13.11.15

Kołdra dająca szanse na przyszłość

Dział: Maniakalny przypadek.
Numer rozdziału: 6
Gatunek: Yaoi.



ej, ten Eminem z Dido, co poleciliście to mega spoko, ale błagam, nie zarzucajcie mnie J-Rockiem, bo do tego, co mam zamiar zrobić, muszę trochę posłuchać tego, co podacie, a ja leżę aktualnie na ziemi i sram przygnieciona Yohio, kimkolwiek ten facet jest
pls coś, co nie jest J-Rockiem, przyjmę wszystko poza tym i Disco Polo xs
____________________________________________________

                         Chris nie zabrał jeszcze swojego pianina, a ja miałem zamiar z tego korzystać. Był upalny, wolny od zajęć wtorek, a ja siedziałem prawie nago przy instrumencie, usiłując zapomnieć o przytłaczającej mnie temperaturze. W zasadzie kompletnie nie znałem się na muzyce, lecz nudziło mi się jak jasna cholera i byłem zbyt wyczerpany gorącem, by być w stanie malować. Lato zabijało moją pasję i rozwój. Nie miałem ochoty tego dnia widzieć się z Chrisem. Nie zdążyłem go jeszcze zapytać, jak mu idzie w relacjach z nowym ojcem. Nadal bałem się rozmawiać z przyjacielem, bo odkąd powiedział mi o swoich uczuciach, jakoś nie czułem się komfortowo w jego towarzystwie. Sam nie wiedziałem dlaczego. Uznałem, iż najlepszym lekiem na to będzie czas. Tak długowieczna przyjaźń nie mogła się przecież zepsuć z tak błahego powodu. 
                         Ojciec poprosił mnie, bym zrobił zakupy, nim wyszedł do pracy. Bardzo chciał wziąć sobie wolne od roboty na jak najdłużej, by przeznaczyć swój czas tylko i wyłącznie dla mnie, lecz nie pozwoliłem mu na to. Rozleniwiłby się i zapewne nie wróciłby już do firmy. Tak czy inaczej miał przecież wolne poranki, a ja zwykłem wstawać dość wcześnie, bo był to jedyny czas poza późnym wieczorem, kiedy pogoda nie utrudniała mi wszelkich działań i czynności. Wyszedł więc ze smutną miną, zostawiając uprzednio kartkę z listą zakupów na lodówce. Był zwolennikiem tradycyjnych metod, jeśli o to chodziło. Nie wystarczyło wysłać wiadomości ani zapisać sobie spisu w notatce w telefonie. Trzeba było zabrać z domu siatkę z tkaniny oraz papierową karteczkę z nabazgranymi przedmiotami do kupienia. W jakiś sposób mnie to bawiło, ale na szczęście pozytywnie. 
                         Myślałem, że zejdę na zawał, kiedy opuściłem dom. Moja skóra zdawała się topić. Obawiałem się, iż nie będę w stanie przebyć czwartej części mili, nim się nie rozpłynę. Oczyma wyobraźni widziałem już, jak moje ręce pokrywa żar i pali je doszczętnie. Ojciec miał samochód z klimą, że też sam nie mógł tego załatwić! Najbliższy market spożywczy na szczęście nie znajdował się daleko. Skręciłem w zacienioną przecznicę i odetchnąłem z ulgą. Różnica była kolosalna. Jeszcze większe wytchnienie odczułem, kiedy postawiłem swoje stopy w sklepie, który posiadał zbrojenia obronne przed latem. Klimatyzacja była wspaniała. Chciałem się jej oświadczyć. 
                         Wyciągnąłem z tylnej kieszeni szortów małą pogniecioną karteczkę. Ojciec miał obsesję na punkcie zdrowego żywienia. Wyglądało na to, że całkiem dobrze zna się na dietetyce. W zasadzie sam wyglądał jak warzywo. Nie lubił chodzić na siłownię ani biegać, dlatego był wychudzony, choć zdrowy. Ja zaś byłem hipokrytą, gdyż wyglądałem dokładnie tak samo jak on. Udałem się powoli w stronę koszy z warzywami, zaciągając się chłodnym powietrzem klimy niczym palacz cygarem. 
— Nie sądziłem, że cię tutaj spotkam. — Usłyszałem nagle niski męski głos tuż obok siebie. Obróciłem nerwowo głowę, choć po chwili okazało się, że niepotrzebnie się zestresowałem.
— Cześć, Bill — rzuciłem obojętnie.
— Jak ci idzie? — zapytał.
— Ogórki wybieram — odparłem szorstko. 
— Widzę, że nie zmuszasz się już do rozmów ze mną — powiedział. — Czyli już nie oszukujesz samego siebie?
— Kurwa — wycedziłem przez zęby. — Wiesz, ja bardzo nie lubię, kiedy ktoś mi wmawia coś, co nie jest prawdą.
— Jesteś przekonany swojego braku uczuć czy tylko strzelasz? — zapytał. Przemilczałem ten moment, dlatego postanowił gderać dalej. — Nie fantazjowałeś nigdy na jego temat?
— C-co? — zadałem pytanie, nie ukrywając szoku.
— Wyobrażałeś sobie jakiekolwiek sceny mniej lub bardziej erotyczne ze swoim i jego udziałem? — pytał dalej.
— Nie, dlaczego miałbym... — wyjąkałem.
— Spróbuj — polecił. — Wtedy może coś zrozumiesz. 
                              Mawiano, że jeśli trzecia osoba mówi ci, iż jesteś osłem, należy kupić siodło. Zarówno Ryan, jak i Chris, a nawet Bill, uznali mnie za geja. Zaczynałem poważnie się nad tym zastanawiać, choć nadal brzmiało to dla mnie głupio i nielogicznie. Miałbym się podkochiwać w najlepszym przyjacielu? Ponadto Chris powiedział, że poczuł coś do mnie długi czas po tym, gdy zauważył coś z mojej strony. Ile więc lat trwała iluzja, której nie dostrzegałem? To było przecież totalnie niemożliwe, żebym zakochał się w kimś i nie wiedział o tym, choć otoczenie odbierałoby moje zachowanie wyjątkowo jednoznacznie. To się kupy dupy nie trzymało. 
                                Wróciłem do domu. Ojciec kończył robotę koło północy, a dochodziła dziesiąta. Na dworze powoli się już ściemniało. Spojrzałem na ogórka wystającego z papierowej torby. Pomyślałem, że życie jest cholernie niesprawiedliwe. Mimo wszystko postanowiłem spróbować, niezależnie od tego, jak mój eksperyment by się skończył. Udałem się do swojego pokoju i zasłoniłem do połowy żaluzje. Rzuciłem okiem na swoje łóżko. Czułem, że moje serce bije nieco szybciej, a wszystko przez tę cholerną adrenalinę, która wzięła się nie wiadomo skąd. Nie skakałem przecież na bungee. Czyżbym obawiał się efektów doświadczenia? 
                         Odsunąłem na bok kołdrę i położyłem się w półmroku na łóżku. Przez dłuższą chwilę wpatrywałem się martwo w sufit, głęboko oddychając. Nie spieszyło mi się, choć byłem trochę ciekaw. Z drugiej strony odczuwałem falę dziwnego strachu. I ekscytacji. Nie potrafiłem zdefiniować genezy swoich odczuć. Kiedy poczułem, że nadszedł czas, zamknąłem oczy i pozwoliłem działać wyobraźni. Jako kreatywny człowiek z ogromną pasją do malarstwa i niezliczonymi pokładami dziwnych, abstrakcyjnych myśli, wiedziałem, iż nie będę mieć problemu z obrazowym ujrzeniem tego, co będę chciał zobaczyć. Dlatego już po chwili przed oczyma mojej wyobraźni pojawił się Chris. Nadal nie byłem przekonany, czy dobrze postępuję, jednak propozycja Billa kusiła mnie niewyobrażalnie, choć tego typu poczynania nigdy wcześniej nie przyszły mi do głowy. Aby nadać iluzji nieco pikanterii, Chris pozbawił się koszulki, został w zasadzie w samych bokserkach. Leżałem na łóżku tak, jak w rzeczywistości, jednak w mojej imaginacji znajdowałem się w swoim starym domu, w obecnym łóżku Chrisa. Siedział na skraju i przypatrywał mi się z ciekawością. Poczułem wówczas, jak płoną moje policzki. Cieszyłem się, że nikt poza mną nie posiada klucza do moich prywatnych myśli. Chris przysunął się wtedy do mnie i zaczął powoli zdejmować ze mnie ubrania. W rzeczywistości zacząłem powoli się rozbierać, raz po raz przy okazji, niby przypadkowo, delikatnie ocierając się dłońmi o skórę swojego torsu czy