28.5.17

W swoim czasie

Dział: Rozterki miłosne Taemina
Numer rozdziału: 6
Gatunek: Yaoi



          Obudziłem się nad ranem, boleśnie przewracając się z boku na bok. Pierwsze promienie słońca uderzyły bezczelnie w moją twarz, przypominając mi zdarzenia z zeszłego dnia. Zmrużyłem powieki.           Wyrzuty sumienia nieco ustąpiły i pozwoliły nawet na zaczerpnięcie głębokiego oddechu niestłumionego porywistym bólem klatki piersiowej. Po prostu sam sobie nie dowierzałem. Jakieś wyssane z palca historie...
          Zapowiadał się upalny poranek kojarzący się nozdrzom jedynie z zapachem koszonej trawy, spoconych mężczyzn i smażoną kiełbasą. Postanowiłem nie wystawiać nosa za drzwi. Minho zawsze nazywał mnie wampirem i nie rozumiał mojej fobii na słońce.
          Powoli podniosłem się z łóżka i przeciągnąłem się. Nie miałem ochoty wstawać na nogi. Spojrzałem na swoje nagie obolałe biodra, co przywiodło na pamięć odczucia towarzyszące mi przy dotyku Jonghyuna. Zrezygnowany spuściłem wzrok. Niczego już nie rozumiałem i coś w moim umyśle blokowało mnie za każdym razem, kiedy usiłowałem to przeanalizować i przetrawić.
          Kiedy już wygrałem walkę z samym sobą i podniosłem się, a później wziąłem zimny prysznic, zrobiłem sobie śniadanie, nie chcąc budzić rodziców tak wcześnie. Smak spalonych jajek i gorzkiej czarnej kawy fantastycznie wpasował się w gorycz całego tego pieprzonego dnia. Zamknąłem się w pokoju i wraz z posiłkiem rozsiadłem się na wielkim łóżku, uprzednio zasłaniając okna.
Mimo wielu prób rozwiązania problemu wszystko skończyło się na bezmyślnym graniu w gry, które dawno już skończyłem, słuchaniu muzyki, która dawno mi się znudziła i gapieniu się w sufit. Niezmienny, taki sam każdego dnia, nieruchomy sufit. Chciałbym być tak twardy i nieporuszony jak on. Ale nawet on mógł upaść.
          Po bezskutecznych próbach poprawienia sobie humoru położyłem się spać zaraz po zjedzeniu suchej kromki ma podwieczorek. Nie mogłem nic przełknąć i czułem się pełen mimo niejedzenia ryżu. Łudziłem się nadzieją, że to wszystko po prostu się skończy, kiedy wstanę. Tak, sądziłem, iż sen załatwi wszystkie moje problemy za mnie.
          Zasnąłem niepokojąco szybko i nie przebudziłem się w nocy ani razu. Spałem wyjątkowo mocno, a po przebudzeniu poczułem się w pełni sił. Moją nową strategią było stłumienie wszelkich emocji, których nie kontroluję. Wiedziałem, że to słabe rozwiązanie, ale nie byłem w stanie wymyślić nic innego. Wypiłem zieloną herbatę, zjadłem ryż na śniadanie i pewnym krokiem udałem się do szkoły.
          Wszystko znów zrobiło się takie samo - ciepłe, miękkie i nijakie jak gówno. Rutyna dawała mi jednak poczucie bezpieczeństwa. Wszedłem do sali, choć było jeszcze wcześnie i zająłem miejsce. Moja pewność siebie nieco podupadła, gdy na krześle obok mnie ujrzałem plecak Jonghyuna. Chłopaka nie było w klasie, lecz wiedziałem, że to tylko kwestia czasu, nim wbiegnie triumfalnie do środka i publicznie wykona na mnie swój codzienny regularny akt gwałtu.
Ale Jonghyun nie wracał.
          Nie wrócił po zakończeniu przerwy i nie przyszedł spóźniony wraz z grupką wracającą z papierosa, która twierdziła, że w tak piękny dzień jak ten zapatrzyli się na letnie błękitne niebo. Jonghyuna nie było. Ani na początku, ani w środku, ani na końcu lekcji. Zajęcia ze sztuki dobiegły końca, a ja kątem oka spoglądałem na jego torbę. Po godzinie lekcyjnej postanowiłem mimo wszystko wziąć jego torbę ze sobą w miejsce następnych zajęć, a w czasie pauzy poszukać Key. Zawsze kręcili się gdzieś razem.
