6.4.15

Od dupy strony.

Dział: Unexpected.
Numer rozdziału: 11
Gatunek: Yaoi. 



               Źle się za to zabrałem. Stałem się niewyżytym jeleniem niepotrafiącym się pohamować, Shen natomiast - spłoszoną, przestraszoną łanią. I nie chodziło tu o jego owłosione giry. Kiedy spróbowałem spojrzeć na sytuację jego oczyma, ukazał się przede mną dziwny obraz: nie chciałem martwić najlepszego przyjaciela swoimi problemami, więc nawiałem na jakiś miesiąc w celu ustabilizowania się i wielkiego powrotu. Kumpel mi w tym przeszkodził, więc po jakimś czasie znalazł mnie i usiłował zgwałcić, zdając sobie nagle sprawę ze swojej orientacji. Pomijając fakt, że to mnie nazywał dotąd pedałem. Ups, Shen, chyba naprawdę zjebałem. 
               Przyjęli mnie do tej roboty, w końcu przejście przez rozmowę kwalifikacyjną było dla mnie bułką z masłem. Problem w tym, że kiedy zdałem sobie sprawę z tego, jak potraktowałem Shena, było mi nieco głupio nawet na niego spojrzeć. Z kolei gdybym nagle to olał, moje zachowanie wydałoby się egoistyczne i samolubne. Dlatego postanowiłem go olać. Jednak wyprzedził mnie i przejął inicjatywę już tego wieczora, kiedy dopiero planowałem, jak go omijać szerokim łukiem dnia następnego. Rozległo się pukanie do moich drzwi. Byłem nieco zdezorientowany i przypomniałem sobie o istnieniu Niny, aczkolwiek ona nawet w łóżku tak nie waliła. Podniosłem się ospale z fotela i otworzyłem drzwi. Tego się w sumie nie spodziewałem.
               Popchnął mnie i bez pozwolenia wszedł do środka. Łaził wte i wewte, rozrywając dywan laserami z oczu, w końcu zatrzymał się i spojrzał na mnie wzrokiem typu "ale ci zaraz jebnę".
— Ryan, czy ty jesteś popierdolony? — wycedził przez zęby, akcentując dosłownie każdą sylabę. — Czy ty musisz robić takie rzeczy akurat w robocie, gdyby to było tutaj, to mógłbym wrzeszczeć i się wyrywać, a tam cała moja siła wewnętrzna szła na uspokojenie się i nie wjebanie ci, bo bójki grożą wylotem z pracy i...
                Bełkotał ciągiem monolog, który wpadał mi jednym uchem, a wypadał drugim. Przynajmniej w końcu zrozumiałem, czemu był tak spokojny. Mi tam wyszło na lepsze, chociaż wyszedłem w ten sposób na w ciul inteligentnego dyktatora, w dodatku niezaspokojonego. Ale kogo to interesowało?
— Więc mówisz, że teraz mogę? — spytałem ironicznie, choć szczerze mówiąc na jego widok mój stojący od dłuższego czasu przyjaciel niespodziewanie opadł. 
               Żeby zrobić mu na złość, postawiłem kilka kroków w jego stronę, uśmiechając się przy tym zawadiacko. Choć z moją twarzą musiałem wyglądać jak pedofil widzący małego dzieciaka. 
               Nie przewidziałem jego ruchu i już po chwili musiałem tamować krwotok z nosa. Pieprzony cwel nawet się tym nie przejął. Wpieprzył mi z pięści i jak gdyby nigdy nic zrobił sobie kawkę, usiadł przy stole i zaczął czytać książkę. Tę samą, którą entuzjastycznie pożerał w windzie. Obłożyłem się chusteczkami i siadłem naprzeciw niego. 
— O czym to? — zapytałem bez skrupułów. 
— O pedałach — odparł oschle. — W sam raz dla ciebie, chcesz?
               Odpalił papierosa. Odnosiłem wrażenie, że ma fazę na tumblr'a - książka, kawa, papieros, to było dość... przewidywalne. W dodatku ta fajka utrudniała mu przewracanie kartek. 
— Powiedz na ich temat coś więcej to może mnie zainteresuje — powiedziałem, choć nie miałem najmniejszego zamiaru tego czytać. 