też ud. Wedle złudzenia był to oczywiście dotyk Cartera, który wywołał na całym moim ciele zimny dreszcz. Przełknąłem głośno ślinę. Zacząłem powoli pieścić swoje sutki, mając przed oczyma wyobraźni podniecony wzrok Chrisa, którego podnieceniu postanowiłem dać upust. Jęknąłem cicho. Przesunął swoje duże męskie dłonie po moim torsie i, z cichym chichotem, zaczął finezyjnie strzelać gumką moich bokserek. Przesunął rękę po mojej męskości, która momentalnie stanęła na baczność. Wygiąłem się w łuk. Pozbawił mnie bielizny i oto leżałem przed nim w całej swojej nagiej okazałości. Patrzyłem mu prosto w oczy i uśmiechałem się delikatnie. Zaczął delikatnie pieścić mojego członka, gdy nagle... 
— Coś się tak wystraszył? — zapytał wtedy. 
— Możesz pukać następnym razem? — spytałem z nieukrywanym zdenerwowaniem. — Ledwo zdążyłem przykryć się kołdrą.
— Przecież jest ciepło — odpowiedział ze śmiechem. 
— Ale... nie mam na sobie ubrań — wyjąkałem. 
                        Chris, który pojawił się znienacka w moim domu, rzucił mi wtedy dziwne spojrzenie. Przegryzł wargę i uśmiechnął się zawadiacko, a moja agresja automatycznie wzrosła. Wiedziałem bowiem, że zacznie się ze mnie wyśmiewać, dodatkowo kokietując i usiłując zobaczyć, jak wyglądam nago. Kurczowo trzymałem się kołdry, która jako jedyny przedmiot na świecie dawała mi szansę na przyszłość. 
— Więc w zasadzie mogę zrobić z tobą, co tylko zechcę — mówił, idąc w moim kierunku i uśmiechając się złośliwie. Ale mnie nie było do śmiechu. 
— Jak zwykle kiepskie poczucie humoru — syknąłem. 
                        Chłopak usiadł okrakiem na moim brzuchu i zaczął zsuwać ze mnie pościel. Jakimś cudem szło mu całkiem nieźle i już po chwili cały mój tors był zupełnie odkryty. Bałem się, że na tym nie poprzestanie. 
— I co teraz? — zapytał, pochylając się nade mną. 
                         Wtulił twarz w moją szyję, a ja zapłakałem w duchu. Tylko Bóg wiedział, jak ta patologia się zakończy. Poczułem, jak obsypuje mój kark pocałunkami, choć wyraźnie kazałem mu przestać. Zsuwał się coraz to niżej, nieumyślnie ocierając się kroczem o moje. Oddychałem głęboko i kurczowo zastanawiałem się, co zrobić. Nie mogłem go nawet odepchnąć, gdyż musiałbym puścić kołdrę, a skończyłoby się to dla mnie katastrofą. Chris nie przestawał. Całował mój tors, a po chwili przeniósł się na moje sutki, które umiejętnie pieścił językiem. 
— Przestań, nie chcę, rozumiesz...? — wyjąkałem. 
— Więc dlaczego tak zesztywniałeś? — zapytał, podnosząc głowę. 
— Wydaje ci się — wycedziłem przez zęby. — Podam cię o gwałt, jeśli nie przestaniesz. 
                         Roześmiał się głośno, po czym spojrzał mi głęboko w oczy. Oblizał usta, nie urywając kontaktu wzrokowego. 
— Gdybyś tylko wiedział, jak słodko teraz wyglądasz — powiedział, zbliżając swoją twarz do mojej. Nasze nosy otarły się, lecz wiedziałem, że nie ma zamiaru mnie całować. — Nawet nie wiesz, jak bardzo bym chciał zdjąć z ciebie kołdrę. 
— Nie próbuj — syknąłem.
— Nie martw się, nie zrobię tego — powiedział, schodząc ze mnie. — Byłbym śmieciem. Mówiłem już, że nie będę cię do niczego zmuszać. Przyszedłem tylko oddać ci książki. Zwijam do siebie, może wpadnę jutro. 
                         Wyszedł, nie gasząc światła. Pozostawałem w bezruchu, dopóki nie usłyszałem, jak zamyka drzwi wyjściowe. Westchnąłem wtedy z ulgą i zrzuciłem z siebie pościel. Na moich udach ujrzałem spływającą białą ciecz, która znajdowała się również na prześcieradle. Przekląłem samego siebie w myślach. 


No comments:

Post a Comment