13.5.15

Nic już nie muszę.

Dział: Unexpected.
Numer rozdziału: 25
Gatunek: Yaoi.



               Dziwne uczucie, kiedy po pasmie życiowych niepowodzeń zupełnie niespodziewanie ogarnia cię kompletny spokój i beztroska idylla. Miałem pewność, że nie jest to cisza przed burzą. Nie widziałem niczego poza jasnymi plamami na czarnym jak heban tle, kleksy w negatywie i pojedyncze promienie światła nasuwające się na ciemnozielone paski. Z tak uporządkowaną równowagą psychiczną nie miałem jeszcze do czynienia nawet ze względu na moją cierpliwą naturę. Coś podpowiadało mi, iż zrobiłem już wszystko, co powinienem był wykonać i nic już nie muszę. Wszystko, co złe, dobiegło końca. Czułem się rozluźniony jak nigdy. Moich uszu nie dochodziły żadne szepty, żaden szum wodospadu czy szelest trawy. Słyszałem wówczas najpiękniejszą ciszę, jaka kiedykolwiek powstała. Moje zmysły były spokojne, dopóki nie poczułem przyjemnego, rozpalającego ciepła na swoim brzuchu. Jak widać nadal egzystowałem w swoim ciele, choć chwilę wcześniej zaczynałem się już integrować ze śmiercią. Coś nakazywało mi wrócić do życia, dlatego z całych sił spróbowałem wybudzić się ze śpiączki. 
               Nie miałem pojęcia, jak wiele czasu mi to zajęło. Może ułamek sekundy, może całą dekadę. Powoli otworzyłem oczy z tak wielkim wysiłkiem, jak gdybym rozszarpywał grube warstwy materiału na strzępy. Chciałem wyciągnąć dłonie, by przetrzeć powieki, ale wtedy momentalnie zostałem sparaliżowany przez to, co zobaczyłem. 
               Nie skupiałem się zbytnio na tej rażącej bieli, która mnie otaczała. Igły, krew, to nie robiło na mnie większego wrażenia. Cóż, szpital jak szpital, bo gdzie indziej mógłbym wylądować? Na bramy niebios nie liczyłem, miałem zdecydowanie zbyt wiele złych uczynków na liście rzeczy, które chciałem jeszcze w tym życiu zrobić. Bardziej zaintrygował mnie widok Hyde'a, który smacznie spał na siedząco, położywszy głowę na moim brzuchu. Czy życie mogło być jeszcze piękniejsze? Łudziłem się nadzieją, że wrócił na stałe. Nadzieja matką głupich, ale tym razem postanowiłem walczyć do końca. Co prawda nie chciałem narzucać mu swoich uczuć, ale musiało być trzecie wyjście. Moment... Przebudził się?
— Ryan! — wrzasnął, a mój pobudzony zmysł słuchu zaczął wariować. — P-przepraszam... Ryan, coś ty zrobił, że wylądowałeś w takim miejscu...
— Dosłowny gwóźdź do trumny Shena wbił metaforyczny gwóźdź do tej mojej — odparłem powoli, fascynując się faktem, w jak rewelacyjny sposób zginają się palce moich dłoni. Chyba jednak obawiałem się śmierci, skoro w takiej sytuacji zacząłem nagle tak bardzo doceniać swoje ciało. — Poza tym nie wiem, co się dzieje z moją siostrą. Chyba powinienem uznać ją za zaginioną. No i twoja reakcja na... to wszystko. 
— Ryan, nie będę cię do niczego zmuszał — odpowiedział z troską.
— Więc dajesz mi wolną rękę? — spytałem.
— Oczywiście, że tak — powiedział nieco zszokowany.
— Do jakiego stopnia, Hyde? — zapytałem, uśmiechając się kącikiem ust.
— Wolność z reguły jest nieograniczona, no nie — syknął.
— Spróbuję metodą prób i błędów. Jak zareagujesz na coś takiego? — zadałem pytanie, po czym momentalnie przysunąłem swoje usta do jego i ugryzłem go delikatnie. Wyglądał na zaskoczonego, ale nie żałowałem swojego czynu.
