡

    ReplyDelete