29.11.16

Instynkt

Dział: One shot
Numer rozdziału: -
Gatunek: Yaoi



                   Tego poranka świat okrywały odcienie szarości. Rosa na źdźbłach trawy i więdnących od pyłu ziołach zdawała się być zamarznięta. Rain i jego bracia ostrożnie stawiali kolejne kroki, wypatrując niebezpieczeństwa. Brunet lubił te wyprawy, choć nie z tego powodu, co reszta. Postawił on sobie bowiem cel, zignorował wszelkie stojące na jego drodze przeszkody i postanowił dążyć do niego za wszelką cenę. Nie można było powiedzieć, że bracia uszanowali decyzję Raina, gdyż na każdym kroku traktowali jego działania prześmiewczo. Czasy nadal się nie zmieniły i być może trzeba było im rewolucji. Jednak wszyscy rewolucjoniści w niewyjaśnionych okolicznościach zniknęli bezpowrotnie.
- Wychowano nas w nienawiści do ludzi - mawiał profesor Canaac. - A ludzi wychowuje się w nienawiści do nas. Liczne wojny pozostawiają na naszych ciałach blizny, które przypominają nam, na kim powinna być dokonana zemsta. Oni mordują naszych braci, my zabijamy ich dzieci. Sami siebie uwięziliśmy w ogromnym błędnym kole i nie potrafimy z niego wyjść. Bo jesteśmy niezdolni do pokoju. Niezdolni do wybaczania. Niezdolni do zmian. Nasze nacje dążą do wzajemnego wymordowania, jednak zapominamy o pewnym fakcie. Oni mogą żyć bez nas, ale nasze istnienie bez ludzi jest niemożliwe.
                   Profesor Canaac był jednym z najbardziej szanowanych pracowników Ministerstwa w Fetherdorf. Ponadto, jak wielu innych ministrów, był człowiekiem. Do wioski przyniesiono go, kiedy był jeszcze dzieckiem. Z własnej woli poddał się rytuałowi wierności, dzięki czemu mógł mieć pewność, że jest bezpieczny. Jego właściciel odszedł z tego świata już dawno temu. Po jego śmierci profesor Canaac postanowił zająć się szerzeniem swoich poglądów na większą skalę. Jego traktaty o podobieństwach między ludźmi a wampirami trafiały do największych księgozbiorów nawet w takich miasteczkach jak Reatherhorn czy Nestus. Nadal jednak były przyjmowane z ogromną falą krytyki i buntu. Świat panicznie bał się zmian.
               Rain należał do cichych rewolucjonistów. Co prawda część znała jego zamiary, a jeśli nie, na pewno się domyślała. W gruncie rzeczy Rain nie narzucał nikomu swojego zdania i nawet głośno nie myślał o swoich poglądach. Był zwyczajnie zajęty swoimi sprawami i pochłonięty nimi do tego stopnia, że brakłoby mu czasu na dodatkowe zaangażowanie polityczne. Zaufał więc swojej sile i pogodził się z faktem, że nie może dokonać cudu, ale jest w stanie docenić chociaż tę małą rzecz, której nikt mu nie zabroni zrobić.
                  Dlatego wyruszał z braćmi na krwawe wyprawy i czekał, aż nadarzy się okazja na spełnienie celu i dopełnienie przeznaczenia, jakie sam sobie wymyślił i wmówił. Nie dorównywał zwinnością i szybkością reszcie, kiedy starał się zachować kontrolę, podczas gdy pozostali rzucali się w wir furii, pogrążeni w swoim zwierzęcym instynkcie. Ale Rain był cierpliwy. Wiedział, że nadejdzie w końcu dzień, w którym zrobi to, co do niego należy. Do tego czasu starał się przemilczeć momenty, kiedy to jego bracia zakładali się, który z nich pożre większą ilość ludzi danego dnia.
                   Profesor Canaac mówił i mówił, choć zdawało się, że krzyczy i szlocha z rozpaczy na widok rozpadającego się społeczeństwa. Ostrzegał przed autodestrukcją. Prosił i błagał. Wygłaszał przemówienia. Organizował spotkania. Mimo jego tytułu mało kto brał go na poważnie. Był niczym kropla dziegciu w beczce z miodem. Był człowiekiem w wampirzym społeczeństwie.
