6.6.15

Jak poznałem cnotki.

Dział: Stay strong.
Numer rozdziału: 10
Gatunek: Yaoi.



               Czułem się jakbym był lustrem, w które ktoś uderzył raz i lekko je poobijał, ale na tyle delikatnie, że dało się jeszcze w nim przejrzeć i zobaczyć mniej więcej klarowne i jasne odbicie. Kolejnym razem jednak zostałem uderzony mocniej, więc skruszyłem się i większa część mnie wylądowała na podłodze, po czym została bezkarnie zmieciona. Po sytuacji z Shinjim wisiałem na ścianie jako jeden malutki kawałeczek, kawałeczek wielkości czwartej części dłoni dorosłego człowieka. Wiedziałem, że następnego ciosu nie przeżyję, ba, nie byłem pewien, czy wytrzymam i sam z tej wysokości nie upadnę. 
               Jednego byłem pewien - gdybym tego wieczora położył się do łóżka i postanowił się z tym przespać, prawdopodobnie już bym z niego nie wstał. Dlatego przepłakałem całą noc na siedząco, szukając w internecie interesujących mnie ofert. Postanowiłem wyjechać do Kioto i zostać tam tak długo, jak byłoby to możliwe. Zamówiłem więc bilet na samolot z samego rana, wysłałem maila panu Hirose, iż opuszczam wynajęte przez niego mieszkanie i zmieniam numer telefonu, więc będzie mógł od teraz kontaktować się ze mną jedynie drogą internetową, ponadto wysłałem potrzebne papiery do tamtejszej szkoły, by po tygodniu przybywania w nowym mieście móc rozpocząć edukację. Obawiałem się, iż po takiej przerwie w uczęszczaniu do szkoły publicznej mogę tego nie znieść. 
               Hirose odpisał mi wręcz momentalnie. Okazało się, że również tam ma dostępne mieszkanie, dlatego nie musiałem się tym martwić. Podał mi adres, dlatego szybko się spakowałem i wysłałem bagaże w tamto miejsce, by nie targać ze sobą zbyt ciężkich toreb. Na lotnisko udałem się z torbą swobodnie przewieszoną na ramieniu, w której znajdował się laptop, kilka książek, pieniądze i jedzenie. Kiedy zająłem miejsce w samolocie, postanowiłem się przespać. W Kioto miałem wylądować niedzielnego ranka, około dziewiątej dwadzieścia. 
               W moim śnie demony wsadzały dziwne żelastwa Svenowi do gardła i wysysały z niego całą krew, jaką posiadał. Na końcu wypadały mu oczy i był tak nieżywy, że nawet chujem ruszyć nie mógł. A zwykle robił mu się z niego helikopter. Ten sen usatysfakcjonował mnie o wiele bardziej niż cokolwiek, co mi się w tym życiu udało. Obudziłem się z naprawdę dziwnie dobrym humorem. Zdążyłem jeszcze sprawdzić skrzynkę pocztową i zobaczyłem, że dyrekcja tutejszej szkoły wysłała mi wiadomość zwrotną. Prosili, bym przyniósł oryginalne papiery osobiście. Wziąłem więc taksówkę i udałem się prosto na miejsce. Dojazd tam zajął kilka minut, a samo załatwienie sprawy - dosłownie kilka sekund. Jak wszedłem, tak wyszedłem. Jednak nie to było w tym wszystkim najbardziej interesujące. Ledwo opuściłem budynek, a napadła na mnie grupka dziewczyn. W zasadzie... Nie, nie do końca tak było.
— Siemaneczko — powiedziała jedna z nich, podchodząc do mnie. Wyciągnęła rękę i zaczęła wypytywać, kim jestem i co tutaj robię. Wyraźnie czegoś ode mnie chciała. I właśnie w taki sposób poznałem trzy kobiety, z którymi tydzień później miałem zacząć chodzić do jednej klasy. 
