17.1.17

3

Dział: Zaplątani
Numer rozdziału: 3
Gatunek: Yaoi



Akihito Jones - Naru 
Kai Yamazaru - Lisu



KAI

                Obserwowałem jak ten dziwny koleś grzebał w moim zlewie. Wizja sprzątania tego burdelu sprawiała, że odczuwałem nagłą ochotę na pójscie na spacer, zakupy czy też gdziekolwiek indziej. Aki znów przybrał maskę szczęśliwego beztroskiego dzieciaka, który jara się widokiem naprawianego zlewu. Znowu próbował sam siebie oszukać. Wiedziałem, że ta sytuacja prędzej czy później nas przerośnie. Mimo czasu, od jakiego byliśmy razem, ten krzyż zdawał się być zbyt ciężki, żebyśmy byli w stanie go unieść. Aki nie poznał jeszcze życia od tej strony.
              Postawiłem na blacie kawę dla tego gościa i, zupełnie ignorując to, ze stoję w skarpetkach w kałuży, zapaliłem kolejnego papierosa. Nie zdziwiłbym się, gdybym w głębi duszy był tą sytuacja bardziej przerażony niż Aki. Gapiłem się na niego ze skrzywionym wyrazem twarzy. Kiedy jednak podsumowałem sobie w głowie całe to zajście, zrozumiałem, ze Aki podjął najgorszą z możliwych decyzji. Najzwyczajniej w świecie mu się to nie opłacało. To nie była odpowiednia sytuacja do zabawy z tak wysokim ryzykiem. Wiedziałem, ze niedługo sobie to uświadomi. Aki nadal żył w świecie marzeń i nie wykazywał zdolności realistycznego i obiektywnego myślenia. Czułem, że mogę nie podołać ratowaniu tego związku.
— Pij kawę, stary — odparłem, widząc, że nie zauważył kubka na blacie.
           Dziwny był z niego ziomek. Cieszył mordę odkąd tylko przekroczył progi mieszkania, jak gdyby w penetrowaniu czarnych dziur było coś ekscytującego. W sumie?



AKIHITO

             Tadashi od razu wziął się za pracę, ja natomiast przytuliłem się do boku Kaia. Stanąłem lekko na palcach i ucałowałem jego policzek.
— Nie martw się tym bałaganem, pomogę ci sprzątnąć a później przygotuję ci obiecany obiad — powiedziałem cicho, patrząc na dłoń, w której trzymał papierosa. — Za dużo palisz... jak dostaniesz raka i mnie opuścisz, to cię ożywię, tylko po to, żeby cię udusić — mruknąłem cicho i spojrzałem na jego poważną twarz. 
          Westchnąłem ciężko, gdyż po raz kolejny nie potrafiłem powiedzieć, o czym ten człowiek myśli i jak się czuje. Znamy się już tak długo, a on momentami potrafi być dla mnie jedną wielką zagadką.
            Ktoś mógłby powiedzieć, że Kai nie ma uczuć, ale ja wiem, że to nieprawda. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że jest w nim masa uczuć, jednak są one dobrze ukryte. Jednak mi to nie przeszkadza, ba, jego aura tajemniczości przyciągnęła mnie do niego. Chciałem złamać ten mur i odkryć jego prawdziwe ja i udaje mi się to bardzo często. Nie raz mężczyzna okazywał mi uczucia, mimo iż zwykle było to chwilowe, to pamiętałem to. Nawet wtedy, mimo swojej złośliwości, Kai mnie nie odepchnął, był przy mnie. Byłem mu naprawdę wdzięczny za wszystko co robi dla mnie i, mimo że wiedziałem, że może być nam trudno, to wierzyłem, że sobie poradzimy.  Przecież nie mogłem go zostawić dla jakiegoś bogatego mężczyzny, którego nawet nie znałem. Pieniądze nie były i nie są dla mnie najważniejsze.
          Kiedy kran został naprawiony, uśmiechnąłem się do Tadashiego, nie mając zamiaru pokazywać mu, że coś jest nie tak. Mężczyzna wypił kawę, podrywając mnie jak zwykle, jednak bezskutecznie. Gdy ten zbierał się do wyjścia, dałem mu się przytulić na pożegnanie.
— Kai... szykuj wszystko, będziemy sprzątać — powiedziałem, gdy zostaliśmy sami, pozbywając się maski radosnego chłopca.



