31.12.16

Chwast

Dział: Moja własna wiosna
Numer rozdziału: 4
Gatunek: Yaoi



                    Michał oczekiwał na telefon do czwartej nad ranem. Bezczynnie siedział na skraju krzesła w kuchni i wgapiał się w ekran leżącej przed nim komórki. Oczy zamykały mu się ze zmęczenia. Rozejrzał się wokół, żeby raz jeszcze upewnić się, że dobrze ukrył wszystkie przedmioty mogące świadczyć o jego prawdziwej płci. Nie chciał się narzucać ani przerywać Oskarowi zabawy, dlatego nie zadzwonił sam. Z telefonem w kieszeni udał się do łazienki i zmył makijaż z ust. Na wszelki wypadek nie zdjął doczepianych kosmyków włosów. Przebrał się w długą koszulę do spania i postanowił położyć się chociaż na chwilę, bo sen zaczynał już z nim wygrywać. Telefon położył na szafce nocnej, by usłyszeć, kiedy Oskar do niego zadzwoni. Ale Oskar nie zadzwonił. 
                            Oskar Wieczorkiewicz nie zadzwonił, gdyż plan przenocowania jego koleżanki w domu Julii uległ nieco zmianie, gdy znalazła się ponoć przypadkowo w łóżku właściciela mieszkania. Część znajomych zdążyła już wówczas wyjść, pozostali zasypali w stanie kompletnej nietrzeźwości na kanapie, podłodze i w wannie. Lub, jak w przypadku Tosi, w łóżku Oskara. Mężczyzna nie miał najmniejszego zamiaru kłaść się na ziemi, a wyrzucanie damy nie szło w parze z byciem dżentelmenem, z braku laku położył się więc obok niej. Był zbyt pijany, żeby pamiętać o telefonie, który miał wykonać. Był także za bardzo nietrzeźwy, by uważać i patrzeć pod nogi, dlatego też nim dotarł do łóżka, zdążył strącić lampkę z komody, która zaraz po tym z trzaskiem rozbiła się na posadzce, budząc tym samym Tosię. Dziewczyna obróciła się na drugi bok i zaspanym wzrokiem spojrzała na zbliżającego się do niej Oskara. Chwilę później oddawała mu się w całości, szeroko uśmiechając się, kiedy obsypywał pocałunkami jej kark. 
                               Michał, będąc jeszcze w stanie półprzytomnym, ospale sięgnął po leżący pod poduszką telefon. Zerwał się na równe nogi, gdy zobaczył, która jest godzina. Nie zdążył jeszcze wówczas zauważyć, że nie miał ani nieodebranych połączeń, ani wiadomości. Ledwie przetarł powieki i uświadomił sobie, jak jest późno, a już zaczęły dręczyć go wyrzuty sumienia i obawy, iż Oskar na pewno się zdenerwował, bo Michał nie dotrzymał obietnicy. I pewnie siedział tam bezczynnie, nie mogąc nawet położyć się do łóżka, a koleżanka niecierpliwie czekała, aż Michał raczy odebrać. Musiała wpatrywać się w niego poniżającym wzrokiem i wzdychać głęboko co chwilę z zażenowania, powtarzając Oskarowi, że nie potrafi nawet załatwiać tak prostych i codziennych spraw. Michał ze wstydu ukrył twarz w dłoniach. Pomiędzy kościstymi palcami do jego oczu trafiało rażące światło popołudniowego słońca. Miał sobie za złe, że zasnął. I, że w ogóle się urodził. I nawet obwiniał się za drugą wojnę światową, choć nie aż tak bardzo jak stawiał sobie zarzut bycia winnym wygranej Donalda Trumpa. Destrukcyjna moc poczucia winy czyniła go zrezygnowanym oraz tworzyła w jego głowie myśli samobójcze. Dopiero, kiedy wypomniał sobie wszystkie swoje grzechy, wyspowiadał się sam przed sobą, by po chwili dać jeszcze sobie w twarz, zorientował się, że nikt do niego nie dzwonił. Był tym faktem nieco zszokowany, toteż szybko wybrał numer Oskara, by zapytać, o co chodzi.
                                I zaraz po tym Oskara obudził dźwięk dzwoniącego telefonu. Alkohol nadal miał we krwi, a może raczej krew w alkoholu. Z przyzwyczajenia odrzucił połączenie, gdyż nienawidził, kiedy przerywało mu się sen, szczególnie, gdy był pijany. Odwrócił się na drugi bok i jego oczom ukazał się poranny wizerunek Tosi - wbrew pozorom wcale nie taki zły. Pamiętał jeszcze, jak wpadł jej w oko Krystian, który kompletnie nie był nią zainteresowany, nawet, jeśli chodziło o jedną niezobowiązującą noc. Nie, żeby proponowała. Po tych koniecznych i pożytecznych przemyśleniach Oskar otworzył szeroko oczy. Powoli podniósł się do pozycji siedzącej. Z upieprzonego sosem czosnkowym kartonie po pizzy wygrzebał pozostałości swoich bokserek, które czym prędzej na siebie założył. Rzucił okiem na ekran telefonu. Kiedy zobaczył na nim imię swojej dziewczyny, przypomniał sobie, o co ją poprosił. Tego dnia Oskar Wieczorkiewicz po raz pierwszy w życiu zaczął odczuwać wyrzuty sumienia.
