28.2.17

Narcyz

Dział: Moja własna wiosna
Numer rozdziału: 7
Gatunek: Yaoi




               Było to dla Krajewskiego przeżycie o wiele bardziej bolesne niż obelgi skierowane w stronę homoseksualistów wypełzające niczym węże spomiędzy warg mężczyzny. Uświadomiło mu to tak wiele, że nie był w stanie opanować płaczu. Musiał jednak udawać. Musiał kłamać. Musiał.
- Wystraszyłam się, że możesz pokochać kogoś innego - wyjąkał, wycierając z policzków łzy. - To było tak wiarygodne...
- Kocham tylko ciebie, pamiętaj o tym - odpowiedział. - Będę ci to powtarzał codziennie. Nawet wtedy, kiedy już się zestarzejemy i będziemy obserwować, jak miłość kwitnie wśród naszych dzieci i wnuków. Nadal będę ci to mówił, bo nawet wtedy nic się nie zmieni.
               Michał pocałował go czule. Dłonie nadał mu drżały i nie mógł się uspokoić. Wciąż miał w głowie słowa: "Kocham cię, Michał".
               Blondyn w końcu wypłakał wszystkie swoje żale. Postanowił od tego czasu trzymać emocje na wodzy, wręcz uwięzić je w okowach kontroli, by nigdy więcej nie znaleźć się w tak kłopotliwej sytuacji. Sam już zaczynał gubić się w swoich kłamstwach, czuł się niczym schizofrenik świadom swojej choroby. Stworzył postać Julii jak niedoświadczony pisarz - nadał jej cechy, podarował jej osobowość i zainteresowania, lecz nie powołał do życia jako żywej, była tylko szarym papierowym substytutem prawdziwego człowieka. Nie posiadała bowiem przeszłości, historii, która ukształtowała jej kodeks moralny. Nie było wiadomo, z czego wynikają podejmowane przez nią decyzje i czym poparte jest jej zachowanie. Była niedopracowana. Sztuczna. Nieprawdziwa.
               Oskar wedle wcześniejszych zapewnień zaprosił Julię do prestiżowej restauracji. Górczyn nie miał wiele do zaoferowania, dlatego udali się do centrum. Przy głównej ulicy miasta znajdował się urządzony w orientalnym stylu Sphinx, którego Wieczorkiewicz uznał za świetne miejsce na randkę. Był zaniepokojony stanem Julii, trzęsły jej się bowiem dłonie i niepewnie rozglądała się dookoła.
               Michał nie był w stanie cieszyć się wspólnym wyjściem, kiedy znajdowali się tak blisko klubu Blue Note, w którym pracował. Dzieliło ich od niego raptem kilka przecznic, wystarczyło dojść do końca Gwarnej i skierować się na Aleksandra Fredry. Czuł rosnące napięcie, głowa zdawała się zaraz eksplodować z przytłaczającego stresu. Wielu ludzi kochało zastrzyk adrenaliny. Michał był zwolennikiem życia w spokoju, nawet jeśli miałoby to oznaczać niezdrową rutynę.
               Kiedy zajęli miejsca, blondyn wyluzował się nieco. Spostrzegł bowiem, że znajomi z pracy, którzy przecież nie darzyli go nigdy sympatią, nie rozpoznają go w peruce. Nadawała ona zupełnie inny kształt jego głowie i czyniła nierozpoznawalnym, dlatego zastąpił nią doczepiane kosmyki.
               Oskar zamówił stek urugwajski i kawę, Michał zaś ograniczył się do zupy borowikowej i szklanki wody, gdyż randka była dla niego tak stresującym przeżyciem, że nie byłby w stanie przełknąć niczego cięższego. 
- Nie jadam mięsa - wytłumaczył się, gdy zauważył pytające spojrzenie mężczyzny.
- Nie żartuj - odparł ze zdziwieniem. - To co ty jesz?
- Warzywa, owoce, makarony, naleśniki, pierogi...
- Dobra, spokojnie - przerwał mu, kiedy dopiero zaczął się rozkręcać. - Będziesz mieć niedobory żelaza. Wpadniesz mi w jakąś anemię i będzie problem. Dzisiaj ci podaruję, ale od następnego razu będziesz jeść ze mną mięso. Nie będę patrzeć, jak działasz sobie na niekorzyść - powiedział stanowczo.
               Michał nieśmiało potaknął głową. Momentalnie wymazał z pamięci wszystkie informacje i fakty potwierdzające roślinożerność człowieka oraz wpływ mięsa na choroby serca. Był w stanie męczyć się z wyrzutami sumienia spowodowanymi konsumowaniem zwierząt, byleby tylko uczynić Oskara szczęśliwym.
               Blondyn pił wodę i obserwował siedzącego naprzeciwko mężczyznę. Oskar poczuł na sobie jego wzrok. Nikt nigdy nie patrzył na niego oczyma pełnymi tak bezinteresownej i bezgranicznej miłości. Serce zabiło mu szybciej. Nie pamiętał już, kiedy ktoś zawrócił mu do tego stopnia w głowie. Możliwe, że zakochał się na poważnie po raz pierwszy.