                     Inaczej zaś było z doktorem Herraną, który w przeciwieństwie do profesora Canaaca mówił o wszystkim bardzo dosadnie i bezpośrednio. Jego słowa przesycone były zawiścią, która trafiała do młodych wampirzych głów działając na nie jak płachta na byka. Nawoływał do nienawiści i przewodził wyprawom. Pragnął znieść rytuał wierności, co z czasem mogłoby doprowadzić do całkowitej zagłady gatunku ludzkiego.
- Nie możemy żyć bez ludzi - powtarzał ze zmordowaniem profesor Canaac na konferencjach. - Stracimy pożywienie. Stracimy nieśmiertelność. Znikniemy w mgnieniu oka.
- Ludzkie stopy stąpają po tym świecie od setek lat i stąpać będą nadal - mówił doktor Herrana. - Rytuał wierności nie ma żadnego wpływu na ich egzystencję bądź jej brak. Przecież się rozmnażają.
                  Ale profesor Canaac nie dawał za wygraną. Ze stoickim spokojem i poukładaną filozofią zbierał coraz szerszy krąg zwolenników, lecz ten nadal nie dorównywał nawet połowicznie grupie poddanych wampirowi Herranie.
- Jesteśmy tacy sami - mówiła Yakiri, wampirzyca, która przybyła do Fetherdorf ze wschodu i zdobyła wśród tej małej populacji wysokie uznanie. - Oni też są kontrolowani przez swój zwierzęcy instynkt. Jednak oni nauczyli się nad nim panować. Czy chcemy być gorsi?
                   Yakiri zdobyła wiedzę i doświadczenie dzięki licznym podróżom, jakie odbywała po miasteczkach na całym świecie. Przebywała także w ludzkich wioskach, dzięki czemu przerastała zarówno profesora Canaaca, jak i doktora Herranę w kwestiach związanych z naturą ludzką. Ponadto budziła największe zaufanie wśród wampirów, była bowiem poza polityką i zdawała się być obiektywna w swoich słowach. Jednak fakt, iż nie była w to zaangażowana politycznie sprawiał, że nie posiadała żadnych oficjalnych wpływów na prawo panujące w Fetherdorf.
                       Tymczasem gdzieniegdzie dało się usłyszeć dziwne plotki. Szepty odbijały się echem wśród ceglanych murów, a nocami te słowa wydobywały się z kory drzew, pogrążając wampiry w strachu i niepewności. Mówiło się, że Nestus zostało zdobyte. Nikt jednak nie wiedział, przez kogo. Niektórzy nie dowierzali, drudzy się zastanawiali, jeszcze inni skakali z okien z obawy o nadchodzącą wojnę. Herrana nawoływał do zwiększenia ilości wypraw. Był przekonany, że ludzie rozpoczęli odwet. Yakiri bez namysłu ruszyła do Nestus, obiecując przekazać informacje, kiedy tylko dotrze na miejsce. Canaac przekonywał, że to tylko plotki roznoszone przez zwolenników Herrany. Coś jednak unosiło się w powietrzu i sam Canaac zaczął wątpić w swoje słowa.
                         Rain uważnie obserwował teren, kiedy jego bracia wyczuli grupę ludzi na pustkowiu dzielącym dwie ludzkie wioski - Uthen i Ienar. Wyglądało na to, że się przeprowadzali. Kiedy oczom wampirów ukazała się gromada ludzkich podróżników, a do ich nozdrzy napłynęła intensywna woń świeżej krwi, rzuciły się do biegu. Rozległy się przepełnione bólem wrzaski i panicznie okrzyki błagające o litość. Rain już dawno temu przestał się tym przejmować. Doskonale zdawał sobie sprawę ze swojej bezradności. Wtem jednak ujrzał młodą kobietę chowającą się nieopodal za wysokim grubym dębem. Jego serce zabiło szybciej. Obiecał sobie, że tym razem mu się uda. Że tego dnia zrobi to, na co czekał od dawna. Ruszył w jej stronę. Stała niczym sparaliżowana. Strach wykrzywił jej twarz w grymasie. Łzy ciekły po jej różowych policzkach.
- Nie bój się - powiedział szybko Rain, kiedy dotarł na miejsce i mógł nareszcie stanąć z nią twarzą w twarz. Zdawała się go jednak nie słyszeć, była pogrążona w przerażeniu. - Możesz żyć, słyszysz? Jeśli ze mną pójdziesz. Mogę uratować jednego człowieka. Wtedy nie zginie. Będzie bezpieczny do końca życia. Słyszysz, co mówię?
