31.3.15

Dla twojego dobra.

Dział: Unexpected.
Numer rozdziału: 8
Gatunek: Yaoi. 



               Nina była wyjątkowo zaskoczona moim zachowaniem. Zachowywałem stoicki spokój na każde wspomnienie o Shenie. Zdawałem się być oazą spokoju, choć, może nie każdy o tym wiedział, wewnątrz mnie wręcz wrzało. Zakończyłem fazę smutku i rozpocząłem stan totalnego wkurwienia na tego gnojka. Co on sobie wyobrażał? 
               Przez kolejny tydzień utwierdzałem wszystkich w przekonaniu, że zapominam o tym człowieku, daję sobie spokój, bo przecież kompletnie nie zasłużył na moje zainteresowanie traktując mnie w taki sposób. Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubańczykom. Powinienem był mieć to wszystko głęboko gdzieś, a mimo to ja... starałem się go odnaleźć. 
               Przyjaźń nie jest czymś tak ulotnym jak miłość. Właśnie dlatego czułem potrzebę odnalezienia Shena. I wiedziałem, że to możliwe. Nie wyobrażałem sobie co prawda naszego spotkania - wiedziałem, iż chłopak tego nie przeżyje, kiedy mu nogi z dupy powyrywam - ale mimo to zdecydowałem. Podjąłem decyzję. Stał się moim celem. 
               Patrząc na to z drugiej strony, zupełnie nie myślałem o nim samym, postępowałem wyjątkowo egoistycznie. Co jak co, Shen mógł być chory z miłości, a skoro wiedział, że jestem hetero i to się nie zmieni, musiał wyjątkowo cierpieć. A ja, zamiast uszanować jego decyzję i działać dla jego dobra, robiłem wszystko na przekór losowi. Kierowałem się własnym dobrem i stawiałem je ponad dobro Shena. Albo i niekoniecznie. Ja po prostu łudziłem się, iż znajdziemy jakiś kompromis, dzięki któremu żaden z nas nie będzie musiał cierpieć. Czułem potrzebę wyprucia flaków temu skurwielowi.
               Któregoś dnia, kiedy Nina pojechała na kilka dni do rodziców, zaprosiłem do siebie kumpla z dzieciństwa. Wyjątkowo się zdziwił, gdy zadzwoniłem do niego po dobrych trzech, czterech latach bez żadnego kontaktu i powiedziałem, iż mam coś ważnego do obgadania. Człowiek był wyjątkowo ciepłą i pomocną osobą, dobrą i służącą radą, jedną z najżyczliwszych i najkulturalniejszych, jakie miałem okazję poznać. Stanowił niezły kontrast dla swojego młodszego brata. Bez namysłu zgodził się mnie odwiedzić, kiedy mniej więcej powiedziałem, co w trawie piszczy. Przyznam, że był wyjątkowo zszokowany. Nie spodziewał się takiego zwrotu akcji. "Odwiedzę cię jutro wieczorem, ale musisz zapewnić mi nocleg" - powiedział. Nie sprzeciwiałem się. Następnego dnia zamieniłem się zmianą w robocie ze znajomym, wysprzątałem całą chatę, ugotowałem porządny obiad i zapełniłem braki alkoholu. Już koło dziewiętnastej rozległo się pukanie do drzwi.
— Kopę lat, Ryan — powitał mnie z uśmiechem i wszedł do środka.
               Facet był przed trzydziestką. Miał na imię Owen i był wysokiego wzrostu ciemnym blondynem. Opadające na nos okulary sprawiały wrażenie typowego informatyka, który wieczne szuka dziewczyny, a mimo to na piwo chodzi z kolegami. Ale Owen, dzięki swojej życzliwości, naprawdę miał w czym wybierać. Postanowiłem podzielić się z nim historią swojego życia. 
— Tak czy siak — spuentowałem — twój młodszy brat ma nieźle nasrane we łbie.
— Szczerze mówiąc... — zastanawiał się. — Szczerze mówiąc na tyle, na ile znam jego podejście do ciebie, od wielu lat niezmienne, tak coś mi każe myśleć, że zrobił to dla twojego dobra.
— Dla mojego dobra? — powtórzyłem ironicznie. — Tak się w tym czasach traktuje przyjaciół?
— Nie w tym rzecz — mówił dalej. — Rozumiem w pełni to, że jesteś wściekły. Ale coś mi mówi, iż Sheni miał jakieś swoje ukryte motywy. Aczkolwiek prawdopodobnie do nich nie dojdziemy.
— Jak go znaleźć? — spytałem, odchodząc od męczącego tematu usiłowania zrozumienia toku myślenia Shena. 
— A wiesz, z kim poza tobą mógł dotychczas utrzymywać kontakt? — zapytał z ciekawością.
— Nie miałem okazji poznać osobiście żadnej z jego ludzkich zabawek — prychnąłem. — Jedynie wiem, gdzie mieszka jeden z jego kumpli z zespołu. 
— Na co czekamy? — zdziwił się. — Jedźmy tam. 
               Niebawem wsiedliśmy do samochodu Owena. Prowadziłem go do celu. Okazało się, że Shen również z rodziną urwał kontakt. Co prawda z matką nie miał zbyt dobrego kontaktu, bo uznawała go za niedojrzałego buntownika, a ojciec był przeważnie pod wpływem matki, ale mimo wszystko Shen nie miał najmniejszego powodu do zrywania kontaktów z Owenem. To mi tylko uzmysłowiło, że faktycznie mógł mieć dobry powód do oddalenia się od nas. 
— A co z Sheilą? — spytałem nagle. 
— Dzwoniłem do niej dzisiaj rano, ale niczego nie wie — odpowiedział. — Nie wydawała się nawet zbytnio zainteresowana. W zasadzie powiedziała, że jest dorosły i ma prawo podejmować tego typu decyzje. Boli mnie to, bo miała rację.
               Sheila była starszą siostrą Shena. W przeciwieństwie do Owena obydwoje mieli skłonności do ADHD, autyzmu i skurwiałego zachowania. Bałem się tej kobiety, kiedy byłem mały. Zawsze szarpała Shena za włosy i targała po ziemi. Nie wyglądał na zachwyconego. 
— Dobra, to ten dom, podjedź tu na krawężnik, powinno być okej — powiedziałem z lekkim zestresowaniem. 
               Istniała szansa, że to właśnie Shen otworzy nam drzwi tego mieszkania. Serce waliło mi jak szalone. Dlaczego mieszałem się w tak patologiczne sytuacje? Nie byłem w stanie ubrać w słowa tego, jak bardzo pragnąłem, by kumpel Shena powiedział mi, co się stało. 
— Czego panowie szukają? — zapytał na powitanie. 
— Shena Tracey'a — wyprzedził mnie Owen. — Tak się składa, że jest moim bratem, nie wiemy, gdzie może być, a podobno z nim pracujesz. 
— Nawiał? — zdziwił się. — W zasadzie rozważał taką opcję, ale myślałem, że jednak go przekonaliśmy...
               Ogień nadziei rozpalił się w moim sercu. Czułem, iż trafiliśmy na dobry trop. Mężczyzna zaprosił nas do środka i zaparzył kawę. Z niecierpliwością wgapiałem się w niechlujną tapetę i podarte sofy stojące w przedpokoju. Ten punkowy klimat coraz bardziej mnie przygnębiał.
               Chłopak przedstawił się nam jako Hyde. Byłem przekonany, że nie jest to jego prawdziwe imię ani nazwisko, ale w tym momencie zupełnie mnie to nie obchodziło. Był gitarzystą rytmicznym w ich zespole, a zarazem najbliższym kumplem Shena z tej branży. Miał burzę czarnych prostych jak druty włosów i trupio bladą twarz. Jego uszy zdobiły liczne kolczyki, ubrany był na ciemno. 
— Generalnie wmawiałem mu, żeby upomniał swoich znajomych, zanim cokolwiek zrobi — zaczął, odpalając papierosa. Czy znałem kogoś, kto nie fajczył? — Jak widać znowu mnie nie posłuchał. 
— Do rzeczy — powiedziałem z niecierpliwością.
— Spokojnie, mamy sporo czasu — odparł flegmatycznie. — Poza tym nie powiem wam, gdzie jest Shen, bo sam nie mam zielonego pojęcia, dokąd polazł. 
— Powiedz tyle, ile wiesz — rzekł Owen ze stoickim spokojem. 
— Shen, on... — zaczął niepewnie. — Nie obwiniajcie go o to. Starał się jak mógł, wszyscy się staraliśmy, nie sądziliśmy, że tak nagle zostaniemy na lodzie. Zniósł to zdecydowanie najciężej z nas wszystkich. My...
— Wy co? — napomknąłem go. Owen spojrzał na mnie znacząco.
— Nasz zespół się rozpadł — powiedział cicho. — Wszystkie marzenia, plany, cele, wszystko legło w gruzach. Shen się załamał. Nie pytajcie, w jak okropnym był stanie, bo sam nie mam ochoty do tego wracać. Nie był w stanie się z tym pogodzić. Problem leżał w tym, że od jakiegoś czasu na koncerty zaczęło przychodzić coraz mniej ludzi. Łudziliśmy się, że kiedy wydamy kolejny singiel, wszystko wróci do normy. Ale po tym, co się stało, wytwórnia zerwała z nami kontrakt. Sprzedaż totalnie upadła, a my zostaliśmy bez pracy i pieniędzy. Shen sprzedał telefon i wyprowadził się gdzieś na przedmieścia, jak przypuszczam. Szukał czegoś tańszego, chociaż nie wiem nawet, czy udało mu się znaleźć. Nie chciał obarczać swoich najbliższych problemami, zdecydował się załatwić swoje sprawy samodzielnie. Wspominał coś o jakimś Ryanie, jego najlepszym przyjacielu, początkowo chciał z nim o tym porozmawiać, ale tamten po długich poszukiwaniach znalazł dziewczynę i Ciril, a raczej już tylko Shen, nie miał ochoty niszczyć mu dopiero co ułożonego życia. Powiedział, że wróci kiedy tylko nadarzy się okazja i zrobi to tak szybko, jak tylko będzie mógł. Ale woli najpierw się ustabilizować, by nie wywoływać negatywnych odczuć u bliskich. 
               Szczęka mi opadła. Wszystko układało się w logiczną całość. Shen zapewne sprzedawał swoje J-Rockowe ubrania w celu pozyskania pieniędzy, dlatego popakował je w dziwne worki. Czarne zużyte chusteczki musiały być brudne od makijażu, który spływał razem ze łzami. Bajzel w mieszkaniu spowodowany był chwilową depresją. Cholera, czy on naprawdę został z tym wszystkim sam? Czułem się o wiele gorzej, niż zanim dowiedziałem się całej prawdy. 
— Czy jest jakiś sposób, by go znaleźć? — zaryzykowałem pytaniem.

2 comments: