3.12.15

Na wspólne orgie nie liczcie

Dział: Maniakalny przypadek
Numer rozdziału: 11
Gatunek: Yaoi.



                    Poddałem się jego delikatnemu, lecz jakże namiętnemu dotykowi. Ciężko dobrze opisać to, jak się wówczas czułem. Obraz rozmazywał się, ja natomiast pogrążałem się w otchłani gorącej przyjemności i dzikiej satysfakcji. Powinienem był mieć wyrzuty sumienia, sprzeczałem się bowiem sam ze sobą. Znów ogarniała mnie ta cholerna pewność siebie oraz świadomość, że robię to, czego naprawdę chce. Dlaczego, skoro jeszcze tego ranka moje myślenie było skrajnie inne, a czułem się dokładnie tak samo? Czy naprawdę kompletnie nie znałem swoich prawdziwych potrzeb?
                    Łóżko lekko uginało się pod moim ciężarem. Leżałem na plecach, a Chris klęczał nade mną, opierając się rękoma za moimi ramionami. Zmrużyłem oczy. Sprzeczności znów dawały o sobie znać, a ja poczułem się wewnętrznie rozdwojony. Mimo wszystko nie chciałem przerywać, bałem się wręcz kończyć, a jednak ta chora pewność w każdej sytuacji zaczynała mnie przerażać.
— Chris... — szepnąłem lekko zdławionym głosem. — Coś jest nie tak.
— Chcesz porozmawiać? — zapytał, po czym bezwładnie osunął się na łóżko tuż obok mnie. Położył się na boku i podparł głowę dłonią, delikatnie przesuwając palcem po moich ustach. — Że też akurat w takiej chwili.
— Wnerwiają mnie te sprzeczności — wyjąkałem. — Co chwilę mówię co innego, sam już nie wiem, co jest prawdą, a co nie.
— Ludzka rzecz — odparł ze spokojem. — Wszyscy jesteśmy pełni sprzeczności. Zajebista sprawa.
— Co w tym zajebistego? — wycedziłem przez zęby. Poczułem się tak, jak gdyby ktoś wmawiał mi, że czarne jest białe.
— Masz dwie przeciwległe sytuacje bądź cechy do wyboru i w zasadzie bierzesz sobie to, co chcesz — odpowiedział. — Gdybyś nie miał w sobie sprzeczności, nie miałbyś tak wolnej ręki i musiałbyś godzić się na to, czym natura cię obdarzyła. W dużym skrócie mówiąc. Więc jak? Co wybierzesz?
                    Obróciłem głowę w bok i nasze spojrzenia się spotkały. Chris uśmiechnął się szeroko. W jego oczach dostrzegałem tlące się iskierki. Zauważyłem je już wcześniej, dokładnie tego dnia, w którym wyznał mi swoje uczucia. Wtedy jednak zdawało się, że się wahają i mogą lada chwila zgasnąć. Teraz zaś miałem pewność, iż będą palić się już zawsze.
                    Uniosłem lekko podbródek i zamknąłem oczy. Doskonale rozumiał moją mowę ciała. W jednej chwili musnął mnie lekko ustami raz, drugi, trzeci, po czym wsunął język między moje wargi i zaczął tańczyć nim wokół mojego. Nie sądziłem nigdy wcześniej, że sam pocałunek może wywołać tak wiele emocji. Położył mi rękę na biodrze i wsunął ją pod moją koszulkę. Kiedy poczułem jego dotyk na swoim nagim ciele, przez moje plecy przeszedł ciepły, gorący wręcz dreszcz. Serce biło mi jak opętane, ciężko było mi złapać oddech i bałem się, że omdleję, a mimo to nie chciałem przestawać. Wizja kolejnego kroku naprzód także mnie przerażała. Oplotłem ręce wokół jego karku i wpiłem się w jego usta jeszcze mocniej, jeszcze namiętnej, lecz mój głód zamiast się zaspakajać, rósł w niewyobrażalnym tempie.
— Chciałbym cię zobaczyć nago — powiedział cicho. Na te słowa oderwałem się od niego i wtuliłem twarz w poduszkę, jednocześnie zasłaniając się rękoma, by nie zaczął mnie niespodziewanie rozbierać. — Nie chowaj się, chcę na ciebie patrzeć.
— Chris, bo ja... chcę tego, ale, wiesz, czuję, że to chyba jeszcze nie czas, ale z drugiej strony... Kurwa mać — wyjąkałem.
— Nie musimy się spieszyć, Michael — powiedział z troską i przeczesał palcami moje włosy. — Ale pozwól mi się chociaż dotknąć.
                    Nie miałem zielonego pojęcia, ile lat już z tym wszystkim zwlekamy. Jednego byliśmy pewni - przez ten długi czas tak bardzo sobie siebie nazwajem odmawialiśmy, że wszystko to skumulowało się i gwałtownie wylazło z nas w jednym momencie. Czułem, iż jeśli zajdziemy za daleko, nawet seks nas nie zaspokoi i spędzimy w łóżku cały dzień, nie mogąc mimo to się sobą nasycić.
                     Tak czy inaczej pozwoliłem mu się dotknąć. Gdybym jednak miał od początku świadomość, jak bardzo szaleją moje hormony, kazałbym Chrisowi natychmiast wyjść i spotkałbym się z nim wtedy, kiedy bym się uspokoił. Wtedy miałoby to więcej sensu, choć w zasadzie mieliśmy już przecież silny fundament w postaci wieloletniej przyjaźni. Chłopak powoli podciągał moją koszulkę do góry. Mięśnie mojego brzucha drżały. Latem często przesiadywałem z nim nie mając na sobie górnych części garderoby i nie stanowiło to dla mnie najmniejszego problemu. Tego dnia było jednak inaczej. Z każdym centymetrem odkrywanego ciała mój oddech przyspieszał, moje policzki stawały się coraz bardziej piekące, spodnie zaś - naciągnięte. Chris pochylał się nade mną i całował moje podbrzusze. Chciałem wspomnieć, że miał mnie przecież tylko dotykać, jednak żadne słowo nie chciało przejść mi przez gardło. Gładziłem go po głowie. Oderwał się na moment i posłał mi błogi uśmiech, który odwzajemniłem. Położył dłonie na moim torsie i zaczął bawić się sutkami, napawając mnie cholerną rozkoszą. Jęknąłem raz i od tego czasu nie mogłem przerwać kolejnych jęków. Przecież tylko mnie dotykał, dlaczego więc moje spodnie tak nagle stały się mokre? Jedynie lekko poszczypywał moje brodawki, a moje krocze zalewała fala spermy. Bałem się. Bałem się rezultatów naszych poczynań.
                    Znów się nade mną pochylił. Tym razem jednak zaczął pieścić mój sutek językiem. Całował go i nadgryzał lekko, ale delikatnie i bezboleśnie, jakby nie chciał zrobić mi krzywdy.
— Chris... N-nie tak... Boże... J-jakie t-to... wspaniałe... — wyjąkałem, nie mogąc złapać tchu. — Chris... P-posłuchaj...
                    On jednak nie słuchał. Coraz namiętniej wpijał się w skórę mojego torsu, pieszcząc palcami moje sutki, co jakiś czas pomagając sobie w tym językiem. Nie chciałem kończyć, bałem się, że pozostanę wówczas w wiecznym niezaspokojeniu swoich potrzeb.
— P-proszę... — wyjąkałem. — D-daj mi coś... powiedzieć...
                    Przeniósł usta na mój kark i zaczął namiętnie mnie całować. Moje oczy zaszkliły się od łez. Jego ciało opadło na moim. Spodnie znów stały się tak cholernie napięte. Z moich ust zaczęły wydobywać się głośne jęki błagające o więcej.
— Chris, k-kurwa... — stękałem, powoli wchodząc w szloch. — P-posłuchaj mnie...
— Słucham cały czas — szepnął, muskając lekko moje usta. Spojrzał na mnie z zaciekawieniem i cierpliwie oczekiwał na to, co mu powiem.
— Zmieniłem zdanie — odparłem, łapiąc ze spokojem oddech.
— Zmieniłeś...? — spytał, pochmurniejąc automatycznie.
— Tak — powiedziałem cicho. — Zmieniłem, nie widzę innej opcji, musimy. Musimy, błagam.
— Musimy się rozstać? — zapytał cicho.
— Nie, debilu — syknąłem. — Rozbierz mnie, ale się pospiesz. Szkoda czasu.
                    Nie trzeba mu było drugi raz powtarzać. Zaczął wręcz zdzierać ze mnie ubrania i lada moment leżałem przed nim zupełnie nagi i zawstydzony. Zasłoniłem dłonią twarz i wypatrywałem jego reakcji. Mierzył wzrokiem moje ciało od stóp do głów.
— Piękny — wyszeptał. — Perfekcyjny.
                      Położył dłoń na moim nabrzmiałym kroczu i pomógł mi dojść. W pomieszczeniu rozległy się głośne krzyki, ale na nic już nie zważałem. Nic mnie nie obchodziło. Chciałem tylko się z nim przespać raz, dwa czy osiem, a potem zostać z nim już zawsze. Cała reszta mnie nie interesowała. Rozsunąłem kolana.
— Chris, B-boże... — jęczałem. — Pospiesz się, błagam... J-już... nie mogę...
