1.12.15

Brak zimna

Dział: One shot.
Numer rozdziału: -
Gatunek: Thriller.



Nadal brak neta, znowu pisanie na fonie, sory za błędy
_____________________

                    Ostatnio miewam wrażenie, że rozkładam się żywcem. To przychodzi wbrew pozorom nie w sytuacjach zaawansowanego stanu desperacji, przeciwnie - pojawia się podczas wykonywania czynności codziennych, przy myciu dłoni czy spoglądaniu w okno. To poniekąd wizja ulotności. W głowie mam wtedy pustkę, a jednak jednocześnie myśli są tak głośne, że słyszę, jak krzyczy moja własna podświadomość. Odwadniam się wówczas i coraz bardziej mizernieję powoli przygotowując się do wiecznego zimowego snu.
                    I wtedy zawsze nastaje grudzień. Obsypuje mnie płatkami śniegu, które są w zasadzie jedynym moim dobytkiem. Z jednej strony czegoś mi brak, z drugiej zaś - wystarczają mi w zupełności i czuję, że nie potrzebuję już niczego więcej. Ale pojawia się wówczas myśl. Ta myśl uświadamia mi, jak wielkie jest podobieństwo płatka śniegu do mnie samego. Śnieg kończy swój żywot zaraz po spadku na ziemię. Topi się pod wpływem ciepła. Zupełnie jak człowiek, który pozwolił drugiemu człowiekowi przekroczyć pewne bariery i granice. Za każdym razem, gdy otwieram przed kimś bramy mojej prywatności, topię się niczym ta mała śnieżynka, zauważam po fakcie błędy i wtedy wiem już, że od ludzi nie należy przyjmować ciepła. Bo ciepło jest iluzją. W rzeczywistości to tylko brak zimna. A to właśnie chłód pozwala nam przyjść na świat i przetrwać. Płatki śniegu spadają z nieba i topią się pod wpływem ciepła, ja zaś uczę się tego, że jedynie chłód w relacjach z ludzi pozwoli mi przeżyć. 
                    Ale na chwilę obecną się topię, bo znów zapomniałem o tym, że przecież nie mogę ufać ludziom. Myślę teraz, że powinienem liczyć tylko na siebie, bo to oczywiste, że samego siebie nigdy nie zawiodę. Muszę mieć jednak ludzi, którym za wszelką cenę będę udowadniać to, że zupełnie ich nie potrzebuję. Tylko co, jeśli trafi się idiota, który zupełnie przypadkowo mnie ogrzeje? Spłonę? Spalę się doszczętnie? Nie chcę dłużej łudzić się nadzieją, że bliski kontakt cokolwiek ułatwi. Wsparcie, ciepło, jedynie mogę się tym sparzyć niczym marcową pokrzywą. Nikt nie może mieć wstępu do czeluści mojego umysłu, bo poza tym nic mi już nie zostało. Stałem się emocjonalnym bankrutem, bo taki wymóg postawiło mi otoczenie. Dlatego bałem się oddać więcej. Wizja kontrolowania mnie zdawała się być co najmniej przerażająca. Nie chciałem tego. Musiałem uciec. Ludzie jednak zajęli cały świat, nie pozostawiając nigdzie skrawka wolnego miejsca dla kogoś takiego jak ja. I zacząłem się rozkładać. W tempie tak szybkim, że żadne prawa fizyczne nie mogłyby tego opisać. Patrzyłem w okno na spadające płatki śniegu i stopniowo zmieniałem się w martwy wrak.
                     Powiedziano mi, że kłamię. Że przecież bliskie relacje z rodzina, przyjaciółmi i kobietami stanowią priorytet. Znów ustalano normy poprzez pryzmat większości, a wyjątki stały się poszkodowane nietolerancją społeczeństwa. Oni wszyscy wciąż przeczyli samym sobie. Szczególnie wtedy, kiedy mówili, jak bardzo pragną mi pomóc, a w rezultacie zajmowali się swoimi sprawami, odsuwając mnie na bok. Ale to mnie nazwano egoistą. Choć nigdy nie prosiłem o żaden rodzaj pomocy, chciałem zwyczajnie uciec. Oni zaś oferowali najrozmaitsze sposoby, lecz żaden z nich nie działał. I nigdy nie rozumieli najprostszych rzeczy. Denerwowało ich to, że tak najzwyczajniej w świecie mam zamiar wstać i wyjść. Bo dla nich było to coś odległego i nieosiagalnego. Topiłem się i naprawdę nie chciałem już nigdy więcej czuć się tak cholernie źle. Doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że to właśnie ludzie wywołali u mnie nagły rozkład. Oni jednak sądzili, że to wszystko moja wina. Te fałszywe kurwy odwróciły się ode mnie gwałtownie dopiero co oferując mi swoje życie. I wtedy uznałem, że rozłożenie się jest moim najwyższym celem. Że to właśnie to pozwoli mi się wydostać. Odetchnąłem z ulgą i pozwoliłem światu płynąć własnym tempem.


1 comment:

  1. Podoba mi się klimat tego one shota - idealnie wpasowuje się w panujący na dworze chłód. CHCĘ ŚNIEG.

    ReplyDelete