21.12.15

Molestowanie z jego strony

Dział: Analne przygody małego dziennikarza.
Numer rozdziału: 6
Gatunek: Yaoi.



Zapowiadam świątecznego speciala, dodam w wigilię koło 17.00, chociaż nie cierpię świąt, ale to dla Was <//////3
_______________________________________

                    Tego dnia obudziłem się zbyt wcześnie. Kiedy powoli podnosiłem się z łóżka, przebudziła się także Sheena. Przetarła oczy i zapytała, czy wszystko w porządku. Potaknąłem i zarzuciłem na siebie szlafrok, a gdy wychodziłem z pokoju, położyła się z powrotem. Zaparzyłem kawę. Nie miałem ochoty jeść, jednak potrzebowałem choć trochę energii, by przetrwać ten dzień. Mimo wszystko ograniczyłem się do tostów, a w zasadzie suchych spieczonych grzanek. Dałbym sobie rękę uciąć, że, gdybym tylko zjadł coś więcej, zwymiotowałbym lada chwila.
                     Wszystko tego dnia było szare. Na dworze było pochmurno, a nisko latające jaskółki zwiastowały nadchodzący deszcz. Na ulicach nie słychać było muzyki, jedynie warkot samochodów. Kolorowe reklamy ledwo przebijały się blaskiem przez szarą mgłę. I wszędzie unosił się ten cholerny ludzki smród.
                    Wizyta w gabinecie szefa nie mogła wyglądać normalnie. Spodziewałem się wszystkiego - Paula, Seana, Matthewa, nawet Keiry czy Edgara, ale co tam, do cholery, robiła mała dziewczynka? Czyżby pan Brown znów zmienił fetysze? Bo pod tym względem był naprawdę dość rozwinięty.
— Dzień dobry! — wrzasnęła. Biegała po pomieszczeniu, jakby miała robaki w dupie. Wiedziałem, że coś nas łączy. Nie, żebym miał robaki w dupie. — Jestem Felicia i jestem młodszą siostrą Matta! Miło mi cię poznać!
                    Chciałem powiedzieć, że niedaleko pada jabłko od jabłoni, ale ta sytuacja zdecydowanie się do tego nie nadawała.
— N-no cześć, miło mi — wyjąkałem. W zasadzie może to i lepiej, że spotkałem tam ją, a nie nikogo innego. — Jestem Charlie.
— Charlie... — wymamrotała ze świecącymi oczyma. — Więc to ty... Przed chwilą poznałam kogoś, kto, tak biorąc na logikę, mógł być Charliem, ale w sumie to od razu wiedziałam, że to nie będzie Charlie, bo nie wyglądał na Charliego z opowieści, a takie rzeczy widzi się przecież na pierwszy rzut oka i...
— Stary, ile ty nawijasz... — westchnąłem, zatykając jej dłonią usta. — Sorry, dziewczę drogie. Nie mam pojęcia, o czym mówisz. Jakie opowieści?
— Matt często mówi o jakimś Charliem i dzisiaj przedstawił mi chłopaka, który idzie z nami do wesołego miasteczka za chwilę — odpowiedziała. — Ale okazało się, że to nie Charlie. A kiedy zapytałam, gdzie jest Charlie, obydwaj zamilkli. Więc może pójdziesz dziś z nami, Charlie?
— Obawiam się, że to kiepski pomysł, ale na pewno będziesz się świetnie bawić z Seanem — westchnąłem.
— Obydwaj jesteście trochę... — zaczęła, ale przerwał jej dźwięk otwierających się drzwi.
— Opierdalacie się znowu, zamiast pracować — rzuciłem na ich widok. Felicia zaśmiała się cicho. Zapomniałem, że nie mówi się takich rzeczy przy dzieciach.
— Dobrze, że jesteś, Charlie — przywitał się Matthew. Nie wyglądał na szczęśliwego tego dnia.
— Chciałem ci tylko powiedzieć, że jeszcze przemyślę to, czy złożę wypowiedzenie — odparłem. Sean zaśmiał się cicho. Nie chciałem, by myślał, iż to dzięki niemu chcę odejść, dlatego powiedziałem coś więcej. — Szczerze powiedziawszy nie wiem, co robić z pieniędzmi. Kiedy moja babka żyła, prawie cała moja pensja była przeznaczana na jej leczenie. Nie potrzebuję tyle kasy, więc znalezienie mniej stresującego stanowiska chyba byłoby dobre dla moich nerwów, nie uważasz?
                    Sean spoważniał, a Felicia rozdziawiła buzię ze zdziwienia. Matthew rzucił mi jedynie lekko zaniepokojone spojrzenie.
— Potrzebuję takiego pracownika jak ty — powiedział.
— Matt, nie możesz po prostu powiedzieć mu tego, co mamie? To na pewno by go przekonało! — zachęcała Felicia.
— To zdecydowanie go nie przekona — odparł cicho.
                    Byłem trochę ciekaw tego, co miała na myśli Felicia, ale nie mogłem tego okazywać. Sam nie wiedziałem dlaczego. Po prostu chciałem stać się neutralnym pracownikiem w jego firmie i pozbyć się tych wszystkich toksycznych relacji.
— Matt! Gadasz o nim w kółko, odkąd tylko pojawił się w twojej firmie, a teraz pozwolisz mu tak po prostu odejść?! — wrzeszczała dziewczynka.
                    Byłem w szoku. Więc jego fascynacja zaczęła się już wcześniej? Jakie były jego motywy? Nie mogłem kompletnie zrozumieć jego postępowania. Zakochiwał się od pierwszego wejrzenia, a potem porzucał uczucia i tworzył nowe, którymi zaczynał darzyć zupełnie inną osobę?
— Pójdź z nami do wesołego miasteczka, proszę — jęczała Felicia, ciągnąc mnie za kieszeń spodni. Sięgała mi zaledwie do pasa, a sam do wysokich nie należałem.
— Nigdzie nie idę — syknąłem. — Źle się czuję w takim towarzystwie.