KAI

             Niechętnie potaknąłem głową i podałem mu mopa, nie nawiązując kontaktu wzrokowego. Sam zaś wygrzebałem kilka starych szmat, które rzuciłem prosto w kałużę z cichą nadzieją, ze zajmą się tym syfem. Po chwili podniosłem je z powrotem i poszedłem do łazienki, by pozbyć się z nich wody. Aki w tym czasie zajął się resztą i o dziwo poszło nam szybciej, niż się spodziewałem. W rzeczywistości trzeba było jeszcze zrobić coś z tymi ujebanymi ścierami i wodą od mopa, ale wiedziałem, że na pewno wieczorem najdzie mnie ochota na sprzątanie, więc odłożyłem to na potem.
— W zamrażarce są lody truskawkowe — odparłem, widząc stan, w jakim był wówczas Aki.
           Zawsze trzymałem tam lody na czarną godzinę. Sam za nimi nie przepadałem, ale Aki je uwielbiał, żarł je łopatą, a potem stawał się najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.
           Na zewnątrz było już ciemno. Zapaliłem lichą lampę w salonie. Rzuciłem okiem na kanapę zawaloną toną poduszek, w których Aki tak bardzo lubił leżeć. Otworzyłem drzwi na balkon i utkwiłem wzrok w mieście rozświetlonym ulicznymi latarniami i kolorowymi sloganami na billboardach. Może jednak było tu pięknie, a ja wcale nie miałem powodów do zmartwień? Czekałem, aż Aki wróci z kuchni, gdy nagle poczułem, ze coś jest ze mną nie tak.



AKIHITO

             Sprzątanie zajęło nam niecałą godzinę, po której zająłem się szykowaniem obiecanej golonki dla ukochanego. Zabrałem mu do tego jedno piwo, chcąc zrobić golonkę w piwie. Kiedy wszystko było gotowe, wyłożyłem mu danie na talerz i nalałem piwo do kufla, niosąc wszystko do salonu, gdzie czekał na mnie Kai z opakowaniem lodów. Uśmiechnąłem się lekko i postawiłem mu obiad na stoliku, lekko całując jego policzek.
— Smacznego, kochanie — powiedziałem i usiadłem obok, zabierając mu lody i zakopując się w poduszkach. — Mmm... ja wolę tutaj spać — wymruczałem, zajadając się ulubionymi lodami. — Nie sądziłem, że u ciebie w domu znajdą się lody — mruknąłem, opierając się wygodnie o poduszki. 
            Sięgnąłem po pilota i włączyłem telewizor, trafiając od razu na mecz piłki nożnej. 
— Zostawić? Chcesz to oglądać? — zapytałem spokojnie.



KAI

          Ratował mnie ten panujący w pomieszczeniu półmrok. Stało się bowiem coś, co nawet mnie zaskoczyło, a podobno sam siebie znałem najlepiej. Myślałem początkowo, że coś wpadło mi do oka, w czego rezultacie na chwilę zamgliło mi się przed oczyma, chwilę później natomiast po moim policzku spłynęła łza. Wszystko byłoby spoko, gdyby nie fakt, że nic nie wpadło mi do oka. Czy ja właśnie okazałem emocje? Nie ma opcji.
— Musimy pogadać, Aki — odparłem w końcu. — Obiad jest zajebisty, ale nie mam ochoty, jestem ściągnięty w środku. Odgrzeje go jutro.
          Wyciągnąłem z kieszeni paczkę papierosów. Przerastały mnie konsekwencje tej sytuacji, chociaż miały one dopiero nadejść.
— Wiesz, że masz moje wsparcie. Wyobrażam sobie, jak chujowo musisz się czuć po tym, co odjebali Twoi starzy — mówiłem. — Ale mimo wszystko, czy...
              To nie mogło mi przejść przez gardło. Doskonale wiedziałem, że muszę myśleć o dobru Akiego, nie o swoim. I choć zdawałem sobie z tego sprawę, gdzieś na dnie mojej podświadomości wciąż tliła się nadzieja na nowe wyjście z sytuacji.
— Czy ty na pewno podjąłeś dobrą decyzję? — zapytałem w końcu.
                Przegryzłem wargę i wbiłem wzrok w ziemię. Wiedziałem, że po czymś takim nie będę potrafił spojrzeć mu w oczy.
— Mam wrażenie, że nie będę w stanie dać ci takiego wsparcia, jakiego oczekujesz — dodałem. — Możliwe, ze jestem na to za słaby. Kurwa, nie wiem, co mam zrobić. Ta akcja mnie zagięła. Przeważnie wiem, co mam powiedzieć, ale teraz wszystko mi się jebie we łbie. To wszystko, co chcesz zrobić, wydaje mi się tak trudne i odległe.
              Chwyciłem kufel z piwem i wziąłem parę łyków. Ciszę wypełniały okrzyki kiboli na trybunach w TV. Westchnąłem ciężko. Przyglądałem się płonącemu tytoniowi, który zamieniał się w popiół. Prawdopodobnie właśnie tak miała wyglądać moja przyszłość.



AKIHITO

— Kai... — szepnąłem i odstawiłem opakowanie lodów. Wysłuchałem go, po czym powoli usiadłem na jego kolanach. — To... To jest najlepsza opcja dla mnie — zapewniłem, przytulając się do niego. — Nie mógłbym cię zostawić dla pieniędzy, przecież... nie jestem taki. Nie ma dla mnie znaczenia jak żyję, chcę po prostu być z tobą... Rodzice tyle czasu mieli mnie w dupie, więc niech teraz się nie mieszają w moje życie, które chcę spędzić z tobą — powiedziałem cichym, drżącym od emocji głosem. — Nie chcę być z kimś, kogo nie znam... i nie mam zamiaru też wyjść za mąż, by później mieć cię jako kochanka... wiesz, jakbym się czuł, gdybym miał spać w jednym łóżku z tym mężczyzną? Czułbym się jak szmata, która właśnie cię zdradza... Kai... Ja naprawdę nie chcę nikogo innego... Proszę, uwierz w nas — wyszeptałem i uniosłem drżącą dłoń, dotykając jego policzka. 
            W tym momencie przeżyłem chyba największy szok tego dnia. Policzek Kaia był mokry a przecież nie miał od czego. Powoli dotknąłem opuszkami palca jego skóry wokół oka i przełknąłem ślinę z trudem. 
— Ty płaczesz... — szepnąłem, dopiero teraz tak naprawdę rozumiejąc jak bardzo go to wszystko dotknęło. — Kai... — wyszeptałem, nie wiedząc co powinienem zrobić. Nigdy nie widziałem tego mężczyzny w takim stanie.



KAI

             Mój wzrok nadal utkwiony był w ziemi. Popiół swobodnie spadał z papierosa tak długo, aż tamten nie zgasł całkowicie. Mój świat, choć zbudowany na solidnych i pozornie niezłomnych fundamentach, właśnie się walił. Byłem rozdarty, sam nie wiedziałem, co powinienem zrobić. I wtedy przez myśl przeszło mi coś odrażającego, obrzydliwego i nieludzkiego. Ale logicznego i w pewnym sensie zdrowego. Gdybym teraz odrzucił Akiego, nie musiałbym martwić się o jego los. Byłby bezpieczny i miałby wszystkiego pod dostatkiem. Nie, chwila, chyba jednak jestem popierdolony. Chyba nie byłby wtedy szczęśliwy, skoro chwilę temu powiedział coś takiego. Przeniosłem wzrok na topniejące lody na stoliku. Czy wszystkie otaczające mnie pieprzone przedmioty musiały tak dobrze odzwierciedlać moje wnętrze?
          Oparłem głowę na ramieniu siedzącego na moich kolanach Akiego. Nie pamiętam, żeby kiedykolwiek wcześniej ogarnęła mnie podobna bezradność. Zamknąłem oczy łudząc się nadzieją, że odpowiedź przyjdzie sama.
           Tliły się we mnie uczucia, których nie znałem. Lub po prostu nie pamiętałem ich smaku. Nie było mi z tym dobrze. Objąłem rękoma Akiego w pasie i przyciągnąłem go bliżej siebie. Myśl, że może mnie zostawić nadal była obecna w mojej głowie i w dalszym ciągu rozbijała mnie na miliony kawałków. Zapach Akiego nieco mnie uspokoił, ale wiedziałem, że nie mogę tak trwać w nieskończoność. Ponadto wiedziałem, że jego rodzice nie odpuszczą tak łatwo, bo niby czemu mieliby to zrobić? Gdyby nie byli pewni co do wprowadzenia tego chorego planu w życie, wstrzymaliby się z takową propozycją. Piekło miało się dopiero rozpętać.



AKIHITO

            Pociągnąłem cicho nosem, czując ogromny ból, naprawdę nie wiedziałem co mam zrobić. Nie chciałem go zostawiać, nie mogłem, przecież to by było okropne. Powoli zacząłem głaskać go po plecach, starając się jakoś uspokoić. Po chwili jednak odsunąłem się delikatnie i wyjąłem swój telefon, i zalogowałem się do swojego banku, wcześniej kopiując z notatnika jego dane, które kiedyś mi podał, gdy robiłem mu przelew. Kilka minut później wypełniłem co trzeba i przelałem wszystkie swoje pieniądze na jego bankowe konto, dzięki czemu mogłem uniknąć zablokowania mojego konta przez rodziców.
— Chodź, kochanie... położymy się — powiedziałem cichutko, powoli wstając i podając mu dłoń. — I nie wykręcaj się... chcę spać w łóżku razem z tobą... Potrzebuję twojej bliskości, ciepła... — szepnąłem. — Proszę... nie daj się prosić.. — dodałem, zagryzając mocno dolną wargę. — To tylko sen, nic więcej... — zapewniłem, obserwując go uważnie. 
                     Nie mogłem patrzeć na niego w takim stanie, to bolało bardziej niż cokolwiek innego.
— Skarbie... chodź... Nie rozmyślaj nad tym wszystkim... Chcę być z tobą i nie dam im nas rozdzielić — zapewniłem po raz kolejny.



KAI

                   To chyba było jednak za wiele. Mimo wszystko poszedłem za nim, ale myślami byłem zupełnie gdzie indziej. Trzymał mnie za rękę i ciągnął w kierunku sypialni, a ja chwiejnie stawiałem kolejne kroki. Nie miałem pojęcia, jak to wszystko się potoczy. Zatrzymałem się i popchnąłem go delikatnie na ścianę. Zbliżyłem się nieco, po czym lekko musnąłem jego wargi swoimi. Zastygłem w tej pozycji, nie chcąc się od niego odsuwać. Pod dłońmi, które umiejscowiłem na jego torsie, zdawało się czuć przyspieszony i niepewny puls. Pozwoliłem swoim rękom opaść nieco niżej tak, by po chwili znalazły się na biodrach Akiego. Złożyłem na jego ustach delikatny pocałunek,  nadgryzając lekko jego dolną wargę na koniec. Dopiero wtedy zdobyłem się na niewymuszony uśmiech. W innym stanie rzeczy zaproponowałbym wspólną kąpiel, ale Aki nie był jeszcze na to gotowy. Wtuliłem więc twarz w jego kark, obsypując go hojnie pocałunkami. Zdawało mi się, że drży. Miałem nadzieję, że to tylko złudzenie, ale czy aby na pewno?


No comments:

Post a Comment