28.3.15

Za wysokie progi, dziołcha.

Dział: Unexpected.
Numer rozdziału: 5
Gatunek: Yaoi. 



               W pubie unosił się siwy tytoniowy dym, a ja siedziałem przy stoliku zupełnie sam. Na kobiety trzeba czekać, co? Jakoś nie mogłem dopuścić do siebie myśli, że mogła mnie wystawić. Mimo wszystko postanowiłem zaczekać z zamawianiem piwa do przyjścia Niny i zapaliłem papierosa. Klub na pierwszy rzut oka zdawał się być świetnym miejscem na pierwszą randkę. Poza dużym wyborem alkoholu w menu mieli także barowe jedzenie. Ponadto palenie nie było zakazane wewnątrz, pub otwarty był do rana, a muzyka nie była na tyle głośna, by przeszkadzać w rozmowie. Wszystko to zwieńczał nieco punkowy wystrój, nikogo to nie zdziwi, że akurat Shen polecił mi tę miejscówkę. Poobdzierane ściany przysłaniały obrazy z lat sześćdziesiątych, gdzieniegdzie widniały dodatki z ciemnego drewna i wokół tego wszystkiego obracali się młodzi kelnerzy w oficjalnych, idealnie wyprasowanych, czarnych koszulach. 
— Mam nadzieję, że długo nie czekałeś — przywitała mnie, siadając naprzeciw mnie. 
               Ach, Nina. Jeszcze z dwie godziny i nie na tym miejscu będziesz siedzieć. Choć równie dobrze mógłbym powiedzieć, że za dwa lata już nie takimi słowami będziesz mnie witać. 
— Skądże — odparłem, dając trochę do zrozumienia, iż mogła być punktualna. — Co pijesz?
— Whiskey — odpowiedziała niezwłocznie. 
               Wtedy się zorientowałem, że podczas spotykania się z nią szybko zbankrutuję. Nawet Shenowi nigdy nie przyszło do głowy, by prosić mnie o tak drogi alkohol. Czyżbym był skąpy? Skinąłem ręką do kelnera, otwierając w międzyczasie kartę menu. 
— Co podać? — zapytał, puszczając oko do siedzącej naprzeciwko mnie dziewczyny.
— Johnnie Walker — powiedziałem szybko, po czym uświadomiłem sobie, że przecież w takim momencie muszę zamówić to samo. Nie mogłem wyjść na skąpego już na pierwszej randce. Ale z kolei mogłem sarkastycznie wyśmiać jej potencjalną biedę, więc postanowiłem zamówić coś droższego. — I teso la monja alabaster. 
               Jak się spodziewałem, dziewczyna seksownie odgarnęła włosy, kiedy tylko usłyszała, jak drogi alkohol zamawiam. Pochyliła się trochę bardziej, znajdując się blisko mnie. Wiedziałem, jakie pytanie teraz padnie.
— Gdzie pracujesz, Ryan? — spytała słodkim głosem. 
               W mojej głowie pojawiły się wtedy wszystkie obrazy, jakie dotychczas miałem okazję widzieć w swojej robocie. Bezczelne schorowane babcie biegające z prędkością światła, by tylko zająć miejsce. Tępe, zbuntowane nastolatki palące na tyłach papierosy i święcie przekonane, że tego nie zauważę. Studenci wciskający mi kity o swojej rzekomej niepełnosprawności.
— Wiesz — zacząłem, zaciągając się papierosem. — Pracuję z ludźmi poważnie chorymi. Problem tkwi w tym, że sami nie do końca zdają sobie sprawę ze swojej choroby. To przykre, czasem usiłuję im to uświadomić, by wiedzieli, na czym stoją, jednak nie potrafią tego przyjąć do siebie. To część ich choroby.
— Nie sądziłam, że taki człowiek jak ty udziela się charytatywnie i społecznie — zdziwiła się, znów poprawiając włosy. 
— Co miało oznaczać "taki człowiek jak ja"? — zapytałem, zaganiając ją w kozi róg. Tak, sprawdzałem ją. "Shen mnie zabije, gdy się dowie" - pomyślałem. Znów marnowałem dobrą okazję. 
— Po pierwszym spotkaniu zdawałeś się być sarkastyczny i cyniczny — odpowiedziała, nieco się tym razem odsuwając. Musiałem ją zestresować. Cóż, manipulowałem nią na zasadzie "za wysokie progi, na twoje, dziołcha, nogi". — Takich ludzi raczej nie obchodzi los innych, co nie?
— Szufladkujesz — podsumowałem. 
               Kelner podał nam akurat alkohol, więc niepokojący Ninę temat się skończył. Postanowiłem teraz sam wybadać teren, jednak jeszcze nie dosłownie. 
— A ty co robisz w życiu? — spytałem, delektując się alkoholem. 
— Ja... — zastanawiała się. — W zasadzie moja praca też jest poniekąd związana z niepełnosprawnymi ludźmi. Ale, jeśli mam być szczera, nie lubię tej roboty. 
               Postanowiłem nie drążyć tego tematu. W rzeczywistości ani trochę nie znałem się na pomaganiu ludziom, dlatego wolałem nie kopać sobie grobu. Zaczęliśmy więc pieprzyć o zupełnie nieistotnych rzeczach, a kolejne porcje alkoholu tylko to ułatwiały. Opuściliśmy knajpę tuż przed jej zamknięciem, a więc chwilę po czwartej nad ranem. Zmianę zaczynałem tego dnia o szesnastej, więc mogłem sobie pozwolić na dłuższe wyjście. 
               Kobieta wyjątkowo mnie zaskoczyła. Po tylu drinkach nadal mówiła logicznie, chociaż plątał jej się język. A może tylko wydawało mi się, że to logiczne? Tak czy siak postanowiłem odprowadzić ją na przystanek, ale nie miałem najmniejszego zamiaru odprowadzać jej do domu. 
               Noc była dość zimna jak na tę porę roku. Staraliśmy się iść dość szybko. Szczerze mówiąc nie mogłem się doczekać momentu, w którym się jej pozbędę. Moja intuicja znów wysyłała mi dziwne wiadomości. 
               Przystanek był pusty, ani żywej duszy. Podszedłem do rozkładu, by sprawdzić godzinę, o której przyjedzie jej autobus. "Jeszcze siedem minut..." - pomyślałem. "Co ja mam z nią robić jeszcze siedem minut?". Obróciłem się gwałtownie na pięcie i...
               Już po chwili zalegałem dosłownie na rozkładzie jazdy. Dziewczyna niespodziewanie rzuciła się na mnie, namiętnie mnie obejmując, a ja nie miałem drogi ucieczki. Z braku laku przytuliłem ją również, wplatając palce w jej włosy. I wtedy moim oczom ukazał się człowiek, a raczej pokraka. Nawet w najgorszych horrorach nie widziałem czegoś tak okropnego. To yeti? Człowiek lasu? Moja przyszła teściowa? 
               Tak czy siak był zszokowany faktem, że przytulam dziewczynę. A mi było głupio, że widzi mnie akurat w takiej sytuacji, Pieprzony Shen, co on tutaj robił po czwartej nad ranem? No tak, znowu mnie stalkował. Ciekaw byłem jego zmyślonych motywów. Spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem, po czym szybkim krokiem poszedł w drugą stronę. Naprawdę pragnąłem pozbyć się tych myśli ze swego umysłu. Czy naprawdę musiałem tracić przyjaciela przez coś takiego? 
          

2 comments:

  1. Niedawno znalazłam twój blog i od tego czasu bez przerwy czytam twoje opowiadania.*-*
    Osobiście uważam, że to opowiadanie jest nawet lepsze od Maniakalnego^ Czytając ciągle mam głupi uśmieszek na ustach i ciesze się do telefonu.^

    Chociaż Nina mnie denerwuje...i to bardzo >.< Szkoda mi Shena, przyznam się, polubiłam go.
    Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy.*-*

    ReplyDelete
  2. Mam nadzieję, że Nina długo tu nie zabawi... Nie lubię jej. Taka denerwująca. I wyobrażam ją sobie jako taką dziweczke. Pewnie to jest ta praca z niepełnosprawnymi; pomaga czemuś... stanąć.

    Chciałabym w końcu seksy. I więcej Shena.

    ReplyDelete