23.10.15

Patrz na mnie

Dział: Maniakalny ignorant w poszukiwaniu przewoźnika.
Numer rozdziału: 11
Gatunek: Yaoi.



~ POST URODZINOWY ~
wszystkiego najlepszego, Glabo!
nie miałam w planach jeszcze pisać takiego posta, ale masz urodziny, winc

_____________________________________________________________

                    Dziadek również był zaskoczony. Dzwoniłem do niego, by zapytać, jak minął mu ostatni tydzień, wspominając przy okazji o rudych bliźniaczkach. Kiedy o tym powiedziałem, zamilkł na dłuższą chwilę. Nie mógł uwierzyć, że Rita, TA RITA, miała dzieciaka. Wyglądało na to, iż ktoś coś przeoczył. Dziadek nie był w stanie stwierdzić, kto mógł być ojcem jej córki, aczkolwiek postanowił to zbadać. Wyciąganie brudów z naszej historii rodzinnej sprawiało mu nie lada frajdę. Ja sam nie widziałem w tym niczego interesującego. Tak jak ojciec. Z tym, że on akurat starał się za wszelką cenę zatrzeć całą naszą przeszłość. 
                    W końcu nadszedł upragniony weekend. Rodzice wyjechali w piątek pod wieczór, by, jak co roku zresztą, wspaniale spędzić rocznicę ślubu gdzieś na końcu świata. Napisałem do Ryana wiadomość, czego sobie życzy, czy wina, czy gorącej kąpieli, czy może jakiegoś meksykańskiego żarcia na kolację. On jednak uznał, że niczego z tych rzeczy nie chce, ale jestem zobowiązany odpłacić się w naturze za ostatnią wpadkę, której w sumie nie byłem winien. Ale czy miałem coś przeciwko jego propozycji? 
                         Z jednej strony czułem się gotowy, z drugiej zaś - bałem się jak jasna cholera. Adrenalina skoczyła na wysoki poziom i rosła z każdą minutą. Upływający czas zwiastował nagłe pojawienie się Cartera. Mimo wszystko nie byłem pewien, czy powinniśmy działać tak szybko. Byłem w nim po uszy zakochany, doskonale zdawałem sobie z tego sprawę, dlatego właśnie uznałem, iż jestem na to gotów. Lecz nadal nie byłem pewien, czy Ryan będzie mi wierny. Jego tajemniczość nie pozwalała mi w pełni obdarzyć go zaufaniem. Bolało mnie to. Czułem się jak naiwny dzieciak robiący sobie nadzieję, że jeśli się komuś odda, ten ktoś będzie żył już zawsze tylko dla niego. Być może byłem niedojrzały do prawdziwej miłości. Jednak byłem tak głodny...
                         W jednym momencie rozległ się dzwonek do drzwi. Przełknąłem głośno ślinę. Zacząłem biegać wte i wewte, sprawdzając, czy wszystko jest na swoim miejscu, czy jest czysto i perfekcyjnie. Carter po raz pierwszy miał zjawić się w moim domu. Strach rósł. Powoli zszedłem po schodach, ledwo mogąc opanować drżenie nóg. Otworzyłem drzwi i ujrzałem po drugiej stronie Ryana w całej swojej okazałości. Serce zabiło mi jeszcze szybciej. Miał na sobie białą, rozpiętą do połowy koszulę. Zwróciłem jeszcze uwagę na wino, które trzymał w dłoni. Zaprosiłem go do środka. Cały czas patrzył na mnie dziwnie i milczał. Wziąłem od niego alkohol i wstawiłem go do lodówki.
— Już schłodzone — odparł.
— Czuję — powiedziałem. — Ale... chcę, żeby pierwszy raz był na trzeźwo.
                         Carter spojrzał na mnie z lekkim zaskoczeniem, ale nie skomentował mojego zachowania. Byłem pewien, że zauważył strach wymalowany wręcz na mojej twarzy. Prawdopodobnie się tego spodziewał i dlatego przyniósł wino. Złapałem go za rękę i, z wbitym w podłogę wzrokiem, zaciągnąłem go na górę. 
                         Wszystko było przygotowane. W pomieszczeniu panował półmrok, a łóżko było idealnie zasłane. Stałem nadal z opuszczoną głową, nie wiedząc do końca, co dalej powinienem zrobić. Po chwili zrozumiałem, że związek należy budować na fundamencie szczerości.
— Ryan, wiesz... — wymamrotałem. — Bo ja chcę, ale... Nie wiem czemu, ale boję się jak cholera. 
— To normalne — odpowiedział. — Pasyw zawsze boi się przed pierwszym razem.
— Z iloma facetami ty już spałeś... — syknąłem, w końcu podnosząc wzrok. 
