19.4.15

Magiczny poranek.

Dział: Unexpected.
Numer rozdziału: 19
Gatunek: Yaoi. 



               Nie sądziłem, że tak się z tym pospieszy. Z drugiej strony nie miałem nic przeciwko. Ledwo weszliśmy do jego małego mieszkania, a on już rzucił torbę w pierwsze lepsze miejsce, po czym praktycznie mnie zaatakował, w rezultacie całując mnie namiętnie. Nie powstrzymywałem go. Stawiając małe kroki w trakcie obściskiwania się, dotarliśmy w końcu do sypialni. Popchnąłem go na łóżko i pochyliłem się nad nim. Zdjął koszulę i wpatrywał się we mnie bez końca. Zacząłem delikatnie pieścić palcami jego sutki i z zaciekawieniem przyglądałem się jego reakcjom. Był bardziej podniecony niż zwykle. Oddychał ciężko i nie żałował sobie jęków z rozkoszy. Zamknął oczy i przechylił głowę w bok. Rozpiąłem spodnie i również pozbawiłem się górnych części garderoby. Shen również rzucił swoje bokserki gdzieś na koniec pokoju. 
               Usiadłem w rozkroku na łóżku. Shen klapnął naprzeciw mnie, zginając kolana za moimi plecami. Nasze twarde z podniecenia członki dotykały się, a chłopak dodatkowo chwycił je i zaczął przyjemnie i zniewalająco pocierać o siebie. Kiedy już złapałem miarowy oddech, powróciłem do pieszczenia jego sutków, podczas gdy zajmował się naszymi penisami. Zacząłem jednocześnie go całować, błogości nie było końca. Delikatnie podgryzał moje wargi i co jakiś czas wsuwał mi język wręcz do gardła. Mimo wszystko jego pocałunek był mało chaotyczny i wyjątkowo nieziemski. Uszczypnąłem mocno jego sutki w najmniej oczekiwanym przez niego momencie. Syknął z bólu i jednocześnie doszedł, wyprzedzając mnie o kilka sekund. Dotykałem go nadal, bo na tym obszarze ciężko go było zaspokoić. Jego sutki cały czas były sztywne i wołały o więcej. Oderwałem na moment od niego usta, by delikatnie trącić językiem jego brodawki. Wzdychał głośno, co moment wypowiadając moje imię. Zakrztusił się i zaprzestał na chwilę pieszczenia naszych członków, dlatego przejąłem inicjatywę. Chwyciłem obydwa i zacząłem masturbować jednocześnie z niewyobrażalną siłą i prędkością. Nasze usta znów się połączyły, lecz Shen po chwili się oderwał.
— Już czas — powiedział, nadal nie mogąc złapać tchu.
               Przewróciłem go na plecy i założyłem jego kolana na swoje ramiona. Uśmiechał się słodko, choć widziałem na jego twarzy nutę strachu, ale także podniecenia. Oblizałem palce i powoli wsunąłem jeden z nich w jego odbyt. Jęknął. 
— Całkiem przyjemne... — westchnął.
               Poruszałem nim na boki i, kiedy się przyzwyczaił, dołączyłem drugi. Shen był tak ciasny, że ciężko było mi go wsunąć, jednak udało się. Jego sutki ponownie stanęły, domyśliłem się, iż jednak pasuje na pasywa. Przy trzecim palcu prawie doszedł, dlatego nie zwlekałem. Wyjąłem z niego palce i przystąpiłem do działania. Kosztowało mnie wiele siły wejście do środka, przynajmniej byłem pewien, że jestem pierwszym facetem wchodzącym w Shena. 
—D-dobrze... Ryan, n-nie, nie tak brutalnie, no...
— Przecież staram się delikatnie...
— Jeszcze trochę... a-ach...!
               Miarowo poruszałem się do przodu i do tyłu. Czułem się fantastycznie. Tak błogo i rozkosznie jak nigdy wcześniej. Shen leżał bez ruchu i miał zamknięte oczy. Wyciągnął dłoń i zaczął się masturbować. Zdawało się, że jest coraz ciaśniejszy, musiałem używać coraz więcej siły, by w niego wejść. Jego jęki przerodziły się w krzyki. Wrzeszczał jak opętany i doszedł dwa razy, zanim skończyłem. Wpychałem się w niego na siłę, coraz brutalniej, wręcz niehumanitarnie gwałcąc chłopaka wykazującego syndrom sztokholmski. Zaczął ponownie stymulować swoje sutki, Doszedłem będąc w jego połowie, jednak nie miałem najmniejszego zamiaru przestawać. 
— W-wejdź do końca...
— Próbuję, cholera...
               Rozpędziłem się i w ułamku sekundy doszedłem do samego końca, na co obydwaj zareagowaliśmy krzykiem z podniecenia. Wyszedłem z niego i rzuciłem się w namiętnym pocałunku. Tego właśnie mi brakowało. Leżał pode mną chłopak, którego naprawdę kochałem, mój chłopak, chłopak, należący tylko i wyłącznie do mnie. Nie miałem zamiaru komukolwiek go oddawać. Wpiłem się w jego usta, a on drapał mnie kolczykami w wardze. Masowałem jego brzuch, a on obejmował mnie mocno i pieścił zimną dłonią moje jądra. Całowałem go coraz mocniej, by móc się w końcu nasycić, jednak ciągle było mi go za mało. Jakbym obawiał się, iż to nasz ostatni stosunek. Ale nie pozwoliłbym mu odejść. Nigdy wcześniej nie kochałem tak mocno. Nie potrzebowałem innego Shena, interesował mnie tylko ten jeden. Jedyny. Nikt nie byłby w stanie go zastąpić. 
               Kiedy obudziłem się rano, postanowiłem się wykąpać. Shen faktycznie miał kiepskie warunki. Pomyślałem, że możemy wziąć wspólną kąpiel, ale niezbyt widziało mi się to pod prysznicem. Umyłem się więc szybko sam i, zważywszy na totalny brak talentu kulinarnego Shena, zrobiłem mu na śniadanie pyszne naleśniki z owocami. Większości składników oczywiście nie miał, dlatego wyszedłem po nie do pobliskiego marketu. Nie podobały mi się warunki, w jakich żył. W dodatku wszędzie panował bajzel. 
— Żryj — zaprosiłem do na posiłek, kiedy zaspany i obolały wszedł do kuchni.
— Ałł, kurwa — syknął, próbując usiąść. — Mój tyłek...
— Shen — zacząłem, napychając się jedzeniem. — Wprowadź się do mnie. 
— Co? — spytał, ziewając.
— Wprowadź się do mnie — powtórzyłem stanowczo.
— A gdzie wrócę, kiedy mnie rzucisz? — zapytał bezczelnie.
— To może zrobię to od razu, co? — rzuciłem sarkastycznie. 
— Ja pierniczę, dzisiaj imieniny mam, a ty już od rana byle awantura — syknął.
— Ja awantura? — spytałem wkurzony. — A jak ja mam imieniny to nikt nie pamięta.
— A widziałeś w kalendarzu takie imię "chuj"? Bo ja nie. 
               Tak więc pierwszy wspólny poranek z moim nowym facetem, po wspaniałej nocy i przy cudownym śniadaniu, był magiczny. 

