27.6.15

Było tak fajniej jakoś.

Dział: Stay strong.
Numer rozdziału: 17
Gatunek: Yaoi. 



moja ostatnia nieobecność spowodowana czymś, o czym nie chcę mówić, ale jednak spowodowana, więc nie było to widzimisię 
____________________________________

               Pod świecącymi brudnym pomarańczowym światłem latarniami dostrzegłem pierwszy śnieg tego roku. Westchnąłem głęboko. Zima kojarzyła mi się jedynie z samotnie spędzanymi świętami. Hirose zawsze nalegał, żebym brał udział w tym pięknym święcie wraz z jego rodziną, w końcu traktował mnie jak własnego syna, ale zawsze odmawiałem. I tym razem nie łudziłem się, iż coś się zmieni. Jednak za bardzo gryzłoby mnie sumienie, więc postanowiłem chociaż spytać.
— Hikari, jedziesz do rodziców w święta?
               Noda leżał nago w moim łóżku i w sumie nie miałem pojęcia, co robił. Wiedziałem, że nie śpi, więc opcja była jedna: chciał mnie uwieść. Choć z drugiej strony był na tyle dziwnym człowiekiem, że mógł sobie po prostu postanowić poleżeć nago w moim łóżku tuż po rozpoczęciu kalendarzowej zimy. 
— No — odparł. — I chciałbym, żebyś ich poznał, ale nie mam zamiaru cię do siebie zapraszać.
— A-a... Spoko — wyjąkałem z lekką irytacją. Pieprzony plankton.
— I co się wkurzasz? — spytał. — Dopóki jesteśmy razem, dopóty chcę twojego szczęścia. Nie mówię, że jak mnie rzucisz, to cię zniszczę, bo wtedy to cię będę torturował poprzez okładanie twoich genitaliów rozżarzonym węglem. Ale póki co naprawdę chcę, żebyś wznowił kontakt ze starymi. Rozumiem, byłeś rebelem, nawiałeś z domu cztery lata temu. Ale to nadal twoi starzy, jedź do nich chociaż na jeden dzień, wyślij mi zdjęcia, w zamian dostaniesz mój adres i będzie idealnie. Chociaż w naszym przypadku raczej "ideanalnie". 
— Generalnie nie mam jakichś większych problemów, jeśli chodzi o moich rodziców — odpowiedziałem, kiedy Noda przewrócił się na plecy i odpalił papierosa. Cholera, robiliśmy to tyle razy, a ja nadal nie potrafiłem tak po prostu patrzeć na jego ciało bez podniecania się jak debil. — Ale nie wiem, co im powiem. 
— Jak to nie wiesz? — spytał, po czym zaczął imitować mój głos. — "Cześć mamo, cześć tato. Więc ja tak sobie nawiałem cztery lata temu i przez ten czas zarobiłem od chuja hajsu, byłem gejowską gwiazdą porno. Ale teraz już nią nie jestem i nawet nie wiem dlaczego. Ale mam wspaniałego chłopaka, który kazał mi was przeprosić, wygląda jak dziewczyna, nosi długie włosy i nawet się maluje, ale mówi, że nie jest transwestytą, chociaż często zastanawia się jak to by było być w ciąży. To co, przyjmiecie mnie z powrotem?".
— Hikari, masz nasrane w bani? — spytałem, patrząc na niego ze zdziwieniem.
— Nie no, tak serio to lepiej tak nie mów — odpowiedział.
— Nie o to chodzi, czemu zastanawiasz się, jak to jest być w ciąży? — zapytałem. 
               Noda położył dłonie na swoim brzuchu i roześmiał się głośno, ale nie udzielił mi odpowiedzi. Wyjąłem mu z ręki papierosa i położyłem na szafce nocnej, po czym pocałowałem go głęboko. Od razu się domyślił, na co mam ochotę. Rozebrałem się szybko, rzuciłem ubrania gdzieś obok i wróciłem do łóżka. 
— Naprawdę powinieneś to przemyśleć — powiedział, kiedy całowałem i gryzłem jego kark. 
— Więc jedź tam ze mną — odpowiedziałem, przenosząc się na jego sutki. Najpierw zacząłem pieścić je delikatnie palcami, na co pojękiwał cicho, później składałem namiętne pocałunki i podgryzałem je lekko. 
— Nie zniosą tylu informacji naraz. Przecież nawet jeszcze nie wiedzą, że jesteś gejem — mówił powoli, przerywając mowę rozkosznymi jękami. 
— Brzmi jak wymyślane na siłę alibi — wycedziłem przez zęby. Zajmowałem się akurat pieszczeniem jego krocza. Robiłem Hikariemu loda podczas gdy on próbował przekonać mnie do spotkania z rodzicami. 
— To nie wiem, zadzwoń do nich, powiedz, co myślisz, a jeśli zgodzą się na twój przyjazd, to zaproponuj im, że przyjedziesz ze swoim babochłopem — zaproponował. 
— Widzisz, raz ci zrobić dobrze i od razu wiesz, jak rozwiązać problem — zachichotałem. 
               Uniosłem delikatnie jego biodra i położyłem jego kolana na swoich ramionach. Tego dnia jakoś nie mogłem się nim nasycić. Wszedłem w niego powoli i zacząłem stopniowo przyspieszać, dostając się coraz głębiej. Noda miał zamknięte oczy. Leżał, zaciskał pięści na pościeli, śmiał się i jednocześnie głośno jęczał. 
— Rei, jak dobrze dzisiaj... 
                 Widocznie też zauważył, iż tego dnia było między nami jeszcze lepiej niż zwykle. Wchodziłem coraz głębiej, dokładnie analizując każdy kawałek jego ciała. Mimo że robiliśmy to tak często, Hikari nadal był tak cholernie ciasny. Wbrew pozorom mi się to podobało. Było o wiele przyjemniej niż jakby miał stajnię, do której każdy koń się zmieści. Doszedłem w nim, a on uśmiechnął się szeroko. Po zakończeniu położyłem się na nim i wtuliłem twarz w jego kark. Przytulił mnie mocno.
— Reeeeeei, dziękuję dziękuję dziękuję — chichotał. — Nie wiem, czy użyłeś jakiegoś afrodyzjaka, ale dzisiaj było tak fajniej jakoś.
— Wiem, zauważyłem to zanim o tym powiedziałeś — odparłem. — Ale niczego nie użyłem, to chyba tak po prostu. 
— Kocham cię, Rei — powiedział cicho, ale jednak usłyszałem. — Czasem próbuję sobie wyobrazić, w jaki sposób kiedyś się rozejdziemy, jeśli się rozejdziemy, ale zaczyna mnie wszystko boleć, czasem nawet moje oczy zaczynają łzawić, chociaż wiem, że to tylko wyobrażenie, tylko wyobrażenie, ale mam bujną wyobraźnię i zaczynam to wszystko widzieć i wtedy...
— Hikari — przerwałem mu.
— No co? — spytał.
— Zamknij się — syknąłem.
— Ale czemu? — zapytał.
— Bo jesteś głupi — odparłem. — Przestań się zastanawiać nad takimi rzeczami, na cholerę analizujesz sytuacje, do których nie dojdzie, skoro wiesz jak się przy tym czujesz. Nie zerwiemy ze sobą. Musiałoby się zdarzyć coś naprawdę chujowego, nie wiem, gdybyś przykładowo mnie zdradził, to bym się wkurwił, ale pewnie nawet coś takiego bym ci wybaczył. 
— Zdradę? — zadał pytanie. — Wybaczył zdradę? I ja niby jestem głupi?
— Nie byłbym w stanie znieść tego, że jesteśmy osobno — odpowiedziałem. — Może byśmy zerwali, nie odzywali się do siebie sto lat, ale nadszedłby moment, w którym spotkalibyśmy się przypadkowo sam na sam i wtedy nie powstrzymałbym się i rzuciłbym się na ciebie, rozebrał cię i nadrobił zaległości. 
— Nie zdradzę cię, Rei — powiedział. — Ale jeśli już o tym mowa to...
— To co? — zapytałem.
— W sumie nie wiem co — odparł.
— Noda, kurwa... Nie chcę ci dawać w ryj, ale jeśli mi teraz nie powiesz, co jest nie tak, to to zrobię — wkurzałem się.
— Bo ufam ci bezgranicznie generalnie — zaczął. — Ale opowiadałeś mi swoją przeszłość ze szczegółami. I po prostu czasem boję się, że Sven cię zmanipuluje, że sam nie będziesz wiedział, co robisz.
— Nie ma mowy — powiedziałem stanowczo. — Nie ma mowy, Hikari. Słyszysz? NIE MA MOWY. I nie myśl więcej o tym skurwielu. Czaisz? Ten człowiek jest chory psychicznie i nie będziemy go mieszać w nasze życie prywatne. Noda. Nie czuję nic do Svena. Nic poza tym, że życzę mu śmierci. Nie zdradzę cię i chcę być z tobą najdłużej, jak to możliwe. Póki co... zróbmy to jeszcze raz.

