2.1.16

Przeszkoda nie do ominięcia

Dział: CH(E)AT
Numer rozdziału: 5
Gatunek: Yaoi.



                    Na podjęcie tej decyzji dano mi naprawdę sporo czasu. Z jednej strony mógłbym znienawidzić Felixa za to, że wykreował tak nieludzki pomysł na sprawdzenie mojego zaufania, z drugiej zaś - dał mi szansę na przeżycie. Początkowo zastanawiałem się, dlaczego nie pozbyli się mnie zaraz po zaciągnięciu w to miejsce, lecz w momencie, gdy Felix powiedział mi o swojej umiejętności czytania z oczu, wszystko zrozumiałem. Oni najzwyczajniej w świecie uznali, że do nich pasuję. Pasuję do czyścicieli.
— Jak doszedłeś do czegoś takiego? — dziwiłem się. — Może nie spotykasz się często z podziwem, jeśli chodzi o mordowanie swoich rodziców, ale jestem w sytuacji podbramkowej i muszę właśnie na to się nastawić.
                    Felix znów palił jak smok i zapijał się litrami gorzkiej kawy z mlekiem. Uśmiechnął się kącikiem ust. Być może uznał, że mu schlebiam, podczas gdy ja po prostu pragnąłem poznać wzór na stanie się bezuczuciowym wrakiem człowieka.
— Podobnie jak my... — zaczął, powoli odsuwając krzesło stojące przy stole. — Nie masz innego wyjścia.
— Mogę jednak dać wam się zabić z czystym sumieniem, że nie podniosłem ręki na rodzonego ojca — odpowiedziałem.
— Chcesz, by kolejna osoba musiała przez niego zginąć? — spytał z lekką ironią.
                    Zamurowało mnie. Ten mężczyzna naprawdę miał głęboko gdzieś ludzkie uczucia. Chyba nie słyszał o eufemizmach. Ponadto zdawał się być mało zachowawczy. Nie mogłem znieść faktu, że mną manipuluje. Miałbym tego nie zauważyć czy jak?
— Sydney, nie jesteś słabą osobą — odparł, biorąc łyk kawy. — Ubzdurałeś sobie coś i teraz ta myśl stała się przeszkodą, którą próbujesz ominąć, bo łudzisz się nadzieją, że nie trzeba jej niszczyć.
— Racja — westchnąłem. — Bo na siłę szukam innego wyjścia.
— Wiem — powiedział. — Nie jestem człowiekiem, który ukrywa coś po to, by nie ranić innych.
— Nie wiem, czy chcę tego słuchać — wymamrotałem.
— Niedaleko na wschód znajduje się małe miasteczko. Nazwa nie jest istotna, wątpię, żebyś ją kojarzył — zaczął. Przygotowywałem się na cios. — Cała jej ludność skupiona jest na jednym obszarze. Cała ludność poza jedną rodziną. Działki się skończyły i wprowadzono zakaz przekazywania terenów na rzecz budowania domostw. Mimo wszystko ta wioska należy do jednej z najtańszych w tym stanie, z tego też względu osiedlili się na nielegalnym terenie, bo tylko tam byli w stanie wiązać koniec z końcem. Wybudowali sobie małą chatkę na brzegu rzeki.
— Dlaczego opowiadasz mi tę historię? — przerwałem mu.
— Mają śliczną pięcioletnią córkę. Sami są już raczej w dość podeszłym wieku, późno zdecydowali się na dziecko — mówił dalej, zupełnie mnie ignorując. — Wyobraź ją sobie, długie czarne warkocze, azjatyckie rysy twarzy, pyzate policzki.
— Do czego zmierzasz, Felix? — zapytałem znów.
— Firma twojego starego oraz jego inwestorzy zapragnęli mieć tę część rzeki dla siebie — zakończył.
— Jak to? — zdziwiłem się. — Więc dokąd ich wysiedlili?
— Tam, gdzie zawsze — syknął. — Na drugi świat.
                    Nie podobał mi się sposób, w jaki przekonywał mnie do podjęcia decyzji. Nie miałem ochoty tego dłużej słuchać. Odczuwałem wówczas dziwny ból w sercu. Bałem się tego, co dzieje się w mojej podświadomości. Lecz już niedługo wszystkiego miałem się dowiedzieć.
— Sam powiedziałeś, że kochasz pieniądze — wycedziłem przez zęby, ale wyśmiał mnie, gdy tylko to powiedziałem.
— Przez całe dwa lata po zamordowaniu naszych rodziców, ja i Emily tułaliśmy się jako bezdomni gwarnymi ulicami Los Angeles — zaczął. Spojrzał wówczas w okno nieco zatroskanym wzrokiem. — Mężczyźni wielokrotnie proponowali jej pieniądze za seks, a ja widziałem, że niedługo się złamie. Dorabialiśmy w jakichś lewych interesach, jednak byliśmy zbyt młodzi i nigdzie nas nie szanowano. Prawie nie jedliśmy. Któregoś dnia Emily mocno zachorowała. Nie mogliśmy pokazać się w szpitalu, bo byliśmy ścigani. Tej samej nocy bez skrupułów obrabowałem jedną z sieciówek, przy której akurat mieliśmy swoją starą śmierdzącą kanciapę. Nigdy nie zapomnę jej wzroku, kiedy zobaczyła pieniądze. Myślała, że to cud, leżała zgorączkowana na obdartym fotelu i majaczyła, że to niemożliwe. Dlatego właśnie kocham pieniądze.
