21.5.17

Lubię, kiedy mnie dotykasz

Dział: Rozterki miłosne Taemina
Numer rozdziału: 5
Gatunek: Yaoi 


          Zupełnie straciłem kontrolę. Ale pozwoliłem sobie na to. Dał mi przecież do zrozumienia, że chce litości. Więc dałem mu ją, zupełnie nie zwracając uwagi na konsekwencje, jakie poniosę. Jedna noc. Nic złego się nie stanie. 
          Mrok w pokoju rozświetlał blask pachnących jabłkami świec. Za oknem panowała błoga cisza. Byłem zrelaksowany jak nigdy. Oderwany od tętniącego życiem wiecznie spieszącego się Seulu.
          Dłoń Jonghyuna delikatnie masowała moje odkryte biodro, wcześniej - niby przypadkowo - osunęła mi koszulkę do góry. Brunet był tak blisko mnie, że mogłem dokładnie skupić się na każdym jego najmniejszym mięśniu, który ocierał się o mój tors. Każdy milimetr mojej skóry, jaki bezpośrednio zetknął się z nagim ciałem Jonghyuna, doznawał gorącego dreszczu. Tylko jedna noc.
          Jego ręka błądziła po moim boku, tu wchodząc głębiej pod koszulkę, tu znów niepozornie wkradając się pod gumkę bokserek. Otulił mnie swoimi szerokimi ramionami, gdzie ja - wątły i chudy - czułem się otoczony ciepłem z każdej strony.
          Całowałem go zaborczo oddając to, co on dawał mnie. Moje ciało wygięło się w łuk, kiedy poczułem, jak paznokcie Jonghyuna wbijają się w mój prawy pośladek. Oderwałem się wówczas od jego ust i westchnąłem cicho, próbując złapać oddech. Chwilę później przylgnąłem znów do jego miękkich warg. Palce bruneta z ciekawością badały nowe tereny, jednak gdy jeden z nich wsunął się zbyt głęboko, ze strachu ugryzłem boleśnie usta Jonghyuna i już po chwili poczułem smak krwi.
- Boli - jęknął, nie zabierając palca z mojego wnętrza.
- Przepraszam - odpowiedziałem zdławionym półgłosem.
           Pocałowałem go delikatnie, uśmierzając ból jego ran. Założyłem nogę na jego biodro, dając mu większe pole do manewru. Po chwili wyraźnie odczułem, jak bada każdy mój najmniejszy kawałek. Pomieszczenie wypełniło się jękami.
- Cudownie - wyjąkałem cicho.
          Przyspieszył, ale nadal każdy jego ruch był nadzwyczaj subtelny i ostrożny. Jego usta przeniosły się na moją szyję i zaczęły obsypywać ją namiętnymi pocałunkami. Odniosłem wrażenie, że mam ochotę się z nim kochać. Ale to było za wiele. To miała być jedna nic nieznacząca noc, którą ranek wymaże z naszych pamięci.
- Lubię cię dotykać, Taemin - szepnął nagle, doprowadzając moje ciało do szału. - I nawet gdybym nie mógł tego zrobić już nigdy, nie chciałbym, żebyś pozwolił na to komukolwiek innemu. Powiedz mi… lubisz, kiedy cię dotykam?
           W odpowiedzi na jego pytanie jedynie jęknąłem przeciągle, nie mogąc opanować reakcji swojego ciała, kiedy dotykał linii dzielącej moje pośladki.
- Powiedz - nalegał.
- Tak - odparłem cicho.
- Powiedz ładnie - nakazał.
- Lubię, kiedy mnie dotykasz - powiedziałem nagle, choć wcale tego nie chciałem. A zaraz po tym wylał się ze mnie potok kolejnych niechcianych słów. - Nie chcę, żebyś przestawał. Chciałbym, żebyś dotykał mnie już zawsze.
          Jonghyun mruknął cicho i delikatnie musnął moje usta.
- Kochany - szepnął.
           Byłem jednak zbyt wyczerpany, by kontynuować. Odwróciłem się do niego plecami, a on wtulił się we mnie i złapał mnie za rękę. Sen szybko zmorzył nasze powieki.
          Ale gdy obudziłem się rano…


