18.7.15

"Primavera", praca weryfikatora i ruda do towarzystwa


Dział: Czarne owce
Numer rozdziału: 1
Gatunek: Thriller



Trzymając kubek z kawą w jednej ręce, a plik kartek do przejrzenia w drugiej siadam za biurkiem, rozpoczynając tym samym kolejny dzień w firmie „Primavera”, która zajmuje się wykonywaniem różnego rodzaju zleceń. Zadania wykonują utalentowani ludzie, którzy w większości wypadków mieliby problemy ze znalezieniem pracy gdzie indziej z racji swojej odmienności. Polega ona nie tyle na posiadaniu talentu, co pragnieniu wykorzystywania go. Czarne owce, ci którzy nie chcą poddawać się schematom, tylko korzystać ze swoich zdolności na rzecz społeczeństwa, co zazwyczaj nie spotyka się z jego aprobatą.
Nas nikt nie pyta o metody, ponieważ na widok wystawiamy tylko efekty pracy naszych ludzi. Społeczeństwo nie dopytuje, a utalentowani czerpią satysfakcję z wykorzystywania swoich umiejętności. Obie strony są zadowolone. Wymaga to oczywiście sprawnej organizacji, czym zajmują się weryfikatorzy, czyli między innymi ja.
 Naczynie stawiam na podkładkę, papiery układam przed sobą. Zaczynam czytać pierwszy raport, gdy obok mojego stanowiska przystaje wysoki chłopak o jasnych blond włosach.
- Cześć Emme. - Wita mnie z uśmiechem. Nazywa się Rafael i jest prawą ręką właściciela firmy oraz jego najstarszym synem. Stanowi główny łącznik między starszym panem a pracownikami przebywającymi w biurze, pilnując, by oddawali na czas raporty oraz przekazując najpilniejsze zlecenia od szefa.
- Mam dla ciebie sprawę. – Podaje mi chudą teczkę. Otwieram ją.
- Cheza Corragio?
- Tak. Trzeba ją zweryfikować. Szef mówi, że potrafi bardzo łatwo wzbudzić zaufanie w niemal każdym. Podobno nawet gangsterzy uśmiechają się na sam jej widok i spełniają małe prośby. Jeśli to prawda, może nam się bardzo przydać.
              Patrzę na stojące na moim biurku grube aktówki. Znajdują się w nich akta podległych mi osób.
-Mam już jedenastu podwładnych…
Weryfikator dostaje chudą teczkę z informacjami o potencjalnym pracowniku, sprawdza czy rzeczywiście się nadaje i staje się jego przełożonym. Dostaje zlecenie, wybiera do zadania jednego lub kilku utalentowanych i opracowuje plan działania. Organizuje również inną stałą pracę dla swoich podwładnych, ponieważ nie wszyscy zawsze są potrzebni. Jest za nich całkowicie odpowiedzialny. Praca wymaga sporych zdolności organizacyjnych. Czasami ciężko upilnować jedną osobę. Średnio na jednego weryfikatora przypada ośmioro utalentowanych, niektórzy mają ich mniej, bardziej doświadczeni więcej. Ja mam ich całkiem sporo, z czego niektórzy są naprawdę problematyczni, jednak mając odpowiednie do nich podejście i metody udaje mi się ich upilnować.
-Jeśli ta nowa osoba okaże się zbyt problematyczna, mogę stracić panowanie nad całą grupą – mówię. – Może powinieneś ją przekazać komuś innemu.
                Rafael uśmiecha się do mnie.
-Rozumiem, że cię to martwi. Jednak szef polecił mi przekazać ją tobie. Powiedział, że jeśli ta dziewczyna rzeczywiście jest tak dobra w manipulowaniu, to niebezpiecznie byłoby ją dawać żółtodziobom, a z drugiej strony w tej chwili nikt nie radzi sobie tak dobrze z pilnowaniem grupy niż ty. Dawanie Corragio komuś innemu byłoby nierozważne, a co do ciebie szef ma pewność że sobie poradzisz.
                Przez jego czoło przemyka ledwo dostrzegalny grymas. Widziałam u niego tą subtelną oznakę niepokoju wcześniej.
-Kłopoty z Davidem? – pytam. Patrzy na mnie, tylko chwilę jest zaskoczony. Uśmiecha się.
-Twoja przenikliwość nie powinna mnie już dziwić, prawda?
                Uśmiecham się do niego przepraszająco. Zawsze dokładnie przypatruję się twarzom. Moja umiejętność polega na dostrzeganiu zmian w mimice, nawet tych najmniejszych. Oczywiście im lepiej znam twarz, tym jest mi łatwiej dostrzec nawet najmniejsze drgnięcia mięśni. Rafaela znam już jakieś pięć lat więc mało co mi umyka. Zresztą, gdybyśmy nie byli przyjaciółmi, nie zapytałabym powód jego zmartwień.
                Rafael opiera się bokiem o moje biurko splatając ramiona na piersi. Teraz na twarzy wyraźnie maluje mu się troska. Wzdycha.
-Schrzanili sprawę – mówi. Palcami ściska nasadę nosa i zamyka oczy. – Zginęło kilka osób z jego grupy, do tego kompletnie nie potrzebnie, bo zlecenia i tak nie wykonali. - Spogląda na mnie. Nie wiem co mu powiedzieć, jestem zszokowana. Uśmiecha się do mnie przepraszająco.
-Przepraszam, że to na ciebie zrzucam.
                Kręcę przecząco głową.
-Przestań – mówię. – Sama spytałam. Zresztą, od czego są przyjaciele, prawda?
                Uśmiecha się do mnie z wdzięcznością.
-Dzięki Emme. – Odrywa się od biurka. – No nic. Mam jeszcze kilka rzeczy do zrobienia zanim przyjedzie David, żeby złożyć mi raport.
                Patrzę jak odchodzi, lekko otępiona. Naprawdę mnie zaskoczył. David, o którym mówił, to jego młodszy brat, weryfikator tak samo jak ja. Przełożony „elitarnej grupy”, oddziałem owianym największą tajemnicą w firmie. Nikt, oprócz Rafaela i szefa, nie wie ile posiada członków ani kim są ci ludzie, pomijając kilka osób, które co jakiś czas pojawiają się w firmie lub jej pobliżu. Plotki głoszą, że w większości są to narkomani, mafiosi lub psychopaci, nie mający nic do stracenia. Większość pracowników firmy krzywi się na wzmiankę o nich. Starsi pracownicy brzydzą się grupą, a Davida omijają szerokim łukiem. Większość z nich jest zdania, że młodszy syn szefa jest w firmie tylko z powodu więzów krwi i wykorzystuje stanowisko do korzystania z wątpliwych uroków ciemnych uliczek: narkotyków, prostytutek, brudnych pieniędzy. Młodsi słuchają plotek i zwyczajnie się boją. Razi mnie to.
            Zlecenia odznaczają się różnymi poziomami trudności. Od najbardziej błahych, szukania zaginionych zwierząt czy organizowania przyjęć, do tych poważniejszych – tropienia zabójców, zbierania dowodów przeciw mafii czy, rzadko ale również, pomocy przy operacjach wojskowych na terenach objętych konfliktami. Przy trudniejszych zadaniach zwykli ludzie nie mieliby szans przeżycia. Tutaj liczy się talent, wytrzymałość psychiczna i fizyczna, umiejętność współpracy, jednak najwięcej zależy od weryfikatora. To on decyduje kto weźmie udział w zleceniu, opracowuje strategię, dba o szczegóły. Jeśli nawali w jednej rzeczy, ryzykuje życiem wszystkich.
                Mimo przyjaźni z Rafaelem, nie znam za bardzo jego brata. Ponieważ wszyscy omijali go szerokim łukiem od samego początku, on przestał szukać kontaktu z kimkolwiek. Jednak nie uważam go za rozpuszczonego dzieciaka, szukającego rozrywek i wykorzystującego do tego pracę. Gdyby tak rzeczywiście było, nie wróciłby z pierwszej poważniejszej misji. Nie dałby rady jej zorganizować ani wybrać odpowiednich ludzi. To samo dotyczy jego podwładnych: gdyby byli tylko typami spod ciemnej gwiazdy, odpadkami społecznymi, przede wszystkim nie zgodziliby się na misje zagrażające ich życiu, a jeśli szukaliby w tym tylko zabawy, nie przeżyliby do tej pory.
