13.4.15

Nie chcę cię widzieć.

Dział: Unexpected.
Numer rozdziału: 16
Gatunek: Yaoi. 



               Ostatnią osobą, którą chciałem ujrzeć po powrocie do domu w totalnie nietrzeźwym stanie, był facet Sandry. Koleś był wyjątkowo brzydki i uważałem go za debila, bardziej nieokrzesanego człowieka nie znałem. Siostra prawdopodobnie polubiła w nim poczucie humoru, choć ja nazywałem to nieumiejętnością odróżnienia rzeczy zwyczajnych od rzeczy nie na miejscu. Rzucał mięsem na prawo i lewo sądząc, że kogokolwiek to śmieszy. Zastałem ich w moim łóżku, gdy wróciłem do mieszkania i ani trochę mnie to nie zdziwiło. Usiadłem w kuchni przy stole i odpaliłem papierosa w oczekiwaniu, aż skończą, gdyż nie miałem najmniejszego zamiaru spędzać tej nocy w wannie. Sandra niestety uświadomiła swojego kochasia o moim problemie. 
— I co, Ryan, graliście w walizkę?
— Jaką walizkę?
— Ty udawałeś walizkę, a on cię pakował?
               Koleś miał dwadzieścia cztery lata, był więc dokładnie w moim wieku, a swoją dojrzałością przypominał mi dwunastolatka. W zasadzie Sandrę śmieszyły jego żarty, mnie niekoniecznie. 
— Mam jeszcze szansę, żeby zdobyć twoją sympatię, Ryan. Kupię ci wazelinę. To ci uratuje dupę.
               Facet był brzydki jak noc listopadowa. Miał wielki nos przypominający kartofel, niebieskie oczy i wąskie usta. Poza tym był ciemnym blondynem, ciemnym fizycznie, a psychicznie tym bardziej. Nazywał się Ernest Torway. 
— Ryan, ja się boję przy tobie schylać. 
— Z taką urodą to nawet niewyżyty koń by cię nie tknął. 
— Te, uważaj sobie, waginofobie.
— Nie zapominaj, że miałem więcej lasek niż ty. 
               Po kilku przepychankach słownych zmieniłem pościel i położyłem się spać. Nie obchodziło mnie, gdzie się prześpią. Byłem wkurzony i już słyszałem słowa Sandry "nie mamy przed sobą tajemnic", kiedy zapytam, skąd Ernest wie o mojej obecnej sytuacji. Nie ufałem temu typkowi. 
               Nastała niedziela. Wczesnym rankiem obudził mnie dzwonek do drzwi. Początkowo myślałem, że to sen, ale w którymś momencie oprzytomniałem i moje nadzieje okazały się być złudne. Doszedłem do wniosku, że to Sandra ze swoim kochasiem zatrzasnęli się na zewnątrz, bowiem gdyby byli w środku już dawno otworzyliby drzwi. Ale to były tylko moje podejrzenia. Podniosłem się powoli do pozycji siedzącej, wyzywając swojego kaca od kurw i szmat, spojrzałem na swoje bokserki i stwierdziłem, że trafiłem na niezły moment na masturbację. Tak czy siak byłem zmuszony najpierw otworzyć drzwi. Zwlokłem się więc z łóżka i poszedłem do kuchni. Nacisnąłem na klamkę, a moim oczom ukazał się nieco niespodziewany widok. 
— Siedem — powiedział, uśmiechając się krzywo. 
               Naprawdę nie spodziewałem się Shena przed swoimi drzwiami o szóstej rano. W dodatku mój penis wyraźnie się czegoś domagał, a ja nadal nie mogłem mu niczego obiecać. 
— Ryan, nie mogłem zasnąć, więc przyjechałem przeprosić — powiedział cicho na jednym oddechu, jak gdyby chciał skończyć ten temat jak najszybciej. 
— Przeprosić? — zdziwiłem się. — Za co?
— Mówiłem niepotrzebne rzeczy po pijaku — westchnął.
— Niepotrzebne? Nie interesuje mnie to — syknąłem. — Powiedz czy były prawdziwe.
— Jak bardzo szczery mam być? — spytał.
— Do bólu — wycedziłem przez zęby.
— Nie były prawdziwe. 
               Shen przegiął. Nie było tutaj mowy o automatycznym wybaczeniu. Shen zrobił świństwo, które nawet taki skurwiel jak ja mocno przeżył. Trzasnąłem drzwiami, zamykając mu je przed nosem z nadzieją, że nie odbierze tego jako obrażenie się za to, iż nie jest mną zainteresowany. Gdyby chodziło tylko o to, czułbym się o wiele lepiej. Jednak nienawidziłem, kiedy ktoś sprawiał, że łudziłem się nadzieją do samego końca. Pieprzony, niedojrzały gówniarz. Wkurwiłeś mnie, Shen. 
— Nie chcę cię widzieć — powiedziałem głośno sądząc, że mnie usłyszy. 
               Pojawił się pierwszy minus faktu, iż pracujemy w jednej firmie. Cieszyłem się, że chociaż nasze wydziały są inne. Nie zniósłbym jego widoku, nie teraz. Czułem, że nikt mnie nigdy bardziej nie skrzywdził. Pierwszy raz w życiu pokazałem komukolwiek swoje emocje. Dotychczas nie znała ich nawet moja rodzina. I zostałem zraniony. Żałowałem swojego postępowania. Sądziłem, że gdyby nie to, jak się przed nim otworzyłem, czułbym się teraz lepiej. 
               Czułem, że to koniec. Nie widziałem oczyma wyobraźni sytuacji, w której Shen zmienia zdanie. Sam nie mogłem mu jakoś tego wybaczyć. Przez kolejne dni omijałem go szerokim łukiem. Nie wychodziłem z gabinetu, siedziałem tyłem do szklanych szyb, wychodziłem z roboty o niestałych porach. Nie widziałem go ani razu, a moje serce pękało. W tym momencie nikt nie mógł mi pomóc poza mną samym. Sandra kazałaby pewnie walczyć dalej. Ernest wyśmiałby sytuację. Owen próbowałby doprowadzić Shena do porządku. Sheila miałaby wyjebane. Nina... Nina przyniosłaby mi piwo i powiedziała, że wszystko się ułoży. Ogólnie w takim momencie zwierzyłbym się najlepszemu przyjacielowi, ale pech chciał, iż to właśnie o niego się rozchodziło. Walnąłem pięścią w stół. Byłem wściekły. Mój organizm domagał się głodówki, jednak obawiałem się, że wrócę do stanu, w którym zalegałem jakiś czas temu. Wmusiłem w siebie jedzenie i wziąłem zimny prysznic. Nie miałem ochoty spać. Nie miałem ochoty na nic. Wyszedłem z mieszkania i poszedłem na spacer, nadal wkurwiony na cały świat. 

4 comments:

  1. Łooo :) Uwielbiam ten nagłówek.
    Sama treść bardzo mi się podoba ;) I co, więcej jestem ciekawa dalszych losów.
    Dziękuję za miły komentarz. Trzymaj się ;)

    ReplyDelete
  2. bardzo dobry tekst, i ładny wygląd bloga. pozdrawiam
    daryyl.blogspot.com

    ReplyDelete
  3. Świetny post!
    Bardzo fajnie piszesz. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału!

    Pozdrawiam
    http://invicible-ff.blogspot.com/

    ReplyDelete
  4. Serio Lisu, kiedyś ci jebnę za kończenie zajebistych rozdziałów w takich momentach....

    ReplyDelete