17.3.15

Smród gnijącej dziczyzny.

Dział: Unexpected.
Numer rozdziału: 2
Gatunek: Yaoi. 



Uwaga! Po wielu zmaganiach (czyt. m. in. kłótniach z facetę śmiertelnie chorym chcącym iść do wojska w dodatku, wyrzuceniu przez starszych szanownych z domu, wzięciu się w garść po kilkunastu latach trwającej w sumie nadal przemocy psychicznej, etc etc) Liseł powraca! PYTANIE NA JAK DŁUGO
poza tym
jak jeszcze ktoś napisze mi, że "Unexpected" nie przebije "Maniakalnego", dostanie w ryj. 
nie zdajecie sobie sprawy z tego, jak nasrane mam we łbie. 
DO CZASU
________________________________________________

— Człowieku, czy ty jesteś jakiś popierdolony?! — wrzeszczał wniebogłosy. Pasażerowie byli nieco przerażeni, ale nie ruszali tyłków z miejsc. — Prawie zabiłeś ponad dwadzieścia osób! Kierunkowskaz, człowieku, kierunkowskaz, czy tak trudno...
— Włączenie kierunkowskazu ujawnia wszystkim twój zamiar wykonania manewru — odpowiedziałem flegmatycznie, zaciągając się papierosem. Pasażerowie z niewydolnością płuc składali skargi do sądu, ale kogo to obchodziło. — Prawdziwy kierowca nigdy tego nie zdradza.
— Co ty majaczysz, stary?! — darł się dalej, ale nie za bardzo słuchałem jego pogadanek. 
— Wie pan, zaparkowałem właśnie autobus na środku trawnika i to z powodu pańskiego widzimisię — powiedziałem. — Rozumiem, że to dobra alternatywa dla środowiska, bo żaden pies nie zasra mienia publicznego, ale trochę mi się spieszy. 
— Co to jest, kurwa, za logika?! — krzyknął z lekkim zażenowaniem w głosie. — W dodatku wywalasz pan tego peta przez okno!
— Wyrzucanie śmieci przez okno pojazdu urozmaica krajobraz oraz nadaje sens istnieniu służb porządkowych.
               Uśmiechnąłem się krzywo na pożegnanie i odjechałem, potrącając po drodze jakąś skrzynkę listową, kosz czy krokodyla. Odpaliłem kolejną fajkę i rozpakowałem drugie śniadanie, które miałem zamiar zjeść podczas jazdy. W międzyczasie zadzwonił telefon. 
— Kierowcy autobusów... — jęknąłem sam do siebie. — Jeżeli nie potrafisz prowadzić pojazdu, jednocześnie jedząc kanapkę z chlebem, odbierając telefon, odpalając papierosa, pijąc colę i zmieniając CD, nigdy nie zostaniesz sales representative. Kobiety muszą dodatkowo posiąść zdolność karmienia piersią podczas jazdy. 
               Kiedy upewniłem się, że dzwoni do mnie Shen, wyłączyłem dźwięk i wibracje, po czym cisnąłem telefonem pod siedzenie. Ten waginofob zapewne znowu chciał mnie wrobić w randkę w ciemno. Znaczy, "znowu"... Ostatnim razem mało brakowało, na szczęście jego plan nie był dopięty na ostatni guzik, a ja z tego skorzystałem. Ale jako że każdy uczy się na własnych błędach, tylko czekałem na moment, w którym koleś wyciągnie asa z rękawa i nie będzie już opcji ucieczki. Chociaż...? Może po prostu chciał pogadać? Powiedzieć, że pływa w Morzu Egejskim, że je kiełbasę i banany lub serek homogenizowany, że lubi czekoladowe rożki? Na co ja liczyłem... 
               Przez połowę trasy co moment zaglądałem w lusterko, nie mogąc się nadziwić typowym autobusowym babkom. Przekraczały prędkość światła, nie zdążyłem się jeszcze zatrzymać i otworzyć drzwi - one już siedziały. Albo borostwory w futrzanych płaszczach zajmujące jednocześnie dwa miejsca. A babcie ankieterki? Babcie przeprowadzające wywiad środowiskowy wśród pasażerów, by po chwili ustawić ich w odpowiednim szeregu do wyjścia? Postanowiłem nie patrzeć więcej w lusterka. Zajeżdżałem akurat na jeden z przystanków, na którym stał zakapturzony jegomość. Wsiadł, poprosił o bilet normalny i zajął miejsce... obok kierowcy. Spojrzałem na niego kątem oka. Poczułem smród gnijącej dziczyzny i już wiedziałem, z jakiego typu menelem będę miał do czynienia.
— Cześć Shen — odparłem bez emocji.
— Normalnie kazałbym ci mówić na mnie "Ciril", ale nie po to się zamaskowałem, żeby nagle fani się na mnie rzucili — wyszeptał.
— Jacy fani? — spytałem. 
— Pierdol się, stary — wycedził przez zęby. — Czemu nie odbierasz telefonu?
— Jest wyciszony — powiedziałem bez namysłu.
— Specjalnie go wyciszyłeś, żeby nie kłamać, gdy o to zapytam? — zadał pytanie.
— Tak — odpowiedziałem szczerze.
— Dzisiaj wieczorem masz randkę — rzucił z udawanym entuzjazmem.
— Doprawdy? — zdziwiłem się pozornie. — A czy moja wielka życiowa miłość pomyśli sobie coś złego, jeśli się nie zjawię?
— Pójdziesz tam, kurwa — syknął. — Jestem twoim przyjacielem i każę ci tam iść.
— To, że chcesz się ze mną przyjaźnić, nie znaczy od razu, że jesteś moim przyjacielem — powiedziałem powoli i zaciągnąłem się papierosem.
— Człowieku, ty potrzebujesz kobiety, co ty zrobisz bez kobiety w życiu, co? No co? — wkurzał się.
— Zostanę dobrą wróżką i będę biegać z siekierą po mieście — rzekłem.
— Zobaczysz, jeszcze spotkasz wielką miłość... — westchnął.
— Moją wielką miłością jestem ja sam — powiedziałem bez zastanowienia.
— Aha, żeby nie martwić się odrzuceniem, tak? — zapytał, próbując mnie zmanipulować.
— Nie, raz po raz się odrzucam, żeby było ciekawiej — odparłem.
— Tak czy siak powinieneś przefarbować włosy, nie pasują do garnituru — mówił dalej.
— Nie mam na sobie garnituru — odchrząknąłem.
— W takim razie załatw sobie garnitur. Garnitury są spoko.
               Przez kilka kolejnych godzin nagabywał mnie, żebym poszedł na umówioną przez niego randkę w ciemno. Prawdopodobnie chciał zamaskować swój chujowy humor, był naprawdę w złym stanie. Szczerze powiedziawszy w takim nastroju jeszcze go nie widziałem. Mimo to postanowiłem czekać, aż sam mi o tym opowie, nie byłem na tyle wścibski ani emocjonalny, by zaczynać ten temat. 

