3.1.16

Czas leczy rany

Dział: CH(E)AT
Numer rozdziału: 7
Gatunek: Yaoi.



— To jedyne wejście, jakim można w pełni bezpiecznie dostać się do środka — mówiła. — Mimo to Felix będzie musiał użyć drzwi frontowych dla zwiększenia bezpieczeństwa.
— To coś na kształt przynęty? — spytała pani Livingstone.
— Poniekąd, ale tylko ze względów czysto asekuracyjnych — odparła. — Nie ma pewności, czy zostanie zauważony, ale jego obecność w głównym korytarzu zaraz po rozpoczęciu misji zwiększy szanse na jej powodzenie.
                    Zaczynałem dostrzegać, dlaczego Sheila znajduje się wśród czyścicieli i jakie są jej atuty w tym fachu. Mimo że nie powiedziałem im jeszcze, jaką decyzję podjąłem, wszyscy zdawali się mieć cholerną pewność, iż zgodzę się na morderstwo mojego ojca. Dziewczyna rozłożyła przed nami plan mojego rodzinnego domu z wyraźnie zaznaczonymi obszarami, które łapały kamery. Zakreskowała je. Rysunek zgadzał się co do milimetra, wszystko było starannie zaznaczone. Strategia wydawała się być doskonale przemyślana. 
— Sydney otworzy okno kuchni od zewnątrz. Będziesz musiał wspiąć się na taras, a potem przejść kawałek po dachu, by to zrobić. Bądź ostrożny — powiedziała z troską. — Dostarczymy ci odpowiedni sprzęt, który ułatwi ci otworzenie okna. Gdy już to zrobisz, Felix wejdzie do środka i włączy alarm. 
— W korytarzu jest mnóstwo kamer, tak jak i przed wejściem głównym, dlaczego więc...? — zdziwiłem się.
— System ochrony założony w twoim domu pozwoli ojcu szybko sprawdzić, w którym pomieszczeniu znajduje się intruz — odpowiedziała. — Pan Shepherd wybiegnie wówczas z sypialni i uda się do salonu na piętrze, by zablokować złodziejowi dostęp na górę, a dopiero potem zadzwoni po policję. Żeby jednak mógł dotrzeć do salonu, musi minąć kuchnię, w której będziesz się znajdował. Nie będzie miał zbyt wiele czasu na przemyślenie swoich działań. Kiedy będzie biegł przez pomieszczenie, w którym się znajdujesz, rzucisz się na niego i poderżniesz mu gardło. Innego wyjścia nie ma, nie jesteś wyszkolony, jeśli chodzi o broń.
— Poderżnę gardło...? — spytałem ze strachem. — Czy nie prościej byłoby zabić go podczas snu? Wtedy nie musiałbym obawiać się o ruchomy cel, dlatego trafienie nie sprawiłoby problemu.
— To dla pewnego ułatwienia — odpowiedziała. — Starałam się ustalić strategię tak, żebyś nie musiał zabijać ojca na oczach swojej matki. 
                    Wstrzymałem oddech. Ostatnimi czasy faktycznie czułem, że jestem w stanie wykonać to zlecenie. Nie sądziłem jednak, iż będę zmuszony zamordować ojca w tak nieludzki sposób. 
— Jedyna wada tego planu tkwi w tym, że strach może cię sparaliżować — kontynuowała. — Nie będziesz miał wiele czasu na zastanawianie się. Twój ojciec prawdopodobnie w ogóle cię nie zauważy i pobiegnie prosto do salonu. Twoja droga ucieczki będzie otwarta, ale Felix może mieć nie lada problem, jeżeli nie podołasz. W przeciwieństwie do pani Livingstone, rozbrajanie systemu ochrony nie jest jego konikiem.
— Dlaczego więc nie wyślecie ze mną pani Livingstone? — spytałem.
— Odpowiedź jest oczywista — wtrącił się Felix. — Z uwagi na nasze relacje. Sprawdzanie zaufania czyściciela jest niekończącym się procesem. 
— W jaki sposób wysłanie cię tam ze mną ma sprawdzić twoje zaufanie...? — zapytałem cicho. Powoli gubiłem się w ich toku rozumowania. 
— W twoim domu znajduje się schron, którego twój ojciec nie zamyka — odpowiedziała z powagą. — Jeżeli Felix nie dostanie znaku, że misja się powiodła, zdetonuje całą chatę, chowając się pod ziemią podczas wybuchu. W rezultacie zginiesz ty, Sydney, a także twoi rodzice. Po całym zajściu system będzie otwarty i Felix będzie miał drogę ucieczki. W każdym razie, wracając do planu, kiedy pozbędziesz się już swojego ojca, zbiegniesz na dół i razem z Felixem opuścicie dom. 
— Co z nagraniami z kamer? — dopytywałem.
— To najmniejszy problem — powiedziała z uśmiechem. — Będę zajmować się tym na bieżąco. Poza ty, z uwagi na delegację, na którą wyjeżdża twój ojciec, chcę, żebyś załatwił to do końca tego tygodnia. Czwartek wydaje się być idealny. Masz zatem cztery dni, aby się na to przygotować. Zrozumiałeś wszystko?
