15.12.15

Seks za pieniądze

Dział: Analne przygody małego dziennikarza.
Numer rozdziału: 3
Gatunek: Yaoi.



                    Tego ranka odczuwałem efekty okropnego kaca, choć nie tknąłem dnia poprzedniego ni grama alkoholu. Mój nastrój wynikał więc zapewne z niedospania, zmęczenia i obolałego ciała, również z tego, że nadal nie do końca zdawałem sobie sprawę z wydarzeń, jakie miały miejsce tamtego wieczora. Po cichu wślizgnąłem się do swojego mieszkania. Sheena na moje szczęście szła do roboty na pierwszą zmianę, dlatego nasz pokój był pusty, gdy się w nim pojawiłem. Panowie spali jak zabici w pomieszczeniu obok. Nie wymyśliłem jeszcze wersji, jaką mógłbym im sprzedać odnośnie do mojej nocnej nieobecności, aczkolwiek miałem zamiar dać upust swojej kreatywności już tego popołudnia, po powrocie z pracy. O robocie i ponownym spotkaniu z panem Brownem starałem się mimo wszystko nie myśleć. Wziąłem więc dłuższą uspokajającą kąpiel, jeść nie byłem w stanie, więc zaniechałem tych poczynań, a potem wyszedłem z domu z kamienną twarzą tak, jak gdyby nic złego w moim życiu się nie stało.
                        I mimo moich usilnych starań, podwładni zauważyli mój stan. Tego ranka bowiem nie krzyczałem i nie wyżywałem się na nich psychicznie, nie miałem na to najmniejszej ochoty. Początkowo współpracownicy rozleniwili się nieco, byli bowiem przyzwyczajeni do motywacji w postaci nękania. Edgar na szczęście opanował sytuację. Podstawił mi również pod nos kawę, co należało do jego obowiązków, choć tę czynność wykonywał zawsze z ogromnym entuzjazmem. Odsunąłem ją od siebie. Chciało mi się wymiotować, dlatego wchłanianie jakichkolwiek pokarmów bądź napojów nie było wskazane.
— Czy mógłbym panu w czymś pomóc? zapytał Edgar, kiedy siedziałem niemrawo na sofie i wpatrywałem się w jeden punkt.
— Dziękuję — odparłem szorstko.
— Jeśli znajdzie pan chwilę teraz lub później, pan Brown prosił, by złożył mu pan wizytę — powiedział. — Żadnych konkretniejszych informacji mi nie udzielił.
                    Zmarkotniałem wówczas jeszcze bardziej. Spuściłem wzrok na podłogę i westchnąłem cicho. Ogarnął mnie lekki stres, który zdecydowanie nie polepszał mojego nastroju. Z uwagi na to, że towarzyszyłby mi zapewne tak długo, dopóki nie odwiedziłbym gabinetu Browna, postanowiłem jak najszybciej się tam udać. Przeszło mi w sumie także przez myśl to, iż wychodząc stamtąd mogę poczuć się gorzej, ale to akurat nie był pewnik. Bezpieczniej wbrew pozorom było w tej sytuacji zaryzykować.
                    Nie ociągając się, podniosłem się gwałtownie z kanapy i, ku zdziwieniu podwładnych, jak gdyby nigdy nic opuściłem nasz wydział. Nie myślałem o niczym, przemieszczałem się długim korytarzem, gapiąc się przed siebie i nie fatygując się nawet witaniem osób, które mijałem. Stanąłem przed drzwiami gabinetu Browna, zapukałem dwa razy i, nie czekając na odpowiedź, wszedłem do środka. Mężczyzna siedział w swoim wielkim skórzanym fotelu i opierał łokcie na blacie, a twarz - na dłoniach. Uśmiechał się kącikiem ust, a w jego oczach dostrzegłem coś na kształt troski. Stałem się nagle tak wkurwiony, że nawet nawiązanie z nim kontaktu wzrokowego po tym, co razem robiliśmy, nie stanowiło dla mnie problemu. Stałem tak przed nim w ciszy, czekając aż sam zacznie mówić o tym, czego ode mnie chce. Milczał. Milczał w nieskończoność. Walczyliśmy na spojrzenia i jedynym, co dochodziło moich uszu, był dźwięk wskazówek wiszącego na ścianie zegara. Nie mam pojęcia, ile to trwało. Stałem nieruchomo i zacząłem odpływać. Mimo wszystko panowała