          Słyszała, ale nie słuchała. Była zwykłą chłopką z małej wioski, nie wiedziała nic o stworzeniach, jakimi były wampiry. Znała je tylko z legend i innych wymyślonych opowieści, które w jej rodzinnym domu przekazywano drogą ustną. Pamiętała wszystkie bajki na dobranoc, w których wampir był złą istotą, a zabicie go symbolizowało ratunek dla świata. Wyciągnęła więc ostrze, które trzymała za plecami i szybkim ruchem przebiła mu dłoń, gdyż akurat zdążył zasłonić nią siebie.
                    Nie miał wyjścia. To nie był już instynkt mordercy, lecz wola utrzymania się przy życiu. Rzucił się na nią i wbił swoje kły głęboko w jej kark. To był jego chrzest. Pierwsze wypite przez niego krople ludzkiej krwi. Z jej ust wydał się przeraźliwy krzyk, stłumiony po chwili bólem i bezradnością. Kiedy już nie żyła, rzucił jej ciało bezwładnie na ziemię. Był wściekły, że nie posłuchała. Pragnął umrzeć, gdyż w jednym momencie zniweczył swoje cele, które zakładały, że nigdy nie skrzywdzi człowieka.
                    Jednak Rain nadal czuł świeżą krew gdzieś w pobliżu. Wychylił się zza drzewa i spojrzał ku swoim braciom, którzy gnali na zachód, pozostawiając po sobie zakrwawione ciała i machając mu z radością, że się nawrócił. Wydawało się, iż Rain został na pustkowiu zupełnie sam, a jednak woń krwi była silniejsza niż kiedykolwiek wcześniej. Postanowił obejść gruby dąb i kiedy to zrobił, jego wątpliwości zostały rozwiane.
                    Kobieta nie ukrywała się bez powodu. Przyczyną jej podwójnej ostrożności był fakt, że nie szła tamtędy sama. Towarzyszył jej człowiek, którego życie ceniła ponad swoje i pragnęła chronić go tak bardzo, że stanęła twarzą w twarz z przerażającą istotą, jaką był Rain. Wampir znów poczuł iskry nadziei tlące się w jego sercu. Jego oczom ukazał się młody chłopiec o płowych włosach w kolorze zbóż. Człowiek patrzył na niego ze strachem, nie mogąc opanować drżenia kolan.
- Jesteś bezpieczny - powiedział spokojnie Rain.
                  Ale chłopiec mu nie wierzył. Bo dlaczego miałby mu uwierzyć, jeśli przed chwilą widział, jak tamten brutalnie mordował mu matkę?
- Możesz zaryzykować i iść ze mną - mówił dalej wampir. - Możesz też tu zostać. Ale oni za jakiś czas wrócą. I nie będą tracić czasu na zbędną rozmowę.
                    Blondyn wbił wzrok w ziemię i rozpłakał się. Rain po raz pierwszy ujrzał płaczącego człowieka. Dotychczas nawet nie przeszło mu przez myśl, że ludzie potrafią płakać. Może jednak Yakiri miała rację? Może wampiry i ludzie są tacy sami? 
                     Mimo wszystko zgodził się pójść z nim do Fetherdorf. Zdawał sobie sprawę, że śmierć jest nieunikniona, a w tym przypadku mógł chociaż łudzić się nadzieją. Był przerażony. Stracił jedyną osobę, jaką miał w swoim życiu. Poprzysiągł zemstę. Postanowił nauczyć się zmieniać strach w agresję i wykorzystać ją przeciwko wrogowi. Pragnął stać się silny.
                    W tym samym czasie Fetherdorf pogrążyło się w wojnie domowej między zwolennikami Herrany a wampirami popierającymi układy z ludźmi. W biały dzień główne ulice wioski zostały zdewastowane. Wiara w zmiany zaczęła powoli umierać. Mimo że liczba wampirów godzących się na przejście rytuału wierności rosła, zawiść w sercach przedstawicieli tej nacji nadal była taka sama.
                    Blondyn był zbyt wystraszony, by powiedzieć do Raina cokolwiek, udało mu się jednak uraczyć go swoim imieniem.