— Czekaj, Ryan, przestaję rozumieć, co się tutaj dzieje — wybełkotał. 
— Myślałem, że pozwalasz — wycedziłem przez zęby.
— N-no, no ale to litość czy jak? — spytał cicho. 
— To nie wiedziałeś, że cię kocham? — zapytałem, przekrzywiając głowę.
               Wytrzeszczył oczy i spoglądał tak na mnie w kompletnym milczeniu. W zasadzie próbował coś powiedzieć, jednak z marnym rezultatem.
— Hyde — szepnąłem.
— Myślałem, że dałeś mi kosza i chcesz zerwać kontakt — powiedział powoli.
— A ja myślałem, że dałeś mi kosza i chcesz zerwać kontakt — rzuciłem krótko. — Myślisz, że to przypadek?
               Przez chwilę siedział jeszcze nieco sparaliżowany i patrzył mi w oczy, jakby chciał mnie przebić wzrokiem na wylot. Choć "spenetrować na wylot" byłoby tu nieco lepszym określeniem. Moment później uśmiechnął się szczerze, pogłaskał mnie po głowie, usiadł tuż obok i pocałował tak delikatnie, że nie mogłem się nasycić, chociaż pocałunek trwał wybitnie długo. Wręcz niezauważalnie wsunął język w moje usta i zaczął igrać z moim, ale tak delikatnie i subtelnie, że nie miałem serca ani go ugryźć, ani drapnąć, mimo że wiedziałem, jak bardzo to lubi. Poczułem niewyobrażalne ciepło w sercu. Jedyne, czego w tym momencie pragnąłem, to powiedzieć mu, jak bardzo się cieszę, że jest przy mnie. Niestety nie znałem słów, które byłyby w stanie coś takiego opisać. 
               Kiedy się odsunął, spojrzałem na jego usta, jakoś nie chcąc patrzeć mu w oczy. Roześmiał się i powiedział coś w stylu, że to miejsce nie jest zbyt romantyczne na tego typu ekscesy. 
— Hyde, jestem tak zdrętwiały, że jeśli wstanę, to spierdolę się na ziemię. Ale stanął mi i jest w cholerę twardy, musisz mi pomóc. 
— Stary, nie będziemy się kochać w tak obleśnym miejscu, mogę ci co najwyżej zrobić loda.
— Protestuję, jestem poszkodowany i umrę, jeśli nie udostępnisz mi natychmiast swojego odbytu.
— To już podchodzi pod gwałt.
— I bardzo dobrze. 
               Wstał na moment, by rozejrzeć się, czy nikt nam nie przerwie. Ludzie na korytarzu zajęci byli swoimi sprawami, a w pokoju chwilowo mieszkałem sam. Podniósł mnie lekko i szybko zsunął spodnie, śmiejąc się jednocześnie z mojej wyraźnie niewyżytej męskości. Sam również ściągnął niżej dolne części garderoby i, z lekkim zestresowaniem, że ktoś nas nakryje, siadł okrakiem na moim kroczu i zaczął opuszczać się powoli na mojego członka. Zasłonił mi usta. Z rozkoszy wygiąłem głowę do tyłu, ale nie chciałem tracić go z oczu. Przegryzł dolną wargę i zamknął oczy, cicho mrucząc z przyjemności. Uśmiechał się słodko co chwilę i całował mnie lekko. Przytuliłem go i wsunąłem dłonie pod jego koszulkę, bawiąc się jego sutkami. 
               Ciężko było przestać. Miałem ochotę na więcej i więcej, ale Hyde myślał zbyt racjonalnie, by mi na to pozwolić. Powiedział, że idzie po wypis i wracamy do domu. Obiecał zanieść mnie tam choćby na rękach. Wystarczyło kilka minut, żebym zaczął tęsknić jak ostatni skurwysyn za jego chłodnymi wargami i słoną skórą szyi. 



1 comment:

  1. Nic tak nie rozbudza jak dobry yaoiec z samego rana! To jest genialne. (◎_◎;)
    Trochę tęsknię za Shenem, ale Hyde... On jest świetny. Ale dlaczego wyobrażam go sobie podobnego do Hiro z Nokubury? (o_O)
    Niecierpliwie czekam na kolejny rozdział. Ta seria jest niesamowita.

    ReplyDelete