                    Wziął mojego członka do ust zaraz po poprzednim wytrysku. Z moich oczu potoczyły się łzy. Wygiąłem się w łuk i zacząłem znów krzyczeć. Chris nie odsunął się, kiedy powiedziałem, że wytrysk się zbliża. Połknął całe moje nasienie, a resztkę zlizał z mojego podbrzusza.
— B-błagam... Szybciej... — stękałem.
— Ale co szybciej? - zapytał.
— No wejdź we mnie, pieprz mnie na całego — jęczałem.
— Muszę cię przygotować - odparł cicho.
— N-nie chcę, pospiesz się... Nic mi nie będzie, no, Chris, b-błagam... Chcę cię poczuć w sobie... — gderałem.
— Pragniesz mnie? — zapytał ze stoickim spokojem.
— Jak cholera — odparłem cicho.
— Kochasz mnie? — pytał dalej.
— Już mówiłem — odpowiedziałem.
— Marzysz o mnie? — spytał znów.
— Chris, zamknij się, marzę, pragnę, kocham, ale wejdź już we mnie i pieprz mnie, bo zaraz nie wytrzymam...!
                     Szybko zsunął z bioder spodnie, zarzucił sobie moje kolana przez barki i jednym ruchem znalazł się już w moim wnętrzu. Czułem, że umrę, jednocześnie rodziłem się na nowo. Krzyczałem coraz głośniej, a on wchodził we mnie coraz głębiej. Wygiąłem się w łuk i zacząłem powtarzać, jak bardzo go kocham. Ból był niewyobrażalny, choć przyjemność i rozkosz, jakiej Chris mi dostarczał wynagrodziła mi wszelkie nieszczęścia, jakie spotkałem dotychczas w swoim życiu.
- J-jeszcze... - wyjąkałem, kiedy poczułem, że chce się już wycofać.
                   Na moje życzenie wszedł we mnie najgłębiej, jak tylko był w stanie. Spuścił się we mnie, co przyniosło jeszcze więcej satysfakcji i upojenia. Nasycił mnie sobą samym. Wyszedł ze mnie i delikatnie mnie pocałował. Z moich ust sypały się kolejne wyznania miłosne. Mówiłem szybko i niewyraźnie, popadając w totalny bełkot. On tylko leżał obok i przyglądał się mi z taką troską i lekkim rozżaleniem, nie przerywając mi i cierpliwie słuchając tego, co mam do powiedzenia.
                    Kiedy skończyłem, zrobiliśmy to jeszcze raz. Pościel zesztywniała od wielkiej ilości spermy. Chris wtulił się w mój tors i zasnął, delikatnie gładząc moje biodra. Nigdy nie spodziewałbym się, że coś takiego będzie miało miejsce, że zakocham się w swoim najlepszym przyjacielu na śmierć i życie. Ale naprawdę nikogo innego nie pragnąłem tak bardzo jak jego.
                    Przebudziłem się dopiero pod wieczór. Chris zaczął mnie całować, kiedy tylko zauważył, że już nie śpię. On również nie potrafił się mną nasycić. Zaproponował mrożoną herbatę i seks zaraz po niej, a mi ta propozycja cholernie się spodobała. Gdybym go w porę nie powstrzymał, kolejność, jaką podał, prawdopodobnie by się zmieniła. Rozłożyłem się na łóżku, nadal będąc zupełnie nago, i zmrużyłem oczy, pozwalając sobie jeszcze na kilka minut snu. Chris jednak udaremnił moje plany, gdyż jak wyszedł, tak wszedł z powrotem. Na jego twarzy malował się taki szok i niedowierzanie, że automatycznie podniosłem się do pozycji siedzącej i zmarszczyłem brwi, bojąc się pytać, o co mu chodzi. Nie mówiąc ani słowa podszedł do mnie i usiadł na łóżku. Wpatrywał się martwo w jeden punkt. Po chwili uniósł brwi i westchnął cicho.
— Nie mam prawa się denerwować w sumie — powiedział cicho.
— Co się stało? — zapytałem.
— Myślę, jak to ładnie ubrać w słowa — odparł.
— Bądź bezpośredni — poprosiłem.
— Nasi ojcowie pieprzą się w kuchni — powiedział. — Chyba myśleli, że nas nie ma. Spaliśmy i było cicho, no i...
— Co ty chrzanisz? — zdziwiłem się.
                    Wstałem z łóżka i w trybie natychmiastowym zacząłem zakładać ubrania. Nim zdążyłem wyjść z pokoju, do pomieszczenia wszedł Ryan i zmierzył nas wzrokiem.
— Nie ma sensu wymyślać na siłę wersji, nie? — zapytał.