- Rin Cathart - powiedział tylko, kiedy został zapytany.
                    By przerwać niezręczną ciszę Rain postanowił opisać Rinowi przebieg rytuału wierności. Tak czy inaczej nie mógł przystąpić do niego bez zgody blondyna, moment ten był więc idealny do rozmowy na ten temat. Wampir był wyjątkowo ostrożny podczas drogi powrotnej. Obawiał się bowiem, że zostaną dogonieni przez jego braci, a tamci bez skrupułów mogliby rzucić się na Rina, póki jeszcze nie przeszedł rytuału. Poza tym jego krew pachniała intensywniej i smakowała lepiej, gdyż nie miał skończonych dwudziestu lat, a krew traciła na jakości z każdą dekadą ludzkiego życia. Bądź w obliczu poważnej choroby czy też zbliżającej się śmierci. Rin jednak wyraźnie tętnił życiem.
- Pozbawią mnie części mojej krwi, która zostanie ci przekazana - mówił powoli Rain. - Twój organizm będzie się oswajał z nią przez jakiś czas, ale po jego upływie przyswoisz ją i będzie płynęła w żyłach do końca twojego życia. Ta cząstka mojej krwi wystarczy, żebyś mógł uchronić się przed wampirami. Każdy poza mną, kto spróbuje cię ugryźć, zginie, gdyż wampir nie może smakować krwi swojego brata. Niezależnie od tego, kiedy umrę, będziesz bezpieczny już zawsze.
                    Kiedy Yakiri dotarła do Nestus, jej oczom ukazał się przerażający widok. W swoim życiu widziała już wiele, jednak czegoś takiego nie widziała nawet w najgorszych koszmarach. Wyciągnęła pióro i napisała wiadomość, którą przekazała swemu podwładnemu, którego zaraz po tym wysłała do Fetherdorf, nakazując mu dostarczyć informacje tak szybko, jak gdyby od tego zależało jego życie. W tym samym czasie doktor Herrana zbierał zyski z wojny domowej, a profesor Canaac dochodził do wniosku, że to nacja wampirów, nie ludzi, stawia właśnie kolejne kroki w stronę ogromnej przepaści. Herrana oskarżany o wzniecanie sporów w miasteczku i drastycznie spadającą liczbę wampirzej populacji, mówił:
- Przecież się rozmnażamy.
                   Rain i Rin dotarli do Fetherdorf po zmroku, kiedy wszystkie bójki okryła noc. Ciała zostały spalone, ale Rain dobrze wiedział, co się stało pod jego nieobecność. By uniknąć starcia z innymi wampirami, udał się prosto do Ministerstwa. Wiedział, że profesor Canaac nadal jest w pracy, gdyż profesor Canaac był w pracy zawsze. Rain dopiero co znalazł blondyna przytulonego do starego drzewa, a teraz otwierał przed nim ogromne wrota. Już po chwili ich oczom ukazały się bogato zdobione okiennice i kolorowe witraże. Szli przed siebie po wykładanej ciemnymi kafelkami posadzce, rozglądając się na boki. Ani żywej duszy. Tylko masa wielkich posągów wykonanych z brązu.
                    Rain zapukał do drzwi gabinetu profesora Canaaca, które już po chwili uchyliły się, a wysoki męski głos zapraszał ich do środka. Profesor Canaac prawie rozpłakał się ze szczęścia na ich widok. Zawsze tak reagował, kiedy przychodzono do niego w sprawie rytuału wierności. Załatwiał tylko proste sprawy papierkowe, po czym kierował dwójkę do następnego gabinetu, gdzie nie było już tak przyjemnie. Na odchodne poprosił jeszcze, by zapoznali się z zasadami. Nie było ich wiele, bowiem poważnie traktowano wyłącznie te główne. Reszta leżała w interesie wampira. Nie miał obowiązku mówić o rzeczach, o których nie chciał, jednak zaszkodzić tym mógł tylko sobie.
                    W środku nocy strażnik bramy obudził doktora Herranę i dostarczył mu wiadomość od Yakiri. Herrana przeczytał:


"Uwaga!