tam błoga cisza, o jakiej ostatnimi czasy marzyłem. Nadal patrzyłem Brownowi w oczy, lecz myślałem o czymś zupełnie innym. Zastanawiałem się, co robi Jeff i nie miałem zielonego pojęcia, dlaczego zacząłem to analizować. Być może dlatego, że w jakiś sposób czułem się w stosunku do niego winny. Zamyśliłem się do tego stopnia, iż nie zauważyłem nawet, kiedy Brown wstał i oparł się o biurko. Z tego cholernego stanu wyrwał mnie dopiero moment, w którym mnie pocałował. Byłem tak zszokowany, że nie potrafiłem przez chwilę go odepchnąć. Kiedy z końcu zebrałem siły, oderwałem się od niego i w tym samym momencie cała moja agresja skierowana do świata powróciła.
— Po co kazałeś mi przyjść? — spytałem, zasłaniając ręką usta i marszcząc czoło.
— Właśnie po to — odparł, znów się uśmiechając. — Chciałem tylko dodać, że gdybyś potrzebował więcej pieniędzy...
                    Wychodząc, trzasnąłem drzwiami. Nie miałem ochoty słuchać tego, co mówi, tym bardziej, że dobrze wiedziałem, co chce powiedzieć. Po tej rozmowie poszedłem do swojego działu i wszystko wróciło do normy.
— Robert, ten papier jest tak twardy, że ekolog nadal krzyczy "nie ścinajcie tego drzewa"! — wydarłem się.
                        Ekipa zaczęła pracować bardziej wydajnie, a ja wypiłem swoją kawę. Z agresją było mi do twarzy. Mimo wszystko była o wiele lepsza niż smutek. Zdecydowanie wolałem wyżywać się na innych niż na sobie samym.
                        Kiedy wyszedłem z pracy, udałem się prosto na przystanek z chęcią powrotu do domu. Byłem zmęczony i potrzebowałem odpoczynku. Coś jednak mnie naszło i pobiegłem do najbliższego bankomatu i sprawdziłem stan konta. Szczęka opadła mi do samej ziemi i naprawdę ciężko było mi ją podnieść. Wyglądało na to, że Brown uwzględnił podwyżkę na każdy dzień minionego miesiąca, zamiast zacząć doliczać ją dopiero od tego dnia. W jakiś sposób mnie to wkurzyło, jednak byłem świadom tego, jak bardzo potrzebuję kasy. Złapałem szybko za telefon i podzwoniłem do kilku osób. Rezultat był wyjątkowo kiepski. Złapałem się za głowę. Okazało się bowiem, że pieniędzy nadal jest zbyt mało. Spojrzałem ku niebu, uśmiechnąłem się sarkastycznie, po czym wyciągnąłem w jego stronę środkowy palec, przyciągając tym samym uwagę przechodniów. Chwilę po tym byłem już w sumie na miejscu.
— Nie pytaj, nie komentuj — powiedziałem, wpraszając się do środka. — Pozwolisz, że zrobię coś do jedzenia, jestem głodny jak cholera.
— Gdybym wiedział, że przyjdziesz, zrobiłbym obiad — odparł.
                       Na stole w jadalni walało się pełno papierów, które zaczął wówczas sprzątać. Zaproponował pomoc w przygotowaniu jedzenia, odmówiłem, ale zdawał się tego nie słuchać. Stanął przy blacie i zajął się surówkami, podczas gdy ja zabrałem się za mięso, gdyż miał je akurat w lodówce. Na szczęście nie zadawał niepotrzebnych pytań, które mogłyby jeszcze bardziej mnie zdenerwować. Kiedy wrzuciłem je na patelnię, mężczyzna spojrzał na mnie dziwnie, chciałem zapytać, o co mu chodzi, ale akurat zadzwonił mi telefon. To był Jeff. Wyświetlające się jego zdjęcie na ekranie strasznie mnie zestresowało. Mimo wszystko odebrałem.
— Charlie! Gdzie ty się podziewasz? — zapytał ze śmiechem. W jego głosie czułem wyraźnie troskę. Jeff był wspaniałym człowiekiem.
— Sorry, zapomniałem ci powiedzieć, coś mi wypadło tak... nagle — skłamałem. — Jestem u rodziców, poprosili mnie, żebym czymś się zajął. Długa historia, jak wrócę, to wszystko ci opowiem.
— Gdybyś czegoś potrzebował, nie wahaj się zadzwonić! — krzyknął triumfalnie. — Daj znać, odbiorę cię stamtąd, żebyś nie musiał tłuc się przez miasto.
