18.1.17

4

Dział: Zaplątani
Numer rozdziału: 4
Gatunek: Yaoi



Akihito Jones - Naru 
Kai Yamazaru - Lisu



AKIHITO

           Szedłem z nim do sypialni, chcąc się jak najszybciej położyć, gdy ten przycisnął mnie nagle do ściany i pocałował. Mój oddech dość szybko przyśpieszył, przez chwilę chciałem go odepchnąć, jednak te pocałunki oraz przygryzanie było zbyt przyjemne. Pierwszy raz czułem się tak jak wtedy. Mimo, iż całowaliśmy się już wiele razy, to nigdy nie znaleźliśmy się w takiej sytuacji.
— Kai... — westchnąłem cicho, gdy ten znów przygryzł moją dolną wargę. 
         Jednak moje ciało zaczęło szaleć dopiero, gdy ten zaczął całować mnie po karku. Nigdy nie sądziłem, że coś takiego może sprawiać przyjemność. Zarumieniłem się lekko, gdy zacząłem aż lekko drżeć. Powoli ułożyłem dłonie na plecach Kaia, delikatnie go po nich gładząc. Nie wiedziałem, co powinienem zrobić, co powiedzieć. Nie wiedziałem też, czy moje reakcje powinny wyglądać właśnie tak, co tylko bardziej mnie zawstydzało.



KAI

              Kiedy jednak poczułem jego dotyk na moich plecach, zniknęły wszelkie obawy, a na ich miejscu pojawiła się chęć na więcej. Lekkie zaczerwienienie na jego twarzy nakazywało mi działać, dopóki Aki ma na to ochotę. Zostawiałem krwiste malinki na jego chłodnym karku. W międzyczasie moja dłoń odruchowo powędrowała na jego plecy, nieśmiało wsuwając się pod koszulkę Akiego - dokładnie tak jak tamtego popołudnia. Delikatnie badała nowe tereny, nie wiedząc nawet, czy już wolno, czy może zanadto się pospieszyła. Skóra Akiego była bardziej miękka, niż się tego spodziewałem. zdawało się, że jeszcze nigdy nie byliśmy fizycznie tak blisko siebie. Coś wewnątrz mnie nie pozwalało mi przestać. Moja dłoń zakończyła wędrówki i opadła w końcu na lewy pośladek Akiego, zaciskając się na nim mocno. Dopiero wtedy zacząłem sobie zdawać sprawę, ze zabiłbym każdego, kto ośmieliłby się dotknąć Akiego.



AKIHITO

             Westchnąłem cicho, czując jak ten ssie lekko moją skórę, co sprawiło mi o dziwo przyjemność. Tym razem, tak jak ostatnio, wsunął dłoń pod moją koszulkę, jednak mnie to nie wystraszyło, nie odepchnąłem go i nie uciekłem z płaczem jak poprzednim razem. Spiąłem się lekko dopiero, gdy ten dotknął mojego pośladka. Jednak tym razem też go nie odepchnąłem. Wziąłem kilka głębokich oddechów, po czym lekko złapałem go za brodę i przyciągnąłem go do pocałunku. Wpiłem się w jego usta, całując się z nim czule. Przymknąłem powoli oczy, starając się skupić tylko na tym, co czułem od dotyku Kaia.



KAI

             Napięcie rosło, a ja usilnie próbowałem je rozładować posuwając się do coraz to brudniejszych działań. W którymś momencie jednak przed moimi oczyma znów pojawiła się scena, iluzja będąca jedynie moim wyobrażeniem, przedstawiająca Akiego u boku nieznajomego. Nie mogłem tego znieść. Dlaczego ta pieprzona myśl tak za wszelką cenę nie chciała opuścić mojej głowy? Odsunąłem się od Akiego i, oparłszy się dłońmi na ścianie tuż za nim, wbiłem ponownie wzrok w podłogę. Znów czułem jak tracę kontrolę nad sytuacją i ktoś siłą wyrywa mi Akiego z rąk.
— Wydaje mi się, że decyzja po prostu nie należy do nas — wyrzuciłem z siebie. — Wiesz, możemy co rano jeść razem śniadanie w łóżku, potem pić kawę i wychodzić do pracy, żeby potem spotykać się znowu wieczorem, robić wspólnie późny obiad, a w nocy wychodzić na spacer z winem w ręku. Ale w takiej sytuacji wyszłoby na to, że nie bierzemy pod uwagę ważnego czynnika, jakim jest miejsce w hierarchii Twoich starych. Dzięki tej posadzie mogą zburzyć porządek, który sobie zbudujemy, kiedy tylko najdzie ich na to ochota. Bo takie zasady panują w tym pieprzonym świecie. Nie wiem nawet, czy mielibyśmy dokąd uciec, gdyby to było ostateczne wyjście.



