6.6.15

Dla jednej, głupiej rozmowy.

Dział: Unexpected. 
Numer rozdziału: 29
Gatunek: Yaoi. 



— Nie sądziłem, że mnie odbierzesz — odparłem niby zszokowany, ale mój głos nie wahał się ani nie drżał.
— Znam cię na tyle, że kiedy mówisz, iż przylecisz pierwszym samolotem, to zrobisz to mimo wszystko — odpowiedział z lekkim uśmiechem, co nie lada mnie zestresowało. Albo raczej... wywołało dziwne, mieszane uczucia. — Gdzie idziesz, nie przywitasz się?
— No cześć — powiedziałem cicho, obchodząc samochód naokoło i wsiadając z drugiej strony. Bo co niby innego mogłem zrobić.
               Jechaliśmy limuzyną w milczeniu. Na początku zagadywał mnie na jakieś kompletnie oficjalne tematy, pytał między innymi o pogodę w Anglii, o moją robotę, o Sandrę. Stanowczo jednak nakazałem, byśmy nie rozmawiali, póki nie zostaniemy sami. Ujrzałem wtedy nieco zdezorientowane spojrzenie kierowcy w przednim lusterku, jednak co mogłem zrobić? W rzeczywistości ta sytuacja męczyła mnie tak bardzo, iż nie byłem w stanie rozmawiać z nim o czymkolwiek, a z drugiej strony podejrzewałem, że nie wykrztuszę z siebie ni słowa, kiedy dojdzie do właściwego tematu, choć właśnie z tego powodu przebyłem tak długą drogę. Dla jednej, głupiej rozmowy. Jednak ten banał mógł na lepsze zmienić całą moją przyszłość. 
                Mężczyzna wyjął telefon i zadzwonił prawdopodobnie do swojego menadżera, jak wywnioskowałem z rozmowy, którą wówczas prowadził. Sam wlepiłem wzrok w krajobrazy za oknem, analizując to, czego dokonałem przed wyjściem z mieszkania. Nie było to ani miłe, ani kulturalne, jednak z czystym sumieniem mogłem stwierdzić, że było w pełni szczere. 
— Posłuchaj mnie teraz uważnie — mówiłem, nie mogąc pohamować wściekłości. — Właśnie wróciła do ciebie karma, zniszczyłeś mój związek, to teraz wypierdalaj. Jadę do swojego byłego faceta i zrobię wszystko, żeby do mnie wrócił. Nawet, jeśli będę musiał cię zapierdolić i wywiesić przez okno na strunach głosowych. 
               Co mógł pomyśleć zakochany po uszy siedemnastolatek słysząc takie słowa? Płakał rzewnie, płakał jak bóbr. Ale nic mnie nie obchodziło. NIC. Chciałem tylko zobaczyć Hyde'a. Nic więcej. 
               Usiedliśmy naprzeciwko siebie w pokoju hotelowym. Dzielił nas niski stolik do kawy, obydwoje zajmowaliśmy miejsce na szerokich wygodnych sofach. Pomieszczenie było urządzone dość bogato, wręcz przesadnie i nie miałem na myśli ozdób i dekoracji, ale raczej tysiące mebli upchanych na kilkunastu metrach kwadratowych. Hyde w dziwny sposób się uśmiechał, byłem pewien, że nie chodzi o coś na zasadzie "wiedziałem, iż do mnie wrócisz". Nie miałem pojęcia, o czym wtedy myślał, ale stresowało mnie to.
— O czym chcesz porozmawiać, Ryan? — zapytał grzecznym tonem głosu. 
— Nauczyłem się, że szczerość jest najważniejsza, to może nie działało z Shenem, ale z tobą owszem, dlatego właśnie to wykorzystam — zacząłem. — Ten chłopak, Todd, szlajał się za mną w zasadzie odkąd wyjechałeś. Stalkował mnie, śledził, nie wiedziałem, dlaczego. Podejrzewałem, iż jest fanem Shena bądź twoim i moje przypuszczenia się sprawdziły, jednak to nie był główny powód. Zakochał się we mnie. 
— Nie musisz się tłumaczyć, Ryan — zaśmiał się.
— Ale chcę i masz mnie wysłuchać — nakazałem stanowczo. — Tego wieczora rozmawiałem z nim po raz pierwszy. Zaciągnąłem go do mieszkania, by mi nie nawiał, chciałem z niego wyciągnąć to, czemu za mną łazi. Pech chciał, iż nauczyłeś mnie też empatii, nie wyrzuciłem go z domu, bo zaczęło lać jak z cebra. Odstąpiłem mu sypialnię i miałem zamiar spać na kanapie w jadalni. Zawołał mnie, gdyż coś mu tam nie pasowało, więc wszedłem do sypialni, wtedy właśnie objął mnie i poprosił, bym z nim spał. Jednocześnie ty stanąłeś w drzwiach mojego pokoju. 
— Więc się pomyliłem... — westchnął. 
— Niby — wycedziłem przez zęby i spuściłem głowę. — Aczkolwiek byłem tak wściekły, że kiedy wyszedłeś, przespałem się z nim. I sypiałem z nim do wczoraj. Wykorzystywałem go, bo nie miał nic do zaoferowania, jeśli chodzi o charakter. 
               Hyde uśmiechnął się kącikiem ust po tych słowach i cierpliwie czekał, aż skończę mówić. Bałem się jego reakcji. Widziałem w jego oczach, że od samego początku, odkąd tylko przyleciałem do Szkocji, wiedział już, co z tym fantem zrobi. Moje wytłumaczenia nie miały prawa wpłynąć na jego decyzję.
— Wyrzuciłem go z domu, mówiąc bardzo złe słowa — zakończyłem. 
— I co masz zamiar teraz zrobić? — spytał jakoś dziwnie roześmiany. 
— Cokolwiek... Wszystko, ale, błagam, zacznijmy od nowa, proszę, Hyde... — wyjąkałem, sam nie dowierzając, że ktoś taki jak ja może być aż tak zdesperowany.
— Nie widzę sensu w zaczynaniu od nowa — odparł. 
— Hyde, rozumiem, że... Tak, popełniłem błąd, ale mógłbyś mi dać jeszcze jedną szansę... — stęknąłem. — Mógłbyś?
— Gówno prawda — zaśmiał się głośno. — Ryan, od ponad miesiąca tylko czekam, aż zadzwonisz, bo sumienie nie pozwala zrobić mi tego samemu. Po co chcesz zaczynać od nowa, skoro możemy trwać w tym dalej? 
— Więc... Hyde... Nadal chcesz być moim chłopakiem? — spytałem z nadzieją.
— Nie do końca — odpowiedział. — Czekałem na ciebie i zaopatrzyłem się w coś fajnego przez ten długi czas oczekiwania.
               Podniósł się z sofy i podszedł do szafki nocnej. Wysunął szufladę i zaczął grzebać, wkurzając się, że nie może tego znaleźć. Siedziałem i niecierpliwie czekałem, gapiąc się na niego jak na popierdolonego. 
— Mam! — krzyknął triumfalnie, po czym podszedł do mnie, kazał wstać i złapał za rękę. — Ożeń się ze mną, Ryan. 








K O N I E C
____________________________________________________________
Eh, że niby ta seria miała przebić Maniakalnego... Coś chyba poszło w złą stronę... Uwaga, jest happy end, tak jestem Lisem, nic mi się nie stało, cegła nie spadła mi na łeb. Czekam na wnioski, uwagi, komentarze, co Wam się podobało, a co nie przypadło Wam do gustu, chcę wiedzieć wszystko. Bez krytyki się nie rozwinę (czy ja to piszę po zakończeniu każdego działu, czy mi się wydaje?). 
:v

3 comments:

  1. Przeczytałam to, jak wstałam, ale mam takiego kaca yaoicowego, że nie potrafiłam wymyśleć jakiegoś dłuższego komentarza.
    Ten rozdział mnie zaskoczył, przyznaję. Oświadczyny - wow. Ale żeby uke oświadczał się seme? WOW. Jestem w szoku.
    Bardzo podobała mi się ta seria; śmiałam się przy niej, płakałam. Ciągle chciałam więcej i więcej. Szkoda, że już się skończyła. Będzie mi bardzo miło, jeśli kiedykolwiek wpadniesz na pomysł napisania drugiej części.
    Rany, to ma happy end. Lisu i happy end. Myślałam, że to zbyt nierealne.
    Raczej nie było to lepsze od "Maniakalnego", ale uważam, że mu dorównało. Humor, genialne postaci. Na prawdę bardzo mi się podobało.
    Teraz mogę zacząć czytać "Stay strong".
    A, i dziękuję, że kontynuowałaś "Unexpected" na moją prośbę.

    ReplyDelete
  2. Obiecałam, że będę komentować jak skończę, więc komentuję.
    Podobało mi się. Nastawiłam się na drugiego Maniakalnego i początkowo faktycznie mu dorównywało. Potem poszło w innym kierunku, który karze mi odseparować od siebie te dwa teksty. Happy end jest jak najbardziej na miejscu, pasuje do historii. Jedyne czego mi brakowało to rozwinięcia wątku Shena po jego śmierci. Niby to nie pasuje do koncepcji, ale skoro i tak się pojawiają emocje... Ogólnie na duży plus ♥.

    ReplyDelete