                     Chris podrapał się po głowie. Ryan poprosił, żebyśmy zeszli na dół. Spodobało mi się to podejście. Chcieli być z nami szczerzy, niezależnie od tego, co zrobili. Zapewne mieli świadomość, że możemy nieźle się wkurzyć, a mimo to prawdomówność i zaufanie stanęły na pierwszym miejscu.
                    Usiedliśmy razem w jadalni i czekaliśmy na rozwój akcji. Chris położył mi rękę na kolanie, jak gdyby chciał mnie uspokoić. Wyglądał jednak na o wiele bardziej zdenerwowanego niż ja sam. Kiedy mój ojciec zaczął mówić, adrenalina zmieniła się w kompletny szok.
— To nielogiczne... — wyjąkał Chris. — Jak to możliwe, że ta sama sytuacja powtarza się od tylu lat? Tym bardziej, że żaden z nas nie miał pojęcia...
— To dlatego powiedziałeś, że jestem gejem? — spytałem Ryana, psując nieco klimat sytuacji. — Kurwa, nie mogę tego wszystkiego pojąć.
— Czy to dlatego nasze matki odeszły? — zapytał Chris. — Wiedziały o tym wszystkim?
— Nie miały pojęcia — odpowiedział Ryan. — Po prostu się rozeszliśmy.
— I życie osobno nie miało sensu, nie mogliśmy się ukrywać — dodał mój ojciec.
— Przecież nie mieszkacie razem — zauważył Chris.
— Kto by z nim wytrzymał — wycedził przez zęby Ryan.
— Myślę, że wszystko już wiemy i nie ma sensu gadać o tym dalej — powiedział Chris. Jego głos drżał dziwnie. — Nie mamy wam za złe, róbcie, co chcecie, ale na wspólne orgie nie liczcie.
                     Złapał mnie za rękę i poprowadził z powrotem do pokoju. Początkowo myślałem, że jest na coś wściekły, ale on po prostu chciał mi jak najszybciej coś powiedzieć. Nie zdążył jednak. Kiedy tylko zamknął za nami drzwi, wybuchnął niepohamowanym płaczem. Nie miałem pojęcia, co się dzieje. Rzadko płakał, lecz zawsze miał do tego prawdziwy powód. Usiedliśmy na łóżku, a on położył głowę na moich kolanach. Przeczesywałem palcami jego włosy tak długo, aż się nie uspokoił. Powiedział wtedy, że musi się opanować, bo zaczyna boleć go głowa. Mimo wszystko zapytałem, co się stało.
— Co to za chora definicja miłości... — wyjąkał. — Oni... Oni mówią, że tak bardzo kochają, a mimo to wszyscy się wzajemnie zdradzają, co pokolenie rodzą się dzieci. Rodzą się dzieci w niby stałych ułożonych gejowskich związkach. To nie jest normalne, Michael. Poza tym to, co mówił mój ojciec. Dopasowane charaktery... Powinienem podziękować twojemu ojcu za to, jak mnie wychował. Za to, że pozbawił mnie tego skurwysyństwa, które leży w moich genach. Dlaczego miałbyś mnie kochać za to, że nic o mnie nie wiesz, za to, że na każdym kroku staram się ci dowalić, za to, że traktuję cię przedmiotowo? Nienawidzę tego, nie chcę taki być. Nie chcę być tym pierdolonym Carterem, tym gnojkiem, który ma wszystkich w dupie. Chcę ci mówić o wszystkim i być z tobą zawsze, i pokazywać ci przez cały czas, jak ważny dla mnie jesteś. Te wszystkie ich relacje to pic na wodę, gówno, kurwa, gówno, oni nazywają to gówno miłością. Idioci...
                    Po chwili z jego oczu znów zaczęły toczyć się strugi łez. Chciałem go uspokoić, lecz byłem zbyt zszokowany tym, co mówił. Jego słowa rozgrzewały moje serce.
— Obiecaj mi, błagam — powiedział, gdy nieco się uspokoił. — Żadnych kobiet, żadnych dzieciaków. Nie chcę nikogo poza tobą. Nigdy, przenigdy. Nie popełniajmy tych samych błędów. Nikt już nie będzie musiał cierpieć. Proszę, Michael. Nie wyobrażam sobie życia z nikim innym.
                    Przeznaczenia czasem nie można zmienić, lecz można spróbować zabrać mu możliwość istnienia. Zakończyć je w odpowiednim momencie. Nasi przodkowie musieli wiele przejść, żebyśmy mogli poczuć się szczęśliwi. My jednak wiedzieliśmy, że to właśnie my byliśmy tym pokoleniem, które może przestać pracować na przyszłość. Bo to właśnie nasze stopy stąpały po tym świecie jako stopy ostatnich Carterów i Bennettów.


_________________________________________________________________
K O N I E C

oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że każdy ma prawo do własnych poglądów, dlatego wiem, że odczucia po tym sezonie będą bardzo skrajne. mówiłam już o tym w ostatnim filmiku, a teraz macie uzasadnienie w czystej postaci. ostatnią nieobecność musicie wybaczyć, w sumie nie musicie, ale już się tłumaczyłam - problemy z netem dodatkowo wzbogacone cholernie małą ilością czasu, bo moja "kariera" zaczyna się rozwijać i faktycznie nie narzekam na ilość koncertów. ale mimo to nie mam zamiaru kończyć z pisaniem, bo to lubię i co najwyżej mogę pisać nieco rzadziej, ale nie porzucę tego, chociaż nie raz pewnie jeszcze Was będę tym straszyć.
druga sprawa - kochany Ślunsku, pojawimy się w Waszych stronach z Sagą w połowie stycznia, szukamy też jakiegoś noclegu, jeżeli macie coś do zaoferowania, bo chcemy się tam zatrzymać na jakiś tydzień. nie chcę pisać publicznie tego, kiedy dokładnie i gdzie dokładnie się tam zjawimy, dlatego, jeśli potrzebujecie jakichkolwiek info z tym związanych, na Snays jest kontakt do mnie i będę to ustalać tylko i wyłącznie na priv.
i proszę się ze mnie nie śmiać, że zapłaciłam 350,- za to, żeby mi na Slashu Doda zaśpiewałamój ulubiony kawałek Gunsów, bo zajebię. ale chłopaki się spisali, pierwsza klasa, lepiej niż rok temu, polecam.                          

4 comments:

  1. Nie wiem... co o tym... myśleć...

    ReplyDelete
  2. Taa... No cóż, podobało mi się to zakończenie. Chociaż Chris to Carter, to jednak Carterem nie jest. Bennett też Bennettem nie jest. Ale mi to pasuje. Lubię szczęśliwe zakończenia.
    Czyli co... mam rozumieć, że to już koniec? Nie spierdolisz już życia chłopakom?
    Tak w sumie to fajnie.
    Ale i tak chciałabym kontynuację.
    Albo nie.
    Wiesz co, sama już nie wiem. Chuj z tym.
    Mi się podobało, jolo

    ReplyDelete
  3. I TAK BĘDZIE NASTĘPNY SEZON
    Sorry, Lisu, trochę się już Maniakalnego naczytałam i to nie pierwszy "koniec"
    I skoro Chris nie jest do końca Carterem, to Michael wyjdzie z tym, żeby zrobić sobie dziecko, namówi do tego Chrisa, a później zabiją swoje partnerki i pójdą siedzieć. Ale pus w tym, że będą mieć wspólną celę. Tak będzie.

    ReplyDelete
  4. Yah, teraz kiedy wspominam całą epopeję Maniakalnego aż łezka się w oku kręci c':
    Mi się tam podobało~
    Chociaż nie zdziwiłabym się gdybyś teraz stworzyła nowych pedałków i zrobiła im to samo xD
    Loffki loffki <3

    ReplyDelete