Dział: One shot
Numer rozdziału: -
Gatunek: Thriller, dramat psychologiczny
Pisane bodajże w zeszłym roku z dedykacją dla mojego uke ♥. Krótkie, bo krótkie i z niewyjaśnionym wątkiem, ale kto miał zrozumieć, ten zrozumiał.
Siedzisz w bezruchu na parapecie owinięta kocem, z kubkiem zielonej herbaty w dłoni. Spoglądasz martwo przez niewyraźną, pokrytą strugami deszczu szybę ku zamglonemu ogrodowi. Jakiś czas temu przestał mienić się jaskrawymi, wesołymi kolorami. Emanująca z nich pełnia euforii zakończyła swój żywot wraz z...
- Nazzuna. - Twoje rozmyślania przerwał niespodziewanie
cichy szept starszej siostry. - Co czujesz?
Nie
odpowiedziałaś. Nie odwróciłaś nawet wzroku od mieniącego się wszelkimi
odcieniami szarości ogrodu. Siedziałaś nadal jak zahipnotyzowana, nie dając
najmniejszych oznak życia.
- Rozumiem. - odparła cicho.
- Nic nie rozumiesz, Airaterkse. - wtrąciłaś gwałtownie
stanowczym tonem przechodzącym w krzyk. - W rzeczywistości była moją jedyną
stałą, wierną i oddaną przyjaciółką. Wspierała mnie. Tylko ona.
Brunetka
spuściła wzrok, usiłując znaleźć odpowiednie argumenty. Westchnęła głęboko.
- Przecież była również moją...
- Nie. - przerwałaś siostrze tonem nieznoszącym sprzeciwu. -
Nie masz prawa narzekać na brak wsparcia, od zawsze byłaś otoczona
przyjaciółmi, więc nigdy nie poznasz bólu straty tej jedynej osoby.
Znów
skierowałaś swe obojętne, bezuczuciowe spojrzenie ku grządce srebrnobiałych
konwalii. Hamowałaś wypływające z ciebie rzeką strumienie uczuć. Bałaś się
poznać swoje cierpienie.
Drzwi pokoju niespodziewanie otworzyły
się z zamachem na oścież. Stał w nich z niepewną miną wasz ojciec, który za
wszelką cenę próbował was przekonać, że nawet taka tragedia nie wytrąci go z
równowagi, ba, wręcz pozwoli funkcjonować tak, jak wcześniej. Rozglądał się z
lekkim poirytowaniem po wnętrzu pomieszczenia.
- Nazzuna, masz zamiar iść dzisiaj na zajęcia? - spytał
ironicznie z lekkim wyrzutem w głosie. Nie miał odwagi spojrzeć w jej oczy.
- Tak. - odpowiedziałaś stanowczo, wprawiając go w niemałe
zaskoczenie. Był przekonany, że wykorzystasz zaistniałą sytuację jako alibi do
zrobienia sobie wolnego.
- Hej, Mreak. - wtrąciła niespodziewanie Airaterkse. Na
twarzy ojca poczęła malować się potężna złość. Nie znosił, gdy ktoś o niższym
szczeblu w hierarchii zwracał się do niego po imieniu. - Jak długo masz zamiar
stwarzać pozory pospolitego ignoranta?
Mężczyzna
opuścił pokój bez słowa, pozostawiając za sobą otwarte drzwi. W rzeczywistości
bał się kontynuować tę rozmowę. Wasze charaktery były nadzwyczajnie podobne,
jednak ukierunkowały się nieco inaczej.
- Straciłam połowę duszy, Aira. - rzekłaś obojętnie. W twą
psychikę strzelił tak potężny grzmot, iż nie byłaś w stanie wyzwolić
jakichkolwiek emocji. - Mentalnie przeraźliwie potrzebuję obecności Marmi. Czy
zawiniłam?
- Nie sądzę... - odparła troskliwie.
- Więc dlaczego ona?
Nie znała
odpowiedzi. Jej powieki były zaszklone. Nie mogła uwierzyć w to, co się dzieje.
Pragnęła pstryknąć palcami i wybudzić się z tego okropnego koszmaru. Podniosła
się powoli ze starego fotela i postanowiła opuścić pokój. Stojąc we framudze
dębowych drzwi zapytała jeszcze:
- Który dzisiaj?
- Czternasty.
- Nie sądzisz, że to dziwne, że nie pada śnieg, mimo
grudnia?
~~*~~
ale fajne opowiadanie , masz talent ♥
ReplyDeletekajaaxx.blogspot.com
super ! ♥
ReplyDeleteWzruszyłam się :')
ReplyDeleteCałkiem niezłe. Tylko dlaczego takie krótkie?!
ReplyDelete