21.1.17

6

Dział: Zaplątani
Numer rozdziału: 6
Gatunek: Yaoi



Akihito Jones - Naru 
Kai Yamazaru - Lisu



KAI

                 Wziąłem kasę od Stana i poklepałem kumpla po plecach, życząc powodzenia w rozmowie z tym chujem od auta. Przypomniało mi się wówczas, że drugie śniadanie, które przygotował mi Aki zostało w mieszkaniu. Możliwe, że nawet spłonęło razem z nim. Kurwa, znowu zjebałem. Mieszkaliśmy ze sobą pierwszy dzień i już nie dawałem rady, nie potrafiąc totalnie podołać temu zadaniu.
                 Wsiadłem do auta i wybrałem numer Akiego. Nie odbierał, więc wysłałem mu wiadomość, że niedługo będę i żeby był gotowy do wyjścia. Potem włączyłem muzę i ruszyłem w kierunku chaty, wstępując jeszcze po drodze w pewne miejsce, w którym akurat miałem ochotę wydać od chuja kasy. Kiedy zaś wróciłem do samochodu, odpowiedzi od Akiego nadal nie było. Miałem dziwne przeczucie, że znowu odpierdala głupoty. Odpędziłem jednak złe myśli, koncentrując się na prowadzeniu pojazdu. Odpaliłem papierosa i dałem się ponieść dobremu grunge'owi.
              A potem jak debil stałem w korkach, każąc Akiemu niepotrzebnie czekać. Weekend, popołudnie, czego się spodziewałem? Z braku laku sięgnąłem po telefon i zadzwoniłem do Bridget, by zapytać, czy ze Stanem wszystko w porządku. Tajemniczy jegomość okazał się być mocny w gębie tylko przez telefon. A Stan, jak to Stan, był miły i nawet zrobił mu kawę. Ale Bridget już pewnie zadbała o jej efekty i działania.
                        Spróbowałem zadzwonić do Akiego raz jeszcze, ale miał zajęty numer. Co on odpierdalał?



AKIHITO

                Spacer zajął mi o wiele dłużej, niż sądziłem. Kiedy dotarłem do domu, uświadomiłem sobie, że Kai powinien byś już jakiś czas temu na miejscu, jednak nie było go tam, co mnie zmartwiło. Poszedłem do sypialni, gdzie zostawiłem swój telefon, po czym sięgnąłem po niego. Byłem zaskoczony widząc tak dużą ilość nieodebranych połączeń oraz kilka wiadomości. To było zupełnie nie w jego stylu, nigdy nie dzwonił ani nie pisał tak często. Czyżby coś się stało? Ten człowiek z dnia na dzień zaskakiwał mnie coraz bardziej. W końcu sam wybrałem jego numer i zadzwoniłem, jednak teraz to on nie odbierał, co mnie mocno zaskoczyło.
                    Westchnąłem cicho pod nosem i napisałem do niego wiadomość, informując go o tym, że właśnie wróciłem do domu, przeprosiłem również za to, że nie odbierałem, tłumacząc zaraz, że nie było mnie, a telefon zostawiłem w domu. Po chwili wsunąłem telefon do kieszeni i poszedłem do salonu, gdzie usiadłem wygodnie na kanapie i włączyłem telewizor, czekając na jakąś wiadomość od Kaia. Zastanawiałem się też nad tym, jak powiedzieć mu o tym, jaką pracę dla siebie znalazłem, przecież on na pewno nie byłby z tego zadowolony. Wiedziałem to, znałem go. a mimo wszystko wmawiałem sobie, że on to zignoruje.



KAI

              Z lekkim zrezygnowaniem wyłączyłem radio w samochodzie i zgasiłem skurwysyna. Odpaliłem kolejnego papierosa i zacząłem wpatrywać się w tłum ludzi, który spieszy się donikąd, podczas gdy ja mogę z chamską satysfakcją siedzieć na zacnej dupie i się nie ruszać. Nie wiedziałem, czy Aki jest już w domu. Nie odpisywał, więc uznałem, że prawdopodobnie jeszcze nie wrócił.
                  Kiedy już w końcu udało mi się zebrać swoje cztery litery, zabrałem graty i ruszyłem na podbój potencjalnie spalonego mieszkania. Wszedłem na trzecie piętro, narzekając jak zawsze na brak windy, włożyłem klucz do zamka, przekręciłem, po czym moim oczom ukazał się... rozjebany na dobre na kanapie Aki. Oglądający, kurwa mać, telewizję.
— A łudziłem się, że umarłeś w płomieniach — przywitałem się. — Mam dla ciebie ładne kwiatki.
              Usiadłem obok niego i położyłem mu na kolanach bukiet żółtych tulipanów.
— Co ty za gówna oglądasz? — spytałem z konsternacją, patrząc na ekran telewizora. — Francuskie opery mydlane? Serio?
                 Westchnąłem głęboko i osunąłem się na kanapę. Moja dłoń odruchowo powędrowała na dłoń Akiego.
— Co chcesz zjeść na obiad? — spytałem. — Dzisiaj możesz wybrać, pojedziemy gdzie chcesz. I tak dawno nie byliśmy na randce w sumie. Kurwa, co za chujowy dzień... Możesz mi kawę zrobić, zanim wyjdziemy.
                Czułem, że coś mnie łapie i nie było to przyjemne uczucie. Bolała mnie głowa i chciało mi się spać. Uznałem to jednak za fałszywy alarm. Miałem w końcu za sobą ciężką noc. To wiele wyjaśniało.



AKIHITO

                Kai długo nie oddzwaniał, ani nie odpisywał, dzięki czemu miałem więcej czasu na zastanowienie się nad tym, w jaki sposób powiedzieć mu o tym, gdzie będę pracował. Ułożyłem się wygodnie na kanapie, którą tak bardzo uwielbiałem i pogrążyłem się w myślach. W głowie miałem już wiele scenariuszy, mogłem mu to powiedzieć w trakcie innej rozmowy, wpleść to między wierszami, ewentualnie powiedzieć, gdy ten będzie już zasypiał albo w ogóle powiedzieć mu ot tak, jakby to nie było nic wielkiego, tak jak on to zwykł robić. Rozmyślałem nad tym długo, aż w końcu przysnąłem. Obudził mnie jednak Kai, który wszedł do salonu. 
— Hm? Nie... nie pozbędziesz się mnie tak łatwo... — wymamrotałem sennie, siadając na kanapie. 
                Spojrzałem z zaskoczeniem na kwiaty, uśmiechając zaraz z rozczuleniem. 
— Piękne są, dziękuję — szepnąłem i nachyliłem się nad nim, całując lekko jego policzek. — Oglądam? Nie... zapomniałem wyłączyć — mruknąłem, słuchając go uważnie. — Pojedziemy? — zapytałem cicho i uśmiechnąłem się szeroko. 
                Przecież to idealne! Postanowiłem powiedzieć mu w miejscu publicznym, wtedy, nawet jeśli się by się zdenerwował, to nie krzyknąłby na mnie ani by mnie nie uderzył. Uderzył? Akihito, o czym ty myślisz debilu, przecież ten człowiek nigdy nie podniósł na ciebie ręki — skarciłem się w myślach, zaraz cicho wzdychając. 
— Mam ochotę na spaghetti — powiedziałem i podniosłem się. — Dobrze, siedź spokojnie, zaraz przyniosę — poinformowałem i z bukietem w ręce umknąłem do kuchni. 
                    Tam przygotowałem czarną kawę dla niego oraz karmelową dla siebie, w międzyczasie wstawiłem kwiaty do wazonu i wróciłem do salonu z dwoma kubkami kawy. 
— Jak w pracy, kochanie? — zapytałem z lekkim uśmiechem, siadając obok niego.



KAI

             Wziąłem łyk kawy i odruchowo sięgnąłem do kieszeni po paczkę papierosów. Rzuciłem ją jednak na stolik. Zupełnie przeszła mi na nie ochota. Wcześniej nigdy mi się to nie zdarzyło. Zignorowałem jednak ten fakt i kosztowałem czarnej kawy.
— Zapomniałem o śniadaniu, które dla mnie zrobiłeś — odparłem.
              Wydawało mi się, że naprawdę mam wyrzuty sumienia z tego powodu. Spojrzałem na Akiego, ale tamten spoglądał w zupełnie inną stronę. Chyba faktycznie niewystarczająco się starałem.
                Aki był dziwny tego dnia. Albo nie, to ja byłem dziwny. Odkąd wróciłem z pracy wszystkie bodźce odbierałem inaczej, nie miałem ochoty na papierosa, czułem się nieswojo. Mimo wszystko postanowiłem zabrać Akiego na obiad. Mieliśmy swoją ulubioną knajpę w centrum, ale nie chciałem zabierać go zawsze w to samo miejsce. Znalazłem drogą restaurację, która była prestiżowym lokalem, a jednak zjawiali się w niej przeciętni ludzie w jeszcze przeciętniejszych strojach. Swoboda.
— Podoba ci się? — spytałem, kiedy zajęliśmy już miejsca w środku. Zdobyłem się nawet na lekki uśmiech, który wbrew pozorom nie był ani trochę wymuszony. Możliwe, że Aki miał w sobie coś takiego, że na jego widok chciało mi się śmiać. — Myślałem, żeby kupić wino na wieczór. Jutro mam wolne, możemy pić do rana.
                   Przegryzłem wargę czując, jak stopniowo łapie mnie ból głowy. Zignorowałem to jednak. Uznałem, że to zupełnie przypadkowe i lada chwila przejdzie. Zamiast przeglądać menu wgapiałem się w Akiego, który był tak pogrążony w szerokim wachlarzu dań, że nawet się nie zorientował.
                Podobał mi się klimat tej knajpy. Wystrój był elegancki, a jednocześnie pozbawiony przepychu. Wewnątrz było ciemno, a mrok rozświetlały jedynie białe girlandy wiszące nad nami. Aki znów miał ten blask w oczach, ten, który zwrócił moją uwagę, kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy.