            Siedzieli w ciszy i patrzyli sobie w oczy. Rozczulał ich dochodzący z głośników erotyczny jazz. W przyciemnionym pomieszczeniu pełnym ogromnych fikusow i wymyślnych lamp we wschodnim stylu można było zupełnie stracić poczucie czasu i nawet środek dnia nieświadomie pomylić z gorączką letniej nocy pełnej gorących wspomnień. Sztuczny bluszcz oplatał drewniane palę przy barze z ciemnego dębu, a kolorowe obrazy zdobiły hebanowe panele. Żaluzje w wielkich oknach zatrzymywały światło słoneczne i uniemożliwiały promieniom dostanie się do środka.
- Pójdę do toalety - powiedział w końcu Michał.
- Dobry pomysł. Aprobuje. Też skorzystam - odparł z uśmiechem Oskar.
- Możemy tu zostawić rzeczy? - upewnił się, spoglądając na torebkę, w której nosił aparat.
- Nie martw się - odpowiedział i machnął ręką.
               Udali się w kierunku toalet. Michał asekuracyjnie rozglądał się wokół z obawy o spotkanie kogoś znajomego. Ulga przyszła dopiero wtedy, gdy wszedł do łazienki, w której nie było żywego ducha. Przyspieszył kroku, gdy jego oczom ukazał się pisuar i wtedy nagle...
- Hej. Jula. Hej - powiedział nagle Oskar, łapiąc blondyna za ramię. - To męska toaleta. Nie chciałaś chyba skorzystać z pisuaru, co? Chociaż mam dziwne wrażenie, że... że tak.
               Michał obrócił się nerwowo i pędem wypadł z łazienki. W głowie wciąż miał widok twarzy jego chłopaka, na której malował się dziwny niepokój i niesmak. Szybkim krokiem poszedł w stronę damskiej. Był cholernie zestresowany. Po raz pierwszy był zmuszony skorzystać z kobiecej toalety. Kiedy tylko wszedł do środka, los postanowił jeszcze raz kopnąć leżącego.
- Przepraszam najmocniej - zaczęła obca kobieta, chyba równie zdenerwowana, co Michał. - Czy ma pani może przy sobie podpaske? Jestem tu akurat na spotkaniu biznesowym z szefem, więc nie bardzo mogę wyjść, rozumie pani...
- Ja... Nie, niestety nie mam przy sobie... - wyjąkał że strachem.
               Kolana się pod nim uginały. Nie potrafił rozmawiać z obcymi. Oblał się rumieńcem, a w uszach zaczęło mu piszczeć tak, że nie usłyszał nawet, co mówiła do niego poszkodowana. Skinął tylko głową i zamknął się w kabinie. Dłonie drżały mu tak mocno, iż ledwo udało mu się wydalić. Kiedy tylko się załatwił, wybiegł z przerażeniem z łazienki nie myjąc dłoni i wpadł prosto w ramiona Oskara.
- Boże - powiedział z zaskoczeniem. - Jula, co się stało?
- Boję się - odparł Michał, wtulając się w mężczyznę. - Jakaś baba zapytała, czy mam podpaske.
- Ale co z... Ach, no tak - odpowiedział, uśmiechając się z troską. - To słodkie. Chociaż pewnie utrudnia życie. Przynajmniej wiem, że mam cię tylko dla siebie.
- W dodatku ta wpadka z pomyleniem łazienki... Widzisz, jak na mnie działasz? - spytał cicho.
               Oskar położył mu dłonie na ramionach i odsunął od siebie, po czym złożył czuły pocałunek na jego ustach. Pogłaskał go delikatnie po głowie, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- Kochana.
               Wrócili do stołu. Blondyn rzucił okiem na zegarek. Godzinę później zaczynał robotę. Wiedział, że musi wyjść natychmiast, by zdążyć się przebrać i dotrzeć na miejsce. Zdawał sobie sprawę z tego, iż Oskar będzie nalegał, żeby odwieźć go na miejsce.
- Mam tramwaj z placu wolności, to niedaleko - powiedział.
- Odprowadze cię - zaproponował Oskar.
               Szli przed siebie w ciszy, trzymając się mocno za ręce. Wieczorkiewicz wyraźnie czuł napiętą atmosferę, lecz tłumaczył to sobie nieśmiałością Julii. Michał faktycznie czuł się źle, kiedy musiał dryfować między przepychającymi się ludźmi w samym sercu miasta. Tramwaj numer pięć akurat podjeżdżał, gdy dotarli na przystanek. 
- Żałuję, że nie możesz iść z nami na koncert Zalewskiego - powiedział, całując Michała na pożegnanie w policzek.
               Dopiero kiedy pojazd ruszył, blondyn zdał sobie z tego, co usłyszał. Oskar i jego przyjaciele wybierali się na koncert Krzysztofa Zalewskiego w Blue Note.


No comments:

Post a Comment