3.5.15

Pokraka z rozmazanym makijażem.

Dział: Unexpected.
Numer rozdziału: 21
Gatunek: Yaoi. 



               Byłem święcie przekonany, że to jeden z jego kompletnie nieuzasadnionych fochów, niesłusznych podejrzeń, niezrozumiałych motywów, że tego samego wieczora zadzwoni do drzwi mojego mieszkania z siatką pełną alkoholu w ręce jak za starych dobrych czasów. Jednak istniała pewna zasadnicza różnica między naszą przyjaźnią a związkiem, w który właśnie wkraczaliśmy. Uczono mnie od małego, iż dom bez fundamentu w błyskawicznym tempie rozpadnie się na kawałeczki, mimo to wyglądało na to, że jesteśmy wyjątkiem potwierdzającym regułę. Sam nie miałem zielonego pojęcia, jak do tego doszło, ale wraz z fizyczną miłością budowana przez lata głęboka relacja oparta na potężnym zaufaniu upadła. Shen tego dnia nie wrócił. I nie dał o sobie znać następnego dnia ani nie przypomniał o swoim istnieniu w ciągu kolejnego tygodnia, ani nie odezwał się przez kolejny miesiąc. Od tego czasu nie zobaczyłem jego twarzy w biurze ani razu. Nie miałem najmniejszego zamiaru odwiedzać jego wydziału. Zaczynałem mieć zdecydowanie dość jego dziecinnych zachowań. Czułem, że nie z kimś takim powinienem być. I nie były to zbyt wysokie wymagania z mojej strony, lecz dojrzałość. Nie popierałem krótkotrwałych związków, choć większość moich właśnie do takich należała, a w tym przypadku umierałbym w męczarniach, gdybym chciał to kontynuować i naprawiać. Nie napisałem mu wtedy nawet głupiej wiadomości, po prostu sam uznałem, że go rzucam. 
               Poza dziwnymi zachowaniami Shena w moim życiu pojawił się inny, dość trudny do zgryzienia orzech. Nie byłem przekonany, czy mój mózg nie wariuje po utracie tak ważnej osoby, sądziłem, iż być może z tego powodu czułem się tak dziwnie niewyżyty. Mimo wszystko nadal kochałem Shena, jednak widziałem, że ten chłopak mnie zniszczy. Rzucenie go było niewyobrażalnie trudnym czynem, lecz wedle mojego kodeksu moralności nie mogłem postąpić inaczej. 
               Jeśli chciałbym zacząć od początku, musiałbym cofnąć się do momentu, w którym Shen nawiał z mojego mieszkania po kłótni o nic. Około pierwszej w nocy dałem sobie spokój z oczekiwaniem i łudzeniem się nadzieją, iż jednak wróci, dlatego zamknąłem dom i wyszedłem samotnie na miasto. Początkowo nie miałem określonych zamiarów i pragnąłem tylko zaczerpnąć świeżego powietrza pomieszanego w idealnych proporcjach z dymem tytoniowym, ale intuicja jakby szarpnęła mnie za ramię i nakazała iść jeszcze kawałek do przodu. Szedłem, niby bez celu, i wtedy moim oczom ukazał się punkt docelowy. W jednym ułamku sekundy Shen opuścił moją głowę na rzecz ideału, który siedzial kilkanaście kroków przede mną. Była to prostota, ale jednocześnie doskonałość, perfekcja i mistrzostwo lepienia tworów z ludzkiej gliny, ujrzałem uosobienie ekstazy. 
               Przede mną znajdowała się spora fontanna, już nieco stara z poodłamywanymi kawałkami betonu, ale nadal działająca. Na jej brzegu siedziała wychudzona pokraka - mokra, opierająca twarz na prawej dłoni, z burzą czarnych gęstych włosów. Twarz upiora, trupio-blada i z rozmazanym makijażem, pokryta była likiem kolczyków, które nadawały mu seksowności. Oblizał usta i spojrzał w moim kierunku. Obok niego, oparta o fontannę, stała gitara. Obserwował mnie i wyszczerzał się w okropnym uśmiechu. Mimo to nie mogłem przestać na niego patrzeć. Szedłem, przyspieszając kroku. W setnym ułamku sekundy zarzuciłem sobie jego gitarę na plecy, chwyciłem jego dłoń i szarpnąłem za sobą, kierując się do mieszkania. Nie protestował. Kiedy dotarliśmy pchnąłem go na łóżko, odstawiłem gitarę, rzuciłem się na niego i zacząłem rozbierać tak szybko, na ile tylko moje ręce mi pozwalały. Gdy tylko ujrzałem jego tors, wpiłem się agresywnie w jego sutki. Objął moją głowę ramionami i stęknął cicho. Zsunął dłoń niżej i ścisnął mocno mój pośladek, motywując mnie do pośpiechu. 
               Agresywnie i zaborczo gryzł moje wargi nie pozwalając mi nawet na delikatne wsunięcie języka w jego usta. Bronił swojego terenu jednak w tak namiętny sposób, że mój członek miał ochotę eksplodować. Drapieżnie i prowokacyjnie drapał mnie po nagich plecach swoimi umalowanymi na czarno paznokciami, a ja w dalszym ciągu usiłowałem go pocałować. 
               Po chwili porzuciłem złudne nadzieje i zabrałem się za resztę. Postanowiłem nie rozpychać go przed wejściem i na tym ogólnie zakończyć grę wstępną. Byłem głodny jego ciała, dlatego jednym mocnym ruchem bioder znalazłem się niemal w jego granicach. Jego ciało wygięło się w łuk, a z jego ust wydobył się głośny jęk poprzedzający falę kolejnych. Pochyliłem się nad nim, chcąc go pocałować, i, ku mojemu zdziwieniu, nie ugryzł mnie. Był rozpalony i zaspokojony, wysunął lekko język i zaczął obracać nim wokół mojego , mimo że nasze wargi nie dotykały się. Zmieniał kierunek ruchu w najmniej oczekiwanych chwilach, jakby chciał mnie uświadomić o swojej niezależności. Przeczesałem jego włosy i zacząłem go penetrować raz jeszcze. 
               Tej nocy nikt nie myślał o konsekwencjach. Niby byłem świadom tego, co może stać się rano, lecz nie chciałem marnować takiej okazji. Chłopak przebudził się chwilę przede mną, usiadł na skraju łóżka zupełnie nagi i przetarł oczy. Wyglądał jak młody bóg. Drapnąłem go po plecach, a on obrócił się gwałtownie.
— Ryan? — zdziwił się nagle. — Kurwa, gdybym wcześniej wiedział, że jesteś tak dobry, to bym brał. 
— Widzieliśmy się już wcześniej? — zapytałem arogancko.
— Owszem — odparł niezwłocznie. — Jestem Hyde, gitarzysta rytmiczny, grałem z Shenem. Rozumiem, że nie do końca wam się układa?
— W przeciwnym razie bym z tobą nie spał — odpowiedziałem. 
— Pokaleczyłem ci za bardzo usta, pozwól — powiedział nagle, widząc moje spuchnięte od jego gryzienia wargi. 
               Przysunął się niespodziewanie i delikatnie oblizał moje usta, przynosząc mi przy tym masę przyjemności. Całował mnie subtelnie i finezyjnie. Dotykałem jego chłodnych chudych ud, a on automatycznie spinał mięśnie z podniecenia. Był drugim facetem, z którym spałem i zdecydowanie nie miałem na co narzekać. 

