27.3.15

Alkohol i absurdalne myśli.

Dział: Unexpected.
Numer rozdziału: 4
Gatunek: Yaoi.



               Musiałem przyznać, że ta noc była dla mnie wyjątkowo ciężka. Fakt, miało to dość duży związek z alkoholem. Zniósłbym to, gdyby jeszcze to ze mną był problem - ale nie. Moja mocna głowa dawała o sobie znać, kiedy po ośmiu piwach i dziewięciu shotach dobrej wódki dopiero zaczynałem odpływać. Shen natomiast biegał po ścianach. Jak się okazało, jedynie po alkoholu byłem w stanie trzeźwo ocenić rzeczywistość. 
— Ryan — Usłyszałem nagle, kiedy akurat wpatrywałem się w trzymaną przeze mnie butelkę piwa. — Czuję, że po śmierci reinkarnuję w hamburgera.
               Shen miał to do siebie, że po alkoholu zawsze mówił wyraźnie. Może to kwestia dykcji wymuszonej przez bycie wokalistą, sam nie wiedziałem. Miał wiele specyficznych zachowań. W przypadku płaczu, na jego twarzy nigdy nie pojawiał się grymas, jedynie łzy spływały po jego policzkach. W zasadzie zarówno jedno, jak i drugie, wychodziło mu na dobre. 
               Wiedziałem, że jeśli zaczyna majaczyć, będzie już tylko gorzej. Z niecierpliwością oczekiwałem monologów na temat aborcji oraz walki na miecze świetlne. Obróciłem lekko głowę i spojrzałem na niego jak spod byka. Siedział na środku pokoju na ciemnym dywanie i opierał łokcie na niskim drewnianym stoliku. Przyglądał się wódce pozostałej w jego kieliszku i pozbył się jej, nim zdążyłem go powstrzymać. Wolałem nie pytać o szczegóły jego smutków, przyznam, iż wyjątkowo obawiałem się tej historii. Intuicja podpowiadała mi coś złego. Bardzo złego. 
— Zostało jeszcze tego? — zapytał, podnosząc głowę i wskazując na kieliszki. 
— Nie dla ciebie — odparłem oschle. 
— Szkoda mi cię, musisz naprawdę dużo wypić, żeby jakkolwiek się wstawić — jęknął. 
— Uważasz, że piję, by się wstawić? — spytałem ironicznie.
— Na pewno nie pijesz, by utopić swoje smutki — powiedział.
— Doprawdy?
               Shen powoli podniósł się na nogi, rękoma pomagając sobie utrzymać równowagę. Nie szło mu najlepiej, dlatego skierowałem się w jego stronę, by w razie czego go złapać.
— N-nie! — wrzasnął nagle i, usiłując mnie odepchnąć, sam wylądował na tyłku, zbijając przy tym kilka kieliszków. 
— Shen... — westchnąłem, łapiąc się za głowę.
— Co mówisz? — spytał nagle.
— Shen — powtórzyłem.
— Jeszcze raz, co? — pytał nadal.
— Powiedziałem "Shen", to twoje imię, już nie pamiętasz?
               Burknął coś pod nosem, jednak puściłem to mimo uszu. Nie chciałem wiedzieć pewnych rzeczy, więc udawałem, że ich nie słyszę. Mimo to ostatnimi czasy czułem, że chłopak w końcu zirytuje się ciągnięciem tej sprawy i faktem, iż nie wie, na czym stoi. Zdawało się, że już niedługo postanowi zakończyć swoje problemy, a ja zdecydowanie nie poczuwałem się do brania w tym udziału. Nie tym razem. 
               Zostawiłem go samego siedzącego na tyłku i niewiedzącego, co ze sobą poczynić. Wyszedłem na balkon i zapaliłem papierosa. Shen nie lubił, kiedy ktoś palił w mieszkaniu nawet, jeśli nie należało do niego. Podparłem się o barierkę i spojrzałem ku górze. Noc była rozkosznie cicha. Dopiero po chwili usłyszałem coś, co za dnia, co w hałasie, co bez alkoholu zupełnie nie robiło na mnie wrażenia. Shen śpiewał jeden ze swoich debiutowych utworów. Zamyśliłem się przed chwilę i lekko uchyliłem drzwi balkonowe. 
— Japa koniu, psujesz mi ciszę — syknąłem i powróciłem na balkon. 
