6.6.15

Nie wywołuj kupy z dupy!

Dział: Stay strong.
Numer rozdziału: 9
Gatunek: Yaoi.



               Pozostałem silny. Postanowiłem, że obecna sytuacja nie złamie mnie psychicznie. Nie żałowałem niczego, co w tym życiu zrobiłem. Przekonałem pana Hirose, że myli się mówiąc, iż straciliśmy wszystko, co posiadaliśmy. Nie było w tym ani grosza prawdy. Wynieśliśmy z tego tak wiele, że staliśmy się mentalnie najbogatszymi ludźmi na świecie. Ta zawiść, która odebrała nam dobra materialne... Wiedzieliśmy, kim za wszelką cenę nie możemy się stać. To nieludzkie. To, kurwa, nieludzkie.
               Cały dzień łaziłem wte i wewte z workami na śmieci. Pan Hirose powiedział, że nie muszę zmieniać wizerunku, bo ludzie niezajmujący się tym biznesem nie są i nie będą w tę aferę zamieszani. I kazał nie sprawdzać, co stało się tej nocy. Jako że prowadził mnie przez najważniejszą część mojego życia i zawsze ufałem mu bardziej niż sobie, posłuchałem go. Kusiło? Kusiło. Ale miałem kodeks moralny.
               Czułem jednak, że ta sytuacja diametralnie mnie zmieni. Lub już częściowo zmieniła. Rei Iseki był cholerykiem, rozbrykanym i rozpieszczonym wrzaskotem. Rei Seiki nauczył się dojrzałości, cierpliwości i spokoju. Iseki teraz krzyczałby i rzucał kamieniami w budynek ich firmy. Seiki postanowił zmieszać ich z gównem, kiedy sami przylecą do niego na kolanach.
               Jedna jedyna rzecz sprzeczała się z tą niby nabytą dojrzałością. Ta sytuacja podświadomie tak mnie zmiażdżyła, że miałem nieodpartą ochotę się z kimś przespać. Kimkolwiek, byle nie Svenem ani Taichim, ani żadnym modelem czy aktorem. Pragnąłem przespać się z jakimś ślicznym kolesiem paradującym w sweterku ulicami rozweselonego Tokio. I wywołałem kupę z dupy.
                 Kto uwierzyłby, że wyrżnąłem się na ulicy na jakiegoś dwudziestolatka, by dosłownie po kilku minutach pieprzyć się z nim na całego w swoim mieszkaniu? Nie uwierzyłbym. A jednak dokładnie tak było. Był na tyle towarzyski, by pomóc mi wstać i automatycznie pocałować mnie w policzek mówiąc, iż jestem zbyt słodki, żeby mógł się od czegoś takiego powstrzymać. Nie znał mnie, nie kojarzył mojej twarzy. Pytałem go o największe afery tego tygodnia i wymienił dwie związane z sytuacją polityczną i jedną ze znaną piosenkarką. Hirose miał rację.
               Chłopak nazywał się Shinji i zdawał się być najwspanialszym chłopcem pod słońcem. Stawiał mi obiady, gotował mi obiady, wyglądał na zakochanego we mnie po uszy, zabierał mnie na spontaniczne randki, robił takie rzeczy, że każdy by się w nim zakochał. Ale ja nie mogłem. Nie mogłem po sytuacji ze Svenem. Shinji podobał mi się jak jasna cholera i był niebiańskim kochankiem, o jakim mogłem pomarzyć. W gruncie rzeczy nie chciałem tego kończyć. Do czasu.
— Rei, kochanie, pójdź ze mną, proszę, do ojca — powiedział pewnego dnia. — Muszę mu zanieść jakieś papiery, a potem pójdziemy do kina albo na łyżwy.
               Shinji był kochany. Gryzł mnie w ucho i próbował życzliwie przekonać, bym udał się z nim na miejsce. Nie miałem serca odmówić. Prowadził mnie całą drogę za rękę. Twierdził, iż ojciec nie ma nic przeciwko, by spotykał się z chłopakiem. NO CÓŻ, JAK MÓGŁBY MIEĆ COŚ PRZECIWKO, SKORO BYŁ DYREKTOREM NAJBARDZIEJ ZNANEJ OBECNIE FIRMY ZWIĄZANEJ Z MAGAZYNAMI GEJOWSKIMI TENSHI NO YOTTE FURE, KTÓRA TYDZIEŃ WCZEŚNIEJ WYJEBAŁA YOI KARADĘ Z MAMORU HIROSE I REI'EM ISEKI NA CZELE? Osrałem się, kiedy wyszło na jaw, że Shinji jest synem tego skurwiela, Koutaro Imamury. Walczyłem na spojrzenia z tym facetem, jednocześnie jęcząc do zdezorientowanego Shinji'ego, dlaczego nie podał mi nazwiska.
— Kurwa mać — zacząłem. — Kolejny Imamura mnie wyruchał.
— Pieprzyłeś się z moim ojcem?! — wrzasnął z przerażeniem.
— Nie w tym sensie! — krzyknąłem.
— Oczom nie wierzę — powiedział Koutaro, uśmiechając się zawadiacko.
               A więc tego popołudnia przed wspaniałą firmą Tenshi no Yotte Ture stał sobie mały Shinji Imamura ze swoją wyruchaną przez cały świat żoną - Rei'em Iseki i ze swoim tatusiem, Koutaro Imamurą. Ta rodzinka była zbyt mała, aby wystarczająco dobrze się bawić, dlatego po krótkiej chwili z firmy wyłonił się także wujaszek Taichi Kamon ze swoim leśnym jebakiem - Svenem Iwasakim. Chciałem coś powiedzieć. Coś bardzo złego. Ale wtedy uświadomiłem sobie, że Rei Iseki nie istnieje. Jestem Rei Seiki i niestety nie należę do osób, którymi jakiś drugorzędny Kamon czy ktokolwiek inny może pomiatać. Kamon i Sven dołączyli do nas i chcieli się przywitać, lecz zanim zdążyli to zrobić...
— Rei, dołącz do mnie — powiedział Koutaro, wyciągając do mnie dłoń. — Zrobię z ciebie większą gwiazdę niż zrobił Hirose. Zapewnię ci świetlaną przyszłość. Proszę.
— Warunek — odparłem szorstko. — Moje buty będą czyszczone jęzorem Taichi'ego Kamona, a wszelkie sprzęty znajdujące się w toalecie językiem Svena Iwasaki.
— Stoi — odparł niezwłocznie. Sven starał się zachować spokój, a Kamon zaczął szaleć, jednak nie słuchałem tego, co mówił.
— Przykro mi, Shinji — powiedziałem. — Jesteś najsłodszym chłopakiem, jakiego kiedykolwiek poznałem. Ale spotykanie się z kolejnym facetem, który ma powiązania z tą chorą firmą pełną niemoralnie działających ludzi nie jest dla mnie. Nie wytrzymam tego. Będę grubo żałował, że nie spróbowałem tego przełamać, bo jesteś naprawdę kochany i ciężko jest mi cię zostawić, chociaż spotykamy się naprawdę krótko. Przepraszam, Shinji.
               Pocałowałem go delikatnie i spróbowałem zapamiętać jego smak. Być może jednak trochę go kochałem. Tydzień wcześniej nie płakałem po upadku firmy. Ale tej nocy naprawdę wylałem morze łez. Przepraszam, Shinji.

2 comments:

  1. Och... Biedny chłopaczek... Shinji... Oj... Jakoś tak go polubiłam. XD

    ReplyDelete
  2. szkoda mi Shinji'ego.... taki kochany.......

    ReplyDelete