2.6.15

Za wiele naraz.

Dział: Unexpected.
Numer rozdziału: 27
Gatunek: Yaoi.



1. Nieoficjalne info (Mesu już wie): zjawiamy się całą ekipą na Watconie w Zielonej Górze (jakoś koniec czerwca), ktoś z Was się zjawia? Cena wloty jest totalnie niska, mogę zaoferować nocleg 40 km od ZG, bo mieszkam gdzieś tam. Ogólnie jedziemy tam, bo kiedyś byłam na Wat z Sagą i było do dupy, jedziemy się zorientować, jak będzie teraz.
2. Co do pisania "Unexpected" i "Stay strong" - chyba spróbuję pisać dwie serie jednocześnie. "Unexpected" jeszcze trochę potrwa, a nie chce mi się czekać, bo mam milion pomysłów na "Stay strong", więc no. Chyba że ktoś z Was ma lepszy pomysł, bo ja nie mam, a chciałabym. 
_______________________________________________

              Jego skóra nie była już tak nieskazitelna. Siedziałem nad nim wczesnym rankiem, a on spał na plecach w moim łóżku nadal idealny w każdym calu, tylko nieco bardziej posiniaczony. Zmywałem z jego twarzy ślady krwi, a on nawet nie pojękiwał z bólu. Spał. Wyglądał jak zagubiony książę, którego nikt nie ma prawa dotknąć. Czułem się jak ścierwo. Pozwoliłem dwóm idiotom natrzeć na Hyde'a z łapami. W zasadzie jednemu, drugi w tym czasie okładał mnie, przytrzymując moje ciało przy ziemi. Najdziwniejsze było to, że Hyde zupełnie się nie bronił. Przez chwilę widziałem go kątem oka, w samym środku bójki. On tylko... zamknął oczy i ze stoickim spokojem czekał na rozwój wydarzeń. Wyglądał wtedy tak niewinnie i bezbronnie. Zupełnie jak teraz. 
— Połóż się, Ryan — powiedział cicho, nie otwierając oczu.
— Szmata ze mnie — syknąłem. — Nawet nie spróbowałem cię obronić.
               Otworzył oczy i spoważniał nieco. Jego tęczówki błyszczały, a wargi lekko się rozchyliły. 
— Wkurzyłbym się, gdybyś usiłował interweniować.
— Dlaczego niby?
— Połóż się ze mną.
               Postąpiłem wedle jego wskazówek. Nadal odczuwałem wyrzuty sumienia. Ułożyłem głowę na jego ramieniu i pocałowałem jego kościsty obojczyk. Zasnął. Ja czuwałem. Dopiero po kilku godzinach sen zmorzył moje powieki. I wtedy nagle obudziło mnie walenie do drzwi. Zerwałem się na równe nogi, by niespodziewany gość nie zdążył swoim brakiem kultury obudzić Hyde'a. Była piąta rano. 
               Kiedy tylko otworzyłem drzwi, do mieszkania gwałtownie wtargnęła czarna postać. Zważywszy na ostatnie zdarzenia już się zamachnąłem, by jej przypierdolić, kiedy nagle stwór zdjął kaptur z głowy, a mim oczom ukazało się coś, czego się nie spodziewałem.
— Cicho — powiedziała, przykładając palec do ust. — Nikt nie może wiedzieć, że tu jestem. 
               Uśmiechnąłem się szeroko i objąłem ją, mocno przytulając. Odwzajemniła i przyciągnęła mnie do siebie. Jednak nie spodziewałem się jeszcze jednej rzeczy - że Hyde obudzi się i wyjdzie do kuchni.
              Stał, oparty o framugę, niedbale owinięty w szlafrok, który i tak odsłaniał większość jego ładnie wyrzeźbionego torsu. Moje serce zabiło szybciej. Może dlatego, iż byłem przyzwyczajony do cholerycznych zachowań i nagłych ataków histerii Shena, w mojej głowie zaczynały pojawiać się kompletnie czarne scenariusze. Słyszałem głosem Hyde'a różne dziwne rzeczy. "Chciałeś mi o czymś powiedzieć, Ryan?". "Myślę, że musimy porozmawiać. Wszyscy". "Jak długo to ukrywałeś?". "Czy wyglądam na naiwnego?".
— Ty musisz być Sandra — powiedział nagle. — W końcu mam okazję cię poznać.
— ...wow — wyjąkała po dłuższej pauzie. — Ryan, nie mówiłeś, że spotykasz się z kimś sławnym...
              Zaczęli dyskutować między sobą, podczas gdy ja nie dowierzałem. Nie dowierzałem, że Hyde ufa mi tak bardzo. Prawdopodobnie nawet mu przez myśl nie przeszło, że Sandra może być jakąś moją kochanką. Cholera, porównując Shena z Hydem dochodziłem do naprawdę interesujących wniosków. Dopiero teraz zaczynało do mnie docierać, że w przypadku tego pierwszego nie chodziło o tolerowanie i akceptowanie jego wad, jak uważałem dotychczas. Łączyła nas bowiem wyjątkowo toksyczna więź, która od samego początku dążyła do autodestrukcji. Była to jedna z tych miłości, które wedle rozsądku powinno się zakończyć, nim zbytnio się rozwiną. Nauczyłem się, że nie każde zakochanie powinno mieć wolną rękę. Choć nie byłem w stanie sobie wyobrazić, jak trudna byłaby decyzja, by zerwać z Shenem mimo mojej miłości do niego. Chyba dojrzałem. 
               Piliśmy i paliliśmy, póki nie zaczęło świtać. W zasadzie, kiedy zaczęło, dalej to robiliśmy. Okazało się, że Ernest bardzo nalegał, by Sandra do niego wróciła, jednak ona była zbyt silna psychicznie, żeby mu ulec. Koniec końców jego wścibskość i wieczne nagabywanie zaczęło ją irytować. 
— Przeszło mi przez myśl, że moglibyśmy zamieszkać razem — powiedziała, biorąc łyk zimnego piwa. — Ale doszłam do wniosku, iż to byłby totalny niewypał, nie muszę raczej tłumaczyć dlaczego. Więc podjęłam inną decyzję. Żeby mieć jakieś wsparcie przez ten czas, żeby ten człowiek nie miał okazji mnie zabić, postanowiłam wprowadzić się z powrotem do rodziców. 
— ...ocipiałaś?! — wrzasnąłem mimowolnie. — Całe życie marzyliśmy, żeby nawiać z tej dziury, żeby zacząć normalne życie, a ty... Naprawdę chcesz, by znowu cię zniszczyli? Pamiętasz, ile terapii przeszłaś, by wrócić do normy? 
— Teraz jestem silniejsza i nie dam im się znowu omamić — odparła stanowczo.
— Czy ty siebie słuchasz... — wycedziłem przez zęby.
— Wybaczcie, że się wtrącę — powiedział nagle Hyde, zaciągając się fajką i uśmiechając się sarkastycznie. — Nie znam Sandry, więc spojrzę na sytuację obiektywnie. Jest dorosła, więc ma prawo do wyboru. A jeżeli chce wejść drugi raz do tej samej rzeki i twoje przypuszczenia, Ryan, potwierdzą się, będzie miała nauczkę na przyszłość.
— Jak... dojrzale — zachwyciła się dziewczyna.
— Przestań traktować go jak wyrocznię tylko ze względu na jego sławę... — syknąłem.
               Mimo tego, co powiedziałem, sam uznałem, że Hyde ma rację. W zasadzie zawsze ją miał. Był pieprzonym chodzącym ideałem. 
— Muszę znaleźć robotę, cholera — powiedziałem, żeby podtrzymać rozmowę, kiedy się urwała. — To chore, że jesteśmy uzależnieni od robienia dla innych. 
— Pieniądze powinny rosnąć na drzewach, co nie? — zaśmiał się chłopak. — Idąc tym tropem nie mielibyśmy ani sprzętów AGD, ani RTV, nie mielibyśmy ubrań ani zajebistego alkoholu. Kasa motywuje do robienia, dzięki czemu innym żyje się lepiej.
— Na polityka startujesz? — zapytałem ironicznie. 
— Tak czy inaczej skoro już wszyscy się zwierzamy, ja też mam coś do powiedzenia i może to nie być przyjemne — powiedział. — W przyszłym tygodniu wyjeżdżam w kolejną trasę koncertową.
— To wspaniale, Hyde! — ucieszyła się Sandra. — Mogę tak do ciebie mówić?
— Jasne — zaśmiał się znowu. — Problem w tym, że ma trwać trzy miesiące.
— To chyba żart... — prychnąłem. — Mam szukać roboty, Sandra podejmuje nieodpowiedzialne decyzje, a ty sobie wyjeżdżasz... 

3 comments:

  1. Najpierw takie "Awwwwwwwwwwwwwwwww" i skakanie z radości, bo nowy rozdział, a później "TO ON ŻYŁ?! ON ŻYŁ, A TY MNIE TYLE TRZYMAŁAŚ W BŁĘDNYM PRZEKONANIU?" Jesteś skurwielem, Lisu. (◎_◎;) Wdzięczna jestem za nowy rozdział, no i że Hyde żyje. Bardzo mi miło, że tak się liczysz z moim zdaniem.
    Opo zdecydowanie za krótkie, ale nie będę marudzić. Ciekawie było. W końcu wróciła Sandra. Zastanawiałam się, co się z nią dzieje. No i w końcu wiem. B|
    Jeszcze raz dziękuję. ♡
    I mam małą prośbę. Mogłabyś wejść na bloga, który prowadzę z przyjaciółką i przeczytać moje twory? Oczywiście nie musisz się zgadzać.

    ReplyDelete
    Replies
    1. ale nie obiecuje, ze mnie to zainteresuje
      ogolnie nie czytam zadnego bloga, siegam po ksiazki raczej i raczej przy tym zostane

      Delete
    2. Różne są gusta, więc liczę się z tym, że Tobie może się nie spodobać.

      Delete