AKIHITO

— Wyrzucę ci w końcu papierosy — powiedziałem, upijając powoli łyk swojej kawy. 
                       Kiedy ten wspomniał o tym, że zapomniał śniadania, miałem wrażenie, że jest mu z tego powodu... głupio? Przecież to w ogóle do niego nie pasowało, to zwykłe śniadanie, nie przejmował się nigdy czymś takim. Zerknąłem na niego, próbując zrozumieć, co się z nim dzieje, jednak nic nie przychodziło mi do głowy. 
— Daj spokój... Następnym razem weźmiesz — powiedziałem w końcu i dopiłem swoją kawę. 
                   Kiedy Kai dopił swoją, odniosłem kubki do kuchni i w końcu wyszliśmy razem z domu, jadąc do restauracji, którą mężczyzna wybrał. Zajęliśmy miejsce, siadając przy stoliku nieco oddalonym, co mi się podobało. Rozglądałem się z zaciekawieniem, kiedy nagle usłyszałem pytanie Kaia. Spojrzałem na niego a uśmiech sam wpłynął na moje usta.
— Tak, ładnie tu i dosyć przyjemnie — wyznałem, po czym sięgnąłem po kartę, którą przyniósł nam kelner. — Wino? Jasne, chętnie się napiję — powiedziałem z uśmiechem na twarzy, jednak nie podniosłem wzroku, wciąż przeglądając kartę dań. W końcu znalazłem w karcie, to na co miałem ochotę.
— Ja wezmę spaghetti carbonara, a ty? — zapytałem i spojrzałem na niego. Wciąż byłem na niego zły za akcję z rana, jednak myśl o wspólnym mieszkaniu wynagradzała mi to wszystko, czułem się szczęśliwy, że będę mógł być tak blisko niego.



KAI

                   Zamówiłem pierwszy posiłek, jaki zobaczyłem wśród dań mięsnych, stek z toną warzyw i czymś jeszcze. Te nazwy były dla mnie zbyt skomplikowane, by chciało mi się je czytać do końca. W głowie miałem tylko dziwne fantazje związane z Akim tutaj, na stole, publicznie.
                Chciałem już zaczynać jakieś brudne tematy, gdy nagle zadzwonił mi telefon. Przeprosiłem na chwilę Akiego, jednak odebrałem przy stoliku, bo zasady kultury szczerze mnie waliły. To była Hikari, samotna trzydziestka z paroma kilogramami nadwagi i skłonnościami do nadużywania alkoholu, moja kochana sąsiadka. Jako jedna z niewielu miała świadomość mojej orientacji i była na bieżąco z moim życiem prywatnym.
— Nie spiesz się z powrotem do domu — odparła szorstko, ale było w tym coś ironicznego. — Zgadnij, kto czeka pod twoimi drzwiami.
— To któraś z moich byłych? — spytałem, zwracając tym samym na siebie uwagę Akiego.
— Lepiej — odparła. — To chyba starzy twojego kochanka, wyglądają na dzianych, walą na kilometr pradą i dziwnie na mnie patrzą.
— Coś im powiedziałaś? — spytałem z lekkim uśmiechem.
— Zapytali mnie, czy cię znam i czy wiem, gdzie jesteś, kiedy wracałam z pracy — mówiła. — Powiedziałam, że tej nocy słyszałam dziwne odgłosy i jeśli chcą się przyłączyć do nocnych orgii, muszą poczekać aż wrócisz z pracy. Stoją i czekają od godziny.
— Dzięki, stara.
                   Schowałem telefon do kieszeni i rzuciłem Akiemu dziwne spojrzenie.
— Goście przyszli — powiedziałem. Oczywistym było, kto do nas przyszedł.
                Tymczasem fantazje erotyczne w mojej głowie znów zaczynały narastać. Fakt, że Aki był tak blisko prawdopodobnie już na stałe, wcale nie pomagał mi opanować brudnych myśli. Nawet dałem mu do zrozumienia w trakcie rozmowy, że mam zamiar coś mu zrobić, chociaż nie wiem jeszcze, co wybrać. Czułem się dziwnie szczęśliwy tego wieczoru.
                 Przez chwilę zastanawiałem się, czy nie zaprosić do siebie swoich zdeformowanych znajomych z pracy, którzy na pewno zajęliby się naszymi gośćmi. Wolałem jednak ukryć przed nimi pewną część swojego życia prywatnego.



AKIHITO

               Kiedy zadzwonił jego telefon, skinąłem lekko głową, dając mu tym samym znak, że może spokojnie odebrać. Starałem się nie zwracać zbytniej uwagi na jego rozmowę, jednak kiedy usłyszałem wzmiankę o jego byłych dziewczynach, podniosłem na niego wzrok, mrużąc lekko oczy.
— Jaka była? — zapytałem, nim zdążyłem ugryźć się w język. 
               Odwróciłem szybko wzrok, zawstydzony swoim zachowaniem. Co ja jednak miałem poradzić na to, że byłem o niego zazdrosny? Kocham go i nie mogłem pozwolić na to, by ktoś inny mi go odebrał. Westchnąłem tylko ciężko, czekając aż ten skończy rozmawiać. Gdy tylko to się stało, spojrzałem na niego.
— Gości? Mówisz o nich, prawda? — zapytałem załamany, myśląc o moich rodzicach. — W końcu im się znudzi i sobie pójdą... a jak nie, to zrobimy im na klatce pokaz, czy coś... — wymamrotałem z lekkim rumieńcem. Moje zawstydzenie wzrosło jeszcze bardziej, kiedy ten zaczął dawać mi do zrozumienia, że ma nieczyste plany.
                        Ja natomiast przez cały czas zbierałem się w sobie, aby powiedzieć mu o swojej pracy. W końcu jednak wziąłem głęboki oddech i nieśmiało złapałem jego dłonie.
— Kochanie... — zacząłem i zagryzłem lekko dolną wargę. — Obiecaj, że nie będziesz krzyczał i nie zaczniesz rzucać tymi talerzami — powiedziałem, zerkając na obiad, który nam przyniesiono. 
                             Odetchnąłem cicho i odezwałem się ponownie, jednak nie patrzyłem na niego. 
— Ja... uznałem, że muszę ci pomóc finansowo, nie chcę być dla ciebie pasożytem i ja... znalazłem pracę... w host clubie — wyrzuciłem w końcu z siebie, czekając na jego reakcję.



KAI

                Szczęście zeszło we mnie w jednej chwili. Więc jednak miałem rację? Tylko dlaczego Aki obrał sobie tak sadystyczną strategię?
               Mój wieloletni życiowy partner, który zawsze unikał jakichkolwiek kontaktów fizycznych z nieznanych mi przyczyn, właśnie oznajmił mi, że pozwoli się dotykać obcym ludziom tak często, jak tylko zapragną, pod warunkiem, że sowicie mu to wynagrodzą. Aki był tak skrajnie uzależniony od pieniędzy, że chciał w pewnym sensie sprzedać swoje ciało. Zdawało mi się, że cały fundament właśnie legł w gruzach, a zaufanie prysło wraz z ostatnimi słowami Akiego. Lada chwila miał nastąpić moment, w którym potencjalny narzeczony mojego chłopaka przyjdzie do jego pracy i zapłaci za rzeczy, jakie sobie wymyśli. Aki dał mi do zrozumienia, że jestem gówno wart. A przynajmniej tak się po tym wszystkim czułem.
— Mogłeś mi dać jakieś wskazówki przez ostatnie lata, że mam ci płacić za dotykanie cię, to może wcześniej byśmy zaczęli — powiedziałem.
                     W rzeczywistości niczego takiego nie było. Milczałem cały ten czas, kończąc swój stek. Ciszę przerwałem dopiero chwilę później.
— W takim razie musimy kupić dużo wina, jest co opijać — odparłem.
                  To definitywnie był początek końca naszego związku. Nie wiedziałem jeszcze, kto to zakończy i w jaki sposób, ale podświadomie zaczynałem już przyzwyczajać się do myśli, że jestem singlem. Cholera, tylko dlaczego w takim momencie? Po co się do mnie wprowadzał? Nie byłem miłośnikiem teorii spiskowych, ale czy Aki działał tak drastycznie, by mieć pewność, że raz na zawsze wybije mi siebie z głowy? Czułem, że muszę się upić. Przestała mnie bawić myśl, że starzy Akiego czekają tam na mnie i chcą mi spuścić wpierdol. Zadzwoniłbym do Hikari, ale to nie był dobry moment. Może najlepszą opcją byłoby rzucenie go od razu? To zdecydowanie skróciłoby moje męki. Postanowiłem zrobić to, kiedy przyjdzie odpowiedni czas.


No comments:

Post a Comment