15.5.15

Nie udało się go uratować.

Dział: Unexpected.
Numer rozdziału: 26 
Gatunek: Yaoi. 



               Bałem się dać upust tak ogromnemu wylewowi uczuć, dlatego przyjąłem postawę obserwatora, który wszelkie wyciągnięte wnioski zachowuje dla siebie. Przypuszczałem, że Hyde postępuje w podobny sposób. Jak przystało na świeży związek, fundament skupiał się przede wszystkim na buzujących niepohamowanych emocjach, chorej tęsknocie i uciekających myślach. Nie mogliśmy osiągnąć stabilizacji, która miała przyjść przypuszczalnie za kilka dobrych miesięcy. Nie potrafiłem skupić się na niczym innym. Zastanawiałem się, czy analizuje wówczas to samo, kiedy tak siedział i milczał wpatrując się beznamiętnie w ciemność za oknem. 
               Spoglądałem na jego idealnie zarysowany kontur twarzy. Doszukiwałem się najmniejszej wady na jego gładkiej alabastrowej skórze. Usta Hyde'a były bardziej czerwone niż zwykle, oczy bardziej zmęczone, a wzrok nieco bardziej zrezygnowany. Obawiałem się prosto z mostu zapytać, o czym myśli, ale odpowiedź przyszła sama. 
— To chore, Ryan — przerwał ciszę, nie odrywając wzroku od okna. — Nie sądziłem, że można aż do takiego stopnia uzależnić od kogoś swoje życie.
               Nie odpowiedziawszy na to uśmiechnąłem się lekko, by nie wybuchnąć gwałtownym śmiechem wywołanym przez napawającą mnie radość.
— Szczerze mówiąc nie wiem, co cię tak w tym wszystkim pociąga — powiedziałem. — Jesteś sławą na skalę światową, masz pieniędzy i przyjaciół od groma, nie mam pojęcia, co cię trzyma u mego boku.
— Naprawdę nie wiesz? — spytał, uśmiechając się zawadiacko. — To zagadka. Hyde wraca z pracy, w której rozdaje średnio trzysta czterdzieści autografów dziennie, gra na trzech koncertach i uczestniczy w sesji zdjęciowej. Po skończeniu roboty ma dwie opcje. Pierwsza, taplać się w sławie po godzinach, stając się jeszcze bardziej komercyjnym muzykiem, pchać się oknami na szczyt. Druga, odpocząć od zła drzemiącego w ludziach, w końcu móc być sobą, spędzić całą noc z najważniejszą osobą w życiu, wypić piwo, obejrzeć dobry film, zjeść coś niezdrowego, a potem do popołudnia leżeć razem w łóżku. Pytanie brzmi: którą opcję wybierze Hyde? 
— Tak się zamotałeś w tym typowo mainstreamowym tekściku, że zapomniałeś o kilku ważnych kwestiach. Nie jesz niezdrowego jedzenia, ograniczasz się do oglądania dramatów psychologicznych, a kiedy zostajesz na noc, zawsze wypierdalasz mi z łokcia koło dziewiątej, jeśli mam ochotę dłużej pospać.
— Zobaczymy, co zrobisz, jak ci ciało zdrętwieje poza jednym organem.
— Za dobrze znam twoje fetysze, żeby zastanawiać się, co JA zrobię.
               Zaczerwienił się lekko i znowu obrócił głowę w stronę okna, dzięki czemu w dalszym ciągu mogłem napawać się jego widokiem.
— Mówiłeś coś o Sandrze — powiedział nagle, sprowadzając na mnie lawinę adrenaliny.
— Podejrzewam, że ukrywa się przed Ernestem, ten tępy luj dzwonił do mnie i oczekiwał pomocy — syknąłem.
— Czy sam nie prosiłeś Niny o pomoc po tym, jak ją potraktowałeś? — zapytał.
— ...skąd? — zdziwiłem się. Zamurowało mnie. Nie miałem pojęcia, że się znają. Ponadto ugryzł temat od takiej strony, iż poczułem się infantylnym hipokrytą.
— Nie zrozum mnie źle, ale gdybym na poważnie wziął naszą ostatnią kłótnię, zostałbyś zupełnie sam ze swoimi problemami — powiedział stanowczo. — I dobrze wiesz, z czego to wynika. Nie traktuj ludzi tak, jak sam nie chcesz być traktowany. Jestem pewien, że gdybyś wyciągnął w kierunku Ernesta pomocną dłoń, sam również byś ją od niego otrzymał. 
— Nie ja zacząłem, jeśli o niego chodzi — wycedziłem przez zęby.
— Ryan, co to jest za alibi 6-latka... — westchnął, na co odpowiedziałem milczeniem. — Nie licz na ludzi, których sam odrzucasz. Nie będą za tobą biegać, jeśli tak ich traktujesz.
— Nie pouczaj mnie — odparłem. — Skąd wiesz o Ninie?
— Zabrałem twój telefon, kiedy byłeś w stanie śpiączki — odpowiedział. — Napisała, że nie powinieneś prosić jej o spotkanie po tym, co wcześniej zrobiłeś.
— Zapewne odpisałeś w moim imieniu — rzekłem z lekkim poirytowaniem. 
