1.5.15

Nagły zwrot akcji.

Dział: Unexpected.
Numer rozdziału: 20
Gatunek: Yaoi. 



               Odnosiłem wrażenie, że jest ze mną z litości. Nie rozumiałem jego motywów. Równie dobrze mógł powiedzieć, iż potrzebuje czasu, mieć jakiekolwiek alibi i przedstawić mi je w kilku słowach, a mimo to wolał się ze mną kłócić i wytykać błędy z przeszłości, nad którymi w dodatku nie panowałem. Ledwo zdążył się ubrać mamrocząc coś do mnie pod nosem, nie zjadł właściwie śniadania, a już chciał wyjść i pierdolnąć drzwiami. Magiczny poranek, cholera. 
               Zatrzymałem drzwi, zanim nimi trzasnął, łapiąc za klamkę i szarpiąc w swoją stronę. Shen stracił na moment równowagę i odrzuciło go do tyłu. Złapałem go i zabrałem z powrotem do środka. Popchnąłem go na zamknięte już drzwi i spojrzałem mu prosto w oczy. Oddychał ciężko i patrzył z wściekłością. W tym wzroku było coś martwego. 
— Shen — szepnąłem, próbując go uspokoić. Zmierzwiłem lekko jego włosy, ale zerknął na mnie jak rozwścieczony pies tuż przed zaatakowaniem. — Shen, ty...
               Odepchnął mnie z całej siły, a sam osunął się na ziemię i schował po chwili twarz w dłoniach. Nie miałem pojęcia, co działo się w jego głowie. Nie wiedziałem, czy powinienem do niego podchodzić.
— Shen, o co się wkurzasz? — zapytałem ze stoickim spokojem.
— Wszystko jest zajebiście — odparł niezwłocznie, co mnie zdziwiło. — Tylko, kurwa, zaufać ci nie potrafię. Nie zbudujesz domu bez fundamentu, bo szybko się rozpierdoli.
— Dlaczego mi nie ufasz? — zadałem pytanie, wchodząc coraz głębiej w to bagno.  
— Bo zbyt dobrze cię znam — syknął. Poczułem kłucie w sercu. — Za każdym razem twój związek spieprza się po krótkim czasie i zawsze z tego samego powodu. Zawsze najzwyczajniej w świecie siadasz naprzeciwko mnie, zapalasz papierosa i oznajmiasz, że kogoś rzuciłeś, bo twoje uczucia się wypaliły. I co, serio sądzisz, że w takim stanie rzeczy będę spać spokojnie?
— Skoro taki dobry z ciebie psycholog powiedz mi, co z tym zrobić — wycedziłem przez zęby. Zaczynałem żałować, iż nie dałem mu uciec. — Bo gdybym znał na to receptę, już dawno bym ją wykorzystał. Wyobraź sobie, że mi też nie jest to na rękę. 
— Więc jak myślisz, Ryan, ile czasu minie, dopóki twoje uczucie do mnie się nie wypali? — zapytał skurwysyńskim tonem głosu. 
— Zdaje się, że nigdy się nie wypali — odparłem. — Prawdopodobnie w końcu trafiłem na coś, co nie jest głupim zauroczeniem, tylko prawdziwą miłością. 
               Podniósł głowę i spojrzał nieco zszokowany. Zdawało się, że nie do końca wie, co powiedzieć. Odchrząknął i zakrztusił się własną śliną, po czym powoli podniósł się do pozycji stojącej.
— Ryan, jestem chujem — powiedział nagle. — Ja wiem, że to źle zabrzmi, ale jeśli będziesz w stanie mnie zostawić, to zrób to jak najszybciej. 
               Mój puls przyspieszył. Oddychałem ciężko i trzęsła mi się szczęka. Zastanawiałem się, co Shen chce mi w ten sposób przekazać.
— Shen, czemu się ze mną przespałeś? — zapytałem lekko drżącym głosem. Nie mogłem czegoś zrozumieć. Shen znowu kaszlnął. 
— Mówiłem... Jestem chujem... — powiedział cicho. 
— Zrobiłeś to z litości? — zapytałem podniesionym tonem głosu. Rzadko kiedy ktoś wytrącał mnie z równowagi, ale teraz... 
— N-nie, ja... — jąkał się. — Pozwól mi odejść, Ryan.
                Nigdy w życiu do głowy by mi nie przyszło, że tak szybko się to skończy. Miałem ochotę go uderzyć. Przemówić mu do rozsądku. Pokazać, że czyni źle. Jednak stałem jak wryty, a moje kończyny zdawały się być sparaliżowane.
— Nie pokazuj mi się na oczy, Shen — powiedziałem cicho. 
— Nie rozmawiajmy już nigdy więcej, Ryan — odparł. — Zerwijmy kontakt.
               Z jego oczu potoczyła się struga łez, którą otarł szybkim ruchem dłoni. Zapewne sądził, że nie zauważyłem. Nie potrafiłem zrozumieć, dlatego uznałem, iż ma poważny problem z samym sobą i nie powinienem się w to mieszać. Odpuściłem. W końcu tego chciał. 
               Tego wieczora dużo paliłem, jeszcze więcej piłem, by na koniec zwieńczyć to kąpielą w lodowatej wodzie. Byłem dziwnie spokojny i wiedziałem, że nie jest to cisza przed burzą. Chyba zwyczajnie pogodziłem się z jego wolą. Kochałem go, ale pozwoliłem odejść, bo o to mnie prosił. Nie byłem wściekły ani nie miałem ochoty płakać. Jednak atmosfera panująca wokół zdawała się zwiastować nadchodzącą katastrofę.

3 comments:

  1. Kuźwa.. ( jakoś mi się ostatnio spodobało to słowo)...

    Ją wiedziałam, że to by było zbyt piękne, gdyby było prawdziwe. Ale no wiesz ty co... Shen, najpierw obmyślasz plan życia, byleby tylko przekonać się, że Ryan cię nie zostawi, a teraz sam od niego spierdalasz... Nie ładnie, oj nie ładnie. Mesu się gniewa.

    Ciekawe co teraz będą musieli zrobić, aby być razem... Chyba, że Lis jebnie end, w którym nigdy nie będą razem...
    .
    .
    .
    .
    .
    .
    .
    .
    A potem drugi sezon....

    ReplyDelete
  2. Osh ja piernicze, ile mam zaległości... Czas nadrobić~!

    ReplyDelete
  3. LISU. TY SEJTANIE! Jak możesz? (T_T)/~~~ Nie dość, że się martwiłam, bo tak długo Cię nie było, to jeszcze tak skrzywdziłaś biednego Ryana. (T_T)/~~~ Dlaczego? (T_T)/~~~

    ReplyDelete