23.7.15

Proces wymiany płynów, który ciążą nie groził.

Dział: Talerze, frajerze!
Numer rozdziału: 3
Gatunek: Yaoi.



posta zacznę od wyrażenia swego zażenowania pewnym faktem - w poprzednim rozdziale Talerzy użyłam wielu kolokwialnych sformułowań nt. religii i pojawiła się osoba, która postanowiła wzniecić konflikt, bo niestety nie odpowiadało jej to, że główny bohater nie jest katolikiem i, co gorsza, źle się wyraża o katolicyzmie. nie mam zielonego pojęcia, jak takiego człowieka (szukającego, nie wiem, idealnych bohaterów, Mary Sue?) przywiało na Snays, bo zawsze staramy się lepić postać z ludzkiej gliny, a jak dobrze wiemy ideały nie istnieją, więc Gabryś może sobie być prostackim nietolerancyjnym zbuntowanym chamem. autorzy Snays wyrażają swój wstyd za czytelników, jakich do siebie przyciągnęli. dziękuję za uwagę.
_________________________________________________

— Nie jesteś prawdziwym facetem, skoro nie potrafisz omamić laski i zaciągnąć jej do łóżka — spuentował moją historię związaną z Pizdoliną. Zaciągnął się dymem papierosowym i przez długi czas nie wypuszczał go z ust tak, że w końcu rozpłynął się w jego płucach. — Im lepiej znasz kobietę, tym łatwiej będzie ci nią manipulować. Znacie się od dziecka. Wystarczy, że będziesz mówił jej rzeczy, które chce usłyszeć. W rezultacie zacznie chłonąć komplementy jak gąbka wodę i uwierzy ci później we wszystko, co jej powiesz. 
— Ale co, mam jej powiedzieć, że ma ładne oczy? — spytałem. — Totalnie nie umiem kłamać. Wybuchnę śmiechem, a wtedy tym bardziej mi nie da. 
— To oszukaj samego siebie. Poza tym, poważnie jesteś aż tak niewyżyty, że masz ochotę przelecieć siksę, która ani trochę ci się nie podoba? — zapytał z zaskoczeniem.
— No czytasz ze mnie jak z otwartej księgi, Cyprian — odparłem od niechcenia, częstując się jednym z jego papierosów. 
— Wydajesz mi się być dość wpływowym człowiekiem — powiedział nagle, odchodząc od nurtującego mnie tematu. — Byłeś uwięziony w czterech ścianach, żeby wyrobił ci się stalowy kręgosłup, a mimo tego poszedłeś w zupełnie inną stronę. Urodzony buntownik.
— Nie prowokuj mnie — syknąłem. — Skąd wiesz, że nie paliłem zanim cię poznałem?
— Bo nadal nie umiesz się zaciągać — odpowiedział, czego wolałem już nie komentować. Czerpał dziwny rodzaj satysfakcji z wkurzania mnie. 
               Cyprian miał w sobie coś, co przyciągało do niego tłumy. Nie miałem pojęcia, czym to dokładnie było. Znałem go zbyt krótko, by być w stanie konkretniej to opisać. Potrafiłem jednak określić, na czym polegały pewne tego symptomy. Chłopak miał niespotykany dar doradzania innym ludziom. Czułem, że wynika to z jego bezinteresownej chęci pomocy, którą ukrywał pod maską nieczułego drania. Nie wiedziałem, ile w życiu przeszedł, jednak jednego byłem pewien — niezależnie od tego, której dziedziny życia dotyczyłby mój potencjalny problem oraz jak zaawansowane stadium by posiadał, Cyprian automatycznie byłby w stanie podać mi wzór na rozwiązanie go. Nie był osobą, która w takich sytuacjach nie wiedziała, co odpowiedzieć. Nigdy też nie zmieniał tematu na sytuacje z jego życia wzięte, stosując zabieg a ja mam tak, że.... Nie było w nim krzty egoizmu, choć sprawiał wrażenie podłego chama. Ludzie uwielbiają osoby, do których można przyjść i zapytać, co powinno się zrobić w pewnej sytuacji. Cyprian miał zdolność patrzenia na problem z różnych perspektyw, co dawało mu szersze pole widzenia i więcej możliwości pomocy. Wiedział, co mówi i był cholernie pewny siebie. Z łatwością mówił o swoich poglądach, nawet tych wyjątkowo kontrowersyjnych, które przez większość społeczeństwa mogłyby być źle odebrane. I mimo to nikt nie był w stanie powiedzieć mu, iż robi coś nie tak. Zawsze posiadał argumenty, którymi skutecznie odbijał kamienie ludzi usiłujących za wszelką cenę rozbić jego światopogląd. 
— W zasadzie to jak masz zamiar ją przelecieć, skoro nawet się nigdy nie całowałeś? — spytał nagle. — Chcesz kawy?
— Nie, dzięki — odpowiedziałem. — Kurwa, skąd możesz wiedzieć.
— Jak to skąd? — zapytał, jak gdyby oczywistą rzeczą było to, że mam jeszcze dziewicze usta. 
— No, skąd? — powtórzyłem. — Nie masz podstaw. 
