26.1.17

8

Dział: Zaplątani
Numer rozdziału: 8
Gatunek: Yaoi



Akihito Jones - Naru 
Kai Yamazaru - Lisu



KAI

              Zsunąłem się z łóżka na podłogę. Usiadłem na ziemi i ukryłem twarz w dłoniach. Wziąłem na siebie za dużo, powinienem był zostać w domu i zabrać Akiego na obiad kiedy indziej. Może za bardzo chciałem go uszczęśliwić? A może i nie.
— Starzy nie będą mieli gdzie spać — wymamrotałem. — Daj mi wyjść z powrotem.
                 Nie miałem kontroli nad tym, co mówiłem. Było mi cholernie słabo. I gorąco.
— Aki, zrób coś ze starymi — wyjąkałem. — Liczę na ciebie. I weź mnie na balkon, muszę się ochłodzić.
             Przed oczami miałem samolot. Wódka i gorączka nie sprzyjały sobie wzajemnie. Miałem wrażenie, że zaraz umrę. I nie miałem przy sobie fajek, nie miałem pojęcia, co się z nimi stało. Było dziwnie, wyjątkowo dziwnie. Coraz bardziej miałem ochotę przytulić Akiego, ale to byłoby nie na miejscu w tej sytuacji. Poza tym to nie był już ten sam Aki.



AKIHITO

— Kai... — szepnąłem i kucnąłem przy nim, delikatnie przykładając mokry ręcznik do jego czoła. — Kochanie... — powiedziałem załamany. — Połóż się... Poproszę ich, żeby wrócili do siebie... Nie będziesz spał ani na ziemi, ani na kanapie... — szepnąłem i przytuliłem go mocno.  
                    Podniosłem go powoli i pchnąłem go lekko na łóżko, a kiedy ten się położył, ułożyłem mokry ręcznik na jego głowie. 
— Leż tu i ani drgnij — powiedziałem ostrym głosem, pierwszy raz pokazując, że też mam w tym związku coś do powiedzenia i, że nie zawsze będę zgadzał się na wszystko. — Leż... — powtórzyłem i wyszedłem do salonu. 
                    Porozmawiałem z rodzicami mężczyzny, którzy nie za bardzo chcieli wyjść, jednak w końcu udało mi się ich wyprosić. Co prawda w konsekwencji musiałem przygotować kolację na ich następne odwiedziny, które już zapowiedzieli, ale to nie było dla mnie wtedy najważniejsze.
                       Gdy tylko drzwi za nimi się zamknęły, ja pognałem do sypialni. Spojrzałem na Kaia, którego powoli podniosłem i wyszedłem z nim na balkon, sadzając go na stojącym tam krześle. 
— Śpisz dziś w łóżku... Twoi rodzice wyszli... — powiedziałem cicho, delikatnie trzymając jego dłonie. — Dobrze, że jutro masz wolne... będziesz leżał w łóżku i się kurował — postanowiłem.



KAI

               W jednej chwili przyciągnąłem go do siebie, pozbywając się zbędnych uprzedzeń. Nie interesowało mnie już to, czy moje poczynania są na miejscu, czy nie. Straciłem kontrolę nad swoimi czynami. Leżałem bezwładnie na łóżku, a Aki leżał na mnie. Poczułem się lepiej, mając go przy sobie.
— Muszę wziąć prysznic — odparłem, podnosząc się do pozycji siedzącej.
               W pomieszczeniu panował mrok i jedynie światło latarni ulicznych przebijało się przez szyby i wpadało do środka.
— Będę spał w salonie — odparłem po chwili namysłu.
                Swoimi działaniami dałem Akiemu do zrozumienia, że biję się z myślami. Czy naprawdę sam już nie wiedziałem czego chcę? Udałem się powoli w kierunku łazienki, a kiedy zamknąłem za sobą drzwi, złapałem się za głowę. Wiedziałem, że nie zasnę z takim bólem głowy.



AKIHITO

                  Siedzieliśmy chwilę na balkonie, ale w końcu pomogłem mu wstać i wróciliśmy do pokoju, gdzie znów go położyłem, jednak tym razem, pociągnął mnie na siebie. Uśmiechnąłem się smutno do siebie i przymknąłem oczy, dając się przytulać. Kiedy jednak ten wspomniał o prysznicu, zszedłem z niego, by było mu łatwiej spać.
— Zamknij się już — warknąłem na niego w ten sposób po raz pierwszy. — Nie śpisz w żadnym salonie, śpisz w łóżku i nie ma innej opcji — mruknąłem i usiadłem na brzegu łóżka. 
                 W czasie, kiedy mężczyzna się mył, ja napisałem SMSa do swojego starszego, żonatego już brata, który zawsze potrafił mi pomóc. Wysłałem do niego prośbę o pomoc w zerwaniu tej pracy, której tak pochopnie chciałem się poddać. Chwilę później dostałem wiadomość, w której brat mocno mnie opierdolił za głupotę, ale mimo to obiecał, że to załatwi i zapewnił, że mam się tym już nie martwić. Nieco uspokojony, odłożyłem telefon i poczekałem jeszcze chwilę. Gdy w końcu Kai wyszedł z łazienki, podbiegłem do niego i poprowadziłem go do sypialni. 
— Jeśli wspomnisz teraz o salonie, to dostaniesz ode mnie w twarz — zagroziłem.



KAI

— Śpię w salonie, a ty śpij tutaj — odparłem, odpalając papierosa. Było mi już trochę lepiej. — W sumie bym coś wpierdolił.
                 Zanim jednak zrobiłem cokolwiek, postanowiłem zaczekać na jego reakcję. Przez chwilę się wahał. Skorzystałem z okazji i delikatnie położyłem dłoń na jego policzku. Powoli przysunąłem się do niego i otarłem się o jego nos swoim. Złapałem go za rękę i oczekiwałem na to, co miało nadejść. Uderzy mnie? Nie uderzy? Uśmiechnąłem się kącikiem ust, chociaż nie był w stanie dostrzec tego w panującym wokół nas mroku. Cierpliwie czekałem, dopalając papierosa.



AKIHITO

— Kai, czy ja mówię niewyraźnie?! — wybuchłem, patrząc na niego ze złością. 
                   W pewnym momencie, uniosłem dłoń, by pokazać mu, że nie jestem gołosłowny, zamierzyłem się nawet do uderzenia, ale ostatecznie opuściłem dłoń, wzdychając smutno. 
— Nie potrafię... — wyszeptałem, zaciskając dłoń w pięść. — Masz tylko dwie opcje... albo śpisz tutaj sam, albo śpisz tutaj ze mną... Nie pozwolę ci iść spać w salonie... — powiedziałem i zasłoniłem usta dłonią, kaszląc cicho. 
                 Zdecydowanie tak długi spacer w taką pogodę w samej bluzie nie był dobrym pomysłem, ale nie obchodziło mnie to teraz, zdrowie Kaia było dla mnie o wiele ważniejsze niż moje własne.



KAI

                "Co ja z nim mam", pomyślałem i uśmiechnąłem się odruchowo. Mimo wszystko było w tym coś szczęśliwego. Rzuciłem gdzieś kiepa i, nie puszczając jego dłoni położyłem się. Przyciągnąłem go do siebie i ułożyłem się tak, żeby było mu wygodnie. Oparłem swoją głowę o jego.
— Spanikowałem — powiedziałem cicho i zmrużyłem oczy. — Nie chcę, żeby dotykał cię ktokolwiek poza mną.
                   Znów położyłem dłoń na jego policzku, po czym skierowałem go ku sobie. Delikatnie musnąłem jego wargi swoimi, by po chwili pocałować go namiętnie, choć nie zaborczo i chamsko. Wplotłem palce w kosmyki jego włosów, przeczesując je lekko. Dopiero wtedy wpiłem się w jego usta nieco głębiej, byłem spragniony jego smaku i nie potrafiłem tego zaspokoić. Miałem ochotę go rozebrać i powstrzymywałem się resztkami sił, by tego nie dokonać. Zdążyłem już jednak podsunąć do góry jego koszulkę i delikatnie masować jego tors, jednocześnie wgryzając się wręcz w jego kark. To wódka? Gorączka? Miłość?



AKIHITO

— Gdzie go rzuciłeś? — zapytałem wystraszony, zaraz jednak ten pociągnął mnie na łóżko, po czym przytulił mnie, na co lekko się uśmiechnąłem. — Nie bój się... nie ma czego... — zapewniłem cicho. — Renji wszystko załatwi, nie będę tam pracował... — obiecałem mu. 
                 Chciałem powiedzieć coś jeszcze, ale nagle poczułem jego usta na swoich. Chwilę później przymknąłem oczy i zamruczałem cicho, odpowiadając powoli na jego pocałunek, który z chwili na chwilę stawał się coraz bardziej namiętny, co bardzo mi się podobało. Czułem jak serce szybko mi bije, a kiedy ten zaczął dotykać mojego torsu oraz przerwał pocałunek na rzeczy gryzienia mojej szyi, westchnąłem cicho, czując jak moje ciało delikatnie drży. Nie nastawiałem się jednak na nic, ponieważ starszy już kilka razy zaczynał i dawał mi do zrozumienia, że chce czegoś więcej, jednak od czasu, gdy mu uciekłem, przerywał wszystko nim cokolwiek zaczął.



KAI

— Aki — powiedziałem. — Nie wiem, co robię.
                Później tylko utwierdzałem samego siebie w przekonaniu, jak bardzo straciłem kontrolę nad tym, co się dzieje. Pozbawiłem Akiego koszulki i rzuciłem ją gdzieś za łóżko. Siebie nie musiałem, bo spod prysznica wyszedłem w samych bokserkach. Kiedy obsypywałem pocałunkami jego kark, miałem jeszcze jako taką świadomość tego, co się dzieje. Później, kiedy moje usta zaczęły schodzić coraz niżej, przestałem panować nad tym wszystkim. Nim się zorientowałem, moje dłonie powoli wsuwały się pod spodenki Akiego.
— Co ja zrobiłem z tym kiepem? — spytałem nagle, obserwując z lekkim niepokojem palącą się firankę.



AKIHITO

              Wzdychałem pod nim cicho, pierwszy raz nie czując skrępowania w trakcie czegoś takiego, w pewnym momencie sam przestałem myśleć, skupiłem się tylko na przyjemności, jaka płynęła z pocałunków jakimi mnie obdarowywał, nagle jednak to wszystko ustało a ja znów tego dnia usłyszałem to samo pytanie. 
— Nienawidzę cię... — skomentowałem cicho, patrząc na palącą się firankę. 
              Chwilę później spojrzałem na miskę z zimną wodą, której używałem wcześniej do ochładzania Kaia. Niewiele myśląc, zrobiłem dokładanie to samo co rano, po czym podszedłem do Kaia i usiadłem na jego nogach. 
— Ty to rano posprzątasz — mruknąłem, siedząc okrakiem na nim. — Kai... oducz się tego... zabijesz nas kiedyś...



KAI

— Śmierdzi — odparłem, czując spalony syf. — To co teraz robimy, Aki?
             Usiadł na moich nogach i się nie ruszał. A mi powieki kleiły się coraz bardziej. Ból głowy ustał prawie zupełnie. Starałem się na chwilę zapomnieć o wszystkim, co spotkało mnie tego dnia. I choć intuicja podpowiadała mi, że to dopiero początek drogi, która zdecydowanie nie będzie usłana różami, usiłowałem mieć to gdzieś i nie martwić się na zaś. Wystarczył mi fakt, że rano obudzę się w stanie co najmniej tragicznym. Dostrzegłem jednak wtedy plus wspólnego mieszkania. Mogłem w zaawansowanym stadium grypy i z lekkim kacem gnić w łóżku, bo Aki obiecał się mną zająć. Zmrużyłem powieki. Może jednak nie było tak źle? Może teraz miało już być z górki? Nie miałem ochoty dłużej myśleć o przerastających mnie sprawach. Postanowiłem skupić się na tym, co tu i teraz, odkładając na bok dziwne przewidzenia. Miałem dość. W dodatku ten smród, do którego mój nos za wszelką cenę nie chciał się przyzwyczaić.
— Co robimy, Aki? — spytałem znowu.



AKIHITO

— Co robimy? Musimy cię nauczyć, że petów nie rzuca się byle gdzie — mruknąłem, ale po chwili zszedłem z niego i otworzyłem okno, aby wywietrzyć pokój, zdjąłem też firankę i wyrzuciłem ją przez okno, stwierdzając, że Kai i tak ma to w dupie. 
                        Gdy uporałem się ze wszystkim, wróciłem do łóżka, kładąc się i przyciągając mężczyznę do siebie. 
— A teraz możemy iść spać... jesteś pijany i jeszcze ta twoja gorączka... — mruknąłem niezbyt zadowolony. — Jutro zrobię ramen, cobyś się lepiej poczuł i skoczę po jakieś leki, które dostanę bez recepty — obiecałem, nieśmiało się do niego przytulając. — I nic już nie mów... po prostu się zamknij i idź spać, bo w końcu odsunę uczucia na bok i dostaniesz w końcu ode mnie w ten swój ryjek — mruknąłem, okrywając nas szczelnie kołdrą. Okno było uchylone, przez co w pokoju było nieco chłodniej, dlatego miałem nadzieję, że kołdra oraz moje ciało, wystarczająco go ogrzewają.



KAI

                Liczyłem raczej na swego rodzaju erotyczne propozycje, jednak nieco się przeliczyłem. Aki wyjebał firankę, a ja byłem dumny z jego poczynań. Ułożył głowę na moim ramieniu, a ja przytuliłem go do siebie. Zdałem sobie wówczas sprawę z tego, że to pierwsza wspólnie spędzona noc. Ostatnimi czasy uświadamiałem sobie także, iż jestem coraz bardziej głodny Akiego, a głód ten pozostawał wciąż niezaspokojony. Wiedziałem, że tak czy inaczej będzie się odnawiał, ale mimo to naprawdę resztkami sił powstrzymywałem się, żeby czasem nie dotknąć go bardziej, niż wypada. Fakt, iż Aki nadal był zupełnie czysty i jeszcze nigdy nikomu nie pozwolił się do siebie dobrać, ani trochę nie pomagał mi się kontrolować.
                  Obudziłem się dość wcześnie. Dopiero wtedy poczułem skutki choroby, byłem w fatalnym stanie. A jednak mój węch miał się znakomicie. Mimo otwartego okna resztki spalenizny jebały na kilometr. A Aki obiecał obarczyć mnie obowiązkiem sprzątnięcia tego. Pomyślałem, że może jakoś go przekonam. Było przed szósta, na dworze było jeszcze ciemno. Aki smacznie spał, a mi się już nie chciało. Wysoka gorączka sprawiała, że nie do końca wiedziałem, co robię.
                        Delikatnie podsunąłem do góry koszulkę Akiego i zacząłem obsypywać pocałunkami jego tors. Jęknął cicho i zdawało się, że zaraz się obudzi. Korzystałem z okazji. Powoli zsunąłem z niego bokserki i zacząłem pieścić językiem jego członka, po chwili biorąc go całego do ust. Nie sądziłem, że tak bardzo nie chce mi się sprzątać. Kiedy poczułem smak Akiego wydawało mi się, że już nic nie powstrzyma mnie od dalszych działań. Dlaczego ten dzieciak tak cholernie mnie podniecał? Moje dłonie zatrzymały się na jego pośladkach. Wtedy się obudził.



AKIHITO

                   Gdy tylko się położyłem i wtuliłem w niego, zasnąłem od razu. Spało mi się wyjątkowo dobrze. Tej nocy miałem wyjątkowo miłe sny. Nad ranem jednak mój sen stał się erotyczny. We śnie, Kai dotykał mnie, całował, pieścił a ja leżałem pod nim i cicho pojękiwałem od tego. Nie zdawałem sobie sprawy z tego, że to wszystko dzieje się naprawdę i Kai właśnie słucha moich cichych jęków oraz obserwuje moją czerwoną twarz. We śnie leżeliśmy na polanie, zasłonięci wysoką trawą.
                Kiedy jednak mój umysł zarejestrował, że jestem dotykany po pośladkach oraz ból, towarzyszący delikatnemu ugryzieniu są prawdziwe, uchyliłem powoli oczy, rozglądając się z niezrozumieniem po pokoju. W końcu jednak mój wzrok natrafił na Kaia, który leżał między moimi nogami i pieścił moją twardą już męskość.
— Cc... co ty robisz? — zapytałem zakłopotany. 
                            Kiedy nagle ścisnął moje pośladki, jęknąłem cicho, jednak chwilę później zasłoniłem usta dłonią, zawstydzony tym, jak reaguję. Czyli to przez niego mój sen tak wyglądał. Nie rozumiałem tylko, dlaczego zrobił to w momencie, gdy spałem. Zawsze, gdy nie spałem, on zaczynał, by po chwili przerwać to wszystko. Nie potrafiłem tego zrozumieć, właściwie... Nie bardzo potrafiłem się na tym skupić, gdyż przyjemność nie pozwalała mi o tym myśleć.



KAI

                 Naprawdę nie miałem ochoty przerywać. Pokój wypełnił się cichymi jękami Akiego. Nie przestałem nawet wtedy, kiedy doszedł. Nadal całowałem chłodną skórę w okolicach jego męskości. Wyraźnie mu się to podobało. Był nadzwyczaj chudy. Podobały mi się jego wystające obojczyki i kościste biodra. Nie wyobrażałem sobie, że mógłby dotykać go ktoś inny. Delikatnie zaciskałem dłonie na jego pośladkach, by po chwili wbić w nie paznokcie tak mocno, jak tylko byłem w stanie. I kiedy już zabierałem się za coś więcej, sądząc, że to doskonały moment, zadzwonił mój telefon. Kurwa, nad ranem, w dodatku w takiej chwili. Ktoś chyba bardzo nie chciał, żeby w końcu do czegoś między nami doszło. Przekląłem pod nosem i sięgnąłem po leżący na szafce nocnej telefon. Dziwny numer.
               Kiedy rozmawiałem, tylko utwierdzałem się w fakcie, że to wszystko to dziwny sen. Odłożyłem słuchawkę bez odpowiadania na pytania, które zadawała mi kobieta.
— Aki, stary dużo pił przed tym, jak wyrzuciłem go z chaty? — zapytałem drżącym głosem. — Bo jakaś kobieta próbuje wmówić mi, że rozbili się z matką, wzięli i umarli.
                  Siedziałem na skraju łóżka i paliłem papierosa, próbując połączyć fakty. Nic z tego. Po chwili zauważyłem wiadomość od Aoiego, mojego starszego brata. Przyszła jakiś czas temu, sygnał widocznie nas nie obudził. Pisał, że musimy spotkać się wszyscy i ustalić kilka rzeczy, najlepiej jeszcze dziś. Zaproponowali dom rodzinny znajdujący się w małym miasteczku pod. Napisał, że wstąpi po mnie razem z żoną. Siedziałem nieruchomo nie do końca wiedząc, co ze sobą zrobić.


No comments:

Post a Comment