                    Wpatrywałem się w niego, a moje serce bolało coraz bardziej. Przez chwilę odnosiłem wrażenie, że sprawdza moją empatię, którą powinienem był porzucić, wstępując do czyścicieli. Mimo wszystko postanowiłem nie analizować jego zamiarów. Każda z tych dwóch historii, które mi wówczas opowiedział, była przerażająca. Ale czułem, jak stopniowo osiąga swój cel. W moim sercu zaczęły rodzić się coraz to większe pokłady nienawiści.
— Nie jesteś człowiekiem, który cokolwiek ukrywa... — wyszeptałem sam do siebie, kiedy krzątał się przy kredensie.
                    Zrobiłem to przypadkowo, dosłownie wymsknęło mi się z ust. Nie sądziłem jednak mimo wszystko, że to usłyszy. Odwrócił wówczas głowę w moją stronę i rzucił mi nieco zaskoczone spojrzenie. Oparł się plecami o blat i odpalił kolejnego papierosa, gapiąc się na mnie tym swoim dziwnym wzrokiem.
— Co miałbym ukrywać? — spytał nagle.
— Wiesz, tylko się zastanawiałem... — wyjąkałem. Chciałem na tym zakończyć, jednak słowa same wybrzmiewały — ...kiedy w końcu wyznasz mi miłość.
                    Nie zareagował zbytnio na to, co powiedziałem. Przeszedł mnie dreszcz. Zapragnąłem jak najszybciej stamtąd uciec, jednak świadczyłoby to o jakiejś mojej ukrytej słabości. Nie mogłem sobie pozwolić na takie zachowanie. Nie miałem przecież do czynienia z głupimi kolegami ze szkoły. Stał przede mną z krwi i kości czyściciel. Gdybym tylko miał inne wyjście zapewne skorzystałbym z niego. W takiej jednak sytuacji pozostawało mi tylko walczyć z nim na spojrzenia. Mimo tego, co udało mi się odczytać z jego oczu, nie był kiepskim aktorem. Chyba po prostu dotychczas mnie nie doceniał i z tego też względu zauważyłem coś, o czym miałem się nie dowiedzieć.
                    Kiedy tak wpatrywaliśmy się w siebie nawzajem, ktoś wparował do kuchni, a ja odruchowo odwróciłem wzrok od Felixa. Po chwili zorientowałem się, że on z kolei sobie nie przeszkadzał. Przestraszyłem się nie na żarty. Do pomieszczenia wpadła bowiem kobieta, której nigdy wcześniej nie widziałem. Nikt nie wspominał mi, że w tej grupie znajdował się jeszcze jakiś czyściciel. Dziewczyna podeszła do Felixa i zaczęła się z nim szarpać. Nie do końca wiedziałem, co powinienem zrobić. Targała go za ubrania, jednak on zdawał się mieć to głęboko gdzieś. Nadal ze stoickim spokojem palił papierosa, zupełnie nie reagując na jej paniczne wrzaski. Wyrzucała mu coś, chyba jego styl życia, choć sam już nie byłem pewien. Jej krzyki brzmiały jak ultradźwięki, ciężko było cokolwiek z nich zrozumieć. Wyglądało na to, że Felix mimo wszystko panuje nad sytuacją, dlatego też skorzystałem z okazji i zmyłem się stamtąd. Chciałem wrócić do pokoju, lecz nie mogłem znieść hałasu, jaki wywoływała ta kobieta, dlatego też udałem się do Sheili. Rzadko kiedy opuszczała tę siedzibę, ponadto jej pokój był najbardziej oddalony od centrum budynku, stąd też panował tam największy spokój. Sheila jako jedyny czyściciel w tej grupie starała się unikać tematu mojej próby zaufania. Ceniłem ją za to. Zastanawiałem się tylko, jakiego typu zadania może dostawać młoda kobieta czyściciel, nie potrafiąca ani grać, ani czytać z oczu, ani walczyć wręcz, ani na odległość. Ponadto była miłą i empatyczną osobą. Wolałem jednak nie dowiadywać się zbyt szybko o tym, co przede mną ukrywa. Skorzystałem z okazji i zapytałem ją o kobietę, która zjawiła się nagle w kuchni.
— Wrzeszcząca brunetka? — spytała bez zaskoczenia. — To musiała być pani Mellark.
                    W zasadzie nie powiedziała mi zbyt wielu rzeczy na jej temat. Miała na imię Bridget i podobno często się tam zjawiała tylko po to, by móc czerpać satysfakcję z tyrania Felixa. Ponadto wiedziała o ich tożsamości. Nie miałem zielonego pojęcia, dlaczego zaufali tej nadpobudliwej kobiecie. Niektóre działania czyścicieli zdawały mi się kompletnie nie mieć sensu. Bałem się. Edward zapewne planował znów strategię o sto ruchów do przodu. Otaczająca mnie inteligencja sprawiała, że paliło mnie od wewnątrz. Byłem w piekle.


1 comment: