1.2.14

O jedną chwilę mniej.

Dział: One shot
Numer rozdziału: - 
Gatunek: Thriller, dramat psychologiczny





Pisane bodajże w zeszłym roku z dedykacją dla mojego uke ♥. Krótkie, bo krótkie i z niewyjaśnionym wątkiem, ale kto miał zrozumieć, ten zrozumiał. 




        Siedzisz w bezruchu na parapecie owinięta kocem, z kubkiem zielonej herbaty w dłoni. Spoglądasz martwo przez niewyraźną, pokrytą strugami deszczu szybę ku zamglonemu ogrodowi. Jakiś czas temu przestał mienić się jaskrawymi, wesołymi kolorami. Emanująca z nich pełnia euforii zakończyła swój żywot wraz z...
- Nazzuna. - Twoje rozmyślania przerwał niespodziewanie cichy szept starszej siostry. - Co czujesz?
        Nie odpowiedziałaś. Nie odwróciłaś nawet wzroku od mieniącego się wszelkimi odcieniami szarości ogrodu. Siedziałaś nadal jak zahipnotyzowana, nie dając najmniejszych oznak życia.
- Rozumiem. - odparła cicho.
- Nic nie rozumiesz, Airaterkse. - wtrąciłaś gwałtownie stanowczym tonem przechodzącym w krzyk. - W rzeczywistości była moją jedyną stałą, wierną i oddaną przyjaciółką. Wspierała mnie. Tylko ona.
        Brunetka spuściła wzrok, usiłując znaleźć odpowiednie argumenty. Westchnęła głęboko.
- Przecież była również moją...
- Nie. - przerwałaś siostrze tonem nieznoszącym sprzeciwu. - Nie masz prawa narzekać na brak wsparcia, od zawsze byłaś otoczona przyjaciółmi, więc nigdy nie poznasz bólu straty tej jedynej osoby.
        Znów skierowałaś swe obojętne, bezuczuciowe spojrzenie ku grządce srebrnobiałych konwalii. Hamowałaś wypływające z ciebie rzeką strumienie uczuć. Bałaś się poznać swoje cierpienie.
        Drzwi pokoju niespodziewanie otworzyły się z zamachem na oścież. Stał w nich z niepewną miną wasz ojciec, który za wszelką cenę próbował was przekonać, że nawet taka tragedia nie wytrąci go z równowagi, ba, wręcz pozwoli funkcjonować tak, jak wcześniej. Rozglądał się z lekkim poirytowaniem po wnętrzu pomieszczenia.
- Nazzuna, masz zamiar iść dzisiaj na zajęcia? - spytał ironicznie z lekkim wyrzutem w głosie. Nie miał odwagi spojrzeć w jej oczy.
- Tak. - odpowiedziałaś stanowczo, wprawiając go w niemałe zaskoczenie. Był przekonany, że wykorzystasz zaistniałą sytuację jako alibi do zrobienia sobie wolnego.
- Hej, Mreak. - wtrąciła niespodziewanie Airaterkse. Na twarzy ojca poczęła malować się potężna złość. Nie znosił, gdy ktoś o niższym szczeblu w hierarchii zwracał się do niego po imieniu. - Jak długo masz zamiar stwarzać pozory pospolitego ignoranta?
        Mężczyzna opuścił pokój bez słowa, pozostawiając za sobą otwarte drzwi. W rzeczywistości bał się kontynuować tę rozmowę. Wasze charaktery były nadzwyczajnie podobne, jednak ukierunkowały się nieco inaczej.
- Straciłam połowę duszy, Aira. - rzekłaś obojętnie. W twą psychikę strzelił tak potężny grzmot, iż nie byłaś w stanie wyzwolić jakichkolwiek emocji. - Mentalnie przeraźliwie potrzebuję obecności Marmi. Czy zawiniłam?
- Nie sądzę... - odparła troskliwie.
- Więc dlaczego ona?
        Nie znała odpowiedzi. Jej powieki były zaszklone. Nie mogła uwierzyć w to, co się dzieje. Pragnęła pstryknąć palcami i wybudzić się z tego okropnego koszmaru. Podniosła się powoli ze starego fotela i postanowiła opuścić pokój. Stojąc we framudze dębowych drzwi zapytała jeszcze:
- Który dzisiaj?
- Czternasty.
- Nie sądzisz, że to dziwne, że nie pada śnieg, mimo grudnia?



~~*~~





4 comments:

  1. ale fajne opowiadanie , masz talent ♥
    kajaaxx.blogspot.com

    ReplyDelete
  2. Całkiem niezłe. Tylko dlaczego takie krótkie?!

    ReplyDelete