                    Zdawałem sobie doskonale sprawę z tego, że to nie koniec próby mojego zaufania. Na początek kazano mi zamordować rodzonego ojca. Spodziewałem się w najbliższym czasie nakazu zabijania innych ludzi, z którymi byłem związany lub, których w jakikolwiek sposób szanowałem czy też podziwiałem. Mimo precyzyjnie ustalonego planu, ryzyko na niepowodzenie nadal było przerażająco wielkie. Gdyby nie fakt, że chodziło o mojego ojca, dałbym się ponieść adrenalinie i nie mógłbym się doczekać swojej misji.
— Sydney — zaczął nagle Edward. Spoglądał na mnie znów tym swoim troskliwym, pełnym empatii wzrokiem. — Ta noc bardzo cię zmieni. 
                    Wtedy jeszcze nie miałem pojęcia, co miał na myśli. Puściłem to mimo uszu. Uznałem, że ma na myśli wstręt do siebie samego, jaki poczuję po morderstwie. Nie spodziewałem się, iż Edward posiada tak szeroką wiedzę psychologiczną. Już wtedy dobrze wiedział, na co pozostali czyściciele muszą się przygotować, jeżeli nie zawiodę. Te szczwane bestie wywoływały we mnie coraz większy strach. Pasowałem do nich? 
— Może to, co powiem, nie będzie na miejscu — odparłem, spuszczając głowę. — Podejmę się tego zadania, jednak... Czy jest coś, co pomoże mi pójść za głosem rozsądku, kiedy zobaczę przerażoną twarz ojca i nóż w mojej dłoni?
— Emily — poprosił Edward, uśmiechając się lekko. — Doradź mu. Nazywają cię maszyną do zabijania. 
— Nie chcę, żeby myślał jak ja — odpowiedziała. — Ale potrafię przedstawić ci sytuację z twojej perspektywy. Jeżeli się zawahasz, zginie cała wasza trójka. Ty, twój ojciec, twoja matka. Jeśli zaś misja się powiedzie, dwoje z was przeżyje. 
— Jednak będziemy do końca życia nosić na sobie to piętno — powiedziałem cicho. 
— To tak nie działa, Sydney — odparła z troską. — Ludzie odchodzą prędzej czy później. To prawda, że ty i twoja matka będziecie bardzo cierpieć. Jednak z upływem czasu, w twojej pamięci zatrze się twarz ojca i znikną wszelkie wspomnienia z nim związane. Twoja rodzicielka być może założy nową rodzinę. A nawet jeśli tego nie zrobi, z czasem ból ustanie. Czas leczy rany. 
                    Wszystko było sztywne i bezuczuciowe, choć nie było miejsca na monotonię. Wziąłem głęboki wdech. Spojrzałem na swoje dłonie i wyobraziłem sobie scenę w moim domu. Czułem, że nie podołam. 
                     Pół nocy męczyły mnie koszmary. Sen się powtarzał. Widziałem minę swojego ojca, kiedy go morduję. Za każdym razem odkrywał moją tożsamość i mówił "cieszę się, że nic ci nie jest, Sydney". Nawet w obliczu śmierci cieszył się, że się odnalazłem. Gdy przebudziłem się około trzeciej w nocy, bałem się znów zamknąć oczy. Wyszedłem do kuchni, by napić się wody, ale nie poczułem się lepiej. Przeciwnie - zrobiło mi się niedobrze. Zwymiotowałem wszystko, co zjadłem poprzedniego dnia. Zalegałem na kolanach przy toalecie i trzęsłem się z zimna. Po chwili ktoś odgarnął mi włosy z czoła i przytrzymał je, kiedy znów zebrało mi się na torsje. 
— Masz gorączkę — powiedział.
                    Kiedy skończyłem, umyłem zęby i poszedłem za Felixem do jego pokoju. Wtuliłem się w niego. Jak zwykle spałem w ciepłym swetrze, w dodatku pod ciepłą kołdrą, mimo to marzłem jak cholera. Pocałował mnie w policzek. Jego obecność w jakiś sposób mnie uspokajała. Czułem się przy nim bezpiecznie. Dlatego w głębi duszy cieszyłem się, że to właśnie on pójdzie ze mną na tę misję. Czyściciele na pierwszy rzut okaz zdawali się być chłodnymi ludźmi bez uczuć. Zabijali i mordowali, nie licząc nawet osób, które wysyłają na drugi świat. Mimo to odnosiłem wrażenie, że każde z nich bez wyjątku przejmuje się moim stanem. 
— Nadal nie do końca rozumiem twój strach przed nagością — powiedział cicho. — Niezależnie gdzie i z kim się znajdujesz, chcesz mieć coś na sobie, tak?
— N-no... — wyjąkałem. 
— Więc co powiesz na to?
                   Powoli wsunął mi dłoń pod sweter, nie podciągając go. Ubrania nadal spoczywały na moim ciele. Jego ręka powędrowała na mój tors. 
— F-felix... — wyjąkałem. Zrobiło mi się zimno i gorąco jednocześnie. — T-to dziwne...
— Nie sądziłem, że aż tak będziesz reagował na dotyk — zaśmiał się. — Mimo wszystko... to przyjemne uczucie, skoro wiem, że jestem pierwszą osobą, która cię dotyka. 
                    Masował dłonią mój tors, wywołując u mnie falę rozkoszy. Całował mnie delikatnie i subtelnie tak, jak gdybym był w jego rękach czymś kruchym i nietrwałym. Jednak coś, co wtedy mi powiedział, wstrząsnęło mną i skutecznie spędziło sen z powiek na całą noc.
— Proszę, Sydney, zabij go — szepnął. — Nie chcę mordować kolejnej ważnej dla mnie osoby.


