7.4.15

To nic takiego.

Dział: Unexpected.
Numer rozdziału: 12
Gatunek: Yaoi. 



               Wszystko było na coraz lepszej drodze, ale mi jakoś niewiarygodnie się spieszyło. Zamiast cieszyć się tym, że w miarę możliwości udaje mi się naprawiać tę relację - burzyłem się, iż nie mogę jeszcze wziąć z nim wspólnej kąpieli, przespać się czy chociaż zmierzwić mu włosów. Chociaż w zasadzie co mi szkodziło? Wystarczyło go przelecieć a potem tamować krwotok z nosa, nic prostszego. 
               Nadal siedział u mnie, nadal czytał, nadal palił, a ja nadal usiłowałem oderwać od niego wzrok. Na języku poczułem dziwnym trafem smak whiskey, po czym stwierdziłem, że mam akurat na nie ogromną ochotę. Wyjąłem więc literatkę i butelkę Walkera i wróciłem na miejsce, rzucając przy okazji na blat paczkę swoich fajek. Teraz obydwoje mieliśmy robotę, nie musiałem korzystać z jego taniego ścierwa. Shen uniósł wzrok.
— Masz zamiar pić sam? — spytał z grobową miną. 
— Gdybym zaproponował ci whiskey stwierdziłbyś, że chcę cię upić i zgwałcić — odparłem szorstko, odkręcając butelkę, 
— Teraz z kolei mam wrażenie, że to przewidziałeś i faktycznie chcesz mnie upić i zgwałcić — powiedział, mrużąc oczy.
— Nie przewidziałem niczego, ale nie zaprzeczam — rzuciłem krótko. Szczerość na pierwszym miejscu. 
— Tak czy siak mam ochotę na whiskey.
               Przez chwilę byłem nieco skołowany. Być może Shen miał zwyczajnie ochotę na whiskey, ale co, jeśli zasugerował, iż może jednak coś z tego wyjdzie? Jakby przestał się bać bądź cokolwiek?
               Kiedy nalałem mu kolejkę przerwał czytanie książki i odsunął ją na bok. Spojrzał wgłąb, po czym niespodziewanie pozbył się zawartości szklanki w okamgnieniu. To mogła być moja szansa, jednak tym razem pierwszy przejął inicjatywę.
— Ryan, znikam na miesiąc, przypadkowo na mnie trafiasz i nagle chcesz mi powiedzieć, że zmieniłeś orientację? — spytał, wykrzywiając się jeszcze od gorzkiego smaku. Chyba wypił to szybko, by błyskawicznie dodać sobie odwagi.
— Hmm, w sumie tak — powiedziałem bez ogródek. Skoro znał prawdę nie widziałem sensu, by to ukrywać. 
— Co we mnie lubisz? — zapytał nagle. Poczułem się jakby alkohol zaczął uderzać mi do głowy, a jeszcze nawet nie zacząłem pić. 
— Nic takiego — wyjąkałem, łudząc się nadzieją, że nie wyczuł mojego zmieszania. Ale czy było to możliwe zważywszy na to, iż znamy się tak długo? 
— No dalej, musi być coś takiego — nagabywał mnie. 
— Skądże — odpowiedziałem już nieco pewniej i nalałem sobie i jemu kolejkę.
— Ryan, kochasz mnie? — zadał pytanie.
                 Tutaj pojawił się poważniejszy dylemat. Nie mogłem milczeć, gdyż wyszedłbym na człowieka, który boi się swoich uczuć. Zaprzeczyć nie mogłem, bo jeśli Shen widział jakąś, nawet małą, szansę na związek, wszystko bym zaprzepaścił. Z kolei nie miałem ochoty tak od razu tego potwierdzać.
— Szczególnie jak cię nie widzę — powiedziałem, odpalając kolejnego z rzędu papierosa.
               Jeśli wzrok mnie nie mylił, to kątem oka zobaczyłem, jak uśmiechnął się kącikiem ust. Byłem ciekaw, jak sytuacja tego dnia się rozwinie i wyjątkowo bałem się, że Shen w którymś momencie wstanie i wróci do siebie. Wkurzało mnie to, że tak się z tym wszystkim spieszyłem. Łatwo było przez to szybko coś zjebać. 
               Paplaliśmy coraz bardziej bezsensownie, kończyły się papierosy, alkohol i zdrowy rozsądek. Przejmowaliśmy się aborcją i śmialiśmy z mieczy świetlnych, wszystko zdawało się mieć drugie dno. Obraz się rozmazywał, a ciało ogarniało ciepło i zmęczenie. Powieki zamykały się mimowolnie, a serce szalało. Ponadto Shen patrzył na mnie takim wzrokiem, że bałem się wstać z miejsca z obawy, iż zobaczy, jak bardzo napięte są moje spodnie. 