AKIHITO

         Zacząłem cicho wzdychać, czując ogarniającą mnie przyjemność, gdy nagle mężczyzna się odsunął, przerywając to, co zaczął. Uchyliłem powoli oczy i spojrzałem na jego zasmuconą twarz.
— Kai... — wyszeptałem i delikatnie położyłem dłoń na jego policzku. — Oni... mają pieniądze... to prawda, ale... przecież nie mogą mnie zmusić do ślubu, nie mają prawa nam przeszkodzić... Jeśli trzeba, to uciekniemy gdziekolwiek... Zmienię telefon, numer... wszystko, nie dam im nas złapać... — wyszeptałem załamany i mocno przytuliłem się do jego torsu. — Proszę... nie pozwól im wepchnąć mnie w ręce obcego mężczyzny — powiedziałem drżącym głosem, oddychając przy tym ciężko z nerwów. — Obiecuję, że zrobię wszystko, byśmy mogli sobie poradzić... Obiecuję, że od jutra zacznę nawet szukać pracy... Nie chcę być dla ciebie ciężarem... — zapewniłem szybko.



KAI

                   Rzuciłem mu nieco zażenowane spojrzenie. Znów patrzył na świat oczami dziecka tak, jak gdyby otaczała nas wielka nieskończona idylla. Jego podejście do życia nigdy mi nie przeszkadzało, jednak w tej sytuacji łatwo mogło doprowadzić go do autodestrukcji.
— Nie chcę, żebyś się zmieniał, Aki — zacząłem znów. — Ale chyba zdajesz sobie sprawę, że to będzie nieuniknione, skoro chcesz iść taką ścieżką. Będziesz musiał nauczyć się patrzeć inaczej niż tylko tak powierzchownie jak to robiłeś dotychczas. I pozwolić pewnej części ciebie umrzeć, żeby mogła narodzić się nowa. chociaż pewnie nie masz nic przeciwko temu, raczej mnie będzie ciężko znieść obserwowanie tego procesu. Chciałbym, żebyś mógł zostać taki sam, ale w tej sytuacji to niemożliwe.
             Znów poczułem się nazbyt odpowiedzialny za Akiego. I robiło mi się już niedobrze od tych emocjonalnych gadek. Nie znosiłem tego. Odepchnąłem Akiego od siebie.
— Idź się umyj, śmierdzielu, nie będziesz tak ze mną spał — odparłem, wskazując mu szafkę z ręcznikami. — Pójdę po tobie, teraz idę zajarać.
               Nie mówiąc nic więcej udałem się na mały balkon. Oparłem się rękoma o barierkę i westchnąłem głęboko, delektując się dymem tytoniowym, który powoli rozchodził się w moich płucach.



AKIHITO

               Słuchałem go uważnie, wzdychając przy tym ciężko. Chciałem coś powiedzieć, gdy ten nagle mnie od siebie odepchnął i wskazał na szafkę z ręcznikami. 
— Sam jesteś śmierdziel, kopcisz te fajki, a później śmierdzisz nimi — mruknąłem, udając, że mi to przeszkadza. 
               Podszedłem powoli do szafki, z której zabrałem ręcznik, po czym wziąłem swoją torbę i udałem się do łazienki. Tam rozebrałem się szybko i wskoczyłem pod prysznic, myjąc się bardzo gorącą wodą, gdyż uwielbiałem takie kąpiele. Właśnie dlatego, gdy wyszedłem z łazienki, wyleciała z niej para.
                 Ubrany w sam T-shirt i bokserki podszedłem do Kaia i spojrzałem na papierosa w jego ręce.
— Nauczysz mnie kiedyś palić? — zapytałem nagle, patrząc na niego z zaciekawieniem. — Palisz od tak dawna i robisz to tak często... czyli musi być w tym coś fajnego — powiedziałem zainteresowany, lekko zagryzając dolną wargę.



