3.12.17

Zabić na śmierć

Dział: Rozterki miłosne Taemina
Numer rozdziału: 14
Gatunek: Yaoi



                    Zapach świec, zasłonięte okno, przyjemny półmrok, gorąca parująca woda, sól do kąpieli pod moimi udami, obejmujący mnie Jonghyun i kac moralny z niemoralnym razem wzięty. Miałem ochotę zwymiotować, a potem wpełznąć gdzieś pod krzak i tam zdechnąć. Nie mogłem sobie wybaczyć tego, co zrobiłem. Czułem do siebie wstręt i awersję. Byłem sobą obrzydzony. Nie byłem w stanie spojrzeć w lustro. Chłopak delikatnie mył moje plecy, a ja siedziałem w milczeniu, nie mogąc wydusić z siebie słowa. 
— Dziwnie się czuję — powiedział. 
— Ja też — odparłem.
                    Znów rozległa się niezręczna cisza. Miałem sobie za złe, że zrobiłem to w takim momencie. W chwili, gdy Jonghyun miał na głowie wielki problem w postaci miliona egzaminów zaliczeniowych. Nie zdziwiłbym się, gdyby nie zdał ich przeze mnie. Powinienem był mu pomagać, a mimo to działałem odwrotnie. Dlaczego? Dlaczego byłem naiwnym dupkiem i nabrałem się na te chore gierki Kai'a? Czemu pozwoliłem się upić? Czemu... dotykać...? I robić takie... dziwne rzeczy? Dlaczego...?
                    Rozpłakałem się. Płakałem rzewnie i szlochałem cicho pod nosem, a Jonghyun nie reagował. Po prostu nadal mył mi plecy. Nie pocieszał mnie, nie przytulał. Czułem dystans między nami. A to mogło zwiastować tylko...
— Taemin — przerwał nagle ciszę, odsunął się ode mnie i wyszedł z wanny, owijając się w ręcznik. — Potrzebuję trochę czasu. Naprawdę dziwnie się czuję. Taki... bezradny jakiś. 
— Czasu? — wyjąkałem drżącym głosem.
— Tak — westchnął, patrząc na mnie z troską. — Dziwnie wyszło. Źle wyszło. Nie będę cię oszukiwać. Naprawdę źle się stało. 
                     W jego oczach zobaczyłem coś, co kazało mi myśleć, że on też poczuł do mnie wstręt. Jak gdybym był dla niego odpychający. Jakby nagle zniknęła chemia, jaka między nami była.
— Zróbmy sobie przerwę na jakiś czas — zaproponował.
— Ale... ale masz na myśli przerwę od związku? — spytałem cicho. — Chcesz się z kimś innym spotykać czy jak?
— Nie chcę się z nikim spotykać — syknął. — Daj spokój. Chcę przerwy od jakiegokolwiek kontaktu. Muszę sobie wszystko poukładać w głowie. Nie wiem co się stanie później.
                    Ukryłem twarz w dłoniach i zapłakałem gorzko. Gdzieś w głębi duszy poczułem jednak ulgę. Gdyby mi bowiem wybaczył, wiedziałbym, że prędzej czy później coś się posypie. Przerwa była jedynym logicznym wyjściem z tej sytuacji.
— Masz rację, Jonghyun — wyszeptałem. — To dobra opcja. Przemyślimy wiele spraw. Chcę tylko, żebyś wiedział, że naprawdę żałuję tego, co się stało. I oddałbym wszystko, żeby cofnąć czas i nie zrobić tego, co zrobiłem. Zależy mi na tobie. Będę się modlił, aby wszystko się udało. 
                    Chłopak opuścił łazienkę, a ja wyszedłem z wanny, wytarłem się niedokładnie i założyłem ubrania na wilgotne ciało. Potem znalazłem go i oznajmiłem, że wychodzę. I że będę czekał na jego odzew. I że nie będę mu przeszkadzał przez ten czas. Pożegnał mnie uśmiechem. 
                    Promienie słońca raziły mnie w oczy i sprawiały, iż chciało mi się wymiotować jeszcze bardziej. Doczłapałem na znajdujący się nieopodal przystanek z nadzieją, że coś dowiezie mnie bezpośrednio do domu. Niestety. Przesiadka była nieunikniona. Karma?
                    Czekałem na tego pieprzonego busa dobre dwadzieścia minut. W międzyczasie sprawdziłem wiadomości. Okazało się, iż Kai postanowił mnie przeprosić i koniecznie chciał się spotkać. Parsknąłem śmiechem pełnym nienawiści. Mało mu, kurwa? Zniszczył mi życie i jeszcze łudzi się nadzieją na spotkanie. Co za idiota. Gdybym tam poszedł, to tylko po to, żeby go zabić. Zabić na śmierć. 
                    Nie miałem pojęcia, jak znalazłem się w domu, ale dojazd zajął mi prawie godzinę. Zatarłem podróż w pamięci. Może dlatego, że całą drogę wpatrywałem się w bezruchu w okno i nie myślałem o niczym. A podobno się tak nie da. A jednak. Po powrocie otwarcie lodówki było pierwszą czynnością, jaką wykonałem. Zrobiłem sobie tosty i gorące kakao. A potem jeszcze makaron, który mama zrobiła na obiad. I galaretkę, bo akurat była. I trzy czwarte tabliczki czekolady z orzechami, i resztkę chipsów sprzed dwóch dni. Wieczorem zwymiotowałem wszystko, zrzygałem się również swoim życiem, jednocześnie płacząc rzewnie, przez co omal się nie udusiłem i nie skonałem we własnej łazience. A szkoda, że tak się to nie skończyło. Zrobiłem sobie gorzką herbatę. Rodzice jakimś cudem o nic nie pytali. Patrzyli tylko z grobowymi minami i mówili, bym się położył, bo jakiś blady jestem. Uznali zapewne, iż zabalowałem i porozmawiają o tym ze mną, kiedy wyzdrowieję. Udałem się więc do swojego pokoju i usiadłem do komputera, szukając porad miłosnych na forach internetowych. Wpisałem "zdradziłem, czy mi wybaczy?". Po tym, co przeczytałem, odechciało mi się żyć jeszcze bardziej. Wziąłem więc leki nasenne i wskoczyłem do łóżka. Było mi zimno i cholernie bolał mnie brzuch. Nie wiedziałem, co robić. Nie chciałem się budzić. Miałem nadzieję, iż zasnę już na zawsze. Zupełnie jakby zawaliło mi się życie. A przecież tylko zawaliło mi się życie. 




...chociaż gdzieś w głębi duszy czułem, że Jonghyun mi wybaczy i wszystko będzie tak jak dawniej.

2 comments:

  1. This comment has been removed by the author.

    ReplyDelete
  2. Na zajęciach z prawa siedze i czytam a wykładowca chce mnie za to zabić ale cóż jak wciągneło a przerwy nie wystarczyło xd 
    Smutny rozdział bo nie powiem że nie ale ciekawy i pozostawiający niedosyt. 
    Ostatnie dopisane 3 linijki spowodowały u mnie uśmiech który nie schodzi mi do tej pory i śmieje sie jak głupi do sera bo wspominałam o tym w ostatnim komentarzu i na 100% zrobiłaś to specjalnie! 
    Czekam jak zwykle na nowe i jestem ciekawa co z tego wyjdzie ♡

    ReplyDelete