2 comments:

  1. Cieszę się, że w końcu jest nowy rozdział; sprawdzałam SNAYS kilka razy dziennie. Niestety za szybko mi się czytało ten rozdział. Aczkolwiek bardzo mi się podoba. Tylko, że nadal nie potrafię wyobrazić sobie głosu Nody. xd

    ReplyDelete
  2. Po dość sporej bloggerowej nieobecności, Mesu w końcu wraca, więc niech wszyscy się radują, kwiatuszki, baloniki i te sprawy

    Mniejsza...

    Bardzo podoba mi się podejście Nody w sprawie kontaktów Reia z jego rodzicami.

    Jednak wciąż rozwalają mnie ich rozmowy. Jeez, niech Noda wszczepi sobie macicę, in vitro i te sprawy, będzie wiedział jak to jest być w ciąży.

    Ale tak poważnie, niech tego nie robi. To by było dziwne...

    Coś wyczuwam, że albo rodzice Reia przyjmą go z otwartymi ramionami, albo będą udawać, że nigdy syna nie mieli. W sumie to nie zdziwiłabym się, gdyby się okazało, że Rei ma braciszka, w którym któryś z bohaterów się zakocha. I byłaby lipa.

    Dobra, idę się dołować ( kot chory, w liceum przyjęli mnie na nie ten kierunek...).....

    ReplyDelete