KAI

              Nie miałem pojęcia, czego oczekiwał, wyskakując tak nagle w samych bokserkach i krótkiej koszulce, cały jeszcze pokryty niewytartymi kroplami wody. Spojrzałem w drugą stronę, odpędzając od siebie nieczyste myśli.
— Nie — odpowiedziałem szorstko. — Nie będziesz palić. Spieprzaj spać.
           Wyrzuciłem peta za barierkę i udałem się do łazienki przepełniony dumą, że po wieczorze słabości nareszcie wrócił prawdziwy Kai.
          Przejrzałem się w lustrze. Ryj miałem tak zmęczony, jakbym właśnie wrócił z wojny. Potrzebowałem odpoczynku. Hmm... więc od teraz miałem mieszkać z Akim? Ta myśl jeszcze do mnie nie dotarła. Wszystko działo się zdecydowanie za szybko. Miałem ochotę na coś mocniejszego, ale to nie był dobry moment. Z tego też powodu zawsze chciałem mieszkać sam. A teraz w pewien sposób byłem zależny. I nie do końca mi się to podobało. No nic, lepsze to niż zostawienie Akiego na lodzie. Postanowiłem jakoś przetrwać.



AKIHITO

— Hipokryta! — skomentowałem obrażony, po czym położyłem się nieśmiało na jego łóżku. 
                Przytuliłem się zaraz do poduszki chłopaka, czując na niej jego zapach. Uśmiechnąłem się aż do siebie, mrucząc cicho.
               Mimo iż starałem się po sobie tego nie pokazywać, to mnie również to wszystko przerastało, nie było łatwo pogodzić się z myślą, że trzeba zacząć żyć inaczej. Byłem przyzwyczajony do luksusu, to fakt, ale nie miałem zamiaru zrezygnować dla niego z osoby, którą tak bardzo kocham. Miałem zamiar pokazać Kaiowi, że też coś potrafię, nie chciałem, by brał mnie za nieudacznika, który liczy tylko na pieniążki rodziców.
                       Właśnie dlatego postanowiłem, że jak tylko wstanę, to zacznę szukać pracy dla młodych osób. Nie chciałem, by Kai myślał o mnie jak o darmozjadzie.



KAI

               Postanowiłem mimo wszystko nie robić gnoju. Aki już dawno leżał w łóżku sypialni i pewnie smacznie spał, więc skorzystałem z okazji i położyłem się w salonie na kanapie. Może wyglądało to niczym konsekwencja słabej kłótni, ale miałem to gdzieś. Byłem ostrożny. I wystarczająco dobrze znałem siebie samego. Czułem, że to jeden z tych bardziej niewyżytych dni. Nie chciałem rozładowywać tego na Akim, tym bardziej zważywszy na jego psychiczny stan.
                Byłem ciekaw, co się stanie dalej. Kąpiel nieco mnie uspokoiła. Leżałem bezwładnie na kanapie, a mrok rozświetlał jedynie żar papierosa. Tego dnia naprawdę sporo paliłem. Cóż, wyglądało na to, że mam jeszcze jakieś emocje.
                  Tak więc Aki był po drugiej stronie ściany. Gdyby ktoś jeszcze kilka dni temu powiedział mi, że razem zamieszkamy, wyśmiałbym go. Uśmiechnąłem się sam do siebie. Może jednak wspólne mieszkanie nie było takie złe?
                   Współczułem temu małemu gnojkowi i nawet nie potrafiłem mu o tym powiedzieć. Ale na pewno to wyczuł, Aki był cwany i dobrze mnie znał. Musiał widzieć jak bardzo jestem wkurwiony na jego starych i jak chujowo się czuję przez empatię, jaką darzę Akiego. Zdawało się, ze tej nocy już nie zasnę.



