3.8.17

Premonition: I. Earth

Dział: Leucocyte
Numer rozdziału: 2
Gatunek: Thriller







          Wdrapujemy się na drugie czy trzecie piętro stłamszeni dużą ilością alkoholu i fajek i już nawet nie wiem, dokąd on mnie prowadzi, ale w oczach ma iskry (entuzjazmu?). Na prawe ucho nadal nie słyszę, bo całonocne jam session i bębniarz po moim boku skradli mi połowicznie zmysł słuchu. Przede mną idzie czterdziestodwuletni mężczyzna i podobno nie wiem kim jest, a jednak rozumiem bardzo dobrze o czym mówi, kiedy siada do piana i zaczyna grać free jazz. Znamy się przecież setki lat.
          Adaś otwiera drzwi i mknie w mroku przed siebie, a ja podążam za nim potykając się o leżące na ziemi artefakty. Zapala świece i oświadcza, że prądu nie ma. Po podłodze wala się sterta rupieci pokryta grubą warstwą pyłu i kurzu. Ze ścian schodzi płatami farba, wszędzie walają się pety i resztki narkotyków. Ale jedyne, co widzę, to płyty. Masa pieprzonych płyt. Prince, Jackson, Pastorius, Jamiroquai, Zappa. Nawet "Head Hunters" Hancocka na kasecie. Adaś chyba nieśmiało próbuje przeprosić za warunki, ale jestem zbyt zajęta analizowaniem okładek. I faktu, że David Bowie śpiewał: "Spójrz w górę, jestem w niebie" trzy dni przed swoją śmiercią.
           Adaś kruszy tabletki i rozmawiamy. O królowej Elżbiecie, chipach, szyfrach, odnalezieniu prawdy, symbolice, wieczności, homo capensis, płaskiej ziemi, mapach, jazzie. Wyciąga swoje rysunki, które tylko na pozór wydają się być symetryczne. Mówi, że to barwy dźwięku. Albo frazy. I wręcza mi książkę, w której piszą o leczeniu raka witaminą C. 
          Jeśli chcesz poznać człowieka, zagraj z nim w bandzie, mówię do niego, a on do mnie, że bardzo ładnie mówię. A dwójka na okładce "3121" nie może być wężem, jeśli trójka i jedynki nie symbolizują niczego. 
          Adaś kruszy ekstazę, a ja przeglądam jego zeszyt z krajami. Jest kolekcjonerem map. Wycina z nich kraje i rysuje je od nowa. W innym kształcie, kolorze, sensie i zapachu. Współczynnik artyzmu przekracza normę. Zaczyna brakować papierosów. 
          I w końcu biorę cztery płyty Prince'a i wychodzę. Z myślą, że to kwestia czasu, kiedy mnie zamordują i upozorują moją śmierć. I to tylko dlatego, że nie dam sobą sterować. I znajdę się zbyt blisko czegoś, co nie powinno zostać odkryte. 


No comments:

Post a Comment