— Jasne. Dzięki, Jeff.
                        Matthew nadal nie wypytywał o nic, co cieszyło mnie coraz bardziej. Czułem się swobodnie. Wróciłem do przygotowywania mięsa. Gotowaliśmy w kompletnej ciszy. Z jednej strony nie mieliśmy o czym rozmawiać, z drugiej zaś - nie miałem najmniejszej ochoty z nim gadać. Przytłaczała mnie myśl, że znowu do niego przyszedłem. Ale nie pytał. Nie pytał, po co mi tyle pieniędzy. Nie pytał, kim jest Jeff i dlaczego go tak okłamuję. Nie pytał, co, do chuja pana, wyprawiam z mięsem.
— Kurwa! — wrzasnąłem na pół mieszkania, kiedy zacząłem konsumować kurczaka. — Jak mogłeś to, kurwa, jeść?!
                    Na moje szczęście spróbowałem mięsa na samym końcu. Matthew od niego zaczął i w zasadzie zjadł prawie wszystko. Smakowało jak gówno. Było spalone i źle przyprawione, choć wyglądało nieźle. Byłem kulinarnym beztalenciem, a on jak gdyby nigdy nic siedział spokojnie i pożerał kolejne kawałki kurczaka.
— Smakuje mi — odparł.
— Matthew, rozumiem, że masz dziwny gust, ale to jest, kurwa, okropne — syknąłem.
— Nie może być okropne, skoro ty to zrobiłeś — odpowiedział.
                   Dopiero wtedy coś sobie uzmysłowiłem. Matthew mówił mi dziwne rzeczy, ponadto płacił mi za seks, choć wyszłoby mu o wiele taniej na dziwce. Dlaczego więc postępował tak, a nie inaczej? Czy on był... zakochany? Mimo że kompletnie mnie nie znał?
                    Nie sprzątając po jedzeniu, przenieśliśmy się na sofę. Wpatrywałem się w ogień w kominku, który znajdował się tuż przed nami. Matthew namiętnie obcałowywał moją szyję, a ja zmrużyłem oczy. Wsunął mi dłoń pod koszulkę i zaczął masować mój tors.
— To okropne... — westchnąłem, odchylając szyję do tyłu. — Dlaczego płacisz mi za coś takiego? Dlaczego robię coś takiego za pieniądze...?
— A co, jeśli daję ci te pieniądze z dobrego serca? — zapytał, odrywając się na moment od mojego karku. — Co, jeżeli robisz to z miłości?
— Miłości? — spytałem, unosząc brwi. — Mimo wszystko, Matthew... Moje związki z kobietami faktycznie były nieudane, ale to nie oznacza, że jestem gejem.
— Rozumiem — odpowiedział.
                         Wbrew pozorom naprawdę nie przepadałem za tym człowiekiem, choć czasem byłem dla niego całkiem miły, ale lubiłem w nim pewną rzecz. Nie drążył tematu, nie przełamywał na siłę psychicznych barier.
                        Nim się obróciłem, leżeliśmy już nadzy na sofie przed kominkiem. Przeczesywał palcami moje włosy i uśmiechał się w dziwny sposób. Tego wieczora uprawialiśmy seks kilka razy. Wchodził we mnie za każdym razem coraz głębiej, a przynajmniej tak mi się wydawało. Nie mógł nasycić się moim ciałem. Pieścił namiętnie mojego członka i gryzł z rozkoszą moje wargi. Przy ostatnim stosunku nie wyszedł ze mnie, tylko został przez dłuższą chwilę w środku. Pochylił się wtedy nade mną i powiedział, że da mi tyle pieniędzy, ile potrzebuję. Odparłem, że wbrew pozorom wolałbym mieć czyste sumienie i odpłacić się mu chociażby w taki sposób. Wyśmiał mnie. Nie miałem zielonego pojęcia, co się roi w jego głowie. Nie pytał nawet, do czego mi tyle pieniędzy. Zadał tylko jedno pytanie: czy mógłby mi jeszcze w czymś pomóc.



3 comments:

  1. Jest na prawdę ciekawie, czekam na czwartą część. :)

    ReplyDelete
  2. Robi się coraz bardziej interesująco. Zachowanie Matthew mnie zastanawia.

    ReplyDelete
  3. ej ale to jest poniekąd kochane tak naprawdę!!!
    No bo sie jednak troszczy i w ogóle a pieniądze sa dobrą wymówką do seksu...prawda?

    ReplyDelete