23.8.15

Topiłbym się w tobie

Dział: Maniakalne smakołyki.
Numer rozdziału: 8
Gatunek: Yaoi. 



               Po drodze zastanawiałem się, czy Shane mieszkał z Barbrą mimo tego, co mówił. Na miejscu okazało się, że na szczęście mieszka sam. Było mi strasznie głupio przez to, co stało się chwilę temu. Tak głupio, iż nawet nie miałem ochoty przepraszać. 
               Mieszkanie Shane'a było nieziemskie. Może i miało chujową lokalizację, ale w środku miał salony. W jego sypialni stało ogromne podwójne łóżko. Naprzeciw niego wisiał jeszcze większy telewizor. Pokój oczywiście miał dostęp do balkonu, do którego drzwi przysłonięte były ciemnymi długimi zasłonami. Pomieszczenie było cholernie nowoczesne. Carter na pewno dostrzegł jak bardzo się tym zachwycam. Biegałem bowiem po całym mieszkaniu krzycząc "jak pięknie, jak pięknie". 
— Shane, tu jest tylko jedno łóżko — oburzyłem się. 
— Idź się myć, śmierdzielu — nakazał. — Chyba że mam ci pomóc. 
— Pa... 
                Już po chwili relaksowałem się kąpielą w ogromnej wannie. Faktycznie moglibyśmy się w niej zmieścić razem. Stresowałem się, bo przez cały ten czas oczyma wyobraźni widziałem, jak Carter w pontonie robi mi wjazd do łazienki, podczas gdy ja siedzę tutaj zupełnie nagi. Zastanawiałem się też, czy ma zamiar mi coś zrobić, kiedy wrócę i wejdę mu do łóżka. A może chciał spać na podłodze? Ja na pewno nie. 
                Cały czysty i pachnący zorientowałem się, że przecież nie mam się w co przebrać. Nie miałem ochoty zakładać ubrań, które i tak zmuszony byłem na siebie włożyć rano. Rozejrzałem się wokół. Przewaliłem trochę rzeczy w sensie niedosłownym i znalazłem w końcu coś wartego uwagi. 
— Jak ci się podobam, kochanie? — spytałem podniecającym tonem, wychodząc z łazienki i ukazując mu się w jego bokserkach i koszulce, która była na mnie o wiele za duża.
— Topisz się w tym tak jak ja topiłbym się w tobie — odparł, odrywając się od telefonu. Nie wnikałem już nawet, z kim tam romansował. — Wiesz, że to męskie bokserki, co nie?
               Nie odpowiedziałem już na to, tylko bezwładnie rzuciłem się na łóżko, podczas gdy Carter poszedł wziąć kąpiel. Była już prawie druga w nocy. Pomyślałem, że może pośpię dłużej i ktoś przyniesie mi śniadanie do łóżka. Choć domyślałem się, iż będzie raczej na odwrót.
                Wczołgałem się pod pościel. Było tam tak ciepło i przytulnie, że nie wyobrażałem sobie wyjścia z tego miejsca. Drzwi na balkon były uchylone, a na zewnątrz zaczynał padać deszcz. Powieki kleiły mi się coraz bardziej, ale przynajmniej czułem się już w pełni trzeźwy. Nim zasnąłem, Shane wyszedł z łazienki i prawie przyprawił mnie o krwotok z nosa. Nie przypuszczałem, że ma taką niezłą klatę. Symulowałem jednak sen. Nie mógł się dowiedzieć o moim ukrytym podnieceniu.
               Położył się obok mnie. Bałem się ruszyć, gdyż nie wiedziałem, jak wtedy zareaguje. Może się czaił niczym na zwierzynę? Tak czy inaczej musiałem przekręcić się na bok, bo było mi niewygodnie. No i jak z bata strzelił...
               Przysunął się do mnie, po czym przytulił mnie do siebie. W zasadzie czułem się nieco lepiej niż przy jego wcześniejszej próbie, więc nie dyskutowałem za bardzo, kiedy powoli wsuwał mi dłoń pod koszulkę. Chociaż z drugiej strony nie miałem pojęcia, co będzie dalej. Chyba go skusiłem tym tekstem o byciu prawiczkiem. Dotykał mnie i delikatnie całował mój kark. Zmanipulował mnie fizycznie do tego stopnia, że nawet nie zauważyłem, kiedy pozbył się mojej koszulki. Wszystko zmierzało w jedną stronę.
— Dobra, pozwalam ci — powiedziałem nagle.
— Co? — zapytał.
— Pozwalam ci na oficjalne zerżnięcie mnie tu i teraz.
               Przez chwilę milczał, zastygł nieruchomo, a potem zachichotał cicho, złapał za gumkę moich bokserek i... I...? Dlaczego, kurwa, ktoś dobijał się do drzwi po drugiej w nocy?!
               Carter westchnął głęboko i złapał się za głowę. Znowu mu się nie udało. Albo mi się nie udało. Nam się nie udało. Podniósł się z wyra i zapytał donośnym głosem:
— Kto tam?
— Zgadnij — odpowiedział męski głos po drugiej stronie.
               Shane rzucił się na szafkę nocną i szybko zapalił lampkę. Nie widziałem go jeszcze tak zestresowanego i spiętego. Ogólnie przekonany byłem, że Carter takich stanów nie miewa, aczkolwiek, jak widać, myliłem się. Wleciał do łazienki, zabrał moje ubrania i wpieprzył je na siłę do swojej szafy, po czym podszedł do mnie i klęknął przy łóżku.
— Bennett, ja wiem, że ty jesteś człowiekiem failem, ale, błagam, wejdź pod łóżko i zamknij mordę — powiedział szeptem. Wystraszyłem się. — Masz nie gadać, nie kichać, nie wiercić się, nic. Jeżeli ktoś cię tam usłyszy, prawdopodobnie nigdy więcej się nie zobaczymy, czaisz?
— A-ale czemu? — spytałem cicho. — Kto przyszedł?
— Zaraz zobaczysz — syknął. — Odpowiedzą ci na nurtujące cię pytania. A teraz pod łóżko.
               Kiedy tylko się ukryłem, poszedł otworzyć niespodziewanemu gościowi. Jak się po chwili okazało, było ich więcej. Początkowo nie mogłem ustalić ich liczby, bo sugerowałem się tylko usłyszanymi przeze mnie krokami. Nie wchodzili do sypialni, zostali w korytarzu.
— Shane, nie uważasz, że wychodzenie w trakcie spotkania jest brakiem kultury? — zapytał jakiś facet. — Nie dokończyliśmy ważnej rozmowy. Nie wiem, czy powierzyłbym swoje interesy komuś takiemu.
— Tato... — westchnęła jakaś dziewczyna. Barbra?! Cholera, słyszałem ją raz w życiu, ale jej wysoki głos wydawał mi się być nieco charakterystyczny.
— Pozwolisz, że porozmawiam z synem na osobności, Sean — powiedział drugi mężczyzna. I wtedy się zestresowałem jak jasna cholera. Nie dość, że mogłem mieć do czynienia z drugim Carterem, byłym facetem mojego ojca, to jeszcze weszli do sypialni, zamykając za sobą drzwi wychodzące na korytarz. — Shane, interesy firmy spoczywają na tobie. Nie możemy tego zostawić w pizdu. Twój pradziadek dostał ją od swojej macochy w zasadzie przez przypadek, nie chcę tego zmarnować.
— Spoko, ojciec — odparł młodszy Carter. — To wy sobie róbcie co chcecie, a mnie w to nie mieszajcie.
— Spotkałeś go, prawda? — zapytał.
— Kogo? — zdziwił się.
— Dotychczas nie miałeś problemu z zaręczynami z tą kobietą, a teraz nie możesz na nią patrzeć. Myślisz, że nie wiem? — spytał ironicznie. — Spotkałeś Bennetta, to oczywiste.
— Nie do końca czaję, o co ci chodzi — odparł cicho Shane. — Barbra mnie irytuje, ma dwie lewe ręce i nie mam z nią o czym gadać. Fakt, jest miła, ale i tak mnie wkurwia. Poza tym dobrze o tym wie. Jeśli tak bardzo ci zależy na tym, żebym przejął firmę, pozwól mi ją prowadzić bez łączenia interesów z Fosterami. A jeśli uznasz, że to niemożliwe, to z Barbrą mogę się co najwyżej zaprzyjaźnić. Nie mam zamiaru żenić się z kimś tylko po to, żeby interes był "zaklepany".
— Kurwa... — syknął. — Na chwilę obecną nie wiem, co z tym fantem zrobić. Nie jestem człowiekiem, który będzie cię do czegoś takiego zmuszał. Póki co nie mów jednak niczego Fosterowi. Spotkam się z tobą w tygodniu i ustalimy coś.
— Dzięki, ojciec — odpowiedział Shane. — To wiele dla mnie znaczy.
               Wrócili na korytarz. Ojciec Cartera nawrzucał coś temu całemu Fosterowi i wcisnął mu kit, broniąc Shane'a, po czym wszystko wróciło do normy. Przeprosili nawet za najście o takiej godzinie. Mimo tego widziałem, jak sytuacja totalnie się sypie. Przeznaczenie... Więc Carter był na spotkaniu biznesowym, kiedy wysłałem mu tego nieudolnego sms'a. Trochę żałowałem, trochę nie. W końcu poznałem kilka odpowiedzi, których potrzebowałem. Kiedy usłyszałem trzask zamykanych drzwi, wygramoliłem się spod łóżka i usiadłem na nim.
— Shane — jęknąłem.
— Nie idź teraz za mną — powiedział cicho.
               Carter minął mnie, nie nawiązując kontaktu wzrokowego. Udał się prosto na balkon. Wychyliłem się, lecz ujrzałem tylko siwy dym.



