5.6.15

Dziękuję za bycie moim ojcem.

Dział: Stay strong.
Numer rozdziału: 8
Gatunek: Yaoi.



               Nie mogłem znieść tego stresu. Nie zależało mi już na niczym, w tym momencie nie obchodził mnie ani Sven, ani świetna noc w klubie, ani moje udane sesje, ani film pornograficzny, ani Hirose, ani moje spełnienie zawodowe. Siedziałem w garderobie, rozebrany do naga i słuchałem, jak mnie zapowiadają. Słyszałem oklaski i wiwaty. Czułem, że nadchodzi moment, w którym stanę w końcu twarzą w twarz ze słynnym Taichi Kamonem. I to najbardziej mnie przerażało. Nie miałem pojęcia, co powie, a tym bardziej, co zrobi. Uchodził za rozwydrzonego dzieciaka, któremu jedno w głowie. Bałem się, że mnie pobije, używając bondage'u jako alibi. Widzom by się podobało.
— ...zapraszamy go na scenę!
               Wstałem, a nogi miałem jak z waty. Kręciło mi się w głowie i obawiałem się, iż zemdleję. Trzy... Dwa... Jeden... Dobra, wchodzę.
               Publika nagle ucichła. Patrzyłem na poszczególne twarze, malowała się na nich fascynacja i ekscytacja. Byli tu ludzie z całego świata, najgorsze pedały i pedofile, jakie kiedykolwiek stąpały po ziemi. Trzymali dłonie w spodniach i szybko nimi potrząsali, a ja stałem jak słup i gapiłem się gdzieś hen daleko. I wtedy usłyszałem coś, co zagłuszyło moje bicie serca, a waliło tak, że mogłem z wątroby zrobić gitarę i stworzyć zespół hard-bopowy. To były kroki. Zbliżające się kroki Taichi'ego Kamona. W ostatniej chwili gwałtownie obróciłem się na pięcie i ujrzałem go w całej swojej okazałości. Czarne kosmyki opadające na twarz, nieskazitelna cera, wspaniałe ciało, wzrok skurwiela. Podszedł do mnie i przeszył mnie spojrzeniem na wylot.
— Jest coś, co chcesz mi powiedzieć? — zapytał niskim głosem.
               Zatapiałem się w jego oczach, zamiast szybko reagować. Mój rozsądek nakazywał mi go zmanipulować. Wydawało mi się, iż oczekuje przeprosin, a póki ich nie dostanie, będzie robił ze mną bardzo złe i bolesne rzeczy. Dlatego musiałem wpłynąć na przyszłość, by w jednej chwili nie stracić wszystkiego, co posiadłem.
— Tak — szepnąłem. — Zawsze chciałem cię zobaczyć.
               Uśmiech zszedł mu z twarzy. Prawdopodobnie nie spodziewał się takiego szacunku z mojej strony. Mogłem robić, co chciałem. Taichi nigdy nie słuchał swojego szefa i był naiwny, w to musiałem celować. Wiedziałem, że zmieni swoje podejście jeszcze tysiąc razy.
— Dlaczego? — zapytał cicho.
— Zawsze chciałem zobaczyć kogoś, kim od zawsze próbuję się stać — zacząłem kłamać.
— Co ty chrzanisz, przecież mnie nienawidzisz — syknął.
— To, co jest między naszymi firmami, nie musi działać też między nami osobiście — odparłem, uśmiechając się lekko. Słuchał uważnie wszystkiego, co mówiłem i widziałem wyraźnie, że zaczyna wpadać w moją pułapkę.
— To czego w takim razie chcesz? — zapytał z pełną powagą.
— Żebyś mnie wziął — odpowiedziałem niezwłocznie. — O tym marzę. Chcę cię poczuć tak dokładnie i na tak długo, jak to możliwe.
               Taichi spojrzał w dół, by upewnić się, czy mówię prawdę. Byłem na to przygotowany i spróbowałem się podniecić, dzięki czemu mój członek stanął. Po chwili jego również zaczął się unosić. Taichi nie był subtelnym człowiekiem. Wpakował mi swój język do ust i ścisnął moje pośladki paznokciami, mocno mnie do siebie przytulając. Na sali zapanował gwar. Spotkaliśmy się tam, by publika mogła ocenić, kto z nas jest lepszym modelem, a my zaczęliśmy ewidentnie pieprzyć się na oczach całego świata. Kamery wirowały w zawrotnym tempie, by uchwycić każdy istotny moment. Coraz więcej rąk lądowało w spodniach, a na widowni słychać było jęki. Oglądający nas mężczyźni zaczynali pieprzyć ze sobą nawzajem, jednocześnie podniecając się zawzięciem Kamona i strugami łez płynącymi z moich oczu. Głupio było mi się przed kimkolwiek przyznawać, że stosunek z Taichi'm był o niebo przyjemniejszy niż te ze Svenem. Doświadczenie zrobiło swoje.
               Tego wieczora do mieszkania wróciłem z Hirose. Był tak ucieszony, że bałem się o swoje życie. Wyglądał jak wariat z psychiatryka za kółkiem, najgorsza możliwa opcja. Próbował mnie przekonać na jakiś alkohol, jednak było mi niedobrze i chciałem się przespać. Był zażenowany moim podejściem, ale uległ i przełożył imprezę na następny dzień. Bez brania kąpieli położyłem się do łóżka, wysyłając do Svena sms'a z pytaniem, co robimy następnego dnia.
               Rano czułem się tak przyjemnie, jak nigdy dotąd. Wszystko poszło po mojej myśli, niepotrzebnie przejmowałem się głupotami. Heh, Taichi... Kto by pomyślał, że wyniknie z tego coś takiego.
               Spojrzałem na telefon. "Nie doręczono". Smsowałem tylko ze Svenem, więc nie musiałem się zastanawiać, która wiadomość nie dotarła. Kliknąłem w wykrzyknik, by wysłać ponownie, jednak ponownie wyskoczył mi ten sam komunikat. Pomyślałem, iż może wyłączył telefon lub cokolwiek i poszedłem wziąć gorącą kąpiel. Leżałem tak bite pół godziny, relaksując się i marnując czas, jak to miałem w zwyczaju. W którymś momencie usłyszałem otwierające się drzwi. "No w końcu" - pomyślałem i wylazłem z wanny, szybko owijając się w ręcznik.
— Co z twoim telefonem, piękny? — zapytałem, wychodząc z łazienki. — A, to pan. Przepraszam i dzień dobry, panie Hirose. Naprawdę chce pan pić już z samego rana?
— Nie do końca — odpowiedział z jakimś dziwnym smutkiem. Siedział przy stole z opuszczoną głową i splecionymi rękami. Usiadłem naprzeciw niego.
— A więc o co chodzi? — zapytałem.
— Rei, mógłbym cię o coś prosić? — spytał. — Przez najbliższy tydzień... Miesiąc... Rok, nie, najlepiej w ogóle nie wchodź nigdy, ale to przenigdy na żadne portale społecznościowe, w ogóle nie korzystaj z internetu i nie oglądaj TV, ukrywaj się i udawaj kogoś innego. Tutaj masz dokumenty, zmieniłem ci nazwisko, od dzisiaj nazywasz się Rei Seiki, tak poprzestawiane sylaby, żebyś łatwiej zapamiętał...
— Panie Hirose, co się stało? — zadałem pytanie. Bałem się odpowiedzi.
— Firma upadła — odparł.
               Wgapiałem się w niego jak w totalnego idiotę. Wyśmiałem go. Zacząłem gderać, że jego żarty są gorsze niż zwykle, ale on nadal siedział w tej skulonej pozycji i wlepiał wzrok w stół.
— C-czemu... Czemu po czymś takim? — zapytałem.
— Dla twojego dobra nie będę nic mówił — odpowiedział.
— Ale musi pan... Chociaż trochę. Nie mogę żyć w nieświadomości — powiedziałem.
— Rei... Byliśmy za mało podejrzliwi — odparł cicho.
— Czy powie mi pan w końcu, o co chodzi?! — uniosłem się.
— Wiedziałeś, że Sven był wcześniej menadżerem Taichi'ego Kamona i łączyła ich jakaś głębsza więź?
               Gapiłem się na niego bez końca. Nie mogłem zrozumieć. Nie potrafiłem zrozumieć i nie chciałem rozumieć. Ale Sven? Więc przez cały ten czas był z Taichim? Więc od początku wiedział, że nasza firma wyląduje na pierwszym miejscu po to, by po chwili mogli ją kompletnie zniszczyć? Więc z uśmiechem przyglądał się temu, jak cieszę się niczym debil z każdego osiągnięcia, które on zaplanował? Wszystko to wydawało się być tak odległe i nieprawdopodobne.
— Rei, dam ci wszystkie pieniądze, które u nas zarobiłeś, masz zapewnioną przyszłość — powiedział. — Opłaciło się, że dbałem o twoją edukację, wydałem krocie, byś uczył się prywatnie, ale teraz dzięki temu możesz iść do szkoły i uczyć się z rówieśnikami. Rei... Co masz zamiar teraz zrobić?
— Podziękować panu za wychowanie mnie i bycie moim ojcem — powiedziałem z uśmiechem, na co rozpłakał się momentalnie. — Dzięki panu moja droga tak czy siak będzie usłana różami. Mimo to zostawię przeszłość za sobą. Nie zapomnę o niej, wręcz przeciwnie, będę miał ją na uwadze. To dobre doświadczenie. Pozbędę się jednak materialnych wspomnień i zrobię to jeszcze dzisiaj. Za jakiś czas wyjadę do mniejszego miasta i tam ułożę sobie życie. Nie wiem, w jaki sposób. Niszczenie Svena mnie nie interesuje. W jednym momencie uświadomiłem sobie, jaką ścierą jest ten człowiek, byłbym idiotą, gdybym nadal coś do niego czuł. Proszę się nie martwić, panie Hirose. Zrobił pan o wiele więcej, niż powinien pan był zrobić.