               Dziewczyną, która podeszła do mnie jako pierwsza, była Nakagawa Ami. Kiedy ją poznałem, odnalazłem w sobie cechę zwaną wyrozumiałościo-cierpliwością. Do tej osoby zdecydowanie trzeba było przywyknąć, a ja jakoś od początku byłem w stanie ją znosić. Była głośna, wścibska, jej chamstwo nie znało granic. Z pełną powagą mówiła o swojej chęci zabijania i otwarcie życzyła śmierci innym. Była typową buntowniczką, która chciała zniszczyć cały świat totalnie nie licząc się z tym, iż sama do niego należy. Szybko nauczyłem się ignorować jej podrywy i dziwne flirty, choć zdarzało się i tak, że próbowała wręcz zaciągnąć mnie do łóżka. 
               Druga z nich była idealnym przeciwieństwem pierwszej. Nazywała się Kawasawa Akira i była jedną z prymusek. Była świetna w sprawach organizacyjnych, posiadała cechy przywódcze. Jedynym, co łączyło ją z Ami, była dziwna chęć poderwania mnie. Gdyby tylko wiedziały o mojej orientacji... Mimo wszystko Akira była naprawdę pozytywną osobą. Świeciła przykładem i inteligencją, podczas gdy Ami świeciła jedynie tyłkiem. Tak czy inaczej wyjątkowo polubiłem obydwie. 
              Najdziwniejszy przypadek jednak stanowiła ostatnia dziewczyna z tej paczki. Tego dnia Akira podbiegła do mnie zaraz po tym, kiedy wyhaczyła mnie Ami, natomiast trzecia z nich nawet mnie nie zauważyła. Nazywała się Hikari Noda, a jej długie, opadające na twarz blond kosmyki prawdopodobnie przysłaniały jej cały świat. Zdawało się, iż żyła we własnej rzeczywistości, a mimo to wielu ludzi niezachwianie twierdziło, że przecież stąpa twardo po ziemi. Była równie specyficzna, co tamte dwie, jednak nie miała żadnych cech wspólnych z Ami i Akirą. Zupełnie mnie ignorowała i rzucała we wszystkich sarkastycznymi żartami, które, niestety, naprawdę jej wychodziły. Zdawała się być wyjątkowo ambitna, jednak nie wykorzystywała swojego potencjału. Mimo swojego zamknięcia na ludzi, była uwielbiana przez swoje charakterystyczne poczucie humoru. Ale wszystko to miała totalnie głęboko w dupie. 
               Obserwując te osoby przyszła mi do głowy pewna dziwna myśl. Nadal obawiałem się, że ktoś mnie pozna, dlatego zawczasu chciałem zaprzeczyć plotkom na swój temat. W tym celu postanowiłem... znaleźć dziewczynę. Pragnąłem związać się z jedną kobietą na dłuższy czas, by nikt potem nie mógł udowodnić mi, iż rzekomo mogę być gejem. Pewnej rzeczy szczerze powiedziawszy nie potrafiłem logicznie wyjaśnić. Jako że pierwszy tydzień w Kioto spędziłem z świętą trójcą cnót (choć o Ami chyba nie mogłem w ten sposób mówić), wybór musiał paść na jedną z nich. Ale skoro dwie już się na mnie czaiły, dlaczego tak bardzo chciałem umawiać się akurat z tą ostatnią?
— Przydałby mi się taki wbudowany gps wyszukujący najlepszych facetów znajdujących się w promieniu kilometra od miejsca, w którym akurat się znajduję — gderała Ami, paląc trzy papierosy naraz. Rozglądała się nerwowo wokół w poszukiwaniu jakiejś ofiary, mimo że kilka minut wcześniej próbowała mnie poderwać. 
— Platforma teleportacyjna byłaby bardziej pożądana — wtrąciła się Akira. — Bardziej przydatna, w dodatku stworzona dla wszystkich ludzi, a nie dla... takich jak ty.
— Ludzie są idiotami — syknęła. — Trzeba dbać o dobra materialne i zaspakajać swoje żądze. 
— Zachowujesz się jak zwierzę, Ami... — westchnęła Akira. — A wam czego brakuje?