          Większego kaca moralnego nie miałem ani po przyłapaniu rodziców w łóżku, ani po przypadkowym zajrzeniu w dekolt starej nauczycielce od matmy. Przebudziłem się i chwilę mi zajęło zrozumienie wszystkiego, co miało miejsce tej nocy. Brunet nadal spał wtulony w moje ciało. Kiedy zaś przypomniałem sobie słowa, które wypowiedziałem i miejsca, w jakich Jonghyun mnie dotykał… Nie. Przesadziłem. Cholernie przesadziłem. Kurwa, miałem ochotę się zabić.
          Co mi przyszło do tego durnego łba? Ostatnie tygodnie spędzałem na byciu na pełnym wkurwie, bo podrywa mnie jakiś niewyżyty seksualnie dinozaur, a teraz pozwalam mu sobie grzebać w tyłku? Bo pobiegał sobie wokół boiska tylko po to, żeby się ze mną zaprzyjaźnić, a ja, ucieszony, że chodzi tylko o przyjaźń, prawie się z nim przespałem? Tak być nie będzie.
          Po cichu wylazłem z wyra i szybko czmychnąłem na dół, żeby przebrać się w swoje ubrania i wyjść. Kiedy jednak zszedłem na parter, zorientowałem się, że moje ciuchy zniknęły. Nie było ich. Znalazłem tylko puste butelki po wodzie, karton po pizzy, plecak, starą kobietę podlewającą kwiaty… Ożeż kurwa.
- Kijaszek! - wykrzyknęła na mój widok. - No w rudych włoskach to cię jeszcze nie widziałam.
          Nie miałem zielonego pojęcia, o czym do mnie pierdoli. Nadal byłem zaspany i nie do końca kontaktowałem.
- Przepraszam, bo tu leżały moje rzeczy… - wyjąkałem.
- Ach tak! Wrzuciłam do pralki z całą resztą, nie wiedziałam, że to twoje - odparła ze śmiechem.
          Zaczęła nagle opowiadać mi historię swojego życia i skończyło się na tym, że z herbatką usiedliśmy w salonie, a rozbudzony Jonghyun zszedł do nas na dół. Z wielkim bólem, ale o własnych siłach. I nigdy wcześniej nie patrzył na mnie tak dziwnym wzrokiem.
- Babciu, tościka? - zaproponował.
           Na moją niekorzyść babcia bardzo się spieszyła i wyszła przed śniadaniem. Nie wiedziałem, co robić.
- A ty masz ochotę na tosta? - spytał. - Chociaż pewnie bez ryżu się nie najesz?
- Ja w sumie też bym już poszedł - odpowiedziałem, triumfalnie podnosząc się z kanapy i ruszając w kierunku drzwi.
- Bez ubrań jesteś trochę uziemiony - odparł.
          Spuściłem głowę. To była sytuacja bez wyjścia.
- Chodź, pomóż mi przy śniadaniu - powiedział nagle.
          Z braku laku dołączyłem do niego w kuchni. Moja rola polegała na staniu nad ryżem i patrzeniu w niego, podczas gdy Jonghyun kroił warzywa.
- Babcia pomyliła cię z Key - poinformował.
- Nazywa go Kijaszkiem? - zdziwiłem się i uniosłem brwi.
- Kijaszkiem, Badylem, Kibumem Bum Bumem, a raz nazwała go Kim Dzong Un, ale wtedy się obraził i musiała mu piec ciastka - mówił. - Jak Key strzeli focha, to nie jest dobrze.
          Stałem nad garnkiem i rozmyślałem. Zapanowała niezręczna cisza. Myślałem, że wybuchnę.
- Czekam, aż mi to wypomnisz - odparłem w końcu.
- Co ci wypomnę? - zapytał.
- Ostatnią noc - odpowiedziałem, żałując po chwili, że poruszyłem temat.
- Ostatnią noc… - westchnął. Spojrzałem na niego ale nadal kroił warzywa. - Nie zrobię tego. Widzę, że jesteś skołowany. Ja zresztą trochę też. Ale nie mam sobie ani tobie za złe, że wyszło jak wyszło. Zjedzmy razem śniadanie, dobra?
          Zaskakujące sytuacje nawarstwiały się. Jonghyun był jakiś dziwny, ale ja też nie rozumiałem, co się dzieje. Czułem tylko niepokój i chęć spędzenia całego dnia samotnie w swoim pokoju. Ubrania jednak schły bardzo wolno i zdawało się, że do domu wrócę dopiero wieczorem.
          Po śniadaniu obejrzeliśmy film i atmosfera nieco się rozluźniła. Gadaliśmy o głupotach i na jakiś czas zapomniałem o tym, co mnie dręczyło.
          Kiedy jednak nadszedł moment, w którym miałem wracać do siebie, stało się coś dziwnego.
- Nawet nie wiem, jak mam się z tobą pożegnać - wyjąkałem, spuszczając ze wstydu głowę.
          Jonghyun roześmiał się radośnie.
- Zrób tak, żebyś nie przesadził, ale żebyś też nie żałował - zaproponował.
- To może ty to zrób - wycedziłem przez zęby.
- Dobra, tylko powiedz mi co - odpowiedział.
          Spojrzałem na niego jak spod byka.
- Nienawidzę cię, Jonghyun.
          Błysk w jego oczach tak mnie omamił, że znów oderwałem od niego wzrok i skupiłem się na czymś innym.
- Ja ciebie też, Taemin.
          Zbliżył się i przytulił mnie mocno. Nie miałem pojęcia, jak długo staliśmy tak w bezruchu, ale…


Moje potrzeby zaczynały mnie niepokoić.


W jego ramionach było mi naprawdę dobrze.






No comments:

Post a Comment