5 comments:

  1. Wyjątkowo nie będę narzekać. (◎_◎;) Ryan... Wow. Kurde, ja chyba teraz wolę Hyde niż Shena. (o_o) Zainteresował mnie ten gość i to jak.
    Rozdział trochę za krótki, ale świetny. Czekam na następne.

    ReplyDelete
  2. Najpierw mowa o uosobieniu chyba... Ekstazy ( Mesu nie pamięta...) A potem ezmianka o fontannie. Pierwsza myśl mesu? Fontanna symbolem ekstazy.
    .
    .
    .
    .
    Ryan, rozumiem dlaczego Shen cię rzucił. Też bym cię rzuciła z a coś takiego. A znając Shena i jego znajomośc ryana, wybiegal naprzód.

    Ale to nie zmienia faktu, że Shen niel lepszy. Zachowuje się jak pierdolona nastolatka z okresem, której ktoś wbija gwoździe w dupe.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Za co byś rzuciła Ryana? :O

      Delete
    2. This comment has been removed by the author.

      Delete
    3. Lel, nie wytrzymałabym takiej dawki Ryanowatej-pokrętnej-zajebistości-za-którą-mam-ochotę-go-zabić ;-;

      Ale i tak bym potem do niego wróciła. Ale nie mogę. Bo ma być z Shenem ;-;

      Delete