— Oczywiście — rzucił krótko. — Przeprosiłem za sprawienie kłopotu, podziękowałem i uświadomiłem, że wszystko już w porządku. 
— Skłamałeś — syknąłem.
— Owszem — potaknął. — Wolę kłamać, niż wciągać w swoje problemy niewinnych, zupełnie niezwiązanych ze sprawą ludzi. 
               Westchnąłem głęboko. Zdenerwował mnie. Jego troska osiągnęła przerost formy nad treścią i wyewoluowała we wścibskość. Odechciało mi się konwersacji z nim i jednocześnie zorientowałem się, że patrzy na mnie już dłuższą chwilę.
— Czujesz się lepiej? — spytał. — Możemy się przejść.
               Przytaknąłem, choć miałem świadomość, że to spotkanie może się skończyć w kiepskim stylu. Byłem nieco nieogarnięty. Kilka godzin temu wyszedłem ze szpitala, a nie raczyłem nawet zadzwonić do Sandry. Wiedziałem jedynie, że ominąłem pogrzeb Shena.
               Dochodziła północ, a my postanowiliśmy powłóczyć się chwilę po mieście. Ledwo wyszliśmy z budynku, a Hyde mocno chwycił mnie za rękę, nie nawiązując kontaktu wzrokowego.Jego dotyk zmył ze mnie całą niepotrzebną irytację.
               Usiedliśmy gdzieś w parku na ławce pod zgaszoną latarnią. Prawdopodobnie się przepaliła, gdyż wszystkie pozostałe raziły wręcz z daleka swoim blaskiem. Hyde niespodziewanie przysunął się do mnie i pocałował w policzek. 
— Nie śmiej się — zaczął — ale tęskniłem. 
               Złączyliśmy się w namiętnym pocałunku. Nie liczyliśmy czasu, zapomnieliśmy o kłótni. Moje serce znowu ogarnęło niewyobrażalne ciepło i chęć robienia z Hyde'm tych wszystkich obrzydliwych rzeczy.
— Twoja dziewczyna ma śliczne włosy. — Usłyszeliśmy nagle. — Nie chciałbyś się może z nami nią podzielić? 
               Półmrok uniemożliwił mi dokładne zobaczenie twarzy stojących przede mną osób. Jedynym, co dostrzegłem, były dwie dobrze zbudowane męskie postury. Serce powinno było podskoczyć mi do gardła, a mimo to mój umysł opanowała chora wściekłość, kiedy oczyma wyobraźni zobaczyłem, jak ktoś zabiera mi Hyde'a. Mięśnie moich rąk momentalnie spięły się, jednak chłopak gwałtownie złapał mnie za ramię i powstrzymał od bójki. Sądziłem, iż jest przerażony, ale jak widać nie znałem go wcale tak dobrze. Uśmiechał się promiennie jakby mówił "Pozwól, że wszystko załatwię". 
— Wybaczcie panowie, ale jestem przedstawicielem płci brzydkiej — powiedział niskim tonem głosu.
— Zdawało mi się, że się całowaliście — powiedział drugi z nich, śmiejąc się sarkastycznie. 
— To nie było złudzenie — odparł stanowczo Hyde.
               Mężczyźni zamilkli na moment, by po chwili wybuchnąć śmiechem i zacząć rzucać bezczelne odzywki. Mimo to Hyde siedział w bezruchu i spoglądał na nich z sarkastycznym uśmieszkiem.
— Panowie, marnujecie mój czas, nie mówicie niczego, co zmieniłoby w jakiś sposób moje życie — zaśmiał się. — Mówienie mi, że jestem pedałem jest niczym informowanie was, że obydwaj macie ręce i nogi.
— Twoje żarty są tak zabawne, że, kurwa, prosisz się o wpierdol — odparł znów pierwszy, momentalnie poważniejąc.
— Możemy się bić, nie ma problemu — odpowiedział Hyde. — Będziecie mogli potem opowiadać znajomym, że jebaliście się z gejem.
               Szczerze powiedziawszy byłem przekonany, że Hyde dobrze wie, co robi. Do samego końca traktował ich z szacunkiem o wiele większym niż należyty, choć wiedział, że w konsekwencji i tak zareagują z agresją. Gdyby nie moje zdrętwiałe kończyny, być może bym go... Nie, na siłę szukałem alibi. Nie udało się. Nie udało mi się obronić Hyde'a.

2 comments:

  1. Nienienienienienienie. Czy dobrze rozumiem, że Hyde?.. Kurwa, ryczę. Gdyby to był Ryan to spoko, ale Hyde... Nie on. (T_T)/~~~

    ReplyDelete
  2. Boże, tylko nie Hyde!!!
    Co Ty masz zamiar z nim zrobić?
    Znając Ciebie to będzie coś czego w ogóle się nie spodziewamy XD
    Ale boję się o niego. W końcu tam sa bezmózgie dresy.
    To zakończenie rozdziału jest tak strasznie denerwujące, bo po przeczytaniu przychodzi na myśl, ze znowu kogoś zabijesz albo trafi do szpitala XD chociaż z Tobą niewiadomo.
    No to pisz rozdział, czekamy i życzę weny Autorko!

    ReplyDelete