Nestus w płomieniach. Na górze człowiek-wampir, czy to możliwe? Nie ma dokąd uciec, myślcie, jak go pokonać. Ma siłę jak zbawca, ale to na pewno Antychryst"


              Herrana zerwał się z łóżka i wiedział już, że tej nocy nie zaśnie. Wrzucił materiał z wiadomością do kominka, by nikt poza nim nie ujrzał bredni tej szalonej wampirzycy. Z samego rana postanowił udać się do pozostałych władz miasta i zacząć przygotowywać wielki festiwal na powitanie zbawcy. Był pewien, że będzie to początek nowego świata.
                    Rain był już w domu. Siedział obok bezwładnie leżącego na łóżku Rina wyczerpanego z bólu, jaki przysporzył mu rytuał. Odzyskał przytomność i miał świadomość, że jest już po wszystkim. Dopiero wtedy poczuł się w pełni bezpiecznie. Rain wpatrywał się w okno i zastanawiał się, skąd dochodzą wpadające do środka smugi światła. Starał się odwrócić swoją uwagę od dziwnych myśli, których się nie spodziewał, acz zdążył je już zdiagnozować. Przez ostatnie lata żył myślą, że uratuje ludzkie życie i pozwoli komuś na bezpieczny żywot do końca jego dni. Cel ten tak bardzo wbił się w jego umysł, że podświadomie zaczął uznawać człowieka za boską istotę, zachwycać się jego pięknem, kruchością i delikatnością. A Rin był ucieleśnieniem wszystkich tych wartości. Leżał przy nim okryty jedynie kocem, bowiem wcześniej rozebrał się do snu. Rain tylko czekał, aż jego niewolnik zaśnie, by móc wtedy po cichu pozbawić go koca i napawać się widokiem czystego nieskażonego ciała. Sam w końcu był młody. Miał zaledwie dwadzieścia dwa lata, czym to było w porównaniu do żyjących setki lat wampirów? Podobno każdy w jego wieku nie mógł uwolnić się od brudnych myśli. W przypadku Raina myśli te były jednak nieuzasadnione. Wręcz zakazane. Rin był człowiekiem. Mężczyzną. Był młodszy. Ale te zakazy tylko dodatkowo wzniecały emocje Raina. Powoli zsunął z niego koc. Mimo wszystko nie pozwolił sobie na nic więcej poza obserwowaniem. Kiedy już zaspokoił swoje oczy, okrył Rina kocem i wrócił do swojego pokoju i zasnął.
                    Yakiri nie zdołała wrócić do Fetherdorf. Jako wampirzyca urodzona w Nestus pozostała w Nestus w postaci wampira spalonego na pył. Miasto zmieniło się w ruinę. Upadła pierwsza stolica wampirzego świata, a Antychryst ruszył dalej. Herrana z podekscytowaniem oczekiwał na przyjście zbawiciela.
                    Rin uważnie przypatrywał się Rainowi. Był zaskoczony, że wampir może być tak podobny do człowieka. W zasadzie gdyby nie wydarzenia z dnia poprzedniego, pewnie nawet by się nie zorientował. Zastanawiał się, czy w jego rodzinnej wiosce mogły ukrywać się wampiry.
- Jak często będziesz mnie gryźć? - spytał Rin, zdziwiony na widok Raina konsumującego ludzki prowiant. Raina rozśmieszyło to pytanie.
- W ogóle - odparł. - Obiecałem ci bezpieczeństwo.
- Nic ci się nie stanie? - dopytywał blondyn.
- Możliwe, że będę żył trochę krócej - odpowiedział.
- Chcę konkretów - powiedział wtedy. - Lepiej, żebyśmy nie ukrywali przed sobą istotnych rzeczy, jeśli jesteśmy na siebie skazani.
- Może i masz rację - westchnął Rain. - Dopóki żywię się krwią, jest szansa, że dotrwam do kilku setek. Nie wiadomo, jaki jest maksymalny wiek, większość umiera przed skończeniem wieku z powodu osłabienia. Ciężko jest wtedy polować i ryzyko na zabicie przez człowieka rośnie.
- Zabicie przez człowieka? - zdziwił się.
              Rin nie wiedział, że ludzie także polują na wampiry. Nie zdawał sobie sprawy także z tego, iż rodzice jego właściciela zostali zamordowani przez przedstawicieli gatunku ludzkiego. Nie miał pojęcia o wojnach stale toczonych przez dwie nacje. Rain powiedział mu tyle, ile wiedział, ale sam również miał okrojoną wiedzę. Następnie kontynuował.
