17.5.15

Płachta na byka!

Dział: Stay strong.
Numer rozdziału: 2
Gatunek: Yaoi. 



               Mój menadżer, Kenta Egami, od zawsze mnie zastanawiał. Mężczyzna miał żonę, dzieci, był najnormalniejszym i najbardziej ułożonym facetem, jakiego znałem, dlatego też nie mogłem wpaść na to, co taki czterdziestoośmiolatek robi pośród takiej gejozy połączonej poniekąd z pedofilią. Mimo wszystko nie narzekałem, nie mogłem trafić na lepszą osobę w tej branży. Był moim impresario, a jednocześnie wspaniałym przyjacielem. Udzielał mi rad, kiedy miewałem problemy, wyciągał z największych dołków psychicznych, zawsze mogłem na niego liczyć. Wielokrotnie dzwoniłem do niego w środku nocy, a on zostawiał wtedy rodzinę i przyjeżdżał do mnie. Sam kiedyś powiedział, że żałuje, iż nie jestem jego synem. Zrobiło mi się wtedy głupio i zacząłem płakać. Pogłaskał mnie wtedy po głowie i roześmiał się głośno. Miałem w nim niewyobrażalne oparcie. 
               Egami odwiózł mnie do mieszkania nad ranem, kazał zjeść coś na kolację i szybko położyć się spać. Przed południem szef mógłby zadzwonić, że mamy pół godziny na zjawienie się na kolejnej sesji, a mój wygląd musiał pozostać nieskazitelny, dlatego sen był wyjątkowo ważny. 
               Śmieszył mnie fakt, że w budynku nikt mnie nie znał. W zasadzie ja również nikogo nie znałem. Mieszkali tutaj ludzie wyjątkowo cisi, jednak było mi to zdecydowanie na rękę. Wychodziłem i wracałem o zbyt dziwnych porach, by kiedykolwiek się z kimś tutaj minąć. Może i lepiej. 
               Zjadłem resztkę ryżu ze śniadania i miałem już kłaść się spać, ale przypomniało mi się, że chciałem coś sprawdzić. Szybko włączyłem laptopa, zalogowałem się na swoje konto, rzuciłem okiem i uradowałem się niesamowicie. Byliśmy nad konkurencją. Nieznacznie, bo tylko o kilka dziesiątych procenta, ale zawsze. Spojrzałem na zdjęcie Taichi'ego. Byliśmy jak ogień i woda. 
— Tak? — odebrałem, ziewając jednocześnie.
— Tu Hirose, Rei, cieszę się, że cię nie budzę, mam ważną wiadomość — powiedział stanowczo szef. — Wyśpij się póki co, czekam na ciebie wieczorem w biurze. Bądź punktualnie, to sprawa życia i śmierci.
— Ale czemu się pan tak piekli, jest środek nocy, nie mógł pan zadzwonić godzinę przed? — jęczałem.
— Rei, to ważne, zaufaj mi i bądź punktualny. Dobrej nocy — powiedział, po czym się rozłączył. 
               Naprawdę wiele rzeczy bym zniósł nawet mimo swojej cholerycznej natury, ale coś takiego po prostu zadziałało na mnie jak płachta na byka. Chyba wolałbym się przeruchać z psem, byle tylko nie doszło do takiej sytuacji. 
— Panie Hirose, przepraszam za bezczelność, ale czy spadła panu cegła na łeb? — wściekałem się. — Przyprowadza mi tu pan jakiś pomiot szatana i oświadcza, że Egami odchodzi i teraz to marynowane cielę wyglądające jak totalny patafian, zakuta pała, wpełza na jego stanowisko? I co, i pan myśli, że ja się zgodzę?
— Rei — westchnął szef, łapiąc się za głowę. — To jest Sven Iwasaki, twój nowy menadżer, nalegam, żebyś traktował go z należytym szacunkiem.
— A co właśnie robię? I tak jestem nazbyt wyrozumiały! — wrzasnąłem. — Jak mam niby traktować to nieboskie stworzenie, tego quasimodo, który wykorzenił mojego Egamiego, mojego kochanego Egamiego najukochańszego na świecie?
— Egami od dawna ma poważne problemy ze zdrowiem — odparł Hirose. — Nalegał, żebyśmy ci nie mówili.
— I teraz tak sobie odszedł bez pożegnania? — zapytałem sarkastycznie. — Że niby mam w coś takiego uwierzyć?
— Jest w szpitalu, zapewne oddzwoni za kilka dni — odpowiedział. — Niestety nie możesz go odwiedzać. 
               Ten patałach Sven cały czas milczał i obserwował moje wybryki, patrząc na mnie jak na robaka, którego z łatwością może zgnieść. Irytował mnie. Nie byłem gotowy na taką nagłą zmianę. 
— Hirose-sama — odezwał się nagle niskim tonem głosu. — Wnioskuję o to, żebyśmy nie kończyli działalności na sesjach. Konkurencja niedługo może zmieszać nas z błotem, nie ma sensu czekać.
— Co pan proponuje? — zapytał Hirose z nieukrywaną ciekawością.
— Film pornograficzny — odparł z pewnością siebie.
— Chyba cię pokurwiło... — powiedziałem szeptem tak, by szef mnie nie usłyszał. Sven zignorował moje wyzwiska.
— Iwasaki-san, potrzebowaliśmy kogoś takiego — rzekł Hirose z szerokim uśmiechem. — Rozważę to. Możemy wiele na tym zyskać.
— Halo, a czy ja tutaj nie mam prawa głosu? — spytałem z wściekłością.
— Rei, nie będę się kierować twoimi opiniami, kiedy jesteś w takim stanie — rzucił krótko i stanowczo. — Przemyślisz to na spokojnie i porozmawiamy o tym jeszcze raz. 
               Wrzeszczałem wniebogłosy wyzywając Svena od najgorszych, jednak na nic się to zdało. Szef wzdychał co chwilę i łapał się ze zrezygnowaniem za głowę, podczas gdy Sven zupełnie ignorował moje jazgoty. Nie dawał się sprowokować i to mnie najbardziej w nim irytowało. Wyglądał na takiego poważnego, dojrzałego, a w rzeczywistości prawdopodobnie głęboko gdzieś miał moją opinię, chodziło mu tylko o wielkie pieniądze, które mógł zbić na moim tyłku. Znienawidziłem go od pierwszego wejrzenia. Egami nigdy nie dopuściłby do czegoś takiego. 

3 comments:

  1. SPODZIEWAŁAM SIĘ DZIKICH SEKSÓW A TU PORNOL!
    DZIĘKUJĘ, LISU. JARAM SIĘ~

    ReplyDelete
  2. W końcu zaczęłam to czytać. (◎_◎;) Zarówno pierwszy, jak i ten rozdział są intrygujące. Jak tak dalej pójdzie, to jeszcze dzisiaj skończę wszystkie rozdziały. xd

    ReplyDelete