15.10.15

Zaszyli mi tyłek

Dział: Maniakalny ignorant w poszukiwaniu przewoźnika.
Numer rozdziału: 7
Gatunek: Yaoi.



                    Tego chłodnego popołudnia leżałem w pełnej piany wannie, nie mając ochoty nigdzie z nikim wychodzić. Dopadała mnie jesienna chandra. Obserwowałem swoje stopy opierające się o pochyły sufit na poddaszu. Zwykłem je tam czasem trzymać podczas kąpieli. Tak po prostu, z nudów. Westchnąłem głęboko i osunąłem się niżej tak, że moje uszy znalazły się pod wodą. Usłyszałem szmer piany i już po chwili nie dochodziły do mnie żadne odgłosy z zewnątrz. Mogłem wyciszyć się kompletnie i jeszcze raz wszystko przemyśleć, choć chyba nie była to najlepsza recepta na kiepski nastrój. 
                          Coś mnie naszło. Wydziwiałem. Byłem posiadaczem zdecydowanie dziwnych fetyszów. Nie wiedzieć czemu, cały czas miałem w głowie czarne scenariusze co do mojego pierwszego razu. Śniły mi się dziwne koszmary z tym związane. Że Carter nie podniecił się wystarczająco i nie doszedł. Że stwierdził, że jest mu niedobrze na mój widok. Że nie mógł wejść i okazało się, że jestem jedną z żon jakiegoś muzułmanina, który zaszył mi tyłek. Prześladowały mnie przerażające historie rodzące się w mojej głowie, które pikantnie doprawiał dodatkowo Spooky. On nie potrafił pocieszać w takich chwilach. Nie uznawał czegoś takiego jak problemy błahe. Były problemy i były zwykłe gówna. Dlatego mnie naszło. Postanowiłem wydepilować sobie wszystko, co możliwe, choć wiedziałem, że ta czynność zamienić się będzie musiała w codzienny rytuał, by uniknąć poharatania ostrzem włosowym potencjalnego niewinnego człowieka. Początkowo chciałem skusić się tylko na gładkie jak pupcia niemowlaczka nogi, ale samo porównanie do pupci popchnęło mnie nieco dalej. Spędziłem w łazience dobre trzy godziny, kalecząc się kilkanaście razy i nie mogąc zatamować krwotoku. Nie wiedziałem, jak to się mogło stać, w końcu czytałem tyle wpisów na forach na ten temat, iż powinienem był być wystarczająco doświadczony, a jednak. 
                         Wieczór spędziłem wgapiając się w okno. Chciałem się powstrzymać, ale nie byłem w stanie. Mój pokój znajdował się bowiem od strony podwórza Ryana Cartera, a ja niezmiernie byłem ciekaw, co taki Carter może czynić poniedziałkowego wieczora, kiedy wraca zmęczony z pracy. Tak czy siak nie miałem najmniejszej ochoty do niego iść. Nie po tym, co się wydarzyło.
                       Na moment zszedłem na dół. Mama zrobiła kolację i nie miałem serca marnować jej trudów tylko ze względu na swój okres. Pogodziłem się już z faktem, że w tym potencjalnym związku jestem babą. Matka zauważyła, iż coś ze mną nie tak i niefortunnie się do mnie przytuliła, zastygając chwilę po tym w śmiertelnym bezruchu. Początkowo nie miałem zielonego pojęcia, dlaczego patrzy tak na mnie oczami jak trusie pięciozłotówki. Po chwili jednak uśmiechnęła się i potarmosiła mnie po głowie. 
— Załóż długi rękaw, jeśli tata wróci — powiedziała z szerokim uśmiechem. — Pamiętaj, przezorny zawsze ubezpieczony. 
                         Dopiero po chwili namysłu zrozumiałem, co mi właśnie zasugerowała. Kiedy mnie przytuliła, musiała poczuć gładką skórę na moich przedramionach. Zbyt gładką. Lecz nie spodziewałem się, że to wszystko zaakceptuje. Po nawiązaniu do ojca byłem pewien, iż już wie, z kim się spotykam. I, jak widać, kompletnie jej to nie przeszkadzało. 
                          Wczorajszego wieczora, kiedy wróciliśmy z plantacji pistacji Spooky'ego, przed domem Ryana czekała na nas niespodzianka. Nie łudziłem się co prawda, że nasze życie będzie nudne i nieciekawe, jednak niebiesko-włosy koleś paradujący w obcisłych ciuchach po jego tarasie... zdecydowanie był ostatnią rzeczą, której mógłbym się w takiej sytuacji spodziewać. Ku mojemu jeszcze większemu zdziwieniu, najpierw przywitał się ze mną. Przedstawił mi się jako Wendy. I nie było w tym żadnej pomyłki. Spojrzał na mnie uśmiechając się krzywo, po czym uwiesił się na Ryanie, omacując go i molestując publicznie. Pierwszy raz w życiu cieszyłem się, iż Carter nie wykształcił czegoś takiego jak emocje. Z niepokojem spoglądałem jak Wendy ciągnie się za moim przyszłym facetem prosto do jego domu, podczas gdy ja sam musiałem wracać do siebie. Nie chciałem wtrącać się zbytnio w życie Cartera, ale ta sprawa spędzała mi sen z powiek. Napisałem więc do niego wiadomość z pytaniem, kim jest Wendy. Dostałem odpowiedź ponad godzinę później, że to człowiek, z którym sypiał dawno temu. 
                         Nie uspokoiło mnie to. Wręcz przeciwnie. Dlatego wyszedłem dzisiejszego dnia wcześniej do szkoły, by wstąpić po drodze do Ryana i zbadać teren. Może powinienem był mu bardziej ufać. Ale nie, nie w tym leżał problem. Po prostu nadal nie miałem zielonego pojęcia, na czym, kurna, stoję. Dlatego odwiedziłem mojego jednostronnego lubego. Nie zastałem w jego domu Wendy'ego, ale zastałem jego ubrania. Doznałem lekkiego szoku, ale postanowiłem zapytać, dlaczego ciuchy tego faceta leżą w salonie Cartera. Ten odpowiedział mi tylko, że go wypierdolił. Więcej słyszeć nie chciałem. Uświadomiłem sobie, że wyobrażałem sobie nie wiadomo co, chcąc przywłaszczyć sobie Ryana. Ten mężczyzna miał dwadzieścia siedem lat i ogromny bagaż doświadczeń. Co mogłem mu zaoferować? Nowe pluszowe zwierzątko, które było fizycznie atrakcyjniejsze ode mnie?  
                         Jakby tego było mało, zanim zdążyłem cokolwiek wyjaśnić, do jego mieszkania wpadła jak burza jakaś kobieta, chyba starsza od niego. Kazała mu brać się do roboty, zamiast przesiadywać ze spłodzonymi przez niego przypadkowo dzieciakami. Wolałem nie myśleć, za kogo mają Cartera jego znajomi, ale mimo wszystko odruchowo czytałem między wierszami. I przez to czułem się coraz gorzej. Ta kobiecina zdawała się być uosobieniem zła, lecz kiedy wyszła, zapytałem Ryana, kim była. I to był kolejny błąd. Była osobą, która kiedyś dała mu kosza. 
                          Może to dziwne, że Carter kiedykolwiek dostał kosza, nie sądziłem, iż zdarzały się w jego życiu podobne przypadki. W dodatku dość otwarcie się do tego przyznał. 
— Co z tobą, Ryan? — zapytałem. — Myślałem, że wolisz walić ostre ściemy na swoją korzyść, a ty mi tu z taką szczerością...?
— Wiesz, musimy nasz związek budować na silnym fundamencie przyjaźni — odparł z uśmiechem, przysuwając się do mnie. 
— Związek...? — zdziwiłem się.
— Emerytów i rencistów.
                          I znowu miał jakieś dziwne huśtawki nastrojów. Może był psychopatą i robił z ludzi marionetki, którymi potem manipulował? Niczego już nie rozumiałem. W mojej głowie nadal widziałem obrazy, jakie mogły dziać się tej nocy w domu Cartera. Wendy... Kim jesteś i dlaczego tak nagle wróciłeś? Dodatkowo sugestie tej kobiety świadczące o lekkich obyczajach Ryana... Gdybym miał jakikolwiek wybór, wolałbym zdecydowanie nigdy się o tym wszystkim nie dowiedzieć. Nie mogłem pogodzić się z losem. Może nasi ojcowie faktycznie zakończyli to pieprzone przeznaczenie? Może Ryan doskonale zdawał sobie z tego sprawę? Położyłem się na łóżku i zacząłem martwo wgapiać się w sufit, na nic nie mając ochoty, do niczego nie mając motywacji. 


2 comments:

  1. Witam.
    Niestety nie mam możliwości pisać ze swojego konta, ale nie chcę być anonimowy.
    Dlatego powiem (napiszę), że jestem administratorem strony na fb o tematyce Shingeki no kyojin i zazwyczaj przedstawiam się jako jedna z postaci tego anime, czyli Erwin Smith. Tyle też byłoby informacji o mnie, gdybym pisał z konta.
    Przechodząc do rzeczy, bo moje dane są najmniej ważne.
    PIERWSZY RAZ TRAFIŁEM NA MOMENT GDY DOPIERO CO DODAŁAŚ ROZDZIAŁ. Niesamowicie mi się ten fakt podoba. Śledzę Maniakalnego od kilku miesięcy, ale nigdy nie udało mi się wejść w czasie, gdy wyszła kolejna część. A tu proszę...
    W dodatku (jeśli mój telefon nie zwalnia przypadkiem) jestem pierwszym komentującym.
    Tyle wygrałem.
    Opowiadanie jest naprawdę dobre, ba! Genialne. Często inne zdarza mi się porównywać do Twoich. Zresztą przeczytałem już cały dział yaoi u Ciebie i jestem pod wrażeniem.
    Te o opowiadania, choć może sposób w jaki są napisane tak wiele o Tobie, mówią, że chętnie poznałbym cię osobiście.
    Ale cholera PISZ TEGO DUŻO, JESZCZE WIĘCEJ!
    I mam takie pytanko... nie obraź się jeśli jest nie na miejscu.
    Napisałabyś opowiadanie z paringiem z anime? Konkretnego anime.
    Na koniec: Dzięki za to, że stworzyłaś Maniakalnego, będę od teraz komentował wszystko, może już za niedługo z mojego konta.

    ReplyDelete
  2. NO W KOŃCU! Wchodziłam na bloggera kilka razy dziennie, żeby sprawdzić, czy jest kolejny rozdział, myślałam, że piorun jaśnisty mnie trafi zanim to się stanie.
    Bardzo podoba mi się ten rozdział, lecz, niestety, za krótki. Bardzo szybko go przeczytałam; pewnie w jakieś 5 minut.
    Joe... Gładki Joe... Shit, będę go tak teraz nazywać zapewne. XD
    Carter zszokował mnie w tym rozdziale swoim przyznaniem się, że dostał kiedyś kosza. On i pogodzenie się z porażką? Nieprawdopodobne.
    Czekam na kolejne rozdziały! (n_n)

    ReplyDelete