- Minimalny wiek to coś około czterdziestki - mówił. - Jednak jest też druga strona medalu. Każde ugryzienie pozbawia cię kilku dni życia. Wątpię, byś chciał w ten sposób ryzykować. Życie ludzkie z natury jest krótkie.
- Skąd to poświęcenie? - spytał Rin. Ale Rain nie potrafił odpowiedzieć.
                     Miesiąc później upadły trzy ludzkie wioski. Do tego czasu Herrana zdążył przekonać obywateli Fetherdorf, że nadchodzi zbawiciel. Informacja o zagładzie ludzkich obozowisk tylko potwierdziła słowa Herrany. Spalenie Nestus uznano za odwet ludzi i wszczęto przygotowania do zemsty. Zniknięcie Yakiri uzasadnione zostało jej kolejnymi nieplanowanymi podróżami. Chodziły także słuchy, że została zamordowana przez ludzi, co jeszcze bardziej wzniecało niepokój wśród wampirów.
                    Do tego czasu Rin zdążył spoufalić się z Rainem, o czym nikt poza nimi nie wiedział. Blondyn zdążył się domyślić intencji wampira, dowiedział się też, jak na niego działać. Powoli wprowadzał w życie swoje cele, podczas gdy Rain stopniowo tracił kontrolę nad swoim instynktem. Któregoś wieczora, kiedy opierali się na parapecie okna i obserwowali spowite nocą martwe ciała, których nikt nie chciał już sprzątać ani palić, Rin postanowił wykonać kolejny krok.
- Chcę dzisiaj spać z tobą - powiedział nagle.
                    Dla Raina ta propozycja wcale nie była jednoznaczna. Pomyślał wówczas, że blondyn boi się wojny domowej i nie czuje się bezpiecznie, kiedy jest sam w pokoju. Zgodził się więc na jego prośbę i wpuścił go do siebie. Nie przewidział jednak faktu, że intensywna woń ludzkiej krwi doprowadzi go do szału. Z kolei Rin dobrze wiedział, że tak się stanie. Niespodziewanie przytulił się do Raina, tym samym zmniejszając dzielący ich dystans. Ciało wampira szalało. Po chwili ich nosy otarły się, a chwilę po tym wargi zetknęły się w namiętnym pocałunku. Dłonie Raina niekontrolowanie błądziły po nagich udach blondyna, by w końcu zacisnąć się na jego pośladkach.
- Ugryź mnie - szepnął cicho Rin. - Należę do ciebie.
                    Wampir bez namysłu odgarnął dłuższe włosy chłopaka z jego karku, po czym wbił kły w jego nienaruszoną i nieskazitelną skórę, zaspokajając tym samym swój głód. Zostało mu jednak jeszcze jedno pragnienie, którego nie mógł się pozbyć już od dłuższego czasu. Pozbył Rina ubrań, wręcz zrywając je z niego, po czym przesunął usta na jego twarde z podniecenia sutki. Pieścił je językiem i nadgryzał lekko ostrymi kłami. Pokój wypełnił się jękami Rina. Nigdy wcześniej się tak nie czuł. Wplatał palce dłoni w gęste ciemne włosy Raina, ciągnąc za nie lekko.
- Pośpiesz się - wzdychał.
                    Brunet jednak nie był jeszcze wystarczająco nasycony tą częścią ciała kochanka. Obsypywał pocałunkami jego tors, a kiedy sutki stawały się miękkie, wracał do nich i pieścił znów z jeszcze większą namiętnością, zupełnie jak gdyby jego apetyt rósł w miarę zaspakajania głodu. Rin dochodził raz po razie. Krzyczał z przyjemności i błagał o więcej wciąż powtarzając brunetowi, że należy do niego. W końcu zrezygnował z górnych partii ciała blondyna i pochylił się nad męskością swojego niewolnika. Przesunął językiem od nasady do końca. Rin jęknął głośno.
- Proszę... - mówił przez łzy.