                             Goły i wesoły ubrany tylko w doprawione sosem czosnkowym bokserki przemierzał kuchnię, której podłoga pokryta była zimnymi kafelkami i zimnymi ludźmi, którzy zgonowali albo byli po prostu zimnymi draniami, których życie już dawno temu opanowała kompletna degradacja wartości moralnych. Skakał między ciałami, bawiąc się i czując niczym małe dziecko grające w klasy tak długo, dopóki nie nadepnął wcale nie przypadkowo Krystianowi na jego już wystarczająco płaski ryj. Krystian w reakcji na czyn przyjaciela niepokojąco wykręcił twarz, po czym z jego ust wydobyło się słowo, które było istnym ucieleśnieniem odczuwanego przez niego niesmaku, zażenowania, zdenerwowania, konsternacji i gastro-głodu.
— Kurwa — powiedział Krystian. Ale był mężczyzną dobrze wychowanym, więc odezwał się bardzo cicho, żeby nie obudzić gości.
                              Oskar niezwłocznie złapał go za szmaty, których Krystian na sobie nie miał, po czym zaciągnął go na korytarz i zamknął za sobą drzwi. Krystian Stempowicz spojrzał na przyjaciela wzrokiem dresa i grzecznie zapytał, o co mu chodzi i dlaczego go obudził stając mu na twarzy.
— Oskar, kurwa — wymamrotał. — O chuj ci chodzi i czemu, do kurwy nędzy, na ryj mi się wjebałeś jak spałem?
— Stary, przespałem się z Tosią — odpowiedział Oskar.
— Zajebiście, nie mogłeś mi o tym powiedzieć później? — spytał.
— Czy ty rozumiesz powagę sytuacji? — zadał pytanie, po czym skrzyżował ręce na piersiach. — Jak Julia się dowie...
— To cię rzuci tak jak Teresa — odparł niezwłocznie. — W dodatku z tego samego powodu. Daj klucze i się uspokój, potem się wymyśli, co dalej.
— Jakie klucze? — zapytał, po czym uświadomił sobie, że ma w mieszkaniu drzwi zatrzaskowe.
                       W tym czasie Michał zdążył już się niemal zapłakać na śmierć, utwierdzając się w przekonaniu, że to koniec jego związku. Oskar nie zadzwonił, w dodatku odrzucił połączenie Michała. Czego miał się spodziewać, pomyłki? A może się zorientował lub dowiedział od kogoś o prawdziwej płci Michała i był tym tak obrzydzony, że postanowił jak najszybciej zerwać kontakt? Michał Krajewski uświadomił sobie wówczas, iż wedle norm społecznych tylko dziewczyny lubią w brąz. Ale za wszelką cenę starał się tej myśli do siebie nie dopuszczać.
                            Oskar dobijał się do drzwi swojego mieszkania, niszcząc jeszcze bardziej swą złą reputację, jaką ciężką pracą zdołał wyrobić sobie u sąsiadów. Starsze panie, które wychodziły akurat na mszę, z niepokojem spoglądały, jak ubrany w same bokserki ubrudzone solidnie białą mazią mężczyzna wrzeszczy wniebogłosy i wali pięściami we wrota swojej jaskini niczym niestrudzony prawiczek pragnący przekonać nimfomankę o swojej kondycji.
— Wiesz co? Rzuć ją. Wtedy nie będziesz musiał się bać, że sama to zrobi — mówił Stempowicz. — Drodzy państwo, właśnie zakończyłem piękny i pełen miłości związek. Ale nie przejmuję się tym specjalnie, bo nie był mój.
— Zamknij mordę, Krystian — warknął Oskar i oderwał się od drzwi. — Zależy mi na niej.
— Zależy mi na niej, więc po pierwszym dniu oficjalnego związku przespałem się z inną — dopowiedział jego przyjaciel. — Tak to przynajmniej wiem, że wszystko z tobą w porządku, stary. Nie zniósłbym dłużej tego biadolenia o tym, jaka to Krajewska nie jest subtelna, śliczna i krucha jak chińska porcelana. A dopiero co mówiłeś, że w tramwajach taki ścisk, że gdyby nie ta Paula z twojej pracy, to nie byłoby gdzie palca włożyć.
— Nie mówiłem niczego takiego — wycedził przez zęby, po czym walnął pięścią w drzwi. Był już zrezygnowany i naprawdę powątpiewał w to, czy ktoś mu otworzy.
— Albo to, co powiedziałeś Łukaszowi, jak oglądaliśmy u niego jego nowe audi, pamiętasz? Spytał, jaki naszym zdaniem jest najlepszy hamulec na świecie — gadał, oparłszy się o ścianę. Wydobył nie wiadomo skąd papierosa i zapalił go. — A ty odpowiedziałeś "Dłoń Uli. Raz chwyci i już stoi".
                             Oskar Wieczorkiewicz na pierwszy rzut oka wydawał się być pozbawionym godności kobieciarzem, którego największą pasją jest zaliczanie panienek. Na każdy kolejny rzut oka zdawał się z kolei być pozbawionym godności kobieciarzem, którego największą pasją jest zaliczanie panienek. Takiego zdania był każdy człowiek, jaki spotykał Oskara na swojej drodze. Poza Michałem. Michał był święcie przekonany, że Wieczorkiewicz idealnie nadaje się do pełnego romantyzmu i delikatności związku. Dlatego też płakał jak bóbr, kiedy Oskar tak go potraktował. Modlił się w głębi duszy o pomoc. Wiedział, iż nie poradzi sobie w życiu bez chłopaka, z którym był jeden dzień. Zdążył się już przyzwyczaić i spędził setki nocy na szlochaniu w poduszkę ze strachu, że Oskar go zostawi. Miał traumatyczne przeżycia i doświadczenia po tym, jak został odrzucony przez dziewczynę swoich marzeń w piątej klasie podstawówki. Ale wtedy nagle zadzwonił jego telefon, na którego ekranie wyświetlało się zdjęcie promiennie uśmiechniętego Oskara.



No comments:

Post a Comment