AKIHITO

             Leżałem spokojnie na łóżku, czekając na niego cierpliwie, jednak ten nie przychodził. Zastanawiało mnie to, dlaczego go nie ma obok, ale nie wstałem i nie poszedłem za nim, wiedząc, że ten zwyczajnie czuje się z tym wszystkim źle. Postanowiłem więc, że nie będę na niego naciskał. Ułożyłem się więc wygodnie na łóżku, tuląc się wciąż do jego poduszki. Długo jeszcze rozmyślałem o tym wszystkim, aż w końcu zasnąłem ze zmęczenia.
                  Rano obudził mnie dzwonek telefonu, jednak nie mojego, a Kaia. Niezadowolony uchyliłem oczy i powoli wstałem. Wyszedłem powoli z sypialni i stanąłem koło wejścia od salonu, nasłuchując. Dzięki temu, że mężczyzna miał dosyć głośny dźwięk rozmowy, to mogłem nieco usłyszeć. Zaskoczył mnie jednak fakt, że słyszę głos własnej matki. Wsłuchałem się uważnie, wyłapując jej słowa o tym, że razem z ojcem zapłacą Kaiowi za zerwanie ze mną. Moje serce aż stanęło na samą myśl o tym, że mężczyzna się zgadza. Czy on... byłby w stanie to zrobić? Przecież mnie kocha, prawda? Nie może się zgodzić na coś takiego...
                        Osunąłem się lekko po ścianie, wciąż nasłuchując, gdyż byłem szczerze ciekaw tego, co powie mężczyzna. Zgodzi się? Miałem cichą nadzieję, że się nie zgodzi, że odrzuci taką możliwość, mimo iż zapewne było to dla niego opłacalne. Byłem pewien, ze rodzice dadzą mu sporo pieniędzy, byle tylko mnie zostawił.



KAI

              Jeszcze kilka tygodni temu narzekałem na otaczającą mnie rutynę. Teraz nie byłem w stanie nawet strzelać, co mi się lada chwila przytrafi.
             Zaraz po przebudzeniu przez myśl mi nie przeszło, że mieszka ze mną Aki i jako dobry facet powinienem mu zrobić śniadanie do łóżka, gorącą herbatę i, co najważniejsze, nie napierdalać przez telefon pod drzwiami sypialni. Pech chciał, że zupełnie zapomniałem o jego obecności na moich kilkudziesięciu metrach kwadratowych.
            Tego poranka nawet podwójna dawka kofeiny nie postawiła mnie na nogi. Pół nocy przewracałem się z boku na bok, nie wiedząc, co zrobić z kończynami. Do żywych wróciłem dopiero wtedy, kiedy zadzwonił telefon, a w słuchawce usłyszałem głos, którego miałem nadzieję nigdy już nie usłyszeć.
               To była matka Akiego. Miałem nieszczęście poznać ją wcześniej osobiście, dlatego nie łudziłem się, że dzwoni, by zapytać, co u jej syna, po czym wyrazić żal i skruchę.
              Nasze pierwsze i ostatnie spotkanie przebiegło fatalnie. Aki zapragnął stworzyć rodzicom okazję do odbudowania zawalonych fundamentów. Chciał uczynić swoją rodzinę idealną, pełną ciepła i troski, z solidnym zaufaniem i partnerstwem. Spośród naszej czwórki tylko on byłby w stanie sprostać takim wymaganiom. Któregoś dnia zaprosił mnie na obiad do domu. Byłem zmuszony przystać na tę propozycję, choć wbrew sobie. Założyłem te wszystkie sztywne niewygodne ubrania, by zrobić na nich dobre wrażenie. Tamtego dnia było mi naprawdę przykro. Aki naprawdę zasłużył na lepszych rodziców.
              Nawet wolałbym, gdyby mówili o tym wszystkim wprost. Zamiast tego ciskali w niego chorymi sloganami mającymi na celu go zmanipulować, chociaż sami nazywali to siłą perswazji. Ojciec przelewał na niego swoje niespełnione aspiracje, matka zaś odgrywała rolę wspaniałej troskliwej rodzicielki, która w rzeczywistości tonem grzecznej uczennicy wkładała do głowy to, co ojciec. Ci ludzie nie mieli zielonego pojęcia o relacjach międzyludzkich.
              Kiedy tylko usłyszałem ten głos, kurwica mnie to wzięła. Wypowiadała kolejne słowa z tak cholerną pewnością, że jej gówniane pieniądze mogą podejmować za mnie decyzje. Ostatnim razem wstrzymywałem się z wyrażaniem opinii, chcąc wywrzeć na niej dobre wrażenie. Tym razem nie miałem najmniejszego zamiaru działać w taki sposób. Poczułem jak targają mną silne emocje, które z trudem kontrolowałem. Wysłuchałem do końca, co miała do powiedzenia i odpaliłem papierosa.
— Bardzo miło mi panią słyszeć — zacząłem. — Widzę, że wiele się nie zmieniło. Początkowo myślałem, że jest pani niezłą szmatą, która szybko przesiąknęła sztuczną atmosferą, jaką pani mąż wprowadza do państwa rodzinnego domu. Na dzień dzisiejszy jednak nie mam ochoty na używanie eufemizmów. Fakt faktem nie spodziewałem się, że pani syn jest dla pani tak tanim towarem, by składać mi tego typu oferty. Znów udało się pani mnie zaskoczyć.
               Z chorą satysfakcją obserwowałem dym unoszący się z papierosa. Często spotykałem się z bezczelnością, a jednak ta kobieta przekroczyła wszelkie granice.



AKIHITO

                     Siedziałem wciąż na podłodze, wysłuchując rozmowy. Kiedy jednak usłyszałem odpowiedź Kaia, odetchnąłem cicho, uśmiechając się smutno. Poczułem, jak łzy zbierając mi się w oczach przez postawę mojej matki. Po raz kolejny pokazała, że jestem dla niej nikim. Kiedy Kai zamilkł, usłyszałem niewyraźny głos matki. Byłem na sto procent pewny, że matka co chwilę podnosiła cenę, chcąc przekupić mężczyznę.
                       Jednak nie dałem rady siedzieć tak długo, po chwili podniosłem się i po cichu poszedłem do kuchni, gdzie nastawiłem wodę na kawę, po czym zacząłem szykować śniadanie dla Kaia. Robiłem to jednak z trudem, gdyż moje dłonie mocno drżały ze zdenerwowania. Chyba tylko cudem nie odciąłem sobie palców w trakcie krojenia składników na okonomiyaki. Jednak mimo małych utrudnień, udało mi się przygotować śniadanie, wyrządzając sobie tylko małą szkodę, jaką było poparzenie sobie dłoni w trakcie zalewania kawy.
                                 Pisnąłem tylko cicho i odstawiłem szybko czajnik, po czym włożyłem dłoń pod strumień zimnej wody. 
— No, kurwa, no... — warknąłem zdenerwowany. 
                               Rzadko zdarzało mi przeklinać, jednak cała ta sytuacja związana z moją rodziną mocno wytrącała mnie z równowagi. Nie potrafiłem nad sobą zapanować, zwłaszcza wtedy, gdy byłem w pomieszczeniu sam i nikt mnie nie widział. Raz mogłem sobie pozwolić na takie zachowanie, zwłaszcza, gdy moja matka próbowała przekupić mojego chłopaka. Przecież to chore! Ona naprawdę sądziła, że Kai jest ze mną dla pieniędzy? Przecież on nigdy nie chciał nic ode mnie przyjmować, nawet, gdy wyjechaliśmy nad morze, to on się uparł, by płacić za wszystko z własnej kieszeni. Wydał na mnie swoje ciężko zarobione pieniądze, nie prosząc mnie przy tym nawet o jednego jena. Czy tak zachowywałby się człowiek, który jest w związku dla pieniędzy? Moim zdaniem? Nie. I ja wierzyłem, że Kai nie przyjmie żadnych pieniędzy.



No comments:

Post a Comment