                         Jego członek pokryty był spermą po poprzednich dojściach. Rain oblizywał go ze smakiem. Wkładał go sobie całego do ust i przełykał wszystko, czym tamten go uraczył. Rin był na skraju kontroli. Kiedy wampir na chwilę się od niego oderwał, podniósł się do pozycji siedzącej, po czym schylił się i odwdzięczył się tym samym. I wtedy nagle... się wycofał. Przeprosił Raina i wrócił do siebie. Ułożył się w łóżku i przeklął cicho. W rzeczywistości planował tylko uśpić czujność wampira, by potem zabić go w najmniej oczekiwanym momencie. Przyjemność jednak okazała się być zbyt kolosalna. Cudem udało mu się przestać. Zrozumiał, że nadal jest za słaby, by go zabić.
                        Herrana świętował podwójnie, kiedy przyszły do niego wieści o samobójstwie profesora Canaaca. Canaac dobrze wiedział, co nadchodzi. Stracił wszelką wiarę i odebrał sobie życie, dołączając tym samym do swojego właściciela od dawna będącego w świecie umarłych. Z kolei Herrana nadal nie był świadomy katastrofy, jaka miała nadejść następnego ranka.
                         Tego samego wieczora Rin i Rain znów łączyli swoje usta w niepohamowanym wirze emocji. Obydwoje stracili kontrolę i nie było już mowy o odwrocie. Wampir zlizywał strugi krwi spływające po karku blondyna.
- Zróbmy to - powiedział nagle Rin. - Chcę tego. 
                     Widok nagiego Rina, wypowiedziane przez niego słowa i wielkie czekoladowe oczy sprawiły, że Rain postanowił pozwolić sobie na wszystko. Szybkim ruchem rozchylił kolana niewolnika i wszedł w niego najszybciej i najbrutalniej, jak tylko był w stanie. Kołysał biodrami, badając każdy najgłębszy zakamarek Rina. Jednocześnie wgryzał się mocno w jego kark. Ta krew smakowała mu bardziej niż kiedykolwiek. Upajał się nią tak jak jego ciałem. Poruszał się w nim i gryzł go głęboko tak długo, tak mocno, tak silnie i tak namiętnie, aż jęki Rina ustały. Wtedy Rain zatrzymał się i wyszedł z niego. Zobaczył pod sobą wielką plamę krwi. Pożartego kochanka. Otworzył szeroko oczy. Nie mógł w to uwierzyć. Nie chciał tego przyjmować do wiadomości. Przecież to tylko instynkt.
                  Ubrał się i cały zakrwawiony wybiegł na ulicę. Już świtało. Z jego ust wydobył się przeraźliwy krzyk. Upadł na ziemię i ukrył twarz w dłoniach. Rozpłakał się jak dziecko. Przepraszał. Szlochał tak długo, dopóki nie wyczuł czyjejś obecności. Uniósł głowę i ujrzał nad sobą postać. Patrzyła na niego wzrokiem pozbawionym emocji, lecz tylko pozornie. W rzeczywistości kierowała nią wściekłość. Rain bił się z myślami. Nie potrafił go wyczuć. Co prawda pachniał trochę jak człowiek, ale wyszczerzał także kły w przerażającym uśmiechu. Człowiek? Wampir? Po co tu przyszedł? Kim był? Był hybrydą? 
- Fetherdorf - powiedział.
              Dopiero wtedy Rain zorientował się, czym jest dzień, który nastał. Był to dzień upadku. Upadku Fetherdorf, upadku moralności, upadku miłości, upadku dobra i upadku nadziei. Stała przed nim bowiem istota łącząca w sobie cechy ludzkie i cechy wampirze. Istota, którą obarczono najsilniejszą na świecie nienawiścią do wampirów i najsilniejszą na świecie nienawiścią do ludzi.

2 comments:

  1. Na początku zaczęłam się śmiać. No bo ej, wampiry. Oklepane, wiesz.
    Ale... w sumie mi się podobało. Szkoda, że to one-shot, przez to wydawało mi się, że wszystko dzieje się za szybko, gubiłam się nieco w fabule. Ale i tak ciekawie.

    Pisz Unexpected.

    ReplyDelete
  2. Cześć tu Kazuko ^^ Bardo mi miło że nasze rp zainspirowało do napisania tego one-shota. Fabuła jest ciekawa naprawdę to opowiadanie mi się spodobało nie było momentu abym chociaż trochę się nudziła. Bardzo mi się podoba twoje dobieranie słów jest takie inne.. Intrygujące. Nie mam żadnych zastrzeżeń co do tej historii. Życzę ci weny^^
    Pozdrowionka
    ~Kazuko

    ReplyDelete