— Musiałbyś się w takim razie liznąć z którąś z pomocy domowych — zastanawiał się. — Czyżbyś lubił starsze?
— Nieważne, myślę, że nie muszę mieć w tym doświadczenia, tym bardziej, że ona pewnie też nie ma — syknąłem. — No i byłaby zdziwiona, gdyby nagle odkryła mój talent, co nie?
— Nie.
               Cyprian palił jak smok. Dziwiłem się, że jego zęby jeszcze żyją, tym bardziej, iż kawy też sobie nie żałował. Taki wyedukowany, a dbanie o zdrowie chyba mu nawet przez myśl nie przeszło.
— No i co proponujesz? — zapytałem, przerywając niestosowną ciszę.
— Nauczę cię — zaproponował, choć brzmiało to bardziej jak rozkaz.
— Niby jak? — spytałem ze zdziwieniem. 
— Normalnie, podejdź i usiądź — nakazał. 
               Podniosłem się z ziemi i odłożyłem na bok książki, które wówczas przeglądałem. Miał ich od cholery, prawdopodobnie wszedł w posiadanie większej ilości publikacji niż palonych od trzynastego roku życia fajek. Zająłem miejsce tuż obok niego i czekałem na rozwój wydarzeń, totalnie nie wiedząc, czego mam się spodziewać.
— No jak tak usiądziesz to chyba nie za bardzo się uda — powiedział z kpiącym uśmiechem. 
— To jak mam usiąść? Gdzie? — spytałem.
— Tu, mi na kolanach — odpowiedział. 
— Jezu Chryste. 
                Postąpiłem wedle jego życzenia, choć nie było to ani łatwe, ani komfortowe. Jakbym się nie usadowił, tak momentalnie kazał mi zmieniać pozycję, bo, jak powiedział, nie rozumiałem rzeczy oczywistych. 
— Nie możesz usiąść tyłem do mnie — rzucił krótko.
— Czemu? — zapytałem znowu.
— Kurde, nie wiem. Tak jakoś. 
               Po latach męczarni w końcu udało mi się usiąść w taki sposób, w jaki sobie życzył. Usadowiłem się okrakiem na jego kolanach, przodem do niego. Wtedy pojawił się kolejny problem. Bo co tu można zrobić z zwisającymi bezwładnie wzdłuż tułowia rękami? 
— Jeśli będziecie stać to połóż jej dłonie na biodrach albo obejmij w pasie — poinformował. — W przypadku siedzącej pozycji... możesz w zasadzie robić wszystko. Generalnie to nie siadaj na niej tak jak na mnie, bo to będzie trochę słabe. 
— To chyba musimy zamienić się miejscem — zaproponowałem.
— Nie chce mi się — odrzekł. 
               Myślałem, że poczuję się niekomfortowo i dziwnie, kiedy się do mnie zbliży. Mimo to nasze wargi już się zetknęły, a ja nadal nie odczułem nawet dreszczy. Musnął mnie lekko ustami, po czym odsunął się na chwilę. Starałem się patrzeć mu w oczy, ale nie nawiązywał kontaktu wzrokowego. Zdawało mi się, że spogląda w dół, choć z drugiej strony czułem, iż faktycznie to we mnie zatonęło jego spojrzenie. 
               To było całkiem przyjemne. Po dłuższej chwili poczułem się swobodniej. Moje dłonie spoczęły na jego obojczykach, by po chwili spleść się tuż nad jego karkiem. Objął mnie w pasie i przysunął bliżej siebie. Im dalej w to brnęliśmy, tym mniej sobie tego odmawiałem. Owszem, miałem momenty, w których zastanawiałem się, dlaczego jeszcze nie przerywa, dlaczego nie przestaje, jednak to, co po chwili poczułem wzięło górę nad wszystkim. 
               W którymś momencie przegrałem sam ze sobą. Gwałtownie odsunąłem się od Cypriana i spuściłem głowę. Nie wiedzieć czemu obawiałem się kontaktu wzrokowego, choć dotychczas nigdy podobna rzecz nie sprawiała mi problemu. Czyżbym odczuł, że mogę robić coś nie tak? Czy rodzice jednak nie pomylili się mówiąc, iż religia wykształciła mi stalowy kręgosłup i dzięki temu wiem, na co mogę sobie pozwolić, a na co nie?
               Oddychałem powoli i wbijałem wzrok w jego usta. Oblizał delikatnie wargi i ku mojemu zdziwieniu ponownie zbliżył się do mnie, obsypując tym razem pocałunkami mój kark. Nie do końca wiedziałem, jak powinienem reagować, dlatego cierpliwie czekałem, aż nadejdzie dwudziesta, czyli godzina, o której kończyłem zajęcia z francuskiego. Kiedy tylko wskazówki wiszącego na ścianie zegara pokazały, że długo już oczekiwać nie muszę, odepchnąłem go lekko i, nadal nie nawiązując z nim kontaktu wzrokowego, oznajmiłem, iż powinienem się zbierać. Westchnął głęboko i odprowadził mnie do drzwi. Zanim jednak na dobre opuściłem jego mieszkanie, złapał mnie za ramię i zapytał:
— Przyjdziesz jeszcze?

              

6 comments:

  1. Muszę przyznać, że też jestem zażenowana zachowaniem osoby burzącej się, że stosunek Gabriela do religii jest zły. Nawet dziecko wie, że nie ma idealnych ludzi, więc kompletnie nie rozumiem tego kogoś. Katolicki fanatyk religijny...
    A co do rozdziału. Nie mogłam się doczekać, kiedy przeczytam coś takiego. Dobrze, że Gabryś nie dał się tym razem ponieść, bo inaczej później mogłoby być nudno. Taa, bo z Tobą mogłoby być nudno. xd Cyprian coraz bardziej mi się podoba. Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału i jeszcze następnego, i jeszcze następnego, [ ... ] i jeszcze następnego.

    ReplyDelete
  2. Czy to przeze mnie ta kłótnia D: Czemu zawsze najpierw coś robię, a dopiero później myślę. D:

    Ale! Ale! Ten rozdział to rewelacja! Nie spodziewałam się tak szybkiej scenki, rly. Teraz chcę tylko więcej. :X :X
    Podoba mi się ta niekumatość Gabriela. Tak trochę wyszczerz był, kiedy próbowali się usadowić do pocałunku. =D

    ReplyDelete
    Replies
    1. wywołałaś kupę z dupy, ale bez przesady z tym obwinianiem się DX

      Delete
  3. Szczerze mówiąc nie wiem co myśleć.

    ReplyDelete
  4. Blog jest śliczny :) Piszesz ciekawie :p
    Przeczytałam kawałek. Całości bym nie dała rady xd

    http://blog-blogerek.blogspot.com/

    ReplyDelete
  5. moim zdaniem powinni sie juz dawno ostro ruchac:)))

    ReplyDelete