— Główny bohater jest młodym chłopakiem, który ma ze sobą problemy — zaczął.
— Świetnie. I co, znajdzie faceta, który mu pomoże. A na koniec okaże się, że są wampirami, a główną bohaterką była piękna czarownica? — zapytałem, uznając książkę za denną.
— Nie, potem rodzice zmuszają go do pójścia na wizytę do psychoterapeuty, ale żaden nie jest adekwatny — odparł. — I później trafia na równie posranego kolesia i już na pierwszej wizycie padają słowa "ej, Alex, przeleć mnie".
— No to się poznali od dupy strony... — westchnąłem. — Fajnie weszło. Wyszło, sory. 
— Ogólnie książka kiepska, nie polecam — odrzekł. — Ale znajomy prosił o opinię, więc czytam. Jeszcze cztery części przede mną.
— Znajomy poprosił cię o opinię gejowskiej książki, czy ja dobrze rozumiem twoją sugestię? — zapytałem, częstując się jego papierosem. 
— Jeśli myślisz, że chcę, żebyś był zazdrosny, to się mylisz — zaśmiał się ironicznie i podniósł brwi. — To jedna z moich, jak to mówisz, ludzkich zabawek, tak?
— Nadal to robisz? — spytałem cicho i wypuściłem dym z ust. 
— Jestem facetem, jestem niewyżyty, jestem aktywny — wymamrotał. — I szczególnie to ostatnie sobie zapamiętaj. Nie ulega to żadnej zmianie, wymianie, podmianie.
— Pożyjemy, zobaczymy — powiedziałem oschle. 
               Shen wrócił do czytania książki. Obserwowałem go kątem oka. Nie mogłem wyobrazić sobie jego jako osoby bawiącej się słabszymi chłoptasiami i ich emocjami. Z kolei nie dało patrzeć się na niego jak na pasywa. Intuicja podpowiadała mi, że to nie wypali. Poza tym czułem się zażenowany faktem, iż Shen zna moje uczucia, a sam gówno czuje. Ale w przypadku jego wyglądu i cholerycznego nastawienia do wszystkiego, był moim ideałem. 
— Będziesz się tak na mnie gapić czy może chcesz o czymś pogadać? — przerwał nagle irytującą ciszę. Dopiero wtedy zorientowałem się, że faktycznie lampiłem się na niego jak debil. 
— Syf ci wyszedł — powiedziałem szybko, próbując wybrnąć z sytuacji.
— Nic lepszego nie przychodzi ci do głowy? — spytał sucho. 
— Twoje oczy są jak gwiazdy na niebie — rzuciłem.
               Shen położył głowę na blacie, wpadając w atak śmiechu. Złapał się za głowę i powiedział coś w stylu "dość, dość już". Moje poczucie humoru znowu go męczyło. A ja z kolei stwierdziłem, że Shen jest słodki. I pomyślenie tego dziwnym trafem nie sprawiło mi trudności, poza tym nie czułem się przy tym zażenowany. Uznałem, iż wszystko idzie w dobrym kierunku. Sądziłem, że może jeszcze uda się uratować tę relację i wynieść ją na wyżyny. Oczywiście takie, jakie ja chciałem, nie on.  

3 comments:

  1. "— Nie, potem rodzice zmuszają go do pójścia na wizytę do psychoterapeuty, ale żaden nie jest adekwatny — odparł. — I później trafia na równie posranego kolesia i już na pierwszej wizycie padają słowa "ej, Alex, przeleć mnie"." "Maniakalny"???!!! O kurwa... "Maniakalny"... (o_o) Umieram. (o_o) Shen czyta "Maniakalnego". (o_o) Matko jedyno. (o_o) Wyplułam cappuccino, kiedy to przeczytałam. (o_o)
    G-E-N-I-A-L-N-Y rozdział. <3 Cudo. Cudocudocudocudo. C-U-D-O. Mój ulubiony. <3
    Ta seria siedzi "Maniakalnemu" na dupie. <3

    ReplyDelete
  2. *-*
    hahahaha XD to opowiadanie podoba mi się coraz bardziej (nie wiem czy to możliwe) xd Ryan strasznie się zmienił ale na lepsze ^^
    awaw, nie mogę doczekać się następnego;3

    ReplyDelete