7.4.15

Jeden uśmiech.

Dział: Unexpected.
Numer rozdziału: 13
Gatunek: Yaoi. 



— Shen.
               Spał jak zabity i nie było mowy nawet, że obudzi się, kiedy zrzucę go z łóżka. Domyślałem się, iż wygodnie mu na moim ramieniu, ale jednocześnie byłem świadom, kto oberwie za to, że sam się do mnie przytulił. 
— Shen.
             Ani nie drgnął. Dochodziła ósma, a o dziewiątej trzydzieści musieliśmy wyjść do roboty, nie było opcji, żebyśmy się spóźnili. 
— Ciril, mój słodki.
— Ahhh, Thomas?
               Powoli zaczynałem się przyzwyczajać do mylenia mojego imienia z imieniem jego któregokolwiek byłego czy obecnego, aczkolwiek w takiej sytuacji było to co najmniej dziwne.
— Dzisiaj robota, tępy szczylu — odparłem szorstko i girą zrzuciłem go z łóżka. Nie wstałem jeszcze na dobre z łóżka, ale postanowiłem najpierw zapalić papierosa, który leżał akurat na parapecie tuż przy wyrze. 
— F-fuck... — jęknął, powoli podnosząc się z ziemi obolały od upadku i kaca. A potem, jakby tego było mało, zobaczył mnie w łóżku, w którym spał. — Ryan? Ryan. Ryan, co się stało? 
— Cielę oknem wyleciało — odpowiedziałem, wypuszczając dym z ust. 
— Coś między nami zaszło tej nocy? — zapytał, a na jego twarzy malowało się coś między szokiem a smutkiem. 
— Spokojnie, tylko zrobiłeś mi loda. Tym razem z własnej woli. 
               Spojrzał na mnie z zażenowaniem i, cicho chichocząc, podrapał się po głowie. Przeciągnął się powoli i poszedł wziąć prysznic, a ja skorzystałem z okazji i założyłem bokserki. 
               I pomyśleć, iż byłem przekonany, że się wkurwi. Cóż, prawdopodobnie każdą noc spędzał w taki sposób. Pytanie, czy nadal mogło to być na porządku dziennym, skoro nie był już żadną pieprzoną gwiazdą. A róbta co chceta. Nie miałem prawa być zazdrosny o cokolwiek ani kogokolwiek. Wyjąłem telefon, by jeszcze raz sprawdzić godzinę, a moim oczom niespodziewanie ukazała się dziwna wiadomość. Westchnąłem z zażenowaniem, kiedy ją odczytałem, ale nie miałem prawa nawet negocjować. Przyjąłem więc na klatę to, co w niej zobaczyłem. 
               Shen zrobił na śniadanie coś, co w żaden sposób nie przypominało posiłku. W zasadzie nie było ani spalone, ani niedosmażone, ani rozgotowane, ani niedogotowane, jednak po samym wyglądzie jedzenia byłem w stanie jednoznacznie stwierdzić, że lepiej trzymać się od tego z dala. Wziąłem więc z koszyka z owocami jabłko i zacząłem delektować się każdym kęsem. 
— Jak możesz... — syknął, lekko zaczerwieniony z wstydu.
— To wygląda jak gówno — odparłem sucho.
— Powiedział Ryan patrząc w lustro — wymamrotał.
— Tak się składa, że to akurat ty siedzisz przede mną — powiedziałem cicho.
— Masz fetysz na gówna? — spytał z obrzydzeniem.
— W końcu aktyw — odpowiedziałem. 
               Shen tego dnia był jakoś dziwnie milczący. Jakby zastanawiał się, jaką decyzję podjąć. Aczkolwiek czułem, że nie jestem w to zamieszany. Staliśmy więc na przystanku i w ciszy paliliśmy papierosy. Nie wiedziałem, o czym myśli, a on nie wiedział, co siedzi w mojej głowie. Wbrew pozorom ta nasza tajemniczość niczemu nie służyła, przeciwnie - utrudniała nam obojgu życie. 
               Wsiedliśmy do autobusu. Było na tyle jasno, że kierowca zgasił wewnątrz światło. Szarość i mgła sprawiały, że czułem się śpiący i rozleniwiony bardziej niż zwykle. Shen gapił się w jeden punkt i nadal nic nie mówił. Czekałem na odpowiedni moment, czekałem cierpliwie i...
               Udało mi się w pełni skorzystać z okazji. W jakiś sposób poprawiło mi to humor. Zaczekałem bowiem, aż autobus wjedzie do tunelu i pogrąży się w mroku, po czym niespodziewanie złożyłem pocałunek na ustach Shena, by po chwili odsunąć się i siedzieć tak dalej, jakby nic takiego nie miało miejsca. Nie zareagował, choć nie widziałem w sumie jego twarzy - osłaniały ją jasno-brązowe kosmyki prostych, gładkich włosów. Może się wkurzył? A może był zdziwiony? A może nawet lekko się uśmiechnął? 