3 comments:

  1. O.
    KUR.
    WA.

    Ej no to tak na serio? Kurwa no. Z deczka chujowo. Jak to się mogło stac?

    Chociaż nie. Nie będę nad tym myśleć, bo jeszcze coś mnie pierdolnie.

    Cieszę się, że Rei przyjął to na "w miarę spokojnie". Mam nadzieję, że Sven już się nie pojawi. Chociaż pewnie się mylę. Ale równie dobrze mogę się mylić, że sie mylę.

    I chuj.

    Ni chuja nie wiem, co się może dziać dalej.

    Tylko jedno ale. Ja chcę kurwa wiedzieć, jak upadła firma. NAŁ.

    Sry za chujowy i nie ogarnięty komentarz, ale czuję się jak gówno. * 12 godzin łażenia po górach tak bardzo. Nie mogę spać ;-; *

    ReplyDelete
  2. Czyli opłacało mi się nie lubić Svena! Co za dupek. Jak on mógł.
    Tylko jak to się stało, że firma upadła? No jak? Rozumiem, że Sven coś pokręcił. Ale co? Zaraz zabieram się do czytania następnego rozdziału.

    ReplyDelete
  3. Czemu firma upadła? Co się stało? CO CO CO
    Emm TaichixRei to mój ship. Pasują do siebie XDD

    ReplyDelete