4 comments:

  1. Kto mu dał tę pracę? XDDDDDDDD Ale te opisy pasażerów (babostwory w futrzanych płaszczach, babcie ankieterki etc) jak najbardziej trafne. Nieraz się zdarzyło, że wsiadałam do autobusu, a jak skasowałam bilet i zaczęłam iść w stronę wolnego miejsca, jakaś baba mi przebiegła przed oczami, po chwili jeb pierdylion zrywek, reklamówek czy czegokolwiek na jedno z miejsc, na drugim ledwo usadziła swoje dupsko i zadowolona. Miałam wtedy na twarzy tak konkretny mindfuck, jeszcze coś jej wtedy powiedziałam, ale nie pamiętam co.... Przez to armia moherów siedząca dookoła non stop mordowała mnie wzrokiem dopóki nie wysiadłam (lub to oni nie wysiedli). Po mieście to potrafiłyby nawet biegać z ciężarkami byleby coś kupić, jedynie w autobusach takie osłabione. Ale ja takim ludziom nigdy nie schodzę z miejsc. Kiedyś nawet dwie typowe "babki ankieterki/muszępowiedziećcomyślęotejosobie" rozpoczęły temat mojej osoby. Ja sobie tylko grzecznie stałam, a one, że jestem satanistką. Że co to za dziury w uszach, co to za znaki na koszulce XDDDD O ja jebciam, nigdy nie zrozumiem takich ludzi...

    Serio, nie wiem, czy to przebije maniakalnego. Ubaw jest mega, ale maniakalny to dla mnie istne arcydzieło. Czy coś może to przebić? :D (błagam nie bij ;cccc)

    ReplyDelete
  2. Ja dla odmiany napiszę, że moim zdaniem może przebić Maniakalnego, bo zapowiada się niezła beka w tym opowiadaniu ;)
    Aczkolwiek nie mam nic przeciwko dostaniu w ryj.

    ReplyDelete
  3. JAK TYLKO SKOŃCZY SIĘ MÓJ JAŁOJISTYCZNY ODWYK, TO BIERE SIĘ ZA CZYTANIE.

    No. Do tego czasu muszę cierpieć, ze świadomością, że wychodzą nowe rozdziały :o

    ReplyDelete
  4. W KOŃCU!!! Weszłam żeby dać kumpeli linka do SNAYS i widzę, że wczoraj dodałaś rozdział. Aż mam wyrzuty sumienia, że wcześniej nie przeczytałam. XD

    Mam nadzieję, że wszystko będzie już u Ciebie w porządku i nie będziesz musiała robić kolejnej przerwy.

    Zmieniam zdanie co do serii - to pobije "Maniakalnego".
    Nie wiem, jakim cudem ten gościu zdobył pracę, jako kierowca autobusu. XDD Ale jego słownictwo... Bije Szekspira na łeb. B|
    Wiem, że to wcale nie zabrzmi dziwnie - kiedy seksy? Od bardzo długiego czasu nie czytałam yaoi. (・_・;) Czuję się jak narkoman na głodzie...

    ReplyDelete