— Wszyscy jesteście kłamcami... — odparła cicho, a jej oczy zaczęły zalewać się łzami. — Wiem, że jestem tylko dzieckiem, ale czy to powód, żeby tak mnie traktować?!
— Felicia... — zaczął Sean, podchodząc do niej, ale odepchnęła go i cofnęła się w róg pomieszczenia.
— Cały czas robisz wszystko, żebym cię polubiła, Sean. Nigdy cię nie polubię! Jesteś sztuczny i udajesz, że chcesz dobrze. Może dorośli tego w tobie nie widzą, ale ja wiem jak jest — płakała. — A ty, Charlie, pozwalasz się tak traktować. Patrzysz na mojego brata w taki sposób, w jaki on patrzy na ciebie, ale i tak dajesz pierwszeństwo temu głupiemu Seanowi! I nie dasz nawet sobie szansy!
— Mylisz się, Felicia, ja nic... — zacząłem.
— Nie kłam! — krzyczała. — Widzę, jak na niego patrzysz! I nie potrafisz mu tego powiedzieć, więc on... on... szuka ciepła gdziekolwiek indziej, bo nigdy go od nikogo nie dostał...
                    Nie miałem ochoty słuchać wrzasków jakiegoś bachora. Wyszedłem z gabinetu Matthewa i udałem się do swojego działu, spóźniony jakieś piętnaście minut. Przeprosiłem Edgara, ale jak zwykle nie był zły. Sean tego dnia nie pokazał mi się więcej na oczy. Spostrzegłem jedynie przez okno, jak wychodzą z budynku i wsiadają do czarnego mercedesa Matthewa. Nie miałem ochoty o tym wszystkim myśleć. Łudziłem się nadzieją, że wezmą sobie jakiś ślub, zamieszkają razem, a ja nie będę musiał znosić widoku Seana na co dzień w robocie. Ale mimo wszystko wkurzało mnie coś. Z Matthewem nie łączyło mnie kompletnie nic, ale jednak denerwował mnie fakt, że ktoś bawi się jego kosztem, a on sam na to wszystko pozwala. Nie miałem co prawda obowiązku pomagania ludziom, lecz nie znosiłem, gdy ktoś postępował w taki sposób. Czy Matthew naprawdę tego nie widział? Ślepy był, czy co?
— Chciałam pana przeprosić, panie Mathis — wyjąkała Keira, kiedy mieliśmy krótką przerwę. — Przypadkowo podsłuchałam rozmowę w gabinecie pana Browna dziś rano. Źle pana oceniłam. Sean przedstawił nam sytuację kompletnie subiektywnie. Ale proszę się nie martwić, wszystkim już powiedziałam prawdę.
— Jaką prawdę? — zapytałem, choć czułem, że nie chcę znać odpowiedzi.
— No, wie pan... — wyjąkała. — Że sprzedawał pan tyłek, bo babka chorowała, a teraz już nie będzie pan tego robił, bo nie żyje. Ale za to Sean chce kasy.
                    Złapałem się za głowę i odszedłem jak najdalej od niej, by nie słuchać dłużej tego bełkotu. Przynajmniej współpracownicy zaczęli znów odnosić się do mnie z szacunkiem. I nikt nie zadawał niepotrzebnych pytań.
                     Kiedy skończyłem zmianę, postanowiłem wstąpić jeszcze do Matthewa. Sprawa męczyła mnie niemiłosiernie, a wolałem tej nocy spać spokojnie. Jak się okazało, ledwo co wrócili z wesołego miasteczka. Felicia siedziała wygodnie w wielkim fotelu Browna, Sean stał oparty o biurko, Matthew natomiast wpatrywał się w coś za oknem, paląc papierosa. Chyba wszyscy mieli zdrowie fizyczne i psychiczne dzieciaka głęboko gdzieś.
— Matthew, musimy pogadać — rzuciłem na wejściu. — Ale reszta won.
— Nie chcę z nim siedzieć! — zaczęła drzeć się Felicia, którą Sean próbował wyciągnąć na zewnątrz.
— Jasne, mała, ale pięć minut cię nie zbawi, więc spierdalaj stąd — syknąłem. Posłuchała. — Matthew, nie zrozum mnie źle, ale czy ty na pewno świadomie postępujesz, angażując się w jakiś chory związek z Seanem?
                    Spojrzał na mnie z kompletnym zdziwieniem. Podszedł do mnie bliżej, ale odruchowo odsunąłem się z obawy o molestowanie z jego strony.
— Po prostu... — wymamrotałem. — On chce kasy. I nie wyssałem sobie tego z palca. Powiedział mi o tym otwarcie.
— Wiem o tym — odparł, zaciągając się papierosem.
— Masz ze sobą poważny problem, stary... — powiedziałem, marszcząc się z zażenowania.
— Masz rację — odpowiedział z szerokim uśmiechem. Zabolało mnie coś w środku. — Też chciałem ci coś powiedzieć. Zmiana roboty nic ci nie da. Wiem, że jesteś przywiązany do tego miejsca.
— A może chcę zacząć od nowa? — spytałem ironicznie.
— Ile razy już to robiłeś? — zapytał. — Nie idź w ślady rodziców, Charlie.
— Powiedział facet, który brnie w bagno, bo chce być jak ojciec — syknąłem. — A-ale... skąd ty, kurwa, znasz moich starych?
— Zupełnie tak jak myślałem...
                    Cieszył się jak ostatni idiota i gapił się nadal przez okno. Nie raczył odpowiedzieć na moje pytanie. Może mnie śledził? Wygrzebywał moje dane osobowe, bo popadł w obsesję na moim punkcie, kiedy mnie spotkał? To nie brzmiało logicznie. Skąd mógł znać moich rodziców? Chwila... Czy to mogło oznaczać, że i mnie znał wcześniej? I na tej właśnie podstawie żywił do mnie uczucia już wtedy, kiedy się pojawiłem w jego firmie? Brzmiało to jak dziwna fantazja, kompletnie niezgodna z rzeczywistością. Owszem, zdarzały się na świecie dziwne przypadki, zrządzenia losu, ale czy aż do tego stopnia? Cała ta sytuacja kupy dupy się nie trzymała.


9 comments:

  1. Eeee... są braćmi? Ten szef miał kiedyś romans z ojcem głównego bohatera? Nie wiem ;__;
    Ale czuję, że powoli zbliżamy się do końca :<

    ReplyDelete
    Replies
    1. ALBO ON JEST JEGO OJCEM! XD
      ...
      To już dla mnie za wiele.

      Delete
    2. To by było tak troszkę kazirodztwo... Ale co tam, wszystko jest możliwe.

      Delete
    3. Jest jego matką.
      Ja ci to mówię
      A Sean to starsza siostra Matthew'a.Rozwiązałem zagadkę ;]
      ~Erwin

      Delete
    4. Czyli chcesz powiedzieć, że matka, hmm, "zdradza" syna z siostrą?


      Ja to kupuję! :'D

      Delete
    5. Właśnie to miałem na myśli.
      Snays'owska wersja Mody na sukces. Bo można ;]
      ~Erwin

      Delete
    6. No niby można, można...
      Ale czy to na pewno jest zdrowe? XD

      Delete
    7. Nie, ale znajdzie się lekarstwo jakby co.
      ~Erwin

      Delete
  2. LooooL Felicia to czuje że jakieś wcielenie mojego alter ego XDDD nie zaprzeczysz że jest prawie jak ja XD
    Podczas czytania tego rozdziału przypomniała mi się rzecz brutalna a mianowicie fakt iż studiuje i że jest sesja i musze kończyć to opowiadanie i brac sie za notatki RIP
    Nie wiem czemu mi się przypomniało to teraz OKKK?

    ReplyDelete