Dział: Czarne owce
Numer rozdziału: 1
Gatunek: Thriller
Trzymając kubek z kawą w jednej
ręce, a plik kartek do przejrzenia w drugiej siadam za biurkiem, rozpoczynając
tym samym kolejny dzień w firmie „Primavera”, która zajmuje się wykonywaniem różnego
rodzaju zleceń. Zadania wykonują utalentowani ludzie, którzy w większości
wypadków mieliby problemy ze znalezieniem pracy gdzie indziej z racji swojej
odmienności. Polega ona nie tyle na posiadaniu talentu, co pragnieniu
wykorzystywania go. Czarne owce, ci którzy nie chcą poddawać się schematom,
tylko korzystać ze swoich zdolności na rzecz społeczeństwa, co zazwyczaj nie
spotyka się z jego aprobatą.
Nas nikt nie pyta o metody,
ponieważ na widok wystawiamy tylko efekty pracy naszych ludzi. Społeczeństwo
nie dopytuje, a utalentowani czerpią satysfakcję z wykorzystywania swoich
umiejętności. Obie strony są zadowolone. Wymaga to oczywiście sprawnej
organizacji, czym zajmują się weryfikatorzy, czyli między innymi ja.
Naczynie stawiam na podkładkę, papiery układam
przed sobą. Zaczynam czytać pierwszy raport, gdy obok mojego stanowiska
przystaje wysoki chłopak o jasnych blond włosach.
- Cześć Emme. - Wita mnie z uśmiechem. Nazywa się Rafael i jest
prawą ręką właściciela firmy oraz jego najstarszym synem. Stanowi główny
łącznik między starszym panem a pracownikami przebywającymi w biurze, pilnując,
by oddawali na czas raporty oraz przekazując najpilniejsze zlecenia od szefa.
- Mam dla ciebie sprawę. – Podaje mi chudą teczkę. Otwieram
ją.
- Cheza Corragio?
- Tak. Trzeba ją zweryfikować. Szef mówi, że potrafi bardzo łatwo
wzbudzić zaufanie w niemal każdym. Podobno nawet gangsterzy uśmiechają się na
sam jej widok i spełniają małe prośby. Jeśli to prawda, może nam się bardzo
przydać.
Patrzę
na stojące na moim biurku grube aktówki. Znajdują się w nich akta podległych mi
osób.
-Mam już jedenastu podwładnych…
Weryfikator dostaje chudą teczkę
z informacjami o potencjalnym pracowniku, sprawdza czy rzeczywiście się nadaje
i staje się jego przełożonym. Dostaje zlecenie, wybiera do zadania jednego lub
kilku utalentowanych i opracowuje plan działania. Organizuje również inną stałą
pracę dla swoich podwładnych, ponieważ nie wszyscy zawsze są potrzebni. Jest za
nich całkowicie odpowiedzialny. Praca wymaga sporych zdolności organizacyjnych.
Czasami ciężko upilnować jedną osobę. Średnio na
jednego weryfikatora przypada ośmioro utalentowanych, niektórzy mają ich mniej,
bardziej doświadczeni więcej. Ja mam ich całkiem sporo, z czego niektórzy są
naprawdę problematyczni, jednak mając odpowiednie do nich podejście i metody
udaje mi się ich upilnować.
-Jeśli ta nowa osoba okaże się zbyt problematyczna, mogę stracić
panowanie nad całą grupą – mówię. – Może powinieneś ją przekazać komuś innemu.
Rafael
uśmiecha się do mnie.
-Rozumiem, że cię to martwi. Jednak szef polecił mi
przekazać ją tobie. Powiedział, że jeśli ta dziewczyna rzeczywiście jest tak
dobra w manipulowaniu, to niebezpiecznie byłoby ją dawać żółtodziobom, a z
drugiej strony w tej chwili nikt nie radzi sobie tak dobrze z pilnowaniem grupy
niż ty. Dawanie Corragio komuś innemu byłoby nierozważne, a co do ciebie szef
ma pewność że sobie poradzisz.
Przez jego czoło przemyka ledwo
dostrzegalny grymas. Widziałam u niego tą subtelną oznakę niepokoju wcześniej.
-Kłopoty z Davidem? – pytam. Patrzy na mnie, tylko chwilę
jest zaskoczony. Uśmiecha się.
-Twoja przenikliwość nie powinna mnie już dziwić, prawda?
Uśmiecham
się do niego przepraszająco. Zawsze dokładnie przypatruję się twarzom. Moja
umiejętność polega na dostrzeganiu zmian w mimice, nawet tych najmniejszych.
Oczywiście im lepiej znam twarz, tym jest mi łatwiej dostrzec nawet najmniejsze
drgnięcia mięśni. Rafaela znam już jakieś pięć lat więc mało co mi umyka. Zresztą,
gdybyśmy nie byli przyjaciółmi, nie zapytałabym powód jego zmartwień.
Rafael
opiera się bokiem o moje biurko splatając ramiona na piersi. Teraz na twarzy
wyraźnie maluje mu się troska. Wzdycha.
-Schrzanili sprawę – mówi. Palcami ściska nasadę nosa i
zamyka oczy. – Zginęło kilka osób z jego grupy, do tego kompletnie nie
potrzebnie, bo zlecenia i tak nie wykonali. - Spogląda na mnie. Nie wiem co mu
powiedzieć, jestem zszokowana. Uśmiecha się do mnie przepraszająco.
-Przepraszam, że to na ciebie zrzucam.
Kręcę
przecząco głową.
-Przestań – mówię. – Sama spytałam. Zresztą, od czego są
przyjaciele, prawda?
Uśmiecha
się do mnie z wdzięcznością.
-Dzięki Emme. – Odrywa się od biurka. – No nic. Mam jeszcze
kilka rzeczy do zrobienia zanim przyjedzie David, żeby złożyć mi raport.
Patrzę
jak odchodzi, lekko otępiona. Naprawdę mnie zaskoczył. David, o którym mówił,
to jego młodszy brat, weryfikator tak samo jak ja. Przełożony „elitarnej
grupy”, oddziałem owianym największą tajemnicą w firmie. Nikt, oprócz Rafaela i
szefa, nie wie ile posiada członków ani kim są ci ludzie, pomijając kilka osób,
które co jakiś czas pojawiają się w firmie lub jej pobliżu. Plotki głoszą, że w
większości są to narkomani, mafiosi lub psychopaci, nie mający nic do
stracenia. Większość pracowników firmy krzywi się na wzmiankę o nich. Starsi
pracownicy brzydzą się grupą, a Davida omijają szerokim łukiem. Większość z nich
jest zdania, że młodszy syn szefa jest w firmie tylko z powodu więzów krwi i
wykorzystuje stanowisko do korzystania z wątpliwych uroków ciemnych uliczek:
narkotyków, prostytutek, brudnych pieniędzy. Młodsi słuchają plotek i
zwyczajnie się boją. Razi mnie to.
Zlecenia
odznaczają się różnymi poziomami trudności. Od najbardziej błahych, szukania zaginionych zwierząt czy organizowania przyjęć, do tych poważniejszych
– tropienia zabójców, zbierania dowodów przeciw mafii czy, rzadko ale również,
pomocy przy operacjach wojskowych na terenach objętych konfliktami. Przy
trudniejszych zadaniach zwykli ludzie nie mieliby szans przeżycia. Tutaj liczy
się talent, wytrzymałość psychiczna i fizyczna, umiejętność współpracy, jednak
najwięcej zależy od weryfikatora. To on decyduje kto weźmie udział w zleceniu,
opracowuje strategię, dba o szczegóły. Jeśli nawali w jednej rzeczy, ryzykuje
życiem wszystkich.
Mimo
przyjaźni z Rafaelem, nie znam za bardzo jego brata. Ponieważ wszyscy omijali
go szerokim łukiem od samego początku, on przestał szukać kontaktu z
kimkolwiek. Jednak nie uważam go za rozpuszczonego dzieciaka, szukającego
rozrywek i wykorzystującego do tego pracę. Gdyby tak rzeczywiście było, nie
wróciłby z pierwszej poważniejszej misji. Nie dałby rady jej zorganizować ani
wybrać odpowiednich ludzi. To samo dotyczy jego podwładnych: gdyby byli tylko
typami spod ciemnej gwiazdy, odpadkami społecznymi, przede wszystkim nie
zgodziliby się na misje zagrażające ich życiu, a jeśli szukaliby w tym tylko
zabawy, nie przeżyliby do tej pory.
Wiadomość
o tym, że „elitarna grupa” nie wykonała zlecenia, dodatkowo ponosząc straty w
ludziach jest doprawdy szokująca. Ma na koncie wykonanych ponad pięćdziesiąt
misji o wyższych poziomach trudności. Coś naprawdę musiało się stać.
Postanawiam
się nad tym dłużej nie zastanawiać i zająć się moją nową sprawą.
Dopijając
kawę przeglądam zawartość teczki. Nie zajmuje to długo, ponieważ znajdują się
tam tylko szczątkowe informacje: nazwisko, płeć, adres, potencjalne
umiejętności do manipulowania ludźmi. Mało.
Wstaję
zza biurka i kieruje się w stronę wyjścia. W progu nieomal zderzam się z
rudowłosą postacią, ubraną w motocyklowy kombinezon zapinany pod brodą, więc całkowicie
zakrywający każdy skrawek jej ciała oprócz głowy. Zastanawiające z racji
panującej pory roku, czyli upalnego lata. Strój dopełniają motocyklowe
rękawiczki i czarne glany.
- Dokąd idziesz? – pyta. Zwracam uwagę na brak jakichkolwiek
emocji w jej głosie.
Kobieta
w czerni to Luka, podwładna Davida. Najwyraźniej nie brała udziału w
feralnym zadaniu. Może przyszła spytać jak im poszło?
- Dostałam pilne zlecenie – odpowiadam, uśmiecham się i
wymijam ją w drzwiach.
- A mogę iść z tobą? – Słyszę pytanie za plecami. Odwracam
się zaskoczona. Nie jest zainteresowana jak poszło jej grupie? Zresztą nie mam
z Luką specjalnie dużo wspólnego, znam ją tylko z widzenia, a jeszcze nie
słyszałam, żeby ktokolwiek z elitarnych interesował się sprawami innych. Zastanawiam się jaki mogłaby mieć cel w towarzyszeniu mi. W tym czasie
dziewczyna mija mnie i zaczyna schodzić po schodach.
- Nie miałaś czegoś do załatwienia w biurze? – pytam, nadal
stojąc pod drzwiami, pamiętając cały czas o jej kolegach którzy zginęli. Luka
odwraca się do mnie a jej wzrok jest całkowicie obojętny. Wzrusza ramionami.
-Nie. A co?
Marszczę
brwi ze zdziwieniem i wskazuje na drzwi. Przeszkadza mi brak jakichkolwiek
zmian mimicznych na jej twarzy.
- Chciałaś wejść do środka…
Spogląda
na drzwi i z powrotem na mnie.
- Bo ja wiem? Ty gdzieś idziesz.
- Dokądś. Co to ma do rzeczy?
- Ale co?
Patrzę
na nią przez chwilę z otwartą buzią. Chcę coś powiedzieć, jednak rezygnuję.
Stwierdzam, że łatwiej będzie nie ciągnąć rozmowy dalej, czuję się przez nią
dziwnie zmęczona. Razem schodzimy po schodach.
Wychodząc
z budynku sprawdzam jeszcze raz adres pod który mam się udać. Ulica znajduje
się niecałe trzy przecznice stąd. Ruszam w tamtym kierunku. Luka idzie obok
mnie. Spoglądam na nią co jakiś czas. Patrzy w jeden punkt nie poświęcając
uwagi niczemu wokół. Na jej twarzy nie dostrzegam absolutnie żadnych emocji,
ani jednej zmiany w mimice. Wygląda wyjątkowo bezmyślnie. Kompletnie
nienaturalnie. Staram się nie zwracać na nią uwagi, jednak czuję się coraz
bardziej nieswojo, zwłaszcza, że nie wiem o co jej chodzi.
Nie
wiem czy o cokolwiek jej chodzi.
Czuję się zaintrygowana.
ReplyDeleteFirma od zadań specjalnych? Grupa profesjonalistów i porażka? Do tego Luka... Coś czuję, że będzie się działo. Czekam na więcej :3