9.2.17

Kwiat lotosu

Dział: Moja własna wiosna
Numer rozdziału: 5
Gatunek: Yaoi



                   Michał nie był typem człowieka, który w takiej chwili zastanowiłby się, czy powinien odebrać telefon lub czy postępowanie Oskara jest w porządku. Michał był typem człowieka, który za swoją drugą połówką poszedłby na koniec świata, skoczył w ogień, podarował jej gwiazdkę z nieba. Gdy tylko ujrzał na ekranie komórki zdjęcie roześmianego Wieczorkiewicza, natychmiastowo nacisnął zieloną słuchawkę, umierając z niedosytu ciepłego tonu jego głosu.
— Julia! — Usłyszał, nim zdążył cokolwiek powiedzieć. — Na śmierć zapomniałem i w końcu zasnąłem...
— Nie szkodzi — odpowiedział z ulgą. W jego sercu znów rozpalił się ogień nadziei. Co on sobie myślał? Że w dniową rocznicę związku jego chłopak go rzuci? Bez przesady. — Cieszę się, że dzwonisz.
— Naprawdę nie masz mi za złe? — zdziwił się Oskar. — Chciałbym przyjechać przeprosić cię osobiście dziś wieczorem, jeśli nie masz nic przeciwko. 
— Dlaczego miałabym mieć coś przeciwko? — zapytał szczerze zaskoczony. — Chcę się z tobą zobaczyć. 
                        Oskar był tego popołudnia prawie tak rozpromieniony jak Michał. Dotychczas nie sądził, że tak wyrozumiałe kobiety stąpają po świecie. Krystian powtarzał mu zaś, żeby nie był zbyt naiwny — pewne sekrety wychodzą na jaw po latach. Ale Wieczorkiewicz nawet go nie słuchał. Zdawało się, że uszy miał zaklejone wypływającymi z nich brudnymi myślami o gładkich udach Julii i o tym, co może się wydarzyć, kiedy odwiedzi ją w jej mieszkaniu. 
                         Michał sprzątał dom, sprawdzając przy okazji, czy aby na pewno dobrze ukrył wszystkie świadczące o jego prawdziwej płci przedmioty. Założył perukę, zrobił makijaż, po czym postanowił przygotować kolację. Pomyślał również o kąpieli, niestety nie wchodziło to w grę. Chociaż...? Gdyby tak zgasić światło i przykryć gorącą wodę grubą pierzyną piany?
                           Nie, Michał — pomyślał. Nie możesz tak ryzykować. Bądź ostrożny, jeśli chcesz utrzymać tego mężczyznę przy sobie. I przestań się smucić, że masz pod górkę. Przecież spośród wszystkich ludzi na świecie Oskar wybrał właśnie ciebie. 
                             Uznał wówczas, że podczas romantycznej kolacji na stole powinna znaleźć się kaczka, ale jako zatwardziały wegetarianin nie wspierał przemysłu mięsnego. Byłby w stanie dla Oskara się poświęcić ten jeden jedyny raz, jednak nawet nie potrafił przyrządzić niczego, co miałoby jakiś związek z mięsem. Zdecydował się więc postawić na mniej elegancki posiłek, w zasadzie żaden posiłek. Postanowił upiec czekoladowe ciasteczka z nadzieniem i spędzić ten wieczór tak słodko, jak słodkie miały być te łakocie. Myśl, że odwiedzi go jego chłopak, napawała go uczuciem, którego nie potrafił zdefiniować. Jego ciało przechodziły dreszcze i odnosił wrażenie, iż co chwilę ktoś wbija w jego klatkę piersiową miliony malutkich igiełek. Ale nie było to nieprzyjemne, wręcz przeciwnie. Uśmiech nie schodził mu z twarzy. Nawet głośno śmiał się z małych niepowodzeń, które zdarzały mu się przez jego niezdarność i zamyślenie. 
                                 Było jedno pytanie, na które Oskar nie znał odpowiedzi. A Krystian tego dnia notorycznie je zadawał. Goście zdążyli już wyjść i nawet częściowo posprzątali po imprezie, co zdarzało się wyjątkowo rzadko, a ten koleś cały czas tam siedział i nie dawał Wieczorkiewiczowi żyć.
— Powiesz jej, że ją zdradziłeś? — ciągnął go za język. — Nie mów, że nie wiesz, przecież musisz wiedzieć. Zaraz, zdaje się, jedziesz do niej. To kiedy masz zamiar to przemyśleć?
— Co się tak uparłeś, kurwa? — spytał, stawiając przy tym kubek na stole między nimi, omal go nie roztrzaskując. — To moja sprawa, dobra? Zrobię to, co uznam za stosowne.
— Stosowne — zaśmiał się Krystian, bo to słowo w jego ustach brzmiało w tej sytuacji co najmniej dziwnie. — Co się wkurzasz? Wiesz, że chcę pomóc. Już nie udawaj takiego samodzielnego. Ludzie są po to, żeby ich prosić o pomoc. 
— To może po prostu powiedz, co proponujesz i się zamknij — zasugerował. 
— Widzisz, to już jest jakaś opcja — odparł. — Myślę, że lepiej powiedzieć jej od razu. Jak jej powiesz po roku związku, to wtedy będzie lipa. 
— A może nie powiem jej w ogóle — zastanawiał się Oskar. — Nie dowie się, bo niby skąd miałaby się dowiedzieć. Przynajmniej nie straci do mnie zaufania. Wiesz, jak się ucieszyła na to, że do niej przyjadę? Szkoda marnować taki wieczór. 
— Zrobisz, co uważasz za stosowne, nie? 
                        Wsiadł do samochodu i pojechał. Po drodze zatrzymał się, żeby kupić wino i kwiaty i tym samym wdać się w łaski Julii po tym, jak obiecał zadzwonić i tego nie zrobił. Spryskał się wodą kolońską tak mocno, że nie mógł wytrzymać swojego zapachu w aucie. Cóż, przynajmniej miał pewność, iż dziewczyna nie ucieknie na jego widok. 
— Oskar — wyjąkał Michał, kiedy otworzył drzwi i ujrzał swojego wybranka u progów. Rzucił się na niego i objął go w pasie, wtulając twarz w jego kark. — Oskar. 
— Od wczoraj tak zdążyłaś zatęsknić? — zapytał ze śmiechem, po czym wszedł do środka i rozejrzał się po mieszkaniu. — Co to za ładny zapach?
— Upiekłam ciastka — odpowiedział z uśmiechem. — Te, które mówiłeś, że lubisz.
— Naprawdę? — zdziwił się szczerze i wytrzeszczył oczy. 
                          Nigdy wcześniej nie spotkał dziewczyny, która tak bardzo by o niego zabiegała, nie robiąc przy tym żadnych awantur. Zaczynał wierzyć słowom Krystiana, gdyż nie potrafił uwierzyć, że to możliwe. Nawet przeszło mu przez myśl, żeby się oświadczyć tu i teraz. 
— A kto to taki? — spytał i w tym momencie cała radość z niego zeszła. 
                           Chwycił bowiem w dłonie stojące na komodzie zdjęcie. Michał jakimś cudem nie pomyślał, że powinien je schować. Ukrył maszynki do golenia, męskie kosmetyki, ubrania, buty, ale jego zdjęcie nadal stało na szafce w kuchni. I była to oprawiona w drewnianą ramkę fotografia, na której wyraźnie widać było, iż jest chłopcem. 
                             Szybko podbiegł do Oskara z rękawicami kuchennymi na rękach. Zamgliło mu się przed oczami i przez chwilę nie słyszał nic poza szalonym biciem swojego serca. 
— Brat bliźniak — odpowiedział w końcu. 
                             Zdawał sobie doskonale sprawę z tego, że wymyślił najbardziej banalną wymówkę, która była tak wiarygodna jak obietnice polityków, ale nic innego nie przyszło mu do głowy. 
— Poważnie? — spytał Oskar, przenosząc wzrok ze zdjęcia na Michała. — Cholera, faktycznie. Wyglądacie prawie tak samo. 
                             Michał zaśmiał się nerwowo.
— Oczywiście jesteś ładniejsza — mówił. — A co, jeśli kiedyś spotkam twojego brata i się w nim zakocham? Żartuję, nie jestem pedałem. Nie byłbym w stanie tego zrobić, choćby na żywo też wyglądał dokładnie tak jak ty. 
                            Blondyn w ciszy wrócił do piekarnika i wyjął blachę z ciasteczkami. Ostatnie słowa Oskara były słowami, których miał nadzieję nigdy w życiu nie usłyszeć. Nadal było mu słabo po tym, jak zaskoczył go pytaniem o zdjęcie. Jednak to, co powiedział później, przywróciło go do żywych, ale też zakuło przy okazji w okowy depresji. 
                            Wyłożył słodycze na wielki talerz, pozostałe zostawił na blasze. Postawił go na stoliku i bezwładnie osunął się na kanapę. Zdjął rękawice i nerwowo rzucił je obok talerza. Oskara zaniepokoiła porywczość jego ruchów. Zajął miejsce przy nim i objął go ramieniem. 
— Wszystko w porządku? — spytał z troską. Wyraźnie czuł, że coś jest nie tak. Aura otaczająca Julię stała się nagle czarna niczym heban. 
— Słabo mi się zrobiło — odpowiedział Michał i przytulił się do Oskara. Naprawdę bał się, że tamten odejdzie. Mimo wszystko starał się pogodzić z faktem, iż prędzej czy później tamten o wszystkim się dowie. — Ale już jest trochę lepiej. 
                            Wieczorkiewicz sięgnął po ciastko i skonsumował je szybko, wpadając w zachwyt nad zdolnościami kulinarnymi jego dziewczyny.
— A może cukier ci spadł? Spróbuj — odparł, karmiąc Michała.
                              Wsunął ciasteczko delikatnie między jego wargi, a tamten ugryzł je w połowie i w jednej chwili jego usta poparzyła płynna i gorąca biała czekolada. Widok zmęczonego spojrzenia i strużek białej cieczy spływającej z twarzy Michała sprawił, że wszelkie bariery moralnego postępowania Oskara zostały złamane. Wyglądać to mogło, jakby pragnął wykorzystać chwilę słabości Michała zamiast pomóc mu, gdy źle się czuje i doskonale zdawał sobie z tego sprawę, a jednak pozostał na to obojętny i robił, co chciał. 
                               Położył dłoń na jego kolanie i pozwolił jej działać zgodnie z własną wolą, w czego rezultacie dłoń ta wędrowała coraz wyżej. W końcu zniknęła pod fałdami kremowej sukienki. Oskar obrócił się lekko i pocałował Michała głęboko, podczas gdy tamten nie wiedział już, w jakim wymiarze się znajduje. Wieczorkiewicz ścisnął mocno jego pośladek, na co blondyn zareagował cichym jękiem i, choć wiedział, że musi jak najszybciej to przerwać, to nie robił tego. Poddał się całkowicie. Po chwili poczuł jak palce jego chłopaka delikatnie wsuwają się pod bieliznę i błądzą po linii dzielącej jego pośladki. 
— Oskar — wyjąkał i uśmiechnął się. — Nie spieszmy się tak. 
                              Brunet zaczął obsypywać jego kark pocałunkami zupełnie jak gdyby nic sobie nie robił z tego, co właśnie usłyszał. Pozwalał sobie na coraz więcej i więcej, gdy nagle...



No comments:

Post a Comment