2 comments:

  1. Emm..ok.
    Nie mogę się doczekać całej akcji, w końcu wtedy dużo się będzie działo.
    No i cieszę się, że w końcu coś iskrzy pomiędzy bohaterami :) (i nie jest to "przeleć mnie", przy pierwszym spotkaniu)
    Z jakiegoś powodu jednak boje się o życie Felixa. Nie Sydney'a, Felixa. Mam nadzieję, że to uczucie jest błędne.
    Czekam na dalsze rozdziały :3

    ReplyDelete
  2. Czemu ja od razu widzę błędy?
    Dobra, stop. Dzisiaj pozytywnie.
    A więc... Cholera, ten chłopak ma niemały problem. Podejrzewam jednak że uczucie do Pana Smitha wygra.
    Ale ty nas zaskakujesz Lisu, więc cholera wie jak to się potoczy.
    Czekam z niecierpliwością, bo ta seria przypadła mi do gustu.
    Choć poprzedni rozdział niepochlebnie skomentowałem ( i jeszcze niejednokrotnie tak skomentuję następne, ale ty wiesz, że i tak kocham twoją twórczość) to ogólnie świetne dzieło, zresztą kolejne. Robisz słabe serie?!
    Bo wątpię.
    W każdym razie, końcówka taka urocza, dla mnie aż za bardzo, ale skoro taki jest zamysł, to nawet fajnie.
    Pana Felixa ubóstwiam, bo jest najładniejszy a przede wszystkim ma genialne nazwisko.
    Niech moc będzie z tobą i czekam na kolejne rozdziały.
    ~Erwin
    Ps. Lisu... Wróć do swojej dawnej aktywności i dodawaj kilka dziennie...

    ReplyDelete