— Niecierpliwie czekam, aż ludzkość wkroczy do układu słonecznego — odparła Noda, na co cała nasza trójka wytrzeszczyła oczy i nie dowierzała temu, co słyszy. 
               Blondynka z Kioto była niezwykłością w moich oczach. Mimo tego, jakie głupoty czasem mówiła, polubiłem ją niesamowicie. Pomyślałem wtedy, że nie chciałbym jej zranić. Jeśli udałoby mi się nawiązać z nią głębszą relację, zdecydowanie źle by się poczuła, kiedy dowiedziałaby się o mojej orientacji. Dlatego postanowiłem o tym nie mówić. Nikomu. Łudziłem się, iż może przeciągnie mnie to na biseksualizm i wszelkie problemy znikną w czeluściach moich zatartych wspomnień. 
               Cały pierwszy tydzień spotykałem się z cnotkami. Pierwszego dnia pomogły mi się rozpakować w nowym mieszkaniu. Puszczałem milion ściem na temat swoich rodziców. Mówiłem o Hirose jako o swoim ojcu, unikałem tematów matki, kłamałem o swojej przeszłości. Ale co innego mogłem zrobić? Właśnie. Dlatego mniej piłem na spotkaniach z nimi, by przypadkowo nie powiedzieć za dużo. Tydzień ten upłynął wyjątkowo szybko. Ledwo je poznałem, a już siedziałem z nimi w jednej klasie ciesząc się, że nie jestem jedyną nową osobą w tej szkole. Poza mną były aż cztery nowe, dlatego nie przykuwałem za bardzo uwagi i nie martwiłem się o to, iż ktoś zacznie grzebać w moich danych. Hirose jako szef upadłej firmy zadbał o to, aby większość artykułów i zdjęć została usunięta z internetu. 
— Noda, byłaś przewodniczącą w zeszłym roku, może chcesz nadal pełnić tę funkcję? — pytała nauczycielka, nie mogąc ogarnąć spraw organizacyjnych. — Albo mianować kogoś na to stanowisko?
— Jestem decydującą i to ja decyduję, co jest najlepsze — odpowiedziała bez uczuć. — A najlepsze jest to, żeby Noda Hikari pozostała na stanowisku przewodniczącej klasy. 
— Władza miesza ci we łbie i przez to nie zadajesz się z większością klasy — wrzasnął ktoś na końcu. — Dobrze wiemy, że uważasz nas za podludzi!
— Lubię moich kumpli z Kioto — odparła. — Lubiłam ich, kiedy byłam mała, lubiłam ich, kiedy poszłam do szkoły średniej, lubiłam ich, kiedy zostałam przewodniczącą, lubię ich podczas przewodniczącej i lubię ich po przewodniczącej. Poza tym nadaję się idealnie na to stanowisko. Ludzie mi ufają. Przychodzą do mnie i mówią "nie zawiedź mnie znowu". 
— Obawiam się, że jeśli zrobimy głosowanie po raz kolejny, ponownie wygra Noda — westchnęła nauczycielka. 
— Nie jest najważniejszą sprawą bycie przewodniczącą klasy czy też pierwszą damą jak w moim przypadku — mówiła dalej Noda. — Rok temu występowałam przeciw pokojowi, dobrobytowi i urzędującej administracji, a dyrektor patrzy na mnie w sposób, w jaki tylko matka patrzy na dziecko, dlatego nie widzę sensu ponownych wyborów. 
               W klasie zapanował chaos, ludzie domagali się przeprowadzenia ponownego głosowania, toteż koniec końców do niego doszło. Noda wyglądała, jakby wszystko to miała totalnie gdzieś. Uczniowie zasiadający na końcu cieszyli się i śmiali, że rzekomo w końcu ktoś ogarnięty będzie panował nad tym wszystkim. Śmiali się do czasu. 
— A więc, po przeliczeniu głosów wygląda na to, iż... — zawahała się nauczycielka — przewodniczącą ponownie zostaje Noda Hikari.

1 comment:

  1. Szkolne klimaty. Huhuhu.
    Ta blondynka coś mi nie podchodzi. (◎_◎;) Czy ja tylko w fickach nie lubię blondynek? xd Na to wygląda, lol.

    ReplyDelete