                         Skorzystał z okazji i pocałował mnie głęboko. Patrzył w taki sposób, jak gdyby chciał mi powiedzieć, że przecież nie mam się czego obawiać. Położył mnie na łóżku, sam zaś spoczął obok. Miałem na sobie dość cienką koszulkę, mógł ją zdjąć, jednak początkowo tego nie zrobił. Położył dłoń na moim torsie i zaczął bawić się moim sutkiem, chichocząc cicho. Ciężko oddychałem, choć był to dopiero początek. Znów poczułem ogromną falę przyjemności i rozkoszy. Nie byłem w stanie zrozumieć, że będzie o wiele lepiej. Kiedy mój sutek stwardniał, Ryan delikatnie wsunął mi rękę pod koszulkę, finezyjnie gładząc mój brzuch. Gwałtownie podniósł moją górną część garderoby i zaczął obcałowywać mój tors uświadamiając mi jednocześnie, że mogę jeszcze bardziej zesztywnieć. Moje sutki były tak twarde, że zaczęły boleć mnie jak cholera. Jednak Carter nie przestawał. Dostarczał mi coraz więcej masochistycznej niekończącej się przyjemności. Niebawem moja koszulka znalazła się obok łóżka, a Ryan zabrał się za ściąganie mi spodni. Rozpinał je powoli, a ja czułem, jak coraz bardziej się podniecam. Dotykał mojej męskości przez bokserki, a ja pojękiwałem cicho, nie mogąc już wytrzymać. Czekałem na to tak długo, że chciałem dokładnie zapamiętać każdą najkrótszą chwilę. Ta ulotność sprawiała, iż cierpiałem. Pragnąłem zachować to wspomnienie na zawsze. 
                         Zsunął ze mnie spodnie i znajdującą się pod nimi bieliznę. Nadal mnie dotykał, jednak teraz ustami. Bezwstydnie obcałowywał mojego nabrzmiałego członka, nie pozwalając mi jeszcze dojść. Dopiero do chwili wziął go do ust, a spomiędzy moich warg wydobył się stłumiony krzyk. Doszedłem, zanim zdążył się odsunąć. Przetarł dłonią podbródek i uśmiechnął się do mnie. 
                         Rozebrał się do naga i rzucił swoje rzeczy na moje. Był piękny. Całowaliśmy się zaborczo i agresywnie, a nasze członki pocierały się o siebie, twardniejąc coraz bardziej. Przytulił mnie z całych sił i wplótł palce w moje włosy, gdzieniegdzie je wyrywając. Zacząłem drapać go po plecach. Dopiero wtedy zrozumiałem, jak bardzo byliśmy siebie głodni. Ryan wtulił twarz w mój kark i delikatnie uniósł moje uda. Poczułem, jak jego dłoń wędruje między moimi pośladkami, szukając wejścia. Nie minęło wiele czasu, gdy poczułem w sobie jego palec. Jęknąłem głośno i spiąłem się. Kazał mi się wtedy rozluźnić, powiedział, że będzie przyjemniej. Starałem się, choć nie było to takie proste. Tym bardziej, gdy dołączył drugi palec. Manewrował nimi, przesuwając je do przodu i do tyłu, a także na boki. Kiedy je wyjął, wiedziałem już, czego mam się spodziewać. Pochylił się nade mną, nadal chowając twarz przy mojej szyi. Poczułem jak wchodzi, lecz zatrzymałem go.
— Ryan — powiedziałem nagle, kładąc mu dłoń na torsie. — Patrz na mnie...
                         Carter pokazał mi swoją lekko zarumienioną twarz. Rzucił mi namiętne spojrzenie. Nawiązaliśmy kontakt wzrokowy. Zaczął we mnie wchodzić, a moje ciało wygięło się w łuk. Nigdy wcześniej nie zaznałem podobnego bólu, jednak było w tym coś przyjemnego. Nasze nosy delikatnie się trącały, podczas gdy wchodził we mnie coraz głębiej. Wstrzymywałem oddech, lecz po chwili zaczynałem się dusić. Patrzył na mnie cały czas, bez przerwy. Byłem... szczęśliwy. I chciałem mu o czymś powiedzieć, choć obawiałem się jego reakcji na tak szczere wyznanie.
— Kocham cię — szepnąłem cicho, mrużąc oczy. 
— Patrz na mnie — odpowiedział. 
                         Czułem go w sobie coraz dalej, coraz głębiej. Połączyliśmy się ze sobą w tej kurewskiej rozkoszy. Zaspakajał mnie jak nikt ani nic wcześniej mnie nie zaspokoiło. Ta satysfakcja i przyjemność były nie do opisania. Jęk wydobywał się z moich ust z każdym oddechem. Pocałował mnie i znów zacząłem dusić się własną śliną. Jednak patrzył na mnie cały czas, nie urywając kontaktu wzrokowego ani na chwilę. Ani na chwilę, póki nie doszedł i nie spoczął obok mnie, zmęczony i wycieńczony stosunkiem. Przytulił mnie do siebie i pocałował raz jeszcze. 
— Zabrzmię może jak rażona miłością dziewica, ale... — wyjąkałem. — Chciałbym, żeby tak było już zawsze. Nie mów, że całe życie przede mną i nie wiadomo, kogo spotkam na swojej drodze. Gówno mnie to obchodzi. Nie chcę nikogo innego. Chcę ciebie i jestem tego pewien.