7 comments:

  1. Oni są niemożliwi. XD W nocy ruchanko, a rano opierdalanko.
    Ach, właśnie. Ruchanko. W końcu. To było świetne. Opłacało się tak długo czekać.
    Mam nadzieję, że Shen wprowadzi się do Ryana. Byłoby świetnie. Ale Lisu to Lisu, pewnie nas potorturujesz i wyskoczysz z jakąś odmową. Albo Shen wprowadzi się do Ryana, ale szybko wyprowadzi. Oby nie. Musi być happy.

    ReplyDelete
  2. super! więcej takich rozdziałów <3

    ReplyDelete
  3. Rozdział był świetny. Seks był, zajebiste konwersacje między Shenem i Ryanem były. Cóż więcej do szczęścia potrzeba?

    Ale oczywiście znając Lisa, im większa radocha przy czytaniu rozdziału, tym większego skurwysyńskiego suprajsa nam walnie w kolejnym. Dlatego już mentalnie szykuję się na jakiś dramat.

    Chyba że wyjątkowo nam Liseł niespodziankę walnie i zrobi happy end.

    Nie..
    .
    .
    .
    .
    .
    To raczej nie możliwe.
    .
    .
    .
    .
    .
    .
    Co nie?

    ReplyDelete
  4. Świetny rozdział. Bardzo podoba mi się ten blog. Będę zaglądać częściej.

    Pozdrawiam i Obserwuję.
    invicible-ff.blogspot.com

    ReplyDelete
  5. Ten opierdol od samego rana.. xd Ryan ma świetny skurczybykowski charakterek. :D czekam na dalsze rozdziały.

    ReplyDelete
  6. "Żryj"- jak uprzejmie xd
    Widzę, że Ryan i Shen świetnie się dogadują.. Nic, tylko im pozazdrościć, że się tak dobrali :D

    ReplyDelete
  7. Emm.. no więc zaczęłam czytac to opowiadanie jakis *dłuższy* czas temu , potem przestałam i teraz znowu zaczęłam xd
    W każdym razie chodzi mi o to czy ktoś mógłby mi powiedziec cos o Hyde ;_;
    Zapomniałam kim on był i jak wyglądał ;_;
    POMOCYY

    ReplyDelete