12.4.15

Zrób coś, Ryan.

Dział: Unexpected.
Numer rozdziału: 15
Gatunek: Yaoi.



               Nadszedł upragniony wieczór, a ja siedziałem przed TV z piwem w ręce. Sandra łaziła wściekła, że właśnie przez tę arogancję moje szanse u Shena maleją. Nie miałem ochoty brać prysznica, przebierać się w świeże ubrania, perfumować się od góry do dołu i od nowa układać włosów. Nawet, jeśli byłaby to randka, a zdecydowanie nie była. Nie widziałem sensu w nienaturalnym strojeniu się, Shen miał pokochać mnie, nie zapach moich perfum czy moje uprasowane na kant eleganckie koszule. Sandra twierdziła, że powinienem sprawiać dobre wrażenie, by chłopak wiedział, iż się staram. Ale to było tylko zdanie kobiety. Kobiety, która jak każda inna przestanie się myć i o siebie dbać już po ślubie. 
               Wyszedłem, choć w zasadzie momentalnie straciłem na to ochotę. Niby nic, niby miłość powinna być budowana właśnie na fundamencie przyjaźni. Mimo to istniała między tymi sferami tak kolosalna różnica, że mogłem z nim rozmawiać totalnie o wszystkim jako przyjacielem, a kiedy myślałem o nim jak o swojej drugiej połówce - nie miałem nawet pomysłu, w jaki sposób mogę go powitać. Wbrew pozorom ta sytuacja była dla mnie cholernie trudna. Marzyłem o nim co noc i w pewien sposób to mi wystarczało. Żyłem fikcją. Bo tylko w fikcji mogłem mieć nad wszystkim panowanie. Czy w takim razie idealizowałem Shena? Wyobrażałem sobie jako kogoś, kim nie jest i nigdy się nie stanie? 
— Fajnie, umawiasz się ze mną i obchodzisz szerokim łukiem. — Usłyszałem. Ten głos wyrwał mnie z rozmyślań.
— Sory, nie zauważyłem cię — odparłem. 
               Shen ironicznie podniósł jedną brew i zaśmiał się. Zaproponował piwo - nie protestowałem, choć Sandra kazała mi na to uważać. Zastanawiałem się, w jaki sposób rozumuje Shen. Dobrze wiedział, co może wyniknąć z naszego stanu upojenia. A może o to właśnie mu chodziło? Mimo wszystko postanowiłem nie łudzić się nadzieją.
               Kiedy usiedliśmy na kanapie przy stole w jednym z pobliskich pubów, postanowiłem zacząć temat. Zdecydowałem choć pod tym względem posłuchać Sandry, przeważnie miała rację. Shen nadal miał nieciekawy humor, sądziłem, że to może coś zmienić. 
— Jeśli chodzi o tę sprawę z wytwórnią... — zacząłem niemrawo. — Jak się czujesz?
— Czemu pytasz o coś takiego? — prychnął. — To chyba oczywiste, że czuję się chujowo.
               Stwierdziłem, iż kobiety mają jednak nieco inny tok rozumowania niż mężczyźni. Nawet tacy, którzy wyglądają na trans pedały, noszą żelastwa w twarzy i mają niecodzienny fetysz na kolorowe włosy. Ale skoro zacząłem, nie mogłem tak po prostu przestać. Musiałem brnąć w to bagno dalej. 
— Dobrze wiesz, czemu o to pytam — syknąłem.
— Doprawdy? — zdziwił się. — Nie mam pojęcia, nigdy nie pytałeś o moje sprawy osobiste. 
— Bo dotychczas sam mi o nich mówiłeś — wycedziłem przez zęby.
— Mhm, zawsze byłeś skupiony na swoich papierosach, kiedy zaczynałem swoje wywody — wkurzał się, po czym sam zapalił papierosa, a ja poszedłem w jego ślady. 
— Shen Rivera, lat dwadzieścia trzy, grupa krwi AB, od dziecka marzący o karierze rockmana, chociaż nie ufający swoim zdolnościom, pracoholik w dziedzinie muzyki, fanatyk piwa, nie lubi słodkiego i półsłodkiego wina, wytrawne pija tylko na specjalne okazje, w swoim życiu miał jedną dziewczynę i trzynastu facetów, nie lubi swojego nosa i odkłada na operację plastyczną, jest cholerykiem, w dzieciństwie prawie stwierdzono mu ADHD, ma słomiany zapał do rysowania, swego czasu kochał się w Hideto Matsumoto, miewa koszmary o seksie ze swoją siostrą, nienawidzi grzybów, kiepsko gotuje, nałogowo je żelki, nie lubi sportu, panicznie boi się horrorów, śmieje się z własnych żartów, kocha kawę i wspólne kąpiele i ma śliczne oczy. 