                         Nie odpowiedział. Nadal mnie całował, a jego język przyjemnie tańczył wokół mojego. Przypomniał mi się wtedy nasz pierwszy pocałunek. Uśmiechnąłem się delikatnie, lecz na pewno to zauważył. Chwilę po tym wpadliśmy w objęcia Morfeusza. Pragnąłem, by ta noc się nigdy nie skończyła. Lecz jakiś czas później diametralnie zmieniłem zdanie.
                         Początkowo myślałem, że to tylko zły sen, bowiem wszystko działo się tak szybko i tak nagle. Sam nie byłem w stanie dokładnie sprecyzować tego, co się stało. Po prostu nagle wylądowałem przy szafie, tuż przy drzwiach prowadzących do mojego pokoju. Na zewnątrz było ciemno, ale pomieszczenie nie znajdowało się już w półmroku tak, jak to przygotowałem. Wszystkie światła były zapalone. Bolał mnie od upadku bok, jednak byłem zbyt zszokowany, by móc się podnieść. Ryan leżał obok mnie. Nie byłem pewien, co usłyszałem, ale zdawało mi się, iż powiedział:
— Nie zostawiaj mnie.
                         Patrzył na mnie wtedy dziwnymi oczyma. Takimi zdesperowanymi i cierpiącymi. Jednak wtedy gwałtownie podniósł się na nogi i zaczął się szybko ubierać. rzucił mi moje ciuchy, w końcu nadal siedziałem nago. I zaczął się siłować z facetem, który wszedł przed chwilą do mojego pokoju. Dopiero wtedy zorientowałem się, co się dzieje. Dlaczego wrócili tak wcześnie?
— Mamo! — wrzasnąłem jak opętany. Mój krzyk nie przypominał zwyczajnego krzyku. Był przeraźliwy, straszny. Nie mogłem się ubrać, nie mogłem się poruszyć. Z moich oczu toczyły się strugi łez. Matka wpadła nagle do pokoju i również krzyknęła. Carter nadal siłował się z moim ojcem, robiąc wszystko, by tamten mnie nie uderzył. Matka nie zważając na nic, chwyciła mnie za rękę i zabrała do łazienki piętro niżej. 
— Mamo, Ryan... — płakałem. — Ojciec coś mu zrobi...
— Ubierz się — powiedziała cicho, jednocześnie sama mnie ubierając. — Byłeś zbyt nieostrożny, Joe...
                         Czułem, że jest po mojej stronie. Przytuliła mnie i trzymała, dopóki nie przestałem drżeć. Jednak trwało to dość długo. Wyrwałem jej się, gdy tylko usłyszałem trzask drzwi wejściowych. Pobiegłem do kuchni, by sprawdzić, co się dzieje. Matka poszła za mną. Ujrzałem wściekłego ojca stojącego przy stole. Szepnął coś matce na ucho i kazał mi usiąść. Bałem się. Nie wiedziałem, co dzieje się z Ryanem. Ktoś musiał go opatrzyć, a ja jak gdyby nigdy nic siedziałem na tyłku w swojej jadalni. 
                         Ta noc przerodziła się w koszmar. Myślałem, że gorzej już nie będzie, jednak prawdopodobnie tylko kusiłem taką myślą los. Niedługo później matka zniosła moje torby na dół. Ojciec zapakował je do samochodu, początkowo nie mówiąc, co ma zamiar zrobić. Ale mama płakała, dlatego wiedziałem, że nie będzie to przyjemne. Zapakowali mnie do auta. Dopiero po drodze ojciec wyjaśnił mi, iż chciał wysłać mnie do pewnej szkoły dopiero za rok, jednak zawiodłem go swoim postępowaniem. Poinformował mnie również, że będę bardzo dokładnie sprawdzany przez kobietę, którą do tego wynajął. Wszystko miało być ustalone tak, bym nigdy więcej nie spotkał Ryana. Oznaczało to również zerwanie kontaktu ze Spookym. Serce zabolało mnie jeszcze bardziej. Analizowałem wszystko w głowie i usiłowałem wymyślić cokolwiek, by ich nie tracić, jednak...
— A jeśli masz zamiar wciągnąć w ten burdel swoją matkę — zaczął — zastanów się, czy chcesz, by nadal miała dach nad głową.



2 comments:

  1. Erwin wraca, wszyscy się cieszą.
    Nie komentowałem poprzednich rozdziałów, ale ten zdecydowałem się skomentować.
    Jest bardzo... emocjonalny. To chyba dobre słowo. Najpierw te wszystkie uczucia Benetta, potem cała akcja z rodzicami. A końcówka po prostu mnie dobiła. Szczerze to... cóż nie tak wyobrażałem sobie zakończenie ich pierwszego razu... WEŹ JUŻ PISZ NASTĘPNY.
    Czekam.
    I dziękuję za rozdział.

    ReplyDelete
  2. TO BYŁO NIESAMOWITE. Jestem pod takim wrażeniem, że nie potrafię napisać więcej.

    ReplyDelete