               Odetchnąłem z ulgą, kiedy rozwiały się moje obawy. Nastąpiło to wtedy, kiedy Shen zapytał, czy może u mnie przenocować. Trzymałem się ostatkiem sił, by niczego mu nie zrobić. Szczególnie, gdy musiałem go dotknąć i przenieść do sypialni, bo sam był zbyt pijany, żeby być w stanie samodzielnie sobie poradzić. Mimo wszystko miał o wiele słabszą głowę niż ja. 
— Ryan... — powiedział cicho, kiedy go położyłem i już miałem zamiar zleźć spać na ziemię. Za bardzo się obawiałem, że mu coś zrobię. — A na przyjaźń z korzyściami byś przystał?
               Moje ciało ogarnęło najpierw niewyobrażalnie ogromne podniecenie, jednak po chwili zastąpione zostało smutkiem. Potrzebowałem czegoś więcej niż tylko zaspokajania fizycznego. Tak czy siak byłem szczęśliwy, że jest jakiś postęp w moich działaniach. 
— Nie ma opcji — odparłem powoli.
— Więc jeśli teraz zaproponuje ci seks, odmówisz? — zapytał. Czułem, że stąpam po cienkim lodzie.
— Tak — odpowiedziałem stanowczo.
— Mam do czynienia z kimś odpowiedzialnym — wymamrotał cicho. — W takim razie od czego zaczniesz budować tę relację na fundamencie przyjaźni? Co fajnego mi teraz zrobisz?
               Uznałem to za wystarczające zaproszenie. Zaśmiałem się w duchu i postanowiłem przystąpić do działania. Znów posunęliśmy się o krok do przodu. 
               Zdejmowanie spodni któregokolwiek z nas uznałem za zbyt ryzykowne ze względu na moje niepohamowane działania. Dlatego pozbawiłem go tylko i wyłącznie górnych części garderoby, by zacząć od jego ulubionej rzeczy. Siedziałem mu okrakiem na biodrach, on natomiast leżał na łóżku w rękoma wyciągniętymi ku górze. Miał zamknięte oczy i uśmiechał się lekko. Pochyliłem się i trąciłem lekko językiem jego prawy sutek. Zachichotał cicho. Ugryzłem go delikatnie, a on w reakcji zaśmiał się nieco głośniej. Położyłem dłoń na jego torsie i zacząłem pieścić jego lewy sutek, jednocześnie liżąc prawy. 
— Ach... Ryan, mhh... Tak-k, tutaj... dobrze...
               Całowałem jego tors, zostawiając gdzieniegdzie malinki. Czułem, że jego spodnie również są napięte, ale nie chciałem niczego robić. Bałem się, iż ochrzani mnie za to, kiedy wytrzeźwieje. Poza tym wolałem, by pamiętał wszystko z naszego pierwszego razu. Jednak to kusiło tak nieubłaganie...
               Wpiłem się w jego usta tak namiętnie, jak tylko potrafiłem. Zrobiłem się mokry, gdy poczułem, że odwzajemnia pocałunek. Jego język swobodnie tańczył dookoła mojego i wpychał się na siłę do mojego gardła. Przyjemnie... Zacząłem badać najdalsze zakamarki i przypominałem sobie jego smak. 
— Rozbierz mnie — szepnął, kiedy oderwałem od niego usta. — Dalej... Chcę tego.
— Nie, Shen — powiedziałem z ciężkim sercem. — Nie. 
— Błagam... — odparł, ciężko oddychając. — Pragnę tego.
— Nie — upierałem się. 
— Więc ty się rozbierz.
               Przez chwilę się zastanawiałem, jednak koniec końców zgodziłem się na to. Kiedy odkładałem na bok ostatnią już część garderoby, zauważyłem, że Shen cały ten czas przyglądał mi się z zaciekawieniem. Gdy spostrzegł, iż skończyłem, uśmiechnął się szeroko i przystąpił do działania. Pochylił się i zaczął robić mi loda. Miałem już wiele okazji do tego typu przyjemności, ale czegoś takiego nigdy wcześniej nie czułem. Jego język badał teren tak dokładnie, iż nie ominął najmniejszego kawałeczka skóry. Wygiąłem ciało w łuk, a dłonie wplotłem w jego włosy. Zgiąłem kolana i zacząłem oddychać ciężko i niemiarowo. Naprawdę chciałem móc nazwać go swoim chłopakiem. Kolczyki w jego wargach zwiększały moją rozkosz. Śmiałem się i co chwilę wypowiadałem jego imię. 
— Przyjemnie mi, Ryan. 

1 comment:

  1. jak ja lubię takie rozdziały..heh XD
    czekam na next >>*.*

    ReplyDelete