— Pójdę do barmana zamówić jeszcze to wytrawne. 
               Faktycznie wstał i udał się w kierunku baru, a ja ugryzłem się w język za to, czym zakończyłem swój monolog. Kiedy mówił o wytrawnym, jego oczy zabawnie zabłyszczały, co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że wracam do gry, a moje szanse na wygraną drastycznie rosną. Musiałem go uświadomić, jak bardzo jestem zainteresowany. Sandra miała rację mówiąc, iż moje starania muszą być przez niego zauważone, bo w przeciwnym razie szkoda będzie jego zachodu. Kiedy Shen wrócił, nagle stał się jakiś taki szczęśliwy. Siedział naprzeciwko mnie i wyszczerzał całe swoje uzębienie w promiennym uśmiechu, że nawet mi chciało się śmiać. 
               A potem staliśmy się kwiatem społeczeństwa. Piliśmy, paliliśmy i przeklinaliśmy głośno, wspominając stare czasy i wyzywając się od szmat i chujów. Shen z każdą minutą był coraz bardziej rozbawiony, a ja przyglądałem się mu z zaciekawieniem, by w końcu móc się na niego napatrzeć. W trzeźwym stanie zawsze z jakiegoś powodu bałem się kontaktu wzrokowego. Byłem zimnym draniem, to prawda. Rzadko okazywałem emocje i wolałem, aby tak pozostało. Jednak w tym przypadku Shen musiał wiedzieć, czego chcę. 
               Powoli zatoczyłem się do baru w celu zapytania barmana o drogę do toalety. Zagadaliśmy się jeszcze na temat pewnego drinka, aczkolwiek mój pęcherz nie wytrzymywał, więc kulturalnie przeprosiłem i poszedłem się odlać. Powoli i slalomem w końcu dotarłem na miejsce. Stanąłem przy pisuarze i zrobiłem swoje. W wiszącym przede mną lustrze ujrzałem coś dziwnego. "Cholera, za dużo wypiłem czy jak?" - pomyślałem, kiedy zobaczyłem ruszające się drzwi od jednej z kabin. Dałbym sobie rękę uciąć, iż poza mną nikogo tam nie było. Mimo to podszedłem do nich i odchyliłem je lekko, po czym...
               Siedziałem na zamkniętym sedesie z klątwą zasiadającą mi okrakiem na kolanach. Tak czy siak nie było nic przyjemniejszego niż Shen wpijający się namiętnie w moje usta. Smak Shena - papierosy, alkohol i ostre jedzenie, to tylko wzniecało jeszcze bardziej mój ogień. Przysunąłem go bliżej siebie. 
— Ryan — szepnął, przerywając pocałunek. — Rozbierzmy się.
— Czemu? — zapytałem z lekkim zdziwieniem.
— Możemy to dzisiaj zrobić.
               Zaskoczył mnie. Zawsze podkreślał, że obydwaj jesteśmy aktywni, żaden z nas nie widział innej opcji, a mimo to... zaoferował mi się? Przełknąłem ślinę i musiałem podjąć najtrudniejszą decyzję w moim życiu. Trzeba było wybrać między dojrzałością a własnym egoizmem. 
— Nie, Shen — powiedziałem, mierzwiąc jego włosy. 
— Dlaczego...? — spytał szeptem, a jego oczy posmutniały. 
— Jesteś pijany — odparłem. — Chcę, żebyś pamiętał z tego każdy szczegół. I powiedział mi to samo bez udziału alkoholu. 
— Ryan... — westchnął. — Ale ja tak nie umiem. Spijam się jak kretyn właśnie w tym celu. Ja nie potrafię kochać ludzi, chciałbym to zmienić, ale mi nie wychodzi. Zrób coś, Ryan. Jesteś jedyną osobą, w której naprawdę chciałbym się zakochać. 
               Zrobiło mi się ciepło. W tym momencie podobały mi się nawet jego żelastwa na pysku. To był mój Shen, należał tylko do mnie. Przytulał się do mnie i zasypiał, choć byliśmy w łazience w małej, walącej się knajpie. Pragnąłem teraz tylko tego, by to z nim zrobić, a potem wrócić do domu i zrobić to jeszcze cztery razy. Jednak były rzeczy ważniejsze od mojego widzimisię. 
               

1 comment:

  1. Nosz kurwaaaaa.

    Czemu to koniec tak wspanialegopieknegoidealnego rozdziału?

    Jeeez, scena w kibelku *w*

    Shen jest fchuj urokaśny. Taki kochany...

    Ryan, staraj się, żeby Shen cię pokochał i nie zjeb tego..

    Jestem z ciebie dumna, Ryan. Myślisz mózgiem górnym, nie dolnym!

    ReplyDelete