6 comments:

  1. Nonono, akcja nabiera tempa. B| Szkoda tylko, że jednak się nie seksili. :/

    ReplyDelete
  2. Spoko, nawet w fajną stronę to idzie. Ciekawi mnie jednak, czemu ojciec Cartera tak nie chce jego kontaktu z Bennettem.
    Czekam na dalsze rozdziały ~

    ReplyDelete
  3. JA TU JUŻ DZIKIE ORGIE PRZEWIDYWAŁAM ;_____;
    Czy tylko ja jestem taka niewyżyta? ;_____;
    Tak czy siak, po ostatnich rozdziałach nie jestem pewna, czy chcę się pozbyć Barbry. Może sama sobie zniknie? W tym temacie spodziewam się wszystkiego.
    Tu się czai w cieniu całkiem niezła intryga. Czekam na orgie. Ten, no. Weny :3

    ReplyDelete
  4. W takim momencie przerwać!?!?!?
    To trzeba być chyba tobą.....no już tak bliziutko, tak prawie, prawie iiiiii.....puk, stuk.
    Kto to?
    Napewno nie seksy.
    -.-

    ReplyDelete
  5. Jestem ciekawa, co takiego się stało, że wcześniejsze pokolenie się rozeszło, bo w końcu był jakiś happy end, nikt im nie przerwał. Chociaż mam wrażenie, że matką Nathana jest ta taksówkarka Lena (?), bo był jakiś moment o wyciąganiu matki z czegoś za pomocą oleju, czy jakoś tak. XDD

    ReplyDelete