18.4.15

Źle mnie zrozumiałeś.

Dział: Unexpected.
Numer rozdziału: 17
Gatunek: Yaoi. 



               Nie otaczała mnie pustka i gorycz jak ostatnim razem. Wynikało to zapewne z faktu, że nie chciałem wracać do tego stanu wiedząc już, czym się objawia. Podjąłem decyzję, uświadamiając sobie pewną rzecz. Najzwyczajniej w świecie poczułem, iż nie ma już sensu walczyć. Nadszedł moment, w którym musiałem odpuścić. Dni mijały, a ja miałem dziurę w sercu. Co prawda nadal miałem motywację do pracy, nie nabawiłem się żadnych spaczeń ani nie przeżywałem życiowej depresji, ale za każdym razem, gdy tylko przypomniałem sobie Shena, czułem sztylet przebijający moje serce na pół. Przestałem mu mieć za złe i doceniłem jego szczerość mimo tego, że początkowo zdawał się mnie okłamywać. Doszedłem do wniosku, iż prawdopodobnie sam się wahał i nie był pewien, co czuje, dlatego nie dał mi kosza od razu. Po raz kolejny życie nauczyło mi, że nadzieja jest matką głupich. 
                Utrzymywałem kontakt tylko z Owenem. Nie miałem przyjaciół poza Shenem, a Sandrze nie chciałem niczego mówić ze względu na jej brak tajemnic przed Ernestem, którego szczerze nie lubiłem. Blondyn był zdziwiony takim stanem rzeczy. 
— Boję się, Ryan — powiedział nagle, na co moje serce zabiło szybciej.
— Czego? — spytałem spokojnym w miarę możliwości tonem. Na mojej twarzy malowało się lekkie przerażenie, na szczęście rozmawialiśmy przez telefon. 
— Coś jest bardzo nie tak, Shen najpierw wyjeżdża i nikomu nic nie mówi, a teraz postępuje w taki sposób — odparł. — Co to za bezpodstawne zachowanie? On często robił szalone rzeczy, ale nigdy nie miał na celu ranić swoich bliskich... 
               Przyjąłem to z lekkim dystansem. Doszukiwanie się spisków było w stylu Owena. Nie brałem tego w pełni na poważnie. Poza tym chciałem spać spokojnie, nie widziało mi się rozmyślanie całą noc, co uderzyło do głowy Shenowi. Nie mogłem go o to zapytać, bo zręcznie by się wymigał i zmienił temat jak zwykle. Koleś mimo swojej gadatliwości był nadzwyczaj tajemniczy. I mimo tak długiej przyjaźni nie potrafiłem go w pełni przejrzeć, tym bardziej, jeśli w grę wchodziły sprawy miłosne. 
               Owen powiedział, że powinienem z nim pogadać. Kazał mi wszystko z nim wyjaśnić, żebyśmy obydwaj dobrze wiedzieli, na czym stoimy. Z mojej perspektywy była to nieco dziwna rada, jednak postanowiłem się do niej dostosować. Wkurwiony, wściekły i zażenowany swoim losem zdecydowałem się posłuchać Owena. 
              Był piątkowy poranek, tak ciepły i słoneczny, że chciało mi się rzygać. Zdecydowanie wolałem, kiedy pogoda odzwierciedlała mój nastrój, a tego dnia kompletnie tego nie robiła. Wyglądałem jak zombie i czułem się jak zombie, człowiek wyprany z uczuć i emocji, niemający konkretnego celu, prowadzący wieczną tułaczkę donikąd. Był to jeden z tych dni, w których miałem ochotę zamknąć się w domu i przespać długi czas. 
               Pech chciał, że spotkałem Shena już wchodząc do budynku. Wyglądało na to, iż przyjechaliśmy dokładnie o tej samej godzinie. Nie wymyśliłem jeszcze, co mu powiem, jednak nagły przypływ wściekłości popchnął mnie do przodu i kazał działać spontanicznie.
— Cześć — zacząłem. 
— Ryan? Dawno cię nie widziałem — odparł, wyszczerzając całe swoje uzębienie w promiennym uśmiechu.  
               Był to jeden z tych momentów, w których zaczynałem się zastanawiać, czy aby na pewno postępuje fair. Czy było w porządku z mojej strony działać w taki sposób, jeśli Shen zwyczajnie powiedział mi, że nic z tego nie będzie? Szczerość jest jedną z najważniejszych cech. Nie, nie, Ryan... Shen znowu cię omamił. Musiałem zachować ostrożność i być świadomym jego manipulacji. Mimo wszystko ostatnim razem zabawił się moimi uczuciami, a tego nie znosiłem. 
— Zważywszy na to jak bezczelnie potraktowałeś swojego najlepszego przyjaciela ostatnim razem, przekroczyłeś granice, wkurwiłeś mnie, Shen — zacząłem. — Myślę, że to idealny moment na zakończenie naszej przyjaźni, od teraz mijaj mnie szerokim łukiem i udawaj, że nie znasz. 
— R-ryan, co — wycedził przez zęby, totalnie zszokowany. 
               Nie słuchałem, co biadolił dalej. Poszedłem w kierunku windy, by dotrzeć na swój wydział zamiast bezsensownie marnować czas na parterze. W piątki zawsze dostawaliśmy najcięższe zlecenia, jakby mało nam było zadań otrzymywanych przez cały tydzień. Winda otworzyła się akurat wtedy, kiedy miałem nacisnąć guzik. Wysiadła z niej jakaś kobieta. Przepuściłem ją jako pierwszą, uśmiechnąłem się sztucznie i wszedłem do środka, momentalnie wciskając przycisk zamykający drzwi. Ale ten szczwany lis był szybszy - przecisnął się między zsuwającymi się płachtami drzwi i dostał się do środka.
— Źle mnie zrozumiałeś — jęczał.
— Temat uważam za skończony — odparłem szorstko.
               Wtedy stało się coś, czego nie przewidziałem. Shen kopnął z całej siły w jedną z ścian tak, że winda niespodziewanie się zatrzymała. Zamrugałem szybko oczami zdając sobie sprawę, że jestem zamknięty na metrze kwadratowym z agresywnym cholerykiem mającym ADHD.
— Powiedziałem, że źle mnie zrozumiałeś — syknął, odpychając mnie od przycisków w windzie, żebym nie zgłaszał alarmu. — Przez ciebie mój życiowy plan poszedł w pizdu i niestety jestem zmuszony powiedzieć ci prawdę. 
               Gapiłem się na niego z dziwną miną, oczami jak trusie pięciozłotówki i wzrokiem typu "chyba nie jestem w stanie ci pomóc". Jaką, kurwa, prawdę? Owen chyba faktycznie dobrze znał swojego brata, ze doszukiwał się u niego narodowych spisków. 
          

2 comments:

  1. EJNOALCONOALEEJNOLISUKURWA

    Ryan. Zakończ tą pieprzoną przyjaźń. Zacznij romans. O tag.

    Życiowy plan? Coś ci chyba nie wyszło, Shen. Ale to dobrze. Przeczuwam miłość stulecia.


    Dlaczego mam przeczucie, że będą się ruchać w windzie?

    ReplyDelete
  2. Ten rozdział jest zdecydowanie za krótki. ;;
    Ryan mnie trochę zszokował, ale w sumie to ma rację, bo Shen nieciekawie go potraktował.
    Właśnie. Shen. Jaki życiowy plan? Czyżby jednak kochał Ryana? Mam nadzieję, że tak i że szykuje się ruchanko w windzie.

    ReplyDelete