          Ale Key też nie było. Obstawiałem porwanie. I tortury. A potem gwałt. Niehumanitarne i nieludzkie sposoby na pozbawienie godności drugiego człowieka. Chwila, czyżby do Jonghyuna wróciła karma?
          Bałem się, że będzie mi to spędzać sen z powiek. Z jednej strony kompletnie odciąłem się od emocji, a z drugiej naprawdę poczułem lęk. Zupełnie jak gdyby coś wisiało w powietrzu. Na przykład wielki stutonowy kamień na cienkiej niteczce tuż nad moją głową.
          Jonghyun pojawił się w szkole wraz z Key zaraz po trzeciej lekcji. Mokry od stóp do głów, przemoczony do suchej nitki. Jego przyjaciel przeciwnie, ponadto zdawał się być strasznie rozbawiony zaistniałą sytuacją. Nie czekając na wodę po ogórkach postanowiłem podejść i oddać mu rzeczy, nie byłem jednak w stanie przebić się przez tabun otaczających ich znajomych, więc potulnie jak baranek udałem się do pustej sali.
           Uznałem wówczas, że kobieta jest dziewczynką w dwóch okresach swojego życia: dzieciństwa i późnej starości. Mężczyzna jest małym chłopcem całe życie. Albo małą dziewczynką.
          Nie zauważył mnie nawet i przyszedł na lekcję spóźniony i nadal mokry. Ku mojemu zdziwieniu nie odezwał się ani słowem, nie nawiązał nawet kontaktu wzrokowego. W zasadzie... tego właśnie chciałem, więc czemu czułem się z tym tak dziwnie? Pewnie najzwyczajniej w świecie wydało mi się to nienaturalne, że po tylu tygodniach publicznego molestowania mnie Jonghyun nagle zaczął mnie ignorować. Moment, ale on naprawdę miał zamiar się tak zachowywać?
          Po prostu zdjął torbę z krzesła i usiadł, a jedynym, co od niego usłyszałem, był dźwięk kropelek wody spadających na podłogę. I nawet nie rzucił docinka, że znów jest mokry na mój widok. Trzymał na kolanie telefon i namiętnie pisał smsy. Kątem oka udało mi się dostrzec, iż prowadzi jakieś zawiłe rozmowy z Key, ale nic z tego nie zrozumiałem. Chwila, czyżby oni...? Znudziło mu się może? Albo uznał, że jestem niedojrzałym dzieciakiem, co nie umie w głębokie uczucia. Lub był niewyżytym seksualnie potencjalnym ruchaczem, a ja nie spełniłem jego oczekiwań. Im dłużej o tym myślałem, tym bardziej się denerwowałem i z wściekłości drżały mi dłonie. Zacząłem działać pod wpływem impulsu, kiedy tylko moja agresja sięgnęła zenitu.
          Pomyślałem wówczas, iż może to być moja ostatnia szansa i, jeśli jej nie wykorzystam, wszystko będzie stracone. I będę żałował. I już nigdy nie wybaczę sobie popełnionego błędu. I Bóg pośle mnie do najdalszych kręgów piekieł. I karma do mnie wróci i złamię nogę, bo skrzywdziłem Jonghyuna. A ja nie chciałem łamać nogi.
          W akcie totalnej desperacji, w jakiej nie znalazłem się jeszcze nigdy, szybko przesunąłem swoją rękę i położyłem ją na jego dłoni. Nie miałem pojęcia co robię, a tym bardziej po co. Miałem przecież idealną okazję do pozbycia się pasożyta, a mimo to...
           Jonghyun spojrzał na mnie zszokowany. Ledwie złapaliśmy kontakt wzrokowy, a już wstyd i skrępowanie ogarnęły moje ciało. Spuściłem głowę i nagle usłyszałem coś, czego naprawdę nie miałem ochoty słyszeć.
- Taemin, ty...

1 comment:

  1. Jesteś straszna....robisz ze mnie sinusoide emocjonalna T__T raz kocham cie za piękny rozdział, a raz kończysz mi w pół słowa super Lisu super Niagara to przy mnie strumyczek w tym momencie T_____T

    ReplyDelete