               Nie ukrywałem przed sobą samym, że miałem ochotę zrobić to jeszcze raz, ale pohamowałem się ze względu na niego. Ponadto wiedziałem, iż nie przepada za robieniem takich rzeczy publicznie. Nie miałem pojęcia, co się dzieje z moim egoizmem, jednak tym razem faktycznie w pierwszej kolejności pomyślałem nie o swoich, a o jego uczuciach. 
               Wysiedliśmy z autobusu. Ku mojemu zdziwieniu Shen zaczął gderać o jakichś zupełnie nieistotnych sprawach, kompletnie zapominając o tym pocałunku. Coś podpowiadało mi, że być może właśnie na to liczył, lecz nie chciałem z drugiej strony chwalić dnia przed zachodem słońca. Udaliśmy się w stronę znajdującego się niedaleko biura. "Nowa robota..." - pomyślałem. Miałem nadzieję, iż nie skończy się to tak jak ostatnio. 
               Trafiłem na wydział handlu i promocji. Interesowała mnie tylko praca przez internet, całe osiem godzin spędzałem przy komputerze, ale nie było mowy o nadgodzinach ani pracy w domu. Jak w przypadku każdej innej rzeczy były plusy i minusy. Dostałem jakieś zlecenie, które wydawało mi się zleceniem totalnie z dupy, lecz nie miałem wyjścia i musiałem je wykonać. Przez bite cztery godziny szukałem informacji, które były mi niezbędne do wykonania zadania. Szczerze powiedziawszy czas nie dłużył mi się i zleciał wyjątkowo szybko. Do czasu. 
               Tego dnia całą robotę zepsuła mi jedna chwila, dosłownie kilka sekund, które zniwelowały moją zdolność koncentracji. Wydział handlu i promocji znajdował się w sporym pomieszczeniu składającym się na kilka mniejszych. Ściany wykonane były ze szkła, dlatego widzieliśmy wszystko, co działo się na korytarzu, a cały korytarz widział nas. Dlatego się zdekoncentrowałem. Wystarczył mi do tego krótki moment, w którym Shen opuścił swój wydział i udał się na przerwę, posyłając mi po drodze uśmiech, który zwalił mnie z nóg. Śledziłem go wzrokiem do samego końca korytarza. W rezultacie przez te kilka głupich sekund udało mi się wręcz przypadkowo skończyć projekt na ostatnią chwilę, więc nie był on dopięty na ostatni guzik jak powinien. Szef wydziału był nieco zażenowany, aczkolwiek postanowił dać mi ulgę jako "nowemu" i pozwolić mi popracować nad tym jeszcze następnego dnia. 
               Usiadłem w tramwaju koło jakiejś starszej kobiety. Shen nie jechał ze mną, bo mieszkał teraz na tyle blisko, by móc dojść tam pieszo. Spojrzałem na zegarek i przypomniałem sobie, że miałem poprosić szefa o wcześniejsze wyjście z roboty.
— Kurwa... — syknąłem sam do siebie, wywołując oburzenie u siedzącej obok kobiety. 
               Starałem się przyspieszyć jazdę autobusu siłą woli, jednak wszystko na nic. Byłem spóźniony. Nie wiedzieć czemu zapomniałem o tym cholernym sms'ie i nie zapytałem szefa o wcześniejsze wyjście. "Zabije mnie" - pomyślałem. 
               Kiedy tylko wysiadłem z autobusu, zacząłem gnać z powrotem do mieszkania. Tak jak sądziłem - adresat wiadomości stał już pod drzwiami.
— Cholera, ile można na ciebie czekać?! — wściekła się, ale po chwili i tak ucałowała w policzek na powitanie.

3 comments:

  1. O fak.

    Troszkum mnie nie było, ale nadrobiłam.

    Jest zajebiście. Serio.

    Ryan sie zabujał, Shen coś knuje. Ja to wiem!

    książka Maniakalny? Serio? xD zabiłaś mnie.

    Rozmowy między Shenem i Ryanem są zajebiste.

    A CO TU CHOLERA ROBI TA LASKA? ( Jak ona się nazywa, bo nie pamiętam?)

    ONIENIENIENIENIENIENIENIENIENIENIE.

    RYAN NIE GRAJ NA DWA FRONTY. MASZ BYĆ Z SHENEM.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Nina. Ta sukowata laska to Nina.

      Delete
  2. Dlaczego znowu ta sucz włazi w życie Ryana?! A Ryan pewnie w nią. No chyba, że ta babka to jakaś siostra, kuzynka, ciotka czy tam matka... Albo babcia.
    Ogólnie fajny rozdział. Ale szkoda, że seks moment Shena i Ryana skończył się na lodzie.

    ReplyDelete