                Wiadomość o tym, że „elitarna grupa” nie wykonała zlecenia, dodatkowo ponosząc straty w ludziach jest doprawdy szokująca. Ma na koncie wykonanych ponad pięćdziesiąt misji o wyższych poziomach trudności. Coś naprawdę musiało się stać.
                Postanawiam się nad tym dłużej nie zastanawiać i zająć się moją nową sprawą.
               Dopijając kawę przeglądam zawartość teczki. Nie zajmuje to długo, ponieważ znajdują się tam tylko szczątkowe informacje: nazwisko, płeć, adres, potencjalne umiejętności do manipulowania ludźmi. Mało.
            Wstaję zza biurka i kieruje się w stronę wyjścia. W progu nieomal zderzam się z rudowłosą postacią, ubraną w motocyklowy kombinezon zapinany pod brodą, więc całkowicie zakrywający każdy skrawek jej ciała oprócz głowy. Zastanawiające z racji panującej pory roku, czyli upalnego lata. Strój dopełniają motocyklowe rękawiczki i czarne glany.
- Dokąd idziesz? – pyta. Zwracam uwagę na brak jakichkolwiek emocji w jej głosie.
                Kobieta w czerni to Luka, podwładna Davida. Najwyraźniej nie brała udziału w feralnym zadaniu. Może przyszła spytać jak im poszło?
- Dostałam pilne zlecenie – odpowiadam, uśmiecham się i wymijam ją w drzwiach.
- A mogę iść z tobą? – Słyszę pytanie za plecami. Odwracam się zaskoczona. Nie jest zainteresowana jak poszło jej grupie? Zresztą nie mam z Luką specjalnie dużo wspólnego, znam ją tylko z widzenia, a jeszcze nie słyszałam, żeby ktokolwiek z elitarnych interesował się sprawami innych. Zastanawiam się jaki mogłaby mieć cel w towarzyszeniu mi. W tym czasie dziewczyna mija mnie i zaczyna schodzić po schodach.
- Nie miałaś czegoś do załatwienia w biurze? – pytam, nadal stojąc pod drzwiami, pamiętając cały czas o jej kolegach którzy zginęli. Luka odwraca się do mnie a jej wzrok jest całkowicie obojętny. Wzrusza ramionami.
-Nie. A co?
                Marszczę brwi ze zdziwieniem i wskazuje na drzwi. Przeszkadza mi brak jakichkolwiek zmian mimicznych na jej twarzy.
- Chciałaś wejść do środka…
                Spogląda na drzwi i z powrotem na mnie.
- Bo ja wiem? Ty gdzieś idziesz.
- Dokądś. Co to ma do rzeczy?
- Ale co?
                Patrzę na nią przez chwilę z otwartą buzią. Chcę coś powiedzieć, jednak rezygnuję. Stwierdzam, że łatwiej będzie nie ciągnąć rozmowy dalej, czuję się przez nią dziwnie zmęczona. Razem schodzimy po schodach.
                Wychodząc z budynku sprawdzam jeszcze raz adres pod który mam się udać. Ulica znajduje się niecałe trzy przecznice stąd. Ruszam w tamtym kierunku. Luka idzie obok mnie. Spoglądam na nią co jakiś czas. Patrzy w jeden punkt nie poświęcając uwagi niczemu wokół. Na jej twarzy nie dostrzegam absolutnie żadnych emocji, ani jednej zmiany w mimice. Wygląda wyjątkowo bezmyślnie. Kompletnie nienaturalnie. Staram się nie zwracać na nią uwagi, jednak czuję się coraz bardziej nieswojo, zwłaszcza, że nie wiem o co jej chodzi.
                Nie wiem czy o cokolwiek jej chodzi.
                 

1 comment:

  1. Czuję się zaintrygowana.
    Firma od zadań specjalnych? Grupa profesjonalistów i porażka? Do tego Luka... Coś czuję, że będzie się działo. Czekam na więcej :3

    ReplyDelete