               Usłyszałem tylko cichy jęk, usłuchał mojej grzecznej i kulturalnej prośby. Mogłem więc dokończyć papierosa w błogim spokoju. Mimo całkiem trzeźwego stanu, do głowy napływały mi dziwne myśli. Niektórzy sądzą, że alkohol nakłania nas do zrobienia rzeczy, których racjonalność nam zabrania. Ja z kolei byłem zdania, iż jedynie każe nam robić głupoty, które na trzeźwo nikomu nie przyszłyby do głowy i nie ma to żadnego związku z ukrytymi pragnieniami. Tak sądziłem. A przynajmniej tak chciałem sądzić. Na szczęście wiedziałem, że cokolwiek w sobie zahamuję, tak po pewnym czasie zostanie - utrwali się to w mojej psychice i więcej wracać nie będzie. Mimo wszystko moje myśli po alkoholu co najmniej mnie... zadziwiały. I sam nie mogłem dojść do tego, skąd się tam takie rzeczy biorą. Po raz kolejny postanowiłem zachować wszystko dla siebie. 
               Wróciłem do środka i zauważyłem, że Shen zniknął. Moje mieszkanie było wyjątkowo małe, składało się bowiem z małej kuchni połączonej z jadalnią, malutkiej sypialni, równie małej łazienki i ciasnego korytarza. Wynajmowałem je przede wszystkim ze względu na cichą okolicę i niski czynsz. Nie zależało mi na świetnych warunkach, potrzebowałem spokoju i nie miałem ochoty dużo pracować. Tak czy siak nie wiedziałem, gdzie się schował Shen. Nie było go ani w kuchni, ani w pokoju. Byłem zaniepokojony i miałem nadzieję, że nie opuścił mojego luksusowego apartamentu. Po chwili jednak moje obawy zostały rozwiane przez dźwięk lejącej się wody do wanny. Odetchnąłem z ulgą i włączyłem laptopa. Próbowałem się odstresować, jednak w rezultacie zacząłem przeglądać strony z bezsensownymi obrazkami, totalnie nawet na nie nie patrząc. Zamknąłem komputer nie wyłączając go i bez przebierania się runąłem na ziemię koło jednoosobowego łóżka, aby chociaż Shen miał okazję się tej nocy wyspać. 
               Kiedy chłopak opuścił łazienkę, krzątał się jeszcze chwilę po kuchni, robiąc niezły jazgot. Wolałem nie podnosić się i nie sprawdzać, co się tam dzieje, bo jeszcze bym się zbytnio zdenerwował. Zasnąłem, nim przyszedł się położyć. Dopiero rano skurwiel spadł prosto na moje plecy. 
— KURWA! — wrzasnąłem ze strachem.
— C-co... Gdzie ja... — jąkał się.
— Czy choć raz, kiedy u mnie nocujesz, mógłbyś się na mnie nie wpierdalać?! — krzyczałem. 
               Wybudzenie mnie ze smacznego snu było największym grzechem, jaki można było popełnić. Wściekałem się wtedy jak jełop. 
— Wiesz, że codziennie spadam rano z łóżka — powiedział cicho, przecierając powieki. — Mogłeś się tego spodziewać i położyć nieco dalej. 
               Pech chciał, że mimo iż byłem trzeźwy, znów przez mój umysł przeszła wyjątkowo niechciana myśl. Nie odpowiedziałem na jego tłumaczenia. Podniosłem się ociężale i poszedłem się wykąpać. Nie zajęło mi to wiele czasu, dlatego wyjątkowo się zdziwiłem, kiedy wróciłem do pokoju, a Shena już nie było. 
               Wieczorem nastały życiowe dylematy. Szedłem bowiem spotkać się z Niną. Nie wiedziałem nawet, czy powinienem traktować to jak randkę. Po wyjątkowo krótkim namyśle postanowiłem nie przebierać się w żadne oficjalniejsze ubrania, zadzwoniłem i umówiłem się z nią w jednym z lepszych pubów. Zdawała się być szczęśliwa z powodu mojego telefonu. Uśmiechnąłem się sam do siebie i opuściłem mieszkanie. 
               

3 comments:

  1. Czemu go nie przeleciał, jak na niego spadł? No czemu? :c

    ReplyDelete
    Replies
    1. Nie widzę delfina w roli seme. xD Ale gdyby tak ten jak-mu-tam-na-imię-główny-bohater przewrócił